„Mąż wyjechał, by zapewnić nam byt. Zamiast tego zrobił dziecko obcej babie, a ja zostałam samotną matką bez pracy”

kobieta która pogoniła męża fot. Adobe Stock, candy1812
Oczywiście, że chciałabym robić w życiu coś bardziej ambitnego i rozwijającego. Po to kończyłam studia. Ale jak się nie ma, co się lubi...
/ 18.05.2021 15:38
kobieta która pogoniła męża fot. Adobe Stock, candy1812

Kiedyś usłyszałam bardzo mądre powiedzenie, że nie ma takiego poniedziałku, który nie ustąpiłby swojego miejsca wtorkowi. Mój życiowy poniedziałek był nieszczególny i wydawało mi się, że nic się nie zmieni. W końcu postanowiłam przestać czekać bezczynnie na poprawę losu i sama zacząć działać. Udało się! Moje życie zmieniło się na lepsze. Ja je zmieniłam...

Po raz pierwszy od kilku lat przeżyję spokojne święta, bez nerwowego obliczania, czy na wszystko wystarczy mi pieniędzy. W zeszłym roku zajączek dla Asi był tylko symboliczny, ukrył kilka czekoladowych jajeczek w trawie. W tym roku kupiłam jej olbrzymiego pluszowego zająca.
Nigdy nie zapomnę tych chudych lat, które zawdzięczam mojemu byłemu mężowi. To przez niego straciłam zaufanie do mężczyzn i mało brakowało, a straciłabym swoją drugą życiową szansę. Po prostu bałam się kolejnego rozczarowania.

Pierwsze i – mam nadzieję – ostatnie rozczarowanie przeżyłam cztery lata po ślubie. Mariusz, mój mąż, wyjechał do Londynu zarabiać na naszą rodzinę. Płacili podobno dobrze, ale nigdy tych pieniędzy nie zobaczyłam. Mariusz wdał się bowiem w romans z jakąś Polką, która tak bardzo tęskniła za krajem i rodziną, że potrzebowała pocieszania. A on robił to tak skutecznie, że biedna i nieszczęśliwa krajanka zaszła w ciążę, mimo że w Polsce miała już dwoje dzieci i kochającego – podobno – męża. Dowiedziałam się o wszystkim od siostry mojej koleżanki, która też pracowała w Londynie. Mariusz niczego się nie wypierał.
– Tak jakoś wyszło. Nie byłaś tam, to nie wiesz, jak bardzo jest ciężko. Powinnaś zrozumieć – twierdził.

Nie chciałam ani nie umiałam tego zrobić. Nawet dla naszej córeczki, co mi sugerował. Nie wyobrażałam sobie dalszego życia z człowiekiem, który mnie oszukał. Zdradził raz, równie dobrze może to zrobić i drugi. Nie miałam wątpliwości – to był koniec naszego związku.
Decyzję podjąć łatwo, najtrudniejsze przychodzi potem. Zostałam sama z trzyletnią córeczką, niedokończonymi studiami, mnóstwem problemów, długiem do spłacenia i swoimi czarnymi myślami. Były chwile, że żałowałam swojej decyzji. Nigdy nie powiedziałam tego głośno, zresztą nie bardzo miałam komu. Jestem raczej skryta, trudno nawiązuję przyjaźnie i nie potrafię się otworzyć przed obcymi. Sama dręczyłam się swoim nieszczęściem.

Nie wiedziałam, czy poradzę sobie bez Mariusza, zwłaszcza finansowo. Nie pracowałam, bo zajmowałam się Milenką. No i cały czas studiowałam, choć coraz częściej zastanawiałam się nad urlopem dziekańskim i rozglądałam się za pracą. Przypomniało mi się, że mam schowane na czarną godzinę dolary – ślubny prezent od wujka ze Stanów. Na jakiś czas wystarczyło. Zajęłam się rozprowadzaniem kosmetyków, ale interes nie kręcił się tak, jakbym tego oczekiwała. Mógł być dodatkiem do stałej pensji, ale utrzymać się z tego nie dało.

Z pomocą przyszła mi mama. W końcu przestała się na mnie boczyć za to, że odeszłam od męża i powiedziała, że zajmie się Milenką, bylebym tylko dokończyła studia. Kazała mi też uporządkować swoje życie, miała na myśli rozwód z Mariuszem albo przeprosiny. W końcu zebrałam się i napisałam pozew, głównie dlatego, żeby dostawać alimenty na Milenkę. Mariusz bowiem nie kwapił się do płacenia.
– Sama tego chciałaś – powiedział, gdy upomniałam się o pieniądze. – Gdybyśmy byli razem, oddałbym ci każdy grosz. Ale ty musiałaś postawić na swoim! Nie będę płacił za twoje widzimisię.
Zmienił zdanie, gdy sąd zasądził alimenty. Płacił, bo nie miał innego wyjścia.

Skończyłam studia, ale niestety, niewiele zmieniło to moją sytuację. Pomyślałam nawet, żeby wyjechać do Warszawy, bo słyszałam, że tam łatwiej o pracę. Bałam się jednak tak radykalnej zmiany, poza tym tu miałam pod ręką mamę, która co prawda potępiała moją decyzję, ale dla Milenki gotowa była zrobić wszystko.
Bezskutecznie odwiedzałam co jakiś czas Urząd Pracy w nadziei, że coś znajdę. Rok temu byłam w takim dołku, że przez kilka miesięcy nie płaciłam za mieszkanie, bo nie miałam z czego.
W końcu jednak znalazłam pracę. Nie wahałam się ani chwili, gdy usłyszałam, że w bibliotece miejskiej zwolnił się etat sprzątaczki. Natychmiast napisałam podanie. Dyrektorka zdziwiła się, że po studiach chcę pracować jako sprzątaczka.
– Chcę pracować g d z i e k o l w i e k – podkreśliłam. – Sprzątać potrafię, a żadna praca ponoć nie hańbi. Poza tym mam dziecko na utrzymaniu.
– Chcesz być zwykłą sprzątaczką? – dziwiła się moja mama. – Chyba nie mówisz poważnie?
– Mamo, jak najbardziej poważnie. Nie wiem, czy zwykłą, czy niezwykłą. Chcę pracować i już. Obojętnie gdzie. Trafiła się szansa i zamierzam z niej skorzystać.

Tak więc schowałam dumę do kieszeni i zostałam najbardziej wykształconą sprzątaczką w naszym mieście. Nic sobie nie robiłam z tego, co pomyślą ludzie. Cieszyłam się, że nareszcie będę miała swoje pieniądze. Jakoś głupio mi było wydawać pieniądze Milenki. Na córeczkę, owszem, na siebie – nie.
W bibliotece poznałam Mirka. Najpierw myślałam, że tak dużo czyta, bo zjawiał się tam średnio raz w tygodniu. Czytał, owszem, sporo, ale przychodził tam też dla mnie. Gdyby mi o tym w końcu nie powiedział, nigdy bym się nie domyśliła.
– Podziwiam panią. Pani jest niezwykłą osobą. Mam jedno marzenie: chciałbym wypić kawę w pani towarzystwie – zwierzył się któregoś dnia.
Wykręcałam się, jak umiałam, zasłaniając się Milenką. Jednak i na to miał radę:
– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy spotkali się we troje. Bardzo lubię dzieci. Zawsze chciałem mieć własne.

Zgodziłam się – jak to mówią – dla świętego spokoju. Okazało się, że rozmawia nam się wyjątkowo dobrze. Nie tylko o książkach. Nawet się zdziwiłam, bo więcej miałam wspólnych tematów z Mirkiem niż wcześniej z Mariuszem.
Choć nasza znajomość się rozwijała, nie chciałam się wiązać. Długo trwało, zanim moje serce odtajało. Mirek jednak był cierpliwy. Naprawdę nie zabiegałam o uczucie, wręcz przeciwnie – uciekałam od niego. Z czasem zaczęłam podziwiać Mirka za jego wytrwałość. Pomagał mi również finansowo, choć bardzo mnie to krępowało. Wiele razy tłumaczyłam mu, że jest dla mnie, bądź co bądź, obcym człowiekiem.
– Czas to zmienić. Gotów jestem zaryzykować. Jeśli nam się nie uda, rozstaniemy się, choć wiem, że tak nie będzie.
I faktycznie nie było.

Nie lubiłam świąt od czasu, gdy zostałam sama, teraz z radością kręcę wielkanocną babę. Moje dwa łasuchy co rusz zaglądają do kuchni. Milenka zaakceptowała nowego tatę. Latem bierzemy z Mirkiem ślub. Wtedy też zwolni się miejsce w biurze finansowym i może będę miała upragniony etat, choć na razie nie narzekam. W końcu dzięki tej pracy poznałam Mirka i odzyskałam wiarę w ludzi.

Czytaj także:
„Teściowa myślała, że już zawsze będę zbolałą wdową. Gdy związałam się z nowym partnerem, chciała odebrać mi syna”
„Wiem, że wiele matek nie lubi dziewczyn swoich synów, ale ona jest okropna. To przez nią mój syn został aresztowany!”
„Mój mąż to tyran, ale przed wszystkimi udaje pana idealnego. Nawet moja matka uważa, że przesadzam, chcąc odejść”

Redakcja poleca

REKLAMA