Odpaliłem papierosa. Za moimi plecami rozbrzmiewała muzyka. Było dwadzieścia stopni mrozu, ale ja tego nie czułem. Wódka buzowała mi w żyłach. Uwielbiałem styczeń i jego mroźną aurę. Karnawał i bezwstydne kobiety, których usta smakowały łatwym seksem bez zobowiązań. Nie ma bardziej fascynującej pory roku niż zima, i nie mam tutaj na myśli szusowania po ośnieżonych stokach czy wylegiwania się przed kominkiem w zakopiańskim hotelu. Mam na myśli miasto pachnące spalinami i mrozem. Przykry, a jednocześnie fascynujący widok opustoszałej ulicy, zatopionej w brudnym śniegu.
Dochodziła czwarta trzydzieści. Nie miałem ochoty wracać do baru. Wołałem dokończyć nocną zabawę we własnym towarzystwie. Lubiłem pić. Ostatnio nie potrafiłem przestać. Wiedziałem, że domowe lustro wytrzyma więcej niż spojrzenia obcych ludzi. Oni się odwracali z niesmakiem.
Wyjąwszy z kieszeni iPhone’a, wyszukałem numer korporacji taksówkarskiej. W tej samej chwili poczułem, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przytula się do moich pleców.
– Zostawiasz mnie? Przecież było tak miło... – szepnęła dziewczyna, której pół godziny wcześniej postawiłem parę drinków.
– Średnio. I tak, zostawiam cię samą.
Była przeciętna, a ja ceniłem wyłącznie najładniejsze rzeczy.
– Dupek – warknęła, odsuwając się.
Niewzruszony wybrałem numer korporacji. Konsultantka oznajmiła mi, że muszę poczekać na taksówkę dwadzieścia minut. Westchnąłem. Nie ma co się denerwować. Wódka poczeka. Jest cierpliwa.
Zaproponowałem jej nocleg
Wszystkie okna kamienicy naprzeciwko były czarne. Zapewne mieszkali tam zwykli ludzie. Wiedli spokojne życie, mieli pełne lodówki i trzeźwe poniedziałki. Nie to co ja...
Moje spojrzenie ześlizgnęło się na drzwi prowadzące do budynku: stała przed nimi kobieta. Miała na sobie jedynie czarną koszulkę sięgającą połowy ud i pomarańczowe klapki. Skrzywiłem się, czując na policzkach ostry powiew zimnego wiatru.
– Potrzebujesz pomocy? – spytałem, kiedy do niej podszedłem.
Była więcej niż ładna, choć może w niezbyt wyrafinowany sposób. Jej włosy miały ciemnoczerwony kolor dojrzałego burgunda, a z uszu zwisały tanie kolczyki. Tego wyzywającego wdzięku nie zniszczyło podbite oko. Pomyślałem, że mróz nie jest chyba największym problemem tej dziewczyny.
– Nie potrzebuję – wychlipała.
Nie uwierzyłem. Zdjąłem kurtkę i podałem ją nieznajomej. Zimno odebrało mi oddech. Wytrzeźwieję z prędkością światła.
– Za dziesięć minut podjedzie po mnie taksówka. Mogę zaproponować ci nocleg lub podwieźć cię na izbę przyjęć albo policję.
Bez słowa przyjęła okrycie. Patrzyłem, jak się nim opatula... Ten widok dziwnie na mnie podziałał; głośno przełknąłem ślinę. Czy kurtka będzie pachniała tą dziewczyną?
– Gdzie mieszkasz? – spytała nagle.
– W centrum miasta.
– Jaką mam gwarancję, że nie jesteś seryjnym mordercą?
– Żadnej, ale jak pojawi się taksówka, to uprzedzam, że zabieram kurtkę. Jest droga, a ja jestem przywiązany do swoich rzeczy.
Spojrzała mi w oczy. Oceniała mnie.
– Mam nadzieję, że twoje mieszkanie jest ciepłe – wyznała po chwili i ruszyła w stronę nadjeżdżającego właśnie samochodu.
Patrzyłem na jej opalone, długie nogi: smagłą skórę pokrywała gęsia skórka.
Kierowca taksówki nie skomentował wyglądu mojej towarzyszki. Gdy zaparkowaliśmy pod apartamentowcem, po twarzy dziewczyny przemknęło zdziwienie. Gdy wjeżdżaliśmy na ostatnie piętro, obserwowałem jej odbicie w lustrze windy. Niezła. Nie przypomina korporacyjnych nudziar. Wpuściłem ją pierwszą do mieszkania. Stanęła na środku holu i popatrzyła na zawieszony tam obraz autorstwa Beksińskiego. Przedstawiał błękitną głowę, z której oczodołów spływała krew.
– Autoportret? – zapytała.
Spodobało mi się jej poczucie humoru.
– Tak – uśmiechnąłem się. – Może zrobię ci herbaty? Albo coś mocniejszego?
– Herbata mi wystarczy. Nie piję alkoholu.
Niech jej będzie. Ja się chętnie napiję.
W mig pojęła, co jej proponuję
Weszliśmy razem do kuchni. Miałem nadzieję, że zaimponowałem jej wystrojem apartamentu; wpakowałem w niego sporo pieniędzy. Podałem jej ciepły napój, a sobie zrobiłem wódkę z sokiem. W milczeniu przyglądała się, jak wygłodniałymi haustami połykam alkohol. Co za ulga. Poczułem, jakby do moich spragnionych wnętrzności wreszcie napłynęła krew. Wódka jak ambrozja – dawała mi nieśmiertelność.
– Co ci się przytrafiło? – zapytałem.
– Miałam drobną sprzeczkę z facetem.
– Jeśli tak wyglądasz po drobnej sprzeczce, to po kłótni lądujesz w szpitalu?
Nic nie odpowiedziała, tylko wolno mieszała herbatę srebrną łyżeczką. Paznokcie dziewczyny pokrywał opalizujący lakier. Straszne bezguście, ale nie mogłem oderwać oczu od jej szczupłych dłoni. Ruch nadgarstków był zaskakująco elegancki.
– Zostań, jak długo zechcesz. Pomogę ci...
W mig pojęła, co jej proponuję.
– Lubisz zbierać drogie i ładne rzeczy?
– Można tak powiedzieć...
– Ludzi też kolekcjonujesz?
Wstałem, by zrobić sobie kolejnego drinka.
– Nie da się kolekcjonować ludzi – odparłem, chociaż właśnie tak robiłem.
– To co ja tutaj robię? – zapytała.
Odwróciłem się do niej. Wyzywająco zadzierała podbródek. To mnie podniecało.
– Uratowałem cię przed zamarznięciem – przypomniałem jej.
Wstała i podeszła do wysokiego kuchennego okna. Pomiędzy szarymi, śpiącymi wieżowcami rozbłysł świt. W świetle poranka jej siniaki nabrały wyrazistości.
– Mama zawsze mówiła, że przyciągam niewłaściwych facetów. Samych drani albo nieudaczników.
– Nie jestem ani draniem, ani tym bardziej nieudacznikiem – roześmiałem się.
To było oczywiste. W mojej szafie wisiały garnitury od Hugo Bossa, a w garażu stała najbogatsza wersja crossovera infinity.
– Tak. Ty jesteś dużo gorszy – wyznała.
– Słucham? – zapytałem, unosząc brwi.
Kobieta spojrzała mi w oczy. Dopiero teraz spostrzegłem, że miały bardzo inteligentny wyraz.
– Mój obecny facet czasami mi przyłoży, bo nie panuje nad sobą. Nie powinien tak robić, a ja nie powinnam się na to zgadzać, ale ty... Ty jesteś dużo gorszy.
Zacisnąłem szczęki z całej siły. Co ona wygadywała?! Jak śmie tak do mnie mówić?! Przecież jej pomogłem!
– Mój facet skrzywdził moje ciało, ale ty... Ty skrzywdziłbyś mnie znacznie głębiej. Jedyne, co umiesz robić, to pić i zarabiać pieniądze. Wszystko inne zmieniasz w nicość. Wysysasz z ludzi życie, bo własnego nie masz. To dlatego tak dużo pijesz.
– Po co tutaj przyszłaś? Żeby mnie obrażać? Jesteś zazdrosna, że mam kasę? Gdyby nie ja, pewnie zamarzłabyś na tej ulicy!
Mój krzyk nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Patrzyłem, jak podchodzi do drzwi wyjściowych, i ogarnął mnie dziwny strach.
– Przepraszam. Zostań – szepnąłem.
Zaskoczyło mnie, jak żałośnie i błagalnie zabrzmiał mój głos.
– Ale ty mnie nie potrzebujesz – odpowiedziała. Stała odwrócona do mnie plecami. – Nie potrzebujesz nikogo. Nawet samego siebie masz gdzieś.
Wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Zacząłem gwałtownie chwytać powietrze. Dopadło mnie niewytłumaczalne przerażenie, że moje życie to jedno wielkie kłamstwo. Bałem się, że jestem nikim, a jedyne, co potrafię robić, to brać, nie dając nic w zamian. „Bo nic nie miałem. Błądziłem przerażonym spojrzeniem po pustym mieszkaniu, szukając ratunku, jakiegoś dowodu, że się mylę. Pragnąłem dojrzeć coś, co dałoby mi nadzieję, że nie jestem draniem ani nieudacznikiem.
Czytaj także:
„Mąż zamiast mi zaufać, uwierzył w brednie mojego eks. Ten wariat wmówił mu, że nie jest biologicznym ojcem naszego syna”
„Radek najpierw potrącił mnie autem, a później został moim mężem. Do końca życia będę rozmyślać, czy to nie z litości”
„Córka odbiła mi kochanka i wzięła z nim ślub. Przepłakałam całą uroczystość, wyobrażałam sobie, że jestem na jej miejscu”