„Najstarszy syn za karę został na ferie zimowe w domu. Z nudów narobił głupot, a my najedliśmy się strachu”

zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„– Skarbie, brama garażowa jest zamknięta, a kluczyków nie ma. To nie mogli być złodzieje. Pawełek zrobił nam psikusa, innego wyjaśnienia nie ma. Jak zawiadomimy policję, narobimy problemów, jemu i sobie – powiedział mąż”.
/ 23.01.2025 08:30
zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Myśleliśmy, że zostawiając Pawła na ferie w domu, ukażemy go za wybryk, na który sobie pozwolił. Nie spodziewaliśmy się, że krnąbrny nastolatek wykorzysta tę sytuację na swoją korzyść. Niechcący daliśmy mu pełną swobodę i teraz tego żałujemy. Smarkacz nadużył naszego zaufania w skandaliczny sposób, ale jak na ironię, wyszło z tego coś dobrego. Teraz przynajmniej wiemy, że musimy bardziej pilnować naszego najstarszego syna.

Syn odstawił niezły numer

– Sławek, możesz pojechać do apteki? – poprosiłam męża, gdy późnym wieczorem migrena nie pozwalała mi zasnąć. – Pęka mi głowa, a skończyły się nam tabletki przeciwbólowe.

– A która apteka jest czynna o tej godzinie?

– Ta na Wojska Polskiego jest całodobowa. Wiem, że to kawałek drogi, ale nie prosiłabym cię o to, gdybym mogła wytrzymać.

– Nie ma o czym mówić. Uwinę się raz, dwa.

Po chwili mój mąż wbiegł do sypialni z paniką wymalowaną na twarzy.

Lucynko, trzeba dzwonić na policję! – powiedział zdyszanym głosem.

– O Jezu, a co się stało? – przestraszyłam się.

– Ktoś podwędził nam samochód!

– Co ty mówisz? Jak to?

Wchodzę do garażu, a auta nie ma! To w głowie się nie mieści, ten wóz ma dopiero pół roku.

– Dzwoń, szybko.

– Komórkę zostawiłem w schowku. Pojechała razem z autem.

– Moja jest rozładowana – zauważyłam, gdy podniosłam telefon z nocnej szafki. – Weź od Pawła.

Mąż pobiegł do pokoju naszego najstarszego syna. Po chwili wrócił. Tym razem miał zdziwioną minę.

– Lucynko, a gdzie jest Paweł?

– A nie u siebie? Przecież miał nigdzie nie wychodzić, bo jutro ma klasówkę z historii.

– Nie ma go w pokoju. A w przedpokoju nie ma jego kurtki i butów.

– Ach, to wiele wyjaśnia – stwierdziłam, a ból głowy zaatakował mnie ze zdwojoną siłą.

– Wezmę komórkę Marcina i zadzwonię do niego.

Paweł miał wyłączony telefon. Modliłam się, żeby nie stało się mu nic złego. Ani jemu, ani żadnemu innemu uczestnikowi ruchu. Zeszliśmy na dół i postanowiliśmy zaczekać na powrót naszego niesfornego nastolatka.

Najedliśmy się strachu

– Jesteś pewien, że to sprawka Pawła? – zapytałam.

– Na pewno. Jest w takim wieku, że głupoty przychodzą mu do głowy.

– Sławek, a jeżeli to zbieg okoliczności? Może lepiej zadzwonić na policję. Pawłowi zdarzało się po kryjomu wymykać z domu, ale przecież nigdy nie wziął samochodu.

– Skarbie, brama garażowa jest zamknięta, a kluczyków nie ma. To nie mogli być złodzieje. Pawełek zrobił nam psikusa, innego wyjaśnienia nie ma. Jak zawiadomimy policję, narobimy problemów, jemu i sobie.

– Ale konsekwencje musi ponieść.

– Już ja porozmawiam z nim sobie. Nie ujdzie mu to na sucho.

Paweł nie jest aniołkiem. Jak każdy dorastający chłopak, ma swoje za uszami. Ale tamtego wieczora przekroczył wszelkie granice. Szesnastolatek podkradający samochód ojcu? Przecież on nie potrafi jeszcze prowadzić, a zimą na drogach warunki są trudne. Mógł zrobić krzywdę sobie i komuś innemu. Pozostało mi tylko modlić się, żeby nie doszło do żadnego wypadku.

Byliśmy wściekli

Wrócił dwie godziny później. Cichutko otworzył drzwi i wszedł do domu na paluszkach. Gdy włączył światło, zobaczył nas siedzących na kanapie.

– Udała się przejażdżka? – zapytałam.

– Przejażdżka? Przecież ja byłem tylko na chwilę u Mikołaja. Musiałem oddać mu książkę. Nie chciałem was budzić, więc...

– Nie kłam! – zdenerwował się Sławek. – Myślisz, że nie wiemy, że wziąłeś samochód? Masz nas za głupich?

– Sławku, nie krzycz. Marcin śpi.

– Jak mam nie krzyczeć? Smarkacz chyba nie rozumie, co nawyczyniał! A jakbyś zrobił komuś krzywdę? Pomyślałeś o tym?

– Tato, ja...

– Co? Co ty? No? Czekam na wyjaśnienia.

– Sławek, daj spokój – próbowałam uspokoić męża. Jutro z nim porozmawiamy. A ty oddaj ojcu kluczyki i marsz na górę spać. Gdy wrócisz ze szkoły, odbędziemy poważną rozmowę.

Dostał karę

Do rana dyskutowaliśmy, jak „nagrodzić” naszego niesfornego syna za ten wybryk. Zaproponowałam szlaban na komputer i na wyjścia, aż do wakacji. Sławek uznał, że to za mało. Postanowił, że Paweł nie pojedzie z nami na ferie.

– Myślisz, że w ogóle się tym przejmie?

– Oczywiście. On ma bzika na punkcie snowboardu. Od dwóch miesięcy nie mówi o niczym innym, tylko o wyjeździe do Bukowiny.

– I zostawimy go samego w domu na tydzień?

– Poradzi sobie. Skoro jest wystarczająco dorosły, by prowadzić, może sobie ugotować i wyprać.

– Myślisz, że mając swobodę, będzie stosował się do reszty zakazów?

– Zabierzemy komputer i router. Jutro zadzwonię do operatora i zablokuję internet na jego numerze. Poza tym będzie musiał meldować się telefonicznie. Cztery razy dziennie, albo i częściej. Zostawię mu tylko książki i czas na rozmyślanie o tym, co wyczynił.

Sławek miał rację. Jeżeli Pawła miało coś dotknąć, to właśnie szlaban na wyjazd w góry. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Buntował się, ale nie miał innego wyjścia, jak tylko się dostosować.

Tego się nie spodziewaliśmy

W Białce Tatrzańskiej zastała nas idealna pogoda. Stoki były perfekcyjnie przygotowane. Gdy Sławek z Marcinem beztrosko szusowali, ja rozmyślałam o Pawle. Nie chodziło mi o to, że byliśmy dla niego za surowi, bo wcale tak nie uważałam. Martwiłam się, że coś jeszcze może strzelić mu do głowy. Najwyraźniej miałam dobre przeczucie. Nie bez powodu mówi się, że jeżeli chodzi o dzieci, matki mają szósty zmysł.

Siedzieliśmy w restauracji i zajadaliśmy się lokalnymi przysmakami, gdy zadzwonił mój telefon. Dzwonił aspirant z posterunku w Gdańsku. Paweł został zatrzymany.

– Musimy pakować rzeczy i szybko jechać do Gdańska – oznajmiłam.

– Jak to do Gdańska? A po co? – zdziwił się Sławek.

– Paweł ma kłopoty.

Pędziliśmy na drugi koniec Polski, a podróż dłużyła się w nieskończoność. Byliśmy bliscy histerii. Nawet Marcin, nasz dwunastolatek, bał się o brata.

Wpakował się w niezłe tarapaty

Na miejscu okazało się, że pod naszą nieobecność Paweł postanowił zorganizować sobie ferie na własną rękę. Wraz z kilkoma kolegami, pojechał zaszaleć nad morzem. Próbował wejść do klubu na fałszywy dowód osobisty. Selekcjoner przytomnie zatrzymał go i wezwał policję.

Mój Boże, skąd on wziął fałszywe dokumenty? – dziwiłam się.

– Z internetu – wyjaśnił policjant, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Zdziwiłaby się pani, jakie rzeczy nastolatkowie mogą dziś kupić w sieci.

Jako nieletni, nasz syn będzie pod nadzorem kuratora. Napytał sobie (i przy okazji nam) niezłej biedy. Teraz dostanie nauczkę, mam nadzieję, że cenną. My też dostaliśmy lekcje. Musimy baczniej przyglądać się poczynaniom naszych synów. Każdy był kiedyś młody. Każdemu głupoty chodziły po głowie, ale współczesna młodzież ma do dyspozycji znacznie więcej narzędzi, którymi mogą sprowadzić na siebie poważne kłopoty.

Lucyna, 47 lat

Czytaj także: „Tolerowałam zapach obcych perfum na koszulach męża, ale do czasu. Nie chciałam żyć jak babcia i mama”
„Na imprezie firmowej koleżanki zapominały, że mają mężów, byle dostać awans. Ja byłam grzeczna i ugrałam więcej”
„Mąż żałował mi na podpaski, bo wiecznie oszczędzał. Odkryłam, że za jego skąpstwem stoi grzeszna rozpusta z młodości”

 

Redakcja poleca

REKLAMA