Wychodziłam zadowolona z klasy po wywiadówce, bo Adrianowi świetnie szło w szkole. Wychowawczyni nie mogła się go nachwalić, że taki zdolny, wszystko chwyta w lot i jest jednym z najlepszych uczniów w klasie. Ale gdy stałam już w drzwiach, poprosiła mnie, żebym jeszcze została w klasie.
– Nie chciałam mówić przy wszystkich, ale… Ostatnio wystąpiły z Adrianem pewne problemy… – zaczęła.
Poczułam, że twarz mi lekko tężeje.
– Zrobił się bardzo nerwowy. Jeszcze jakoś udaje mu się wysiedzieć w ławce podczas lekcji, chociaż widzę, jak cały chodzi i podryguje. Ale na przerwach biega jak oszalały, kilkoro dzieci skarżyło mi się, że do nich strzela…
– Strzela?
– To znaczy udaje, że strzela. Czy syn przypadkiem nie gra za dużo w gry wideo? Wie pani, dokładnie tak to wygląda, gdy dzieciaki za długo siedzą przed komputerem. Są przebodźcowane, nie umieją się na niczym skupić. No i te strzelanki kompletnie nie są dostosowane do ich wieku…
– On nie gra w takie gry! – przerwałam jej. – Nie mamy nawet ich w domu.
– Teraz wiele rzeczy można sobie samemu ściągnąć z internetu. A siedmiolatki są bardzo zmyślne… I gdy rodziców nie ma w domu, pani rozumie?
– Mamy założoną kontrolę rodzicielską. Dokładnie wiemy, na jakie strony wchodzi i możemy czuwać nad czasem, który spędza przed komputerem. Nie wolno mu grać dłużej niż pół godziny dziennie i tylko wtedy, gdy odrobi lekcje – wyjaśniłam.
– Mamy też opiekunkę, która zajmuje się Adriankiem, kiedy jesteśmy w pracy. Ona wie, że nie życzymy sobie, by za długo grał na komputerze.
– No to w takim razie przyczyna musi leżeć gdzie indziej – zgodziła się wychowawczyni. – W każdym razie proszę na to zwrócić uwagę, bo to się w szybkim tempie może odbić na stopniach Adriana. Miałam już do czynienia z takimi przypadkami.
– Oczywiście – zapewniłam.
Ale kiedy wróciłam do domu, nic z tym nie zrobiłam. Uznałam, że po prostu syn reaguje nadmiernym pobudzeniem na to, że zimą dni są krótsze i nie może spędzać tak dużo czasu na powietrzu, tak jak latem.
– Przyzwyczai się. Zresztą wkrótce wiosna, będzie wychodził na rower i po kłopocie – uznałam.
Niestety, wychowawczyni miała rację. Kiedy następnym razem przyszłam na wywiadówkę, osiągnięcia mojego syna nie przedstawiały się już tak fantastycznie. Adrian miał gorsze wyniki w nauce i było więcej uwag do jego zachowania.
Co się dzieje z moim synem?
Rodzice poruszyli na zebraniu sprawę kolegi, na którego skarżą się ich pociechy. Chodziło im o mojego syna. Sprawa stała się poważna i wychowawczyni poprosiła mnie, abym zgodziła się na wizytę u psychologa.
Nie miałam innego wyjścia. Sama zresztą byłam poruszona zachowaniem mojego dziecka. Musiałam w końcu przyznać przed sobą, że i w domu coś się działo z Adrianem. Zaczął być opryskliwy, rozkojarzony, raz czy drugi odpowiedział mi w niegrzeczny sposób.
Oczywiście przepraszał skarcony, ale do tej pory przecież nie zdarzały się w ogóle takie sytuacje! Sądziłam, że to może być zły wpływ szkoły i kolegów. Tłumaczyłam synkowi, że nie wolno tak się zachowywać. Najwyraźniej jednak problem wcale nie leżał w szkole. Tylko gdzie?
– W grach komputerowych – zastrzeliła mnie kilka dni później informacją szkolna psycholog.
– Ale jak to? Przecież to niemożliwe! – oczywiście zaprotestowałam, usiłując wyjaśnić pani psycholog, tak jak zrobiłam to wcześniej wychowawczyni, że mamy kontrolę rodzicielską…
– Adrian przyznał się, że opiekunka daje mu swój tablet, a czasem przynosi własny laptop, czy inną konsolę. Z mojej obserwacji wynika, że chłopak większość czasu pod pani nieobecność siedzi z głowa w dość brutalnych grach – przerwała mi.
Zatkało mnie. Przecież reguły, które wyłuszczyłam tej dziewczynie, gdy ją zatrudnialiśmy kilka miesięcy temu, były jasne! Żadnego grania! Dlaczego więc się do tego nie zastosowała?
– No, to już pani musi sobie z nią porozmawiać – stwierdziła psycholog.
– Ale synku! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś, że grasz na tablecie Asi? – zwróciłam się do Adriana.
– Bo nie pytałaś. Zawsze chciałaś tylko wiedzieć, czy odrobiłem lekcje i czy włączałem domowy komputer…
– Ale przecież wiedziałeś, że nie wolno ci grać na komputerze!
– Na komputerze nie grałem, tylko na tablecie – naburmuszył się syn.
Ach ta pokrętna dziecięca logika…
Wiem, że Adrian zdawał sobie sprawę z tego, że nas z mężem oszukuje, więc przeprowadziliśmy z nim poważną rozmowę, po której obiecał, że takie rzeczy się już nie powtórzą. Oczywiście od razu zwolniliśmy z pracy jego niepoważną opiekunkę.
Do tej pory wydawało nam się, że lepiej będzie, jeśli opiekunką syna zostanie młoda osoba, bo łatwiej się z nim dogada. No i dogadała się. Dała mu tablet, żeby mieć z głowy zajmowanie się dzieckiem. Teraz zatrudniliśmy na jej miejsce starszą panią, która nie ma pojęcia o internecie, a jej komórka pamięta zapewne czasy pierwszych Nokii.
Za to Adrian więcej czyta, chodzi na spacery i to od razu widać po jego stopniach. Znowu jest w czołówce uczniów w klasie.
Czytaj także:
„Wychodzenie za mąż z miłości to głupota. Mnie od początku zależało na pieniądzach i się tego nie wstydzę”
„Żonaty kochanek po 2 latach romansu zostawił mnie z brzuchem. Zastraszał mnie i kazał usunąć ciążę”
„Odkąd wprowadziliśmy się do nowego mieszkania, nasze dziecko budzi się w nocy z krzykiem. Wiemy już, co się stało”