„Myślałam, że zięć to rycerz na białym koniu, który uratował moją córeczkę. Okazałam mu zaufanie, a on wytarł nim tyłek”

Kobieta, która oszukał zięć fot. Adobe Stock, Justlight
„Przez 24 lata traktowałam swojego zięcia jak syna. A tymczasem wiem, że już nigdy nie spojrzę na niego w taki sposób, jak patrzyłam dotychczas. Zamiast ukochanego dziecka będę w nim widziała bezczelnego faceta, który pozwolił sobie na zdecydowanie za dużo”.
/ 22.05.2022 18:15
Kobieta, która oszukał zięć fot. Adobe Stock, Justlight

Przez dwadzieścia cztery lata traktowałam swojego zięcia jak syna. A tymczasem on zawiódł moje zaufanie tak bardzo, że teraz po prostu nie mogę na niego patrzeć! Nie wiem, co będzie dalej z naszą rodziną, bo chociaż mnie za to wszystko przeprosił, to nie umiem mu wybaczyć.

Czuję się tak, jakby wbił mi sztylet w samo serce i jeszcze go przekręcił dla zadania większego bólu. Dlatego cały czas krwawię.

Pamiętam czasy, kiedy wydawał mi się rycerzem na białym koniu, wybawicielem mojej córki. Bo z Moniką zawsze było sporo kłopotów. Po starszej o cztery lata córce, która jest uosobieniem rozsądku i spokoju, dojrzewanie młodszej spadło na mnie jak grom z jasnego nieba.

Gdyby tak wziąć książkę o dojrzewaniu, to wszystkie rozdziały o kłopotach z nastolatkami, dotyczyłyby mojej córki. Dosłownie wszystko. Wagarowanie, złe stopnie, nagminne kłamstwa i nieciekawe towarzystwo. Palenie papierosów i picie alkoholu, wracanie po nocy do domu w takim stanie, że nie wiedziałam, czy mam załamać ręce, czy się cieszyć, że w ogóle wróciła cała i zdrowa.

Piła, paliła papierosy, chodziła na wagary

Na szczęście, o ile wiem, obyło się bez narkotyków, na to chyba nawet Monika była za mądra. Może zresztą poruszył ją widok naszego młodego sąsiada, który w tamtych czasach bardzo szybko uzależnił się i stoczył na samo dno.

Obie moje dziewczyny chyba się w nim podkochiwały, bo był niezwykle przystojny. Później zaś ze zgrozą obserwowały, jak z naprawdę pięknego i wysportowanego chłopaka, robi się prawdziwy żywy trup – wychudzony, z trzęsącymi się rękoma, bezzębnymi ustami i błędnym wzrokiem.

Konrad zmarł, kiedy starsza córka szła na studia, a młodsza do liceum. Byłyśmy nawet na jego pogrzebie. Współczułam strasznie jego matce, samotnej tak jak i ja, kobiecie. Widać było, że nie może się pogodzić ze śmiercią syna i tak naprawdę nie rozumie, jak to wszystko mogło się stać.
Ja także tego nie rozumiałam.

„Jak mogłaś do tego dopuścić, kobieto?” – zastanawiałam się pewna, że ja w takiej sytuacji nigdy bym się nie poddała. Dwa lata później już niczego nie byłam taka pewna... Monika bowiem mocno dała mi do wiwatu. I gdyby tylko chodziło o słuchanie ostrej muzyki i dziwne stroje, nie narzekałabym. Ale za tym szło podejrzane towarzystwo i uciekanie z lekcji.

Ile razy świeciłam za nią oczami w szkole! I miałam pełną świadomość tego, że tego dnia ją wybronię, a drugiego moja córka przyjdzie do szkoły w spódnicy ledwie zasłaniającej jej tyłek i bluzce z wielkim dekoltem, po czym zacznie pyskować matematyczce, która każe jej iść do domu się przebrać. I po raz kolejny Monika wyląduje na dywaniku u dyrektora.

Ale skąd wzięła tę spódniczkę, nie miałam pojęcia! Z domu przecież wyszła w długiej i powłóczystej. W którym momencie ją zdjęła, odsłaniając światu wszystkie swoje wdzięki? Ubierała się tak, mimo że wiele razy jacyś obcy faceci, ośmieleni jej wyglądem, próbowali ją obłapiać!

Tak, jak nigdy moja starsza córka nie dawała mi powodów do niepokoju, tak młodsza zawsze sprawiała, że ze strachu o nią stawało mi serce. W pewnym momencie moje życie zaczęło się kręcić tylko wokół niej!

To ciągłe pilnowanie, dokąd idzie i z kim...

Czułam się z tym paskudnie, jak jakiś szpieg, a jednocześnie wiedziałam, że przecież nie mam innego wyboru. Monika bowiem kłamała mi w żywe oczy i żeby wiedzieć, co się z nią naprawdę dzieje, musiałam za nią podążać krok w krok.

Byłam tym bardzo zmęczona... Naprawdę nie wiem, jak długo byłabym w stanie wytrzymać taki stan rzeczy. Dlatego pojawienie się mojego przyszłego zięcia potraktowałam jak wybawienie!

Jakże był inny od wszystkich dotychczasowych kolegów Moniki! Starszy o dziewięć lat, w tamtym okresie był już prawdziwym biznesmenem. Miał budę na bazarze, w której sprzedawał tureckie ubrania – wtedy sam szał. Moją córkę wypatrzył, kiedy wraz z koleżanką coś u niego kupowała. Zagadał, ona mu śmiało odpowiedziała, coś między nimi zaiskrzyło.

Janusz od początku wiedział, że Monika jest niepełnoletnia. Zanim się więc z nią umówił, powiedział jej jasno, że chce poznać jej matkę. Byłam tym zachwycona! Od razu powstała między nami nić porozumienia.

Poczułam, że w Januszu mam prawdziwego sprzymierzeńca, który pomoże mi wyrwać Monikę ze złego towarzystwa, w które wpadła. Było dla mnie jasne, że nigdy nie zaakceptuje jej znajomych, gdyż jawili mu się jako nieodpowiedzialne szczeniaki, którymi zresztą byli.

Obie jej ciąże wiązały się z komplikacjami

Czas mijał, a ja z zadowoleniem obserwowałam, jak moja młodsza córka zmienia swój styl bycia. Zniknęły za krótkie spódnice i bluzki, które więcej odsłaniały niż zakrywały. Pojawiła się za to modnie ubrana, zachowująca się powściągliwie, młoda kobieta. Wiedziałam, że w ten sposób chce udowodnić znajomym Janusza, że do nich pasuje.

Była przecież w tym towarzystwie najmłodsza i najmniej dojrzała, więc początkowo traktowano ją lekceważąco, jak nową zabawkę, którą Janusz wziął sobie na chwilę i z pewnością zaraz porzuci.
Ja jednak wcale się tego nie bałam i wiedziałam, że będzie inaczej. Rozmawiałam dużo z przyszłym zięciem, który zapewniał mnie po stokroć, że wobec mojej córki ma czyste i jednoznaczne zamiary. Zwyczajnie chce z nią wziąć ślub.

Pobrali się w trzy miesiące po tym, jak Monika zdała maturę. Oczywiście, musiałam odeprzeć ataki dalszej rodziny i znajomych, którzy wietrzyli nieślubną ciążę. Byłam tym szczerze oburzona, bo nie życzyłam sobie, aby tak oceniano moje dziecko i mnie jako matkę!

Oczywiście mijały miesiące, a brzuch Moniki nadal był płaski, co skutecznie zamknęło usta plotkarzom. Wnuczek urodził się dopiero w niecałe trzy lata po ślubie. Pamiętam, że ciąża Moniki była zagrożona i prawie całą przeleżała plackiem w szpitalu.

Jakże się wtedy bałam, że poroni, że nic z tego nie wyjdzie. Byłam dumna z córki, że jest taka dorosła i konsekwentna, bo przestrzegała wszystkich zaleceń lekarzy, chociaż nawet na jej sali leżały starsze od niej dziewczyny, które je lekceważyły.

Na szczęście wnuk przyszedł na świat śliczny i zdrowy. A po kolejnych dwóch latach dołączyła do niego wspaniała wnuczka, także urodzona po wielu ciążowych komplikacjach. Bardzo się dziwiłam, że Monika ma w ciąży takie kłopoty. Ja sama dwie moje córki urodziłam prawie „w biegu”. Starsza z nich także wydała na świat bliźniaki bez najmniejszego problemu. A tymczasem młodsza tak strasznie cierpiała...

Samowolnie przejął na siebie rolę rodzica

Prawdy dowiedziałam się po wielu latach. I to w taki sposób, że na samo wspomnienie łza mi się w oku kręci. I teraz mam żal do mojego zięcia nie tylko o to, co zrobił, ale i o to, jak mi o tym powiedział.

Młodsza wnuczka Pola zaszła w ciążę. Było to dla wszystkich szokiem! Żeby jeszcze była podobna do swojej matki za młodu, ale nie. Ona wyraźnie wdała się w rozważną ciocię. Żadnych ekstrawaganckich strojów, tylko grzeczne spodnie i bluzeczki, w szkole dobre stopnie, przyzwoite towarzystwo. Wielu rzeczy moglibyśmy się spodziewać, ale nie czegoś takiego!

W dodatku za nic nie chciała powiedzieć, z kim jest w ciąży. Bardzo to przeżyłam. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby wpadła z jakimś miłym chłopcem, z którym akurat chodziła. Ale z kimś zupełnie przypadkowym? Kiedy i gdzie?

Tak czy inaczej, zdecydowała się usunąć.

– Nie sądziłam, że moja wnuczka jest do tego zdolna! Żeby w wieku osiemnastu lat przejść aborcję! – łapałam się za głowę.

– W naszej rodzinie dotąd nic takiego się nie wydarzyło! – lamentowałam.

I wtedy właśnie zięć mnie uświadomił.

– I tu się babcia zasadniczo myli. Niedaleko padło jabłko od jabłoni...

Kiedy to usłyszałam, to jakby mnie ktoś zdzielił pałką w głowę! Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem i podobno byłam wtedy blada niczym śmierć!

– Co masz na myśli? – zapytałam cicho.

Sądziłam, że się wycofa i powie, że tak coś tylko głupio strzelił. Bo w końcu Monika też jako nastolatka trochę szalała, ale przecież żadnej ciąży wtedy nie było. Tymczasem Janusz najwyraźniej podjął nagle jakąś decyzję i tylko się rozpędził!

– Monika przecież także miała aborcję. Zanim za mnie wyszła! – wypalił, dobijając mnie. – A mamie to się chyba wydawało, że ona była taka święta!

Otóż nie, nie pogodziłam się...

Przez chwilę milczałam, ważąc słowa, ale potem wylała się ze mnie cała gorycz.

– Nie wierzę ci! – wychrypiałam.

– Chcesz w podły sposób usprawiedliwić siebie, jako ojca. Nie chcesz się przyznać, że zawiodłeś, jeśli chodzi o Polę!

– Nie ja pierwszy zawiodłem w tej rodzinie i będzie się musiała mama z tym pogodzić! – rzekł najspokojniej w świecie.

Co więcej, kiedy poznałam szczegóły, dostaję na widok mojego zięcia prawdziwy szczękościsk i nie pomogło nawet to, że szczerze wygarnęłam mu, co o nim myślę. A on mi potem przyznał rację i mnie przeprosił.

Okazało się bowiem, że niedługo po tym, jak poznał moją córkę, Monika zaszła w ciążę. Tyle że nie z nim, ale ze swoim poprzednim chłopakiem, z którym przez jakiś czas o nią rywalizował.

– Mamo, uwierz mi, przeżyłam straszne chwile... – opowiadała potem moja córka. – Niby wtedy jeszcze byłam z Jaśkiem, ale już go nie kochałam. Moje serce należało do Janusza i kiedy odkryłam, że jestem z Jaśkiem w ciąży, ta sytuacja mnie przerosła. Poczułam, że jestem o krok od tego, aby się stoczyć. Samotna matka z dzieckiem, które poczęła z draniem. Pamiętasz zresztą Jaśka. Czy on się nadawał na ojca?

Uważałam go za mądrego mężczyznę

No cóż… Nie nadawał się i dobrze o tym wiedziałam. Był nieodpowiedzialnym dzieciakiem i takim pozostał. Widuję go czasami na osiedlu jak pije piwo na ławce przed blokiem. Nic sobą nie reprezentuje, nic w życiu nie osiągnął.

– Chciałam być tyko z Januszem, ale wiedziałam, że on nigdy nie zgodzi się na wychowywanie cudzego dziecka – ciągnęła Monika. – Nie mogłam mu wmówić, że to jego, bo trzymałam go jeszcze wtedy na dystans. Nie byłam taką pierwszą lepszą, która wskakuje od razu facetowi do łóżka – córka spojrzała na mnie, szukając w moich oczach zrozumienia.

– Wiem, córeczko – westchnęłam ciężko. – Ale dlaczego, na Boga, nie przyszłaś ze swoim problemem do mnie?!

– Bałam się, że to cię załamie – wyznała. – Zawsze uważałaś, że tylko moja starsza siostra jest dobrą córką, a ze mną są same kłopoty. Nie chciałam dokładać ci kolejnego, bo sądziłam, że wtedy zupełnie przestaniesz mnie akceptować i kochać. Poszłam więc po pomoc do Janusza.

– Nigdy nie przestałabym cię kochać! – zapewniłam, a z oczu popłynęły mi łzy.

Nie potrafię mieć pretensji do Moniki o to, co zrobiła. Była wtedy niespełna osiemnastoletnią dziewczyną, jeszcze dzieckiem. Domyślam się, jaka musiała być przerażona tą całą sytuacją, wszystkim, co się wokół niej działo. 

Za to do Janusza i owszem – mam pretensje, i to ogromne! Jak on w ogóle śmiał podjąć za mnie decyzję o tym, co powinna zrobić moja, nieletnia wtedy, córka!

I chociaż Janusz wiele razy już mnie przepraszał za to, co wtedy zrobił, i za to, w jakiej formie mi to powiedział po tylu latach, to nadal nie mogę się pozbierać.

Wiem, że już nigdy nie spojrzę na niego w taki sposób, jak patrzyłam dotychczas. Zamiast ukochanego syna będę w nim widziała bezczelnego faceta, który pozwolił sobie na zdecydowanie za dużo…

Czytaj także:
„Poszłam na randkę z nieznajomym. Wywiózł mnie za miasto, zatrzasnął w samochodzie i kazał się rozbierać”
„Mąż namawiał mnie na przebieranki i inne eksperymenty. Kiedy odmówiłam, zaczął zdradzać mnie z prostytutkami”
„Romantyczny urlop, zamiast uratować, zniszczył moje małżeństwo. Zrozumiałam, że mąż nie ma do mnie za grosz szacunku”

Redakcja poleca

REKLAMA