Siedziałam na kanapie otulona kocem w renifery, kiedy do głowy wpadł mi ten pomysł. To miała być wyjątkowa Wigilia. Wspólna, jednocząca, z blaskiem światełek na choince i ciepłem świątecznych życzeń. Było w tym coś więcej niż tylko święta – to był symbol nowego początku. Po raz pierwszy nasze rodziny miały usiąść przy jednym stole.
Miało być magicznie
Wyobrażałam sobie, jak rodzice Janka, mojego partnera, rozpromieniają się na wieść o wnuku. Moja mama pewnie wyciągnie swój telefon, żeby zapisać tę chwilę na zawsze. Nikt jeszcze nie wiedział, że noszę w sobie małe życie, które już teraz zmieniło wszystko. „Święta to czas cudów – myślałam. – Przecież na nowinę o dziecku nie można zareagować inaczej niż radością.”
W domu mojej mamy aromat pieczonych pierników unosił się w powietrzu. Jego mama krzątała się w kuchni, nakrywając stół, podczas gdy Janek rozmawiał z ojcem przy kominku, a jego siostra poprawiała obręcze na serwetkach.
Podczas kolacji nadeszła ta chwila. Czułam, że albo teraz, albo nigdy. Serce biło mi mocniej, ale na twarzy pojawił się uśmiech.
– Mam coś wspaniałego do powiedzenia – powiedziałam, wstając i patrząc na wszystkich dookoła. – Zostaniecie dziadkami! Jestem w ciąży!
Cisza. Absolutna cisza. Nawet muzyka z głośnika zdawała się grać ciszej. Janek wytrzeszczył oczy, twarz jego matki zamarła w wyrazie kompletnego niedowierzania, a ojciec odłożył widelec z brzękiem. Moja mama spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem, jakby chciała uratować sytuację, ale to nie pomogło.
Mama Janka pierwsza się odezwała, tonem ostrożnym, lecz przeszywającym jak sztylet:
– Janek, jak mogłeś mi nie powiedzieć? Co to ma znaczyć?
Wzrok matki przeszył Janka, który już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mógł znaleźć słów.
– Mamo, ja… miałem wam powiedzieć – wymamrotał, a jego głos załamał się na końcu zdania.
– Czyli jednak wszystko na opak? Najpierw dziecko, a potem myślisz o porządku?
Byli zawiedzeni
Tata Janka chrząknął, jakby szykował się do kazania, ale zanim zdążył coś powiedzieć, moja mama wtrąciła się z lekkim śmiechem:
– Dziecko to zawsze błogosławieństwo, prawda? Nie ma lepszego momentu na taką nowinę niż Wigilia.
Matka Janka spojrzała na nią z chłodnym uśmiechem.
– Myśleliśmy, że Janek będzie się kierował zasadami, które znał z domu – dodała, starając się brzmieć uprzejmie, choć w jej głosie pobrzmiewało oskarżenie.
Zerknęłam na Janka, szukając w nim wsparcia, ale jego twarz była biała jak śnieg za oknem. Coś we mnie zaczęło się buntować. Dlaczego w ogóle muszę się tłumaczyć?
Po kolacji, która ciągnęła się w niezręcznej ciszy, rodzice Janka szybko pożegnali się, tłumacząc się zmęczeniem. Moja mama próbowała ratować sytuację, proponując herbatę z imbirem, ale nikt nie chciał rozmawiać. Janek wstał od stołu i bez słowa poszedł do kuchni. Widziałam, jak mocno zaciska szczęki, co zdradzało, że jest bliski wybuchu. Poczekałam chwilę, aż zostaniemy sami, i ruszyłam za nim.
Stał przy zlewie, opierając ręce o blat. Wyglądał, jakby toczył wewnętrzną walkę. Nie wytrzymałam.
– Chcesz mi powiedzieć, co to było? – zapytałam, starając się nie podnosić głosu, choć emocje we mnie buzowały.
Poczułam wściekłość
Janek wziął głęboki oddech i powiedział cicho:
– Nie rozumiesz.
– To mnie oświeć – rzuciłam z ironią. – Bo wiesz, miałam wrażenie, że to była radosna nowina, a nie powód do strofowania mnie przy stole.
– Moja rodzina ma swoje zasady. Oni zawsze myśleli, że wszystko będzie w odpowiednim porządku.
– Przepraszam, że nasze życie nie mieści się w ramkach, jakie wymyśliła twoja mama. Myślałam, że chodzi o nas, a nie o jej oczekiwania.
Janek wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: „Czego się spodziewałaś?”. Moje serce ścisnęło się z bólu.
– Powiedz mi szczerze – zaczęłam cicho, ale z determinacją. – Czy to jest coś, czego ty naprawdę chcesz? Czy wszystko, co robimy, musi być zgodne z ich zasadami?
Jego milczenie powiedziało więcej niż słowa. Odwróciłam się na pięcie, czując łzy napływające do oczu.
– Jeśli zdecydujesz, co jest dla ciebie ważniejsze, daj mi znać.
Nie odpowiedział. Wyszłam, nie patrząc na niego, a ciężar niewypowiedzianych słów wypełniał kuchnię, zostawiając nas po dwóch różnych stronach konfliktu.
Miała swoje zasady
Następnego dnia matka Janka zaprosiła nas na rozmowę. Janek unikał mojego wzroku.
– Doceniam, że chcesz być częścią naszej rodziny, ale muszę to powiedzieć: to, co wczoraj usłyszeliśmy, nas przerasta.
– Przepraszam, że coś tak wspaniałego jak dziecko może być problemem – odpowiedziałam z gorzkim uśmiechem.
– Chodzi o zasady – wtrąciła z naciskiem. – Nasz dom opierał się zawsze na wartościach: ślub, rodzina, odpowiedzialność.
– I myślałam, że to miłość je buduje, a nie kolejność – odparłam, próbując zachować spokój.
Matka Janka zmrużyła oczy, jakby chciała coś dodać, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
– Chciałabym, żebyście przemyśleli, jak chcecie budować tę przyszłość – powiedziała tylko, wstając.
Czułam, jak wzbiera we mnie gniew, ale powstrzymałam się. Wróciłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do mojej mamy, szukając wsparcia.
– Nie przejmuj się tak – powiedziała. – Oni żyją w innym świecie, to nie znaczy, że macie dostosowywać swoje życie do ich zasad.
– Mamo, ale Janek… – zaczęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – On nic nie powiedział. W ogóle mnie nie bronił.
– Może sam potrzebuje czasu, żeby to wszystko poukładać – odparła. – Ale pamiętaj, że to wasze życie, nie jego rodziców. Ty musisz wiedzieć, co dla ciebie jest ważne.
– Boję się, że zawsze będę na drugim miejscu – wyznałam, przygryzając wargę. – Że oni będą dla niego ważniejsi.
Wybrał mnie
– Jeśli Janek cię kocha, to zrozumie, że rodzina, którą teraz budujecie, jest najważniejsza. Ale nie daj się zepchnąć na bok.
Jej słowa dodały mi otuchy, choć wciąż czułam, że to wszystko jest bardziej skomplikowane, niż bym chciała.
Nazajutrz rano Janek usiadł naprzeciwko mnie na krześle, splatając dłonie na kolanach.
– Przepraszam – zaczął. – Wiem, że powinienem zareagować inaczej. To nie tak, że nie chcę naszego dziecka. Po prostu… bałem się, jak zareagują rodzice.
– I miałeś rację – przerwałam, nie kryjąc goryczy. – Ale co teraz? Zamierzasz znowu milczeć, żeby ich nie urazić?
Spojrzał na mnie z determinacją, której dawno u niego nie widziałam.
– Nie. To jest nasze życie. Obiecałem sobie, że to ja wybiorę, jak je ułożymy. I wybieram ciebie.
Chciałam mu wierzyć. Chciałam poczuć ulgę, ale w głowie kołatało mi jedno pytanie.
– A co, jeśli znowu będziesz musiał wybierać? – zapytałam cicho. – Czy wtedy też staniesz po mojej stronie?
Janek wstał i podszedł bliżej, chwytając moje dłonie.
– To się nie powtórzy. Porozmawiam z nimi. Muszą zrozumieć, że teraz ty i nasze dziecko jesteście dla mnie najważniejsi.
Jego słowa brzmiały szczerze, ale wiedziałam, że prawdziwy sprawdzian jeszcze przed nami.
Milena, 27 lat
Czytaj także:
„Zaprosiłam na Święta byłego męża z rodziną. Między karpiem, a makowcem odkryłam, kto naprawdę zniszczył moje małżeństwo”
„Szwagier grzał mnie jak piec w grudniu, nie mogłam mu się oprzeć. Zgrzeszyłam, ale dla takich wrażeń było warto”
„Przed firmową Wigilią, zamiast prezentu, dostałam tajemniczą kartkę. Te kilka słów na zawsze zmieniło moje życie”