– Najlepiej by było, żebyście się państwo dogadali – mówił adwokat. – Po co wam publiczne pranie brudów? Rozwód sam w sobie jest trudny do przeżycia, a kiedy strony się kłócą, to gorsze niż trzęsienie ziemi!
Wszyscy mi radzili, żebym odpuściła, bo i tak niczego nie zmienię, a zdrowie podobno najważniejsze. Co z tego, kiedy poczucie krzywdy nie pozwoliło mi normalnie oddychać. Musiałam coś z tym zrobić, bałam się , że mi zabraknie powietrza. Mam dwadzieścia osiem lat. Mogę wszystko zaczynać od początku, bo jestem młoda, zdrowa, ustawiona zawodowo, niebrzydka, wysportowana i odważna.
To znaczy byłam taka, dopóki mi się nie zawaliło małżeństwo trwające dokładnie tyle, ile trzeba było, żeby wybudować piękny dom, urządzić go i wyposażyć oraz zorganizować biznes przynoszący całkiem niezły dochód. Bez pomocy moich rodziców to byłoby niewykonalne, ale jestem jedynaczką, pochodzę z zamożnego domu, więc pomoc materialna była na tyle znacząca, że na trzecią rocznicę ślubu mogliśmy się wprowadzać do nowoczesnej willi na przedmieściu. To był nasz prezent ślubny.
Hubert jest przystojny. Zawsze miał powodzenie
Były inne, na przykład urlop na Bali, samochód, obrazy modnego malarza, bardzo drogi zegarek dla zięcia, opłacone rachunki za krawca i trenera, oraz masa drobiazgów, które dostawaliśmy przy okazji i bez okazji. Wszystko było dla nas, i wspólne. Tylko raz jedyny ciotka Julia – siostra mojego ojca – zapytała, czy ktoś panuje nad tymi prezentami i co będzie, jeśli się nam nie uda małżeństwo, ale ją zakrzyczeliśmy.
Hubert był taki oddany naszej rodzinie, taki we mnie zakochany, i tak mu dobrze patrzyło z oczu, że wszystkie wątpliwości wydawały się podyktowane tylko złą wolą i chęcią siania fermentu między szczęśliwą parą. Hubert jest bardzo przystojny. Zawsze miał powodzenie, dziewczyny nie dawały mu spokoju, narzucały się, telefonowały, zapraszały go na różne imprezy, ale był nieprzemakalny. Na początku trochę się bałam, że mi go odbiorą, ale szybko mnie uspokoił. Tworzyliśmy zgraną parę, miałam do niego pełne zaufanie.
Naprawdę nie było żadnych sygnałów, że coś jest nie tak. Żadnych plotek, dwuznacznych uwag, dowcipów, głuchych telefonów, przyłapywania na kłamstwie, lewych wydatków, jednym słowem – niczego, co by mnie mogło zaniepokoić. Teraz myślę, że w naszym małżeństwie zagnieździł się jakiś rak, który nie dawał objawów choroby, a czynił niezłe spustoszenie. Podobno czasami tak się zdarza.
Mówią, że ostatnia dowiaduje się żona, ale tym razem było odwrotnie: Hubert mnie pierwszej zakomunikował, że chce rozwodu i że to jest decyzja ostateczna. Powiedział też, że jego kochanka spodziewa się dziecka, że to będzie chłopiec, więc wszelkie próby ratowania naszego związku są skazane na klęskę. Oświadczył także, że on już złożył pozew, że wystąpi od razu o podział majątku i że ma nadzieję na moją spokojną i kulturalną reakcję. Tak powiedział: „spokojną i kulturalną”. Nie od razu mu uwierzyłam.
Byłam pewna, że robi mi głupi kawał, może wszystko nagrywa ukrytą kamerą, a potem będzie się śmiał, że dostałam szału, więc faktycznie przyjęłam te rewelacje pozornie bez emocji. Pamiętam, że powiedziałam: „Może mi przedstawiasz swoją nowa miłość”? Usłyszałam, że nie ma takiej potrzeby, a poza tym tamta źle znosi ciążę i Hubert chce jej oszczędzić niepotrzebnych emocji.
Zapytałam, czemu mnie tak nie oszczędza i dowiedziałam się, że na mnie mu już nie zależy i że lepiej będzie, jak od razu wybiję sobie z głowy wszelkie nadzieje. Nawet to mnie nie przekonało… Z głupkowatym uśmiechem drążyłam, kim ona jest, jak się poznali i od kiedy to trwa. Wyjaśniał, że to jego przyjaciółka z roku, że była narzeczoną innego, ale Hubertowi się zawsze bardzo podobała i natychmiast skorzystał z okazji, w chwili posypania się tamtej historii. Nie, nie miał wątpliwości ani wyrzutów sumienia. Jest pewien, że postępuje słusznie a nawet uczciwie.
Tak, uważa, że należy mu się połowa naszego majątku, bo skoro wszystko jest zgodne z prawem, nie ma zamiaru być idiotą i rezygnować z tego, co powinien dostać.
Wiadomość tata przypłacił zawałem
Kiedy do mnie dotarło, jakim jest draniem, rady adwokata, żeby się rozwieść za porozumieniem stron, wydawały mi się herezją i obłędem. Jednak właśnie tak się stało. Wiadomość o moich problemach tata przepłacił zawałem. Żył jeszcze pół roku, ale nie był w stanie w niczym mi pomóc. Kiedy odszedł, zachorowała mama. Nie miałam siły na walkę o pieniądze, więc Hubert wydarł mi wszystko, co do grosza. Nie byłam w stanie przedstawić dowodów na to, że dwie trzecie tego, co mieliśmy, pochodziło od moich rodziców. Było słowo przeciwko słowu. On w trakcie trwania naszego małżeństwa cały czas pracował i nieźle zarabiał, więc kłamał, że to jego wkład i że należy mu się z tego połowa.
Mama po udarze wymagała opieki i rehabilitacji, więc na tym się wszystko skupiło. Dom zatrzymałam, ale musiałam go spłacić. Firma była zarejestrowana na niego, więc należały mi się jakieś śmieszne pieniądze, tym bardziej że na czas rozwodu on zawiesił wszelką działalność. Do dzisiaj się zastanawiam, jak to było możliwe, że niczego nie zauważyłam? Parę lat spędziłam u boku faceta, który wydawał mi się wzorem uczciwości i lojalności. Kochałam go. Byłam pewna, że i on mnie kocha. Nie kłóciliśmy się. Byliśmy młodzi, urodziwi, inteligentni, ustawieni w życiu i pełni wspólnych planów.
Co się stało, że wszystko się zawaliło? Kto zawinił, bo przecież jednak nie tylko on! Musiało być coś, co go ode mnie odsunęło. Zawsze odpowiedzialność leży pośrodku i może dlatego zgodziłam na ten rozwód bez orzekania o winie. Na korytarzu w sądzie czekała na Huberta kobieta z niemowlakiem w wózku. Nawet na mnie nie spojrzał, wychodząc z sali. Nie powiedział do widzenia, dziękuję, przepraszam. Po prostu mnie wyminął i poszedł do tamtej. Jakbym w ogóle nie istniała. Może następne lata spędzę głowiąc się nad pytaniem, czemu tak się stało i kto jest za to odpowiedzialny?
Może nigdy na nie nie odpowiem, ale dopóki nie spróbuję, niczego się o sobie nie nauczę. To tak, jakbym złamała nogę w ciemnym pokoju potykając się o jakiś przedmiot, i wchodziła tam powtórnie nie sprawdzając, gdzie ten przedmiot się znajdował. Bardzo ważna jest nauka o tym, jak osiągnąć sukces, ale jeszcze ważniejsze staje się pytanie, czemu go nie osiągnęłam, co mi przeszkodziło? Choćby mi to zajęło resztę życia, to po rozwodzie bez orzekania o winie mam zamiar tym się zająć. Inaczej nic nie ma sensu…
Czytaj także:
Opiekowałam się mężem po udarze. Gdy doszedł do siebie, znalazł kochankę
Odwiedzałem ojca w więzieniu, dopóki nie dowiedziałem się, że to wcale nie mój tata
Kuzynka bez żenady wprosiła się do nas na weekend. Jest samotną matką