„Myślałam, że spotkałam rycerza w lśniącej zbroi. Eryk okazał się jednak zwykłym giermkiem z ułańską fantazją”

Przestraszona kobieta fot. iStock by GettyImages, lekcej
„Kiedy uratował mnie z opresji, byłam wdzięczna i zauroczona. Ale im bardziej go poznawałam, tym dziwniejszy się stawał. Wreszcie okazało się, że to zwykły stalker i mitoman”.
/ 05.10.2023 22:00
Przestraszona kobieta fot. iStock by GettyImages, lekcej

Wracałam późną nocą z domówki od przyjaciół. Nie od razu zorientowałam się, że ktoś za mną idzie. Wtórujący moim obcasom odgłos kroków nie cichł ani się nie przybliżał. Poczułam się nieswojo i przyspieszyłam. Ten ktoś też. Słyszałam jego kroki tuż za plecami. Może mu się spieszy – pomyślałam i zwolniłam, żeby mógł mnie wyprzedzić. Nic z tego – on także zwolnił. Wtedy zdenerwowałam się porządnie, bo takie zachowanie nie było normalne. Szybko obejrzałam się za siebie, żeby przekonać się, z kim mam do czynienia.

Niby paliły się latarnie, ale było dosyć ciemno. Dostrzegłam tylko, że był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w dresie. Łysy, bo jego lśniąca czaszka obijała refleksy światła. Jego wygląd spotęgował moje obawy. Nie wiedziałam, co mam zrobić, szłam więc nadal przed siebie, jak gdyby nigdy nic, ale czujnie wypatrywałam, czy w pobliżu nie ma kogoś, do kogo mogłabym się zwrócić z prośbą o pomoc. Jak na złość, ulica była całkiem pusta.

Blondyn mnie zaskoczył

Kiedy dotarłam do przejścia i świateł, postanowiłam zaryzykować. Zwolniłam, jakbym zamierzała się zatrzymać i poczekać, aż czerwone zmieni się na zielone… A potem nagle zerwałam się do biegu. Nie przejmowałam się, że łamię przepisy. Przecież ja tu walczyłam o życie! Liczyłam, że zaskoczę faceta i w ten sposób uda mi się go zgubić. Pędziłam, ile pary w płucach. Byłam tak skoncentrowana na jak najszybszym przebieraniu nogami, że nawet nie słyszałam, czy tamten za mną biegnie, czy odpuścił.

Dziki sprint zakończył się zderzeniem. Wpadłam z impetem na jakiegoś człowieka, który wychodził zza rogu. Za późno go zauważyłam. Odbiłabym się od jego torsu jak piłka od ściany, gdyby mnie nie złapał i nie przytrzymał. Przez sekundę byłam przerażona, bo zdawało się, że to ten sam mężczyzna, który za mną szedł. Mógł przecież jakoś mnie wyprzedzić, okrążyć i zajść mi drogę.

Nabrałam tchu do krzyku… I wtedy spostrzegłam, że ten, który mnie trzyma, jest zupełnie inny niż tamten. Był niższy, szczuplejszy i miał gęstą blond czuprynę.

Po pierwszej chwili zaskoczenia wypuścił mnie z uścisku.

– Wszystko OK? – zapytał, patrząc na mnie z troską.

Nie! Zupełnie nie! Ktoś mnie goni! – wysapałam.

– Kto? Dlaczego? – zdumiał się.

– Nie wiem! Śledził mnie. Naprawdę, nie zmyślam! Zniknął, ale boję się, że nadal gdzieś się tu czai.

– Zaraz go znajdę i sobie z nim pogadam. Jaki facet tak postępuje z kobietami? Jakiś drań chyba…

– Właśnie! – podchwyciłam. – Na pewno jakiś drań! Lepiej niech go pan nie szuka. Poza tym… Nie chcę zostać sama.

Miałam gdzieś, że weźmie mnie za histeryczkę.

– W takim razie panią odprowadzę – zaoferował się.

Zgodziłam się. W pewnej chwili pomyślałam, że twarz mojego wybawcy wydaje mi się znajoma.

Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? – spytałam.

– Nie. Z pewnością zapamiętałbym tak piękną kobietę – odparł szarmancko. 

Kiedy dotarliśmy pod mój blok, spontanicznie zaprosiłam go na… herbatę.

– Za późno, żeby pić alkohol, a jeszcze za wcześnie na kawę – zażartowałam. – Ale pora w sam raz na herbatę i ciasto.

Nigdy nie odmawiam słodyczy… – uśmiechnął się z lekką uwodzicielską nutą.

Przegadaliśmy kilka godzin, obejrzeliśmy razem wschód słońca, a potem wymieniliśmy się numerami komórek. I tak zaczęliśmy się spotykać.

Z nim było coś nie tak

Eryk zawsze zachowywał się wobec mnie bez zarzutu. Był rycerski, opiekuńczy i pomysłowy. Zabierał mnie na weekendowe wyjazdy, dawał prezenty, adorował. Oczarował mnie swoim romantyzmem, bez dwóch zdań, może nawet trochę zawrócił mi w głowie, ale nie udało mi się w nim zakochać. Starałam się, bo wydawał się marzeniem każdej kobiety, niestety, motyle się nie pojawiły. A im dłużej z nim byłam, tym bardziej czułam, że coś jest nie tak.

Stawał się zaborczy. Patrzył na mnie jakoś tak… zachłannie, jak wygłodzony człowiek patrzy na jedzenie. Aż czasami przechodziły mnie ciarki od intensywności jego wzroku. Po drugie, coś przede mną ukrywał. Często zdarzało mu się nie odbierać dzwoniącego telefonu. Pisał do kogoś SMS-y, kiedy myślał, że nie widzę. Pilnował komórki jak smok skarbu, zabierał ją do toalety. Pomyślałam, że chodzi o inną kobietę.

Nie zapytałam go wprost, czy jestem „tą drugą”. Facet przyparty do muru zawsze skłamie w takiej sytuacji. Nie załamałabym się, ale kto lubi być oszukiwany, no i może „tamtej pierwszej” by to przeszkadzało. Postanowiłam dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Nie osobiście, rzecz jasna, bo Eryk zaraz by się zorientował. Poprosiłam o to mojego kolegę Pawła, detektywa amatora.

Po kilku dniach zadzwonił.

– Mam coś. Ale chyba nie to, czego się spodziewasz…

Spotkaliśmy się jeszcze tego samego dnia w kawiarni. Paweł miał tajemniczą minę.

– No, mów! – ponagliłam go.

– Twój facet nie ma innej na boku. Ale spotykał się z jakimś dziwnym typem. Coś mu dał w kopercie, podejrzewam, że pieniądze. Przykro mi, dziwnie to wyglądało.

Milczałam, zaskoczona tym, co usłyszałam.

– Nie martw się, nie widziałem, żeby tamten coś mu wręczył, więc przynajmniej nie kupował narkotyków – pocieszył mnie. – A tu masz fotki.

Spojrzałam na ekran aparatu i zamarłam. Na zdjęciu był Eryk i… łysy, wysoki mężczyzna w dresie. Ten sam, który śledził mnie w noc, kiedy poznałam Eryka! Rozpoznałam go natychmiast, bo nawet ubrany był identycznie jak wtedy. O co tu, do cholery, chodzi? Znają się?

– Widzę, że znasz tego typa – powiedział Paweł.

– Nie. Tak… To skomplikowane. 

– Potrzebujesz pomocy? – zaniepokoił się.

– Dziękuję, poradzę sobie sama.

Musiałam z nim zerwać

Cała ta sytuacja wyglądała podejrzanie i źle, ale naprawdę byłam pewna, że sama się z nią uporam. Postanowiłam jak najszybciej zerwać z Erykiem. Nie zamierzałam go nawet pytać, o co chodzi z tym łysym w dresie. Czy wynajął go, żeby mnie nastraszył i żeby Eryk mógł się pojawić w glorii wybawcy? Czy może byli kumplami i razem się tak bawili: strasząc nieznajome kobiety? Bez wątpienia kryła się za tym jakaś historia i wcale nie chciałam jej poznawać. Zależało mi na tym, żeby czym prędzej zakończyć tę znajomość.

Chociaż spotykaliśmy się już od kilku miesięcy, po podjęciu tej decyzji w ogóle nie czułam żalu ani smutku, wyłącznie niesmak. Zrozumiałam, że ani przez moment nie byłam zakochana w Eryku, a utrzymywałam tę fikcję związku tylko dlatego, że jego uwielbienie schlebiało mojej próżności. Mądra po szkodzie, ech…

Eryk miał tego dnia wpaść do mnie wieczorem i zostać na noc, ale w świetle tego, czego się dowiedziałam, te plany były już nieaktualne. Nie miałam ochoty go więcej oglądać. Może to niegrzeczne zrywać przez SMS, ale on też nie okazał się prawdziwym rycerzem i dżentelmenem. „Wiem, że mnie oszukałeś. To koniec. Nie przychodź do mnie, nie dzwoń, zniknij z mojego życia”.

Eryk odpisywał na moje wiadomości niemal natychmiast, tym razem było inaczej. Mijały kolejne godziny i nic. Czyżby nie dotarł do niego mój SMS? Kiedy jednak nie pojawił się u mnie o umówionej porze, domyśliłam się, że przeczytał wiadomość. Dotąd się nie spóźniał. A więc już wie, że to koniec, i odpuścił.
Ulżyło mi, że Eryk się wycofał. Z drugiej strony to było do niego niepodobne. Tak za mną szalał i po prostu… Dał sobie spokój? Czyżby coś szykował?

Mijały kolejne dni, a on nie dawał znaku życia. Zamiast się cieszyć, że to faktycznie koniec, żyłam w pełnym napięcia oczekiwaniu, kiedy Eryk coś zrobi. Bo wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi. Przez cały czas czułam się obserwowana, osaczona. Jakby Eryk gdzieś się przyczaił i czekał na dogodny moment, żeby… Nie wiem. Ta niepewność mnie wykańczała.

Podobnie jak swędzące, niewygodne i nieodparte wrażenie bycia śledzoną. Rozglądałam się, wypatrywałam. Tłumaczyłam sobie, że to tylko nerwy. Eryka tu nie ma, dał ci spokój, nie musisz się wciąż bać i pilnować, mówiłam sobie. W końcu minęło tyle czasu, że w to uwierzyłam. 

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę

Aż pewnej nocy znowu wracałam sama z imprezy i zorientowałam się, że ktoś za mną idzie. Wyraźnie słyszałam kroki, ten ktoś musiał być blisko. Natychmiast przypomniało mi się, że już raz przeżyłam coś takiego.

Kretynka! Jak mogłaś być tak głupia, żeby znowu wracać sama pustymi ulicami? – wyrzucałam sobie. Przyspieszyłam kroku. Przez chwilę łudziłam się, że to tylko zbieg okoliczności, że idzie za mną jakiś przypadkowy człowiek, którego nic nie obchodzę. Ale ten ktoś także przyspieszył. Za bardzo się bałam, żeby spojrzeć za siebie.

Nie wiedziałam, co zrobić. Biec? Krzyczeć? Nastawiać się na walkę? I wtedy mnie olśniło: zadzwonię po pomoc! Sięgnęłam do torebki, wyciągnęłam telefon i już miałam wybrać numer Pawła, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu. Komórka wypadła mi z dłoni na chodnik. Napastnik jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą ścisnął za szyję.

– Nie ruszaj się. I nie próbuj krzyczeć – wycedził.

Ledwo rozpoznałam głos Eryka, tak był zmieniony. Była w nim nienawiść. A może lodowata furia. Nie wiem, nigdy dotąd nie wzbudziłam w nikim tak wrogich uczuć.

– Mam nóż – udowodnił, przykładając mi ostrze do gardła.

Zamarłam. Zrozumiałam, że on jest szalony, a ja jestem o włos od śmierci. Bałam się choćby drgnąć, by nie sprowokować tego psychopaty. 

Dlaczego mnie rzuciłaś? – zapytał.

Co odpowiedzieć groźnemu świrowi, żeby jeszcze bardziej go nie rozjuszyć? Nie miałam pojęcia, więc milczałam.

– Mów! Tyle jesteś mi winna – przesunął mi nożem po szyi.

– Bo mnie oszukałeś – wydusiłam z siebie.

– Zrobiłem to, bo mnie nie dostrzegałaś! Czy my się przypadkiem nie znamy? – przedrzeźnił moje słowa z naszego pierwszego spotkania. – Nie, my się nie znaliśmy. To ja znałem ciebie. Bywałem w tych samych miejscach, starałem się do ciebie zbliżyć. Raz przytrzymałem ci drzwi w sklepie… Nawet na mnie nie spojrzałaś! Innym razem w kawiarni posłałem ci uśmiech. I nic. Zachowałaś się tak, jakbym był niewidzialny. Wtedy zrozumiałem. Żeby cię zdobyć, nie mogę być zwykłym facetem, muszę być bohaterem!

Eryk opowiedział mi, jak wynajął sąsiada, żeby mnie nastraszył. Tyle że tamten go później szantażował.

– Płaciłem mu. Byłaś dla mnie warta każdej ceny!

Był tak przejęty, że zapomniał się i zaczął gestykulować. Na chwilę wypuścił mnie z rąk. Teraz albo nigdy – pomyślałam. Zerwałam się do biegu. Moment zaskoczenia dał mi przewagę, ale Eryk ruszył w pogoń.

Był szybszy, wściekły i szalony. Zaraz mnie dopadnie i…! I wtedy stał się cud. Zza rogu wyszła grupka chłopaków.

– Pomocy! On ma nóż! – krzyknęłam resztką sił.

Reakcja młodzieńców była niesamowita. Bez zastanowienia rzucili się na Eryka. Role się odwróciły. Teraz to on próbował uciekać, ale dogonili go i powalili na ziemię.

– Nie bijcie go. Wezwijcie policję – poprosiłam.

Eryk nie protestował. Po prostu leżał. Czekaliśmy. Na policję, przesłuchanie, proces… Minął rok, a ja nadal czekam. Na powrót poczucia bezpieczeństwa.

Czytaj także:
„Zazdrosny chłopak zmienił moje życie w piekło. Życie z nim mnie zahartowało i odpłaciłam się pięknym za nadobne”
„Moja ciotka odbiła męża innej. Zazdrosna żona okrutnie zemściła się na niej i swoim niewiernym małżonku”
„Mąż zostawił mnie i córkę dla jakiejś dziuni. Dzięki jego dużym alimentom, przynajmniej nie muszę chodzić do pracy”

Redakcja poleca

REKLAMA