„Myślałam, że rozwód to koniec świata, ale dla mnie okazał się nowym początkiem. Mam 50 lat i właśnie się zakochałam”

zakochana para fot. iStock by Getty Images, Goodboy Picture Company
„Dwie stacje później jakiś mężczyzna spytał, czy miejsce naprzeciwko jest wolne, więc skinęłam krótko głową, nie odrywając się od lektury. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a potem on zapytał mnie o książkę. Okazało się, że też czytał tę pozycję i bardzo mu się podobała. Od słowa do słowa wdałam się z nim w dłuższą rozmowę. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało”.
/ 19.07.2023 22:30
zakochana para fot. iStock by Getty Images, Goodboy Picture Company

To wszystko spadło na mnie tak nagle. Najpierw informacja o zdradzie, potem ta dziwna rozmowa, która całkowicie pogrzebała nadzieję na to, że jeszcze będzie dobrze.

– Nie ma tego co ciągnąć, Amelia – powiedział na koniec mój jeszcze mąż, Mateusz.  To, co było między nami, już dawno się wypaliło, a ja… ja się zakochałem. Chcę rozwodu.

Nie rozumiałam. Bo jak to – zakochał się. Niby w kim? Przecież zawsze byłam dobrą żoną. Pracowałam tylko do południa, a potem zajmowałam się domem. Pozostawałam na bieżąco z tym, co robiły nasze dorosłe już dzieci i wydawało mi się, że także z tym, co robił on. Tyle tylko, że nie zauważyłam, kiedy chodził do kochanki.

Czy będę sama już do końca życia?

Potem był rozwód. Wyjątkowo trudny czas, w którym zrozumiałam, że będę sama już do końca życia. Jola i Piotr, moje dzieci, wpadały z rzadka, zajęte swoimi sprawami. Koleżanki, które kiedyś miałam, dawno porozjeżdżały się po całej Polsce ze swoimi mężami albo nasze drogi rozeszły się w inny sposób. W biurze, gdzie pracowałam, atmosfera była chłodna, a moje relacje z innymi osobami pozostawały dość sztywne. Nie miałam się praktycznie do kogo odezwać.

Zaczęłam więc czytać. Pochłaniałam książki jedna za drugą. Wieczorami natomiast oglądałam telewizję. Wykupiłam nawet wszystkie pakiety dostępne u mojego operatora, by być na bieżąco z filmowymi nowościami. I tak wymyśleni bohaterowie z kart powieści i ekranu telewizora stali się moimi jedynymi przyjaciółmi.

Już po rozwodzie odezwała się do mnie dawna znajoma, Judyta. Tak się składało, że akurat przyjechała do rodziny w tym mieście, więc pomyślała, że wpadnie. Zrobiła mi miłą niespodziankę.

– No, a gdzie Mateusz? – padło wreszcie pytanie, którego tak się obawiałam.

– Nie ma Mateusza – mruknęłam, unikając jej wzroku. – Rozwiedliśmy się. Jestem… tylko ja.

Judyta była zdziwiona. Uważała, że zawsze tak świetnie dogadywaliśmy się z moim byłym mężem… Cóż, mnie też się tak jeszcze do niedawna wydawało. Opowiedziałam jej o wszystkim, a potem przyznałam, że nie bardzo widzę teraz swoją przyszłość.

– Dla mnie wszystko się skończyło, Judyta – stwierdziłam wreszcie. – Przede mną nic nie ma. Będę tu tak siedzieć, sama, aż w końcu umrę…

– Amelka, no co ty! – przerwała mi koleżanka. – Nie jesteśmy przecież takie stare! Masz zresztą dzieci…

– One mają swoje życie – zauważyłam. Dla uspokojenia popijałam herbatę, którą nam wcześniej przygotowałam. – Nie mogę ich cały czas zadręczać. Co im po starej matce…

– Nie możesz tak myśleć! – rzuciła. – Nie daj się, Amelko! Jeszcze tyle przed tobą. Na pewno wszystko się ułoży.

Wątpiłam w to, ale przytaknęłam dla świętego spokoju.

Jakiś czas później zadzwoniła do mnie przyjaciółka, Monika. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam połączenie przychodzące od niej. Dawno się nie widziałyśmy – wyprowadziła się stąd zaraz po ślubie i utrzymywałyśmy sporadyczny kontakt. Ona mieszkała niemal nad samym morzem. Gdzieś miałam nawet adres, bo kiedyś bardzo mnie przekonywała, żebym ją odwiedziła.

Okazało się, że Monika w przyszłym tygodniu wyprawia huczne przyjęcie z okazji swoich pięćdziesiątych urodzin. Jako że spraszała swoich wszystkich znajomych – i tych bliższych, i tych dalszych, pomyślała, że przedzwoni także do mnie. Pogadałam z nią chwilę, powspominałam, a później wymijająco stwierdziłam, że pomyślę i dam jej znać. To prawda, że byłyśmy kiedyś bardzo blisko jako przyjaciółki, ale teraz? Ona chyba też nie liczyła na to, że w ogóle przyjadę. Pewnie zadzwoniła z grzeczności.

Wyjazd? W pojedynkę? To niedorzeczne

Nie wyobrażałam sobie podróży przez pół Polski. Nie miałam samochodu, więc musiałabym jechać pociągiem. Nie przepadałam za podróżowaniem w ten sposób, zwłaszcza że często zaczepiali mnie inni pasażerowie. Zwykle próbowałam się nie rzucać w oczy, zająć się czymś, żeby dali mi spokój. Nie zawsze się udawało, a ja… naprawdę nie byłam szczególnie towarzyska, choć zwyczajnie nie potrafiłam być opryskliwa.

Wieczorem zadzwoniła do mnie Jola. Nieopatrznie wspomniałam, że Monika zaprosiła mnie do siebie na urodziny.

– Jedź, mamo – przekonywała mnie. – Co ci szkodzi? Wreszcie trochę się rozerwiesz. Przestaniesz o tym wszystkim myśleć…

– I będę się tłuc po jakichś pociągach? – prychnęłam. – Jolcia, nie mam na to chyba już siły…

– Przesadzasz – żachnęła się. – Jedź koniecznie. Zobaczysz, że nie pożałujesz.

Nie wiem, dlaczego posłuchałam Joli, ale następnego dnia przekazałam Monice, że przyjadę, a pięć dni później stałam na peronie i czekałam na pociąg. Denerwowałam się trochę, bo nie miałam pojęcia, jak poradzę sobie w podróży i czy nie zgubię czasem drogi w całkiem obcej miejscowości. Ta była podobno niewielka, ale to nic nie zmieniało. W życiu nie byłam w tamtych okolicach.

Odpowiednio się przygotowałam. U przyjaciółki miałam spędzić trzy dni, więc zabrałam trochę rzeczy. Pośród ubrań znalazło się też miejsce na książki. Uznałam, że pogrążę się w lekturze, jak tylko wsiądę do pociągu i tak zrobiłam. Na szczęście rozpoczynałam podróż ze stacji początkowej, więc to ja wybierałam sobie miejsce. Usiadłam na końcu jednego z przedziałów i póki co nikt się do mnie nie dosiadł.

Dwie stacje później jakiś mężczyzna spytał, czy miejsce naprzeciwko jest wolne, więc skinęłam krótko głową, nie odrywając się od lektury. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a potem on zapytał mnie o książkę. Okazało się, że też czytał tę pozycję i bardzo mu się podobała. Od słowa do słowa wdałam się z nim w dłuższą rozmowę. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało. Stanisław, bo tak miał na imię, był miły, przystojny, elokwentny i chyba w zbliżonym do mnie wieku. Nie czułam się tak, jakby mi się naprzykrzał, ale jakbyśmy się znali już od lat.

To nie koniec, a nowy początek

Kiedy zaczęła się zbliżać stacja, na której miałam wysiąść, Stanisław zaczął się niespokojnie wiercić.

– Przepraszam, że tak się kręcę – stwierdził wreszcie – ale trochę się denerwuję. Ta podróż to istne szaleństwo z mojej strony.

Zapytałam, dokąd się wybiera, a on wymienił nazwę miejscowości, do której i ja zmierzałam.

– Jadę na urodziny do przyjaciółki, której nie widziałem od wieków – mruknął. – Nie wiem, co mnie podkusiło…

– O, to tak samo jak ja! – zawołałam. – To znaczy z tą jazdą do przyjaciółki. – Uśmiechnęłam się. – Będę świętować pięćdziesiątkę znajomej, którą widziałam z dwadzieścia pięć lat temu.

Przyjrzał mi się uważnie, a ja niespodziewanie poczułam, że serce bije mi szybciej.

– Może to głupie, ale spytam – zaczął. – Też do Moniki?

Oszołomiona, pokiwałam głową, a on roześmiał się serdecznie. No, to jeśli to ta sama Monika, to zjawimy się razem!

Monika Stasia rzeczywiście była też moją Moniką. Do jej domu dotarliśmy razem, roześmiani i zupełnie już uspokojeni. Nasza przyjaciółka mocno się zdziwiła, gdy przyszliśmy we dwoje, a kiedy opowiedzieliśmy jej naszą przygodę w pociągu, nie dowierzała.

Przyjęcie urodzinowe było bardzo udane. Prawie w całości spędziłam je właśnie ze Stasiem. Było mi trochę przykro, gdy wieczorem musiał jechać. Na szczęście okazało się, że mieszkał w tym samym mieście, co ja, tylko w zupełnie innej dzielnicy. Utrzymaliśmy więc kontakt i zaczęliśmy się spotykać. Miesiąc temu mi się oświadczył.

Obecnie szukam kupca na moje mieszkanie, bo wyprowadzam się do niego. Jola była trochę zaskoczona, gdy jej o wszystkim opowiedziałam, ale ucieszyła się, że nie jestem już sama. Piotrek zniósł to nieco gorzej, ale i on w końcu zaakceptował, że należy mi się jeszcze trochę szczęścia. Dobrze, że mam takie mądre dzieci. 

Rozwód w moim przypadku okazał się strzałem w dziesiątkę. Cieszę się, bo zaczynam zupełnie nowy, cudowny rozdział. Ze Stasiem.

Czytaj także:
„Mąż zdradził mnie po 25 latach małżeństwa. Pojechałam nad morze i również poszłam na całość. Skoro on może, to ja też”
„Mąż zdradził mnie z młodą kochanką, odszedł i szybko pożałował. Przyjęłam go z powrotem, bo i tak już dostał za swoje”
„Wszyscy współczuli mi rozwodu, a ja wreszcie poczułam, że żyję. Zakochałam się, wyjechałam i zaczęłam żyć, jak chcę"

Redakcja poleca

REKLAMA