„Na rozmowie o posadę manikiurzystki nikt nie traktował mnie poważnie. Wszystko dlatego, że… jestem mężczyzną”

mężczyzna który pracuje jako manikiurzysta fot. Adobe Stock, auremar
Pan kpi, czy żartuje sobie ze mnie? – jej niedowierzanie sięgnęło zenitu. – To jakiś program w stylu ukrytej kamery, tak? Robi pan sobie ze mnie jaja. Bardzo śmieszne, ha, ha...
/ 20.05.2021 18:53
mężczyzna który pracuje jako manikiurzysta fot. Adobe Stock, auremar

Kobieta w wieku nieokreślonym przyglądała mi się ze zdziwieniem, niedowierzaniem i z pewną  obawą. Jakbym był wariatem albo kosmitą. Przy moim wzroście metr osiemdziesiąt osiem jej mizerne metr sześćdziesiąt wypadało niezbyt imponująco, dlatego dzielnie znosiłem sondujące spojrzenia, czekając na konkretne uwagi.

Przed chwilą skończyła studiować moje CV, jej wzrok ślizgał się jeszcze po kartce papieru, ale coraz częściej lądował na moim obliczu. Wreszcie powiedziała:
Naprawdę szuka pan pracy?
Skinąłem potakująco głową.
– I koniecznie u nas?
– Jesteście pierwszą firmą, do której się zgłosiłem. Liczę też, że ostatnią – uśmiechnąłem się szeroko.
– Pisze pan tutaj... – spuściła wzrok na CV – że skończył pan historię sztuki – znowu ten wzrok pełen niedowierzania.
– Zgadza się.
– A pana zainteresowanie to... mandale z piasku?
– Kiwnąłem ponownie głową.
– A co to za cudo? – zapytała.
– Najogólniej rzecz ujmując, mandala to usypany z kolorowego piasku misterny wzór, będący obrazem naszego życia. Tworzą je głównie mnisi buddyjscy. Po skończeniu pracy, czasami wielogodzinnej, mandala jest niszczona, a ziarenka piasku rozdawane ludziom na szczęście.

Kobieta nie wytrzymała.
– Na Boga, czy raczej na Buddę, czego ktoś taki jak pan szuka w zakładzie kosmetycznym?!
– Chciałbym zostać stylistą paznokci. Słyszałem, że właśnie zwolniło się u was miejsce...
– Pan kpi, czy żartuje sobie ze mnie? – jej niedowierzanie sięgnęło zenitu. –  To jakiś program w stylu ukrytej kamery, tak? Robi pan sobie ze mnie jaja. Bardzo śmieszne, ha, ha...
– Mogę pokazać swoje portfolio. Niech przemówi za mnie.
– Bez obrazy, ale portfolio może być cudze. Na przykład pańskiej siostry lub dziewczyny. Pan wygra jakiś durny zakład, a ja wyjdę na idiotkę.
– Więc proszę mnie sprawdzić – zaproponowałem. – Zrobię pani na próbę kilka paznokci – skrzywiła się jak po zgryzieniu cytryny. – To choć jeden. Jak się nie spodoba, zawsze można zmyć lakier.
Zamyśliła się. Na dłuższą chwilę.
– Hmn, niby to tylko jeden paznokieć. Małe ryzyko. Poza tym... odrośnie jakby co. Okej  – zdecydowała się w końcu.

Zaprowadziła mnie do stanowiska dla manikiurzystki. W poniedziałkowy ranek ruch był mały, więc zebrało się wokół nas kilka zaciekawionych pracownic salonu. Kiedy dziewczyny zobaczyły, że zamiast zająć miejsce klienta, wybieram krzesło po drugiej stronie, zaczęły chichotać. Szefowa zgromiła je groźnym, choć zarazem lekko rozbawionym, spojrzeniem.
Mam nadzieję, że to pana nie peszy?
– Niespecjalnie – wzruszyłem ramionami. – Kiedy byłem w Indiach, zdarzało mi się tworzyć na środku rynku pełnego ludzi. Chociaż tam... – pociągnąłem nosem – nie pachniało tak ładnie.
Szefowa usiadła, podała mi rękę i jak typowa klientka rozpoczęła rozmowę:
– Był pan w Indiach. A gdzie jeszcze?

Otworzyłem torbę, wyjąłem z niej niezbędne materiały i wziąłem się do pracy, jednocześnie udzielając odpowiedzi:
– Byłem w Indiach, w Nepalu, w Chinach – zmywałem stary lakier i nie zwracałem uwagi na widownię. – To piękne kraje, ale mnie najbardziej zafascynowało tam podejście ludzi do sztuki.
Po użyciu zmywacza nałożyłem na płytkę kciuka cienką warstwę odżywki i umieściłem palec pod specjalną lampą. Później dałem delikatną warstwę lakieru bezbarwnego na podkład. Nie zaniedbywałem też kontynuowania opowieści:
– Oni tam sztukę traktują jak element życia codziennego. Nie są specjalnie przywiązani do swoich dzieł. Cieszą się samym aktem tworzenia, radością, jaką wywołuje on w innych. Na koniec kłaniają się w podziękowaniu za słowa uznania i zachwytu, po czym... zostawiają wszystko i szukają innego miejsca. To jest forma sztuki ulotnej w sensie materialnym, ale niezwykle trwałej w sensie metafizycznym, bo jej piętno odciska się w duszy każdego, kto uczestniczy w akcie jej powstawania...

Zanim lakier podkładowy zdążył zaschnąć, przy pomocy zwilżonego pędzelka zacząłem szybko nanosić na lepką powierzchnię drobinki kolorowego piasku. Tworzyłem zaledwie ogólny zarys misternego wzoru, który kiedyś widziałem na rynku w małym mieście nieopodal Delhi. I cały czas nie przestawałem mówić:
– Piasek jest w Indiach w zasadzie jedynym materiałem powszechnie dostępnym. Podobnie jak kolorowe barwniki, choć tu używa się materiałów roślinnych. Wszystko to można dostać w Polsce, jednak o dobry piasek jest najtrudniej.
– Dlaczego? – spytała, z fascynacją patrząc na powoli powstające na jej kciuku małe dzieło sztuki.
– Granulacja musi być bardzo drobna. Piasek morski się nie nadaje, lepszy jest rzeczny. Znam takie miejsce, skąd sam wybieram piasek. Potem płukanie, mycie, przesiewanie, prażenie...
Kiedy skończyłem, znów położyłem na wszystko cienką warstwę bezbarwnego lakieru i wsadziłem jej dłoń pod lampę.
– Za to barwniki są u nas łatwo dostępne, jak się wie, gdzie szukać. A ponieważ moja dziewczyna... – daję głowę, że w tym momencie usłyszałem westchnięcie zawodu wśród widowni – jest botanikiem, pomaga mi znajdować rośliny, z której da się uzyskać ciekawe kolory. Gotowe!

Odsunąłem się od stołu. Dziewczyny jak sroczki zleciały się podziwiać moje dzieło. Na paznokciu widniały małe czterokolorowe kółka z wpisanymi weń jeszcze mniejszymi kwadracikami. Barwy, które wydawały się nieco stłumione, pod lakierem nabrały mocniejszego odcienia i blasku.
Wreszcie szefowa odgoniła je i spojrzała na mnie z zadowoleniem.
Świetnie się pan spisał. I ma pan gadane, co też się liczy – uśmiechnęła się.
– Dodam jeszcze, że umiem robić wzory bardziej tradycyjne oraz manicure francuski. Skończyłem kurs, sporo też trenowałem na krewniaczkach tudzież znajomych. A z materiałów oprócz piasku używam także mielonych muszli, sproszkowanej masy perłowej albo...
– Starczy! – uniosła dłonie. – Ma pan tę pracę. Klientki będą zachwycone.
– A pani, szefowo? – spytałem.
– Ja? – poruszyła palcami w powietrzu, jakby grała na niewidzialnej klawiaturze. – Ja poproszę o tę mandalę na wszystkich paznokciach.

Czytaj także:
„Zostałam babcią w wieku 40 lat. Córka chce, żebym zajmowała się wnukiem, ale ja nie chcę wracać do pieluch”
„Moja córka nie może pogodzić się z tym, że kogoś mam. Od kiedy zmarł mój mąż, powinnam według niej być sama”
„Mąż wyjechał, by zapewnić nam byt. Zamiast tego zrobił dziecko obcej babie, a ja zostałam samotną matką bez pracy”

Redakcja poleca

REKLAMA