„Myślałam, że córka chce mnie wykorzystać i postanowiłam popsuć jej szyki. Najadłam się wstydu i wyrzuciłam kasę w błoto”

kobieta, która źle oceniła córkę fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Dotarło do mnie, że córka z zięciem szykują się na wakacje bez dziewczynek… Że w te dwa tygodnie, kiedy ja mogłabym w końcu mieć trochę czasu tylko dla siebie, oni chcą wyrwać się na romantyczny wypad do Hiszpanii. O nie! Tego było już za wiele – nawet dla mnie!”.
/ 08.08.2022 21:30
kobieta, która źle oceniła córkę fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Babcią zostałam cztery lata temu. Wtedy urodziła się pierwsza z moich wnuczek – Basia, a rok później Ala. Mam więc dwie wnuczki i jestem niewyobrażalnie szczęśliwa. Uwielbiam je! Nie przypuszczałam, że będę je kochać aż tak bardzo. Oddałabym za nie życie. Są wspaniałymi, pełnymi życia, radosnymi i błyskotliwymi urwisami. Nie można się z nimi nudzić. Ciągle coś wymyślają, wiecznie broją. Żywe srebra. Cieszę się, że mają tyle energii, choć muszę przyznać, że czasem bywam tym zmęczona. Ale to pewnie dlatego, że w tygodniu spędzam z nimi całe dnie.

Przeszłam na emeryturę po urodzeniu się Basi. Sama zaproponowałam mojej córce, że się nią zajmę. Marta bardzo się cieszyła, bo inaczej musiałaby oddać małą do żłobka. Gdy przyszła na świat Alusia, od razu było wiadomo, że i nią się zaopiekuję. Kto zajmie się lepiej malutkimi dziećmi niż rodzona babcia?

Czułam się już trochę zmęczona

Byłam z nimi od poniedziałku do piątku. Przychodziłam o siódmej rano i miałam zostawać do szesnastej, gdy córka wraca do domu. W rzeczywistości wychodziłam później – czasem dziewczynki nie chciały mnie puścić, ale częściej Marta prosiła, żebym na nią zaczekała, bo chciała coś załatwić w mieście.

– Mamuśka, zostałabyś jeszcze z nimi z godzinkę? Ja bym sobie podskoczyła do sklepu, dobrze? – dzwoniła tuż po pracy.

– Jasne. Zrób zakupy do domu, bo nie ma już jajek i masła – mówiłam.

– Ale ja nie do spożywczego. Ja do meblowego, bo marzy mi się nowa kanapa. Będę około szóstej... Całuję cię, mamuś!

– A Janek? – pytałam o zięcia.

– On dzisiaj idzie na jakieś spotkanie i będzie wieczorem...

Takich dni było więcej. Nie złościłam się jednak. Rozumiałam, że córka i zięć ciężko pracują i każde z nich ma wiele na głowie. Zdarzało się więc też, że zostawałam z dziećmi na weekend. Z różnych powodów. Czasem wypadł im wyjazd służbowy, innym razem dostali zaproszenie na grilla. Czasem też chcieli po prostu sami wyjść do kina czy do jakiejś knajpki. Doskonale to rozumiałam – też byłam kiedyś młoda. Poza tym cieszyłam się, że w ich małżeństwie tak się dobrze układa, i chciałam, żeby złapali troszkę oddechu.

Inaczej na sprawę patrzył mój mąż.

– Oni potrzebują odpoczynku, a może ty nie? – złościł się, gdy mówiłam mu, że w sobotę przyjdą do nas wnuczki i będą nocować.

– Przecież mamy mnóstwo czasu dla siebie. Każdy wieczór spędzamy ze sobą. Prawie każdy weekend.

– Co nie zmienia faktu, że więcej jesteś u Marty niż w domu.

– Mówisz tak, jakbyś sam nie lubił tam chodzić. Przecież wiem, jak kochasz te nasze urwiski.

– To nie ma nic do rzeczy. Nie mówimy o dziewczynkach, tylko o podejściu Marty do twojego czasu. Ona go nie szanuje.

– Ależ szanuje. Często daje mi to odczuć – uspokajałam go, choć rzeczywiście miałam wrażenie, że Marta traktuje moją pomoc jako coś oczywistego; coś, co się jej należy.

Jednak ukrywałam to przed mężem.

On też kochał nasze wnuki i często mi przy nich pomagał. Ale czasem tracił cierpliwość i boczył się na Martę. Miał jej za złe, że wyręcza się nami, gdy tylko nadarza się okazja. Byłam więc między młotem a kowadłem, ale jakoś udawało mi się godzić obie strony. 

Wymagało to ode mnie nie lada wysiłku. Fizycznego, bo musiałam dotrzymać kroku wnuczkom, i psychicznego, ponieważ ciągle pertraktowałam z mężem. No i mobilizowałam Martę, żeby przychodziła do domu tuż po pracy. Jestem cierpliwą i wyrozumiałą kobietą, więc wiedziałam, że musimy się dogadać. Tak, by cała rodzina była szczęśliwa.

Oni chyba zamierzają jechać bez dzieci

Ale pewnego dnia i moja cierpliwość skończyła się. A wszystko za sprawą niefrasobliwości mojej starszej wnuczki. Otóż niezwykle rezolutna Basia oglądała ze mną bajkę. W tej kreskówce jakiś chomiczek czy królik wybierał się na wakacje do ciepłych krajów. I wtedy właśnie Basia z wrodzoną sobie bezpośredniością wyznała mi, że mama i tata też kupują zagraniczne wczasy.

– O, zobacz! – podeszła do szuflady i wyjęła kolorowe foldery reklamowe.

Wzięłam do ręki i obejrzałam je z ciekawości. Foldery przedstawiały piękne hiszpańskie plaże. Przyglądałam się tym wspaniałym miejscom z radością, że dzieci wyjadą z wnukami na takie wspaniałe wczasy. Ale wtedy uderzyła mnie jedna rzecz. Hotel, który przedstawiały te zdjęcia, reklamował się jako miejsce tylko dla par. Nie dla rodzin z dziećmi, ale dla nowożeńców i małżeństw, które chcą odświeżyć swoje związki.

Dotarło do mnie, że córka z zięciem szykują się na wakacje bez dziewczynek… Że w te dwa tygodnie, kiedy ja mogłabym w końcu mieć trochę czasu tylko dla siebie, oni chcą wyrwać się na romantyczny wypad do Hiszpanii. O nie! Tego było już za wiele – nawet dla mnie!

Wróciłam do domu nieźle rozjuszona i wszystko opowiedziałam mężowi. Był tak zły, że od razu chciał dzwonić do córki, żeby wygarnąć jej całą prawdę. Wykrzyczeć, że źle nas traktuje, że tym razem solidnie przesadziła. Zaczął nawet pohukiwać, że powinnam przestać chodzić do dzieci.

Jednak ja nie chciałam, żeby moja zemsta dotknęła dziewczynki. Uknułam inny plan. Zadzwoniłam do córki i w niezobowiązującej rozmowie wypytałam, kiedy biorą urlop. Kiedy uzyskałam od niej te informacje, zaraz siadłam do internetu i zaczęłam szukać wakacji w tym samym czasie dla mnie i dla męża. Po dwóch dniach wybraliśmy hotel nad polskim morzem i od razu wpłaciliśmy zaliczkę w wysokości tysiąca pięciuset złotych. „Szach-mat” – myślałam sobie wtedy.

Przez długi czas nic nie wspominałam Marcie o naszej rezerwacji, bo naprawdę chciałam jej utrzeć nosa i w ostatniej chwili oznajmić, że nie możemy zająć się dziećmi. Czekałam, aż ona sama mnie zapyta, czy może nam je zostawić. I przyszedł taki dzień – pod koniec lata.

O dziwo, córka zaczęła tę rozmowę dość oficjalnie, przy niedzielnym obiedzie. Ku mojemu zdumieniu – w obecności ojca. To było intrygujące, bo zawsze takie sprawy załatwiała tylko ze mną, po cichu, w nadziei, że potem ja przekonam go jakoś do tego pomysłu. Tym razem była jednak bardzo oficjalna.

– Mamo, tato! – powiedziała uroczyście, wstając od stołu. – Mamy dla was bardzo ważną informację.

– Już ja chyba wiem jaką… – burknął pod nosem mąż, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie, a Marta zerknęła na niego ze zdziwieniem, ale niespeszona mówiła dalej.

– Długo się nad tym zastanawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że skoro tyle czasu zajmujesz się dziećmi, to mogłabyś….

Zemsta była bezzasadna i... kosztowna

– No, nie. Nie mogłabym. Bez przesady! – nie wytrzymałam, bo przecież emocje gotowały się we mnie już od dawna. – Wiesz, że kocham je ponad życie, że oddałabym za nie wszystko, ale ja też potrzebuję odpoczynku. A ty chcesz, żebym opiekowała się dziewczynkami jeszcze w czasie waszego romantycznego urlopu? Przecież to są jedyne dwa tygodnie w roku, kiedy ja mogę pobyć tylko z twoim tatą. On jest za mną naprawdę stęskniony! – perorowałam.

– Właśnie! To już jest spora przesada! – wtórował mi mąż, a córka spoglądała nas oczami okrągłymi jak spodki.

– Ale o czym ty mówisz?! Mamo! Myśmy chcieli wam podziękować za opiekę nad wnuczkami i wysłać was na wakacje. Proszę, zobacz. To jest podobno najbardziej romantyczny hotel w całej Hiszpanii. Mają tam nawet skrzydło dla seniorów, którzy chcą się nacieszyć sobą, przeżyć drugą młodość, odnaleźć siebie sprzed lat. Pomyślałam, że moglibyście się tam wybrać, kiedy my zabierzemy dziewczynki nad morze.

– Ale do… dokąd mielibyśmy się wybrać…? – wyjąkałam oszołomiona.

– No do tego hotelu w Hiszpanii, w którym wykupiliśmy wam wczasy. Co się z wami dzieje? – pytała córka.

Nie mogłam wydusić z siebie słowa, a mąż zamarł bez ruchu. Było mi tak wstyd, że nie wiedziałam, co powiedzieć. W końcu wstałam, podziękowałam córce i zięciowi ze łzami w oczach, a o rezerwacji nad morzem nie wspomniałam nawet słowem. Musiałam tylko pogodzić się ze stratą dużej części zaliczki, którą wpłaciliśmy na ten wyjazd. Ale w hotelu wykupionym przez dzieci było tak cudownie, że od razu zapomniałam o tych zmarnowanych pieniądzach. Przeżyliśmy tam wspaniałe chwile. Choć muszę przyznać, że pod koniec drugiego tygodnia strasznie mi już dokuczała tęsknota za wnuczkami.

Czytaj także:
„Moja żona jest wredną kobietą. Teraz muszę się użerać z identyczną córką. Ma 1,5 roku i już rozstawia nas po kątach"
„Pożyczyłam przyjaciółce oszczędności na budowę domu, a ona zwiała z kasą. Drżę, że jak mąż się dowie, to zażąda rozwodu”
„Podróż służbowa zmieniła całe moje życie. Bez żalu wymieniłam skąpca z wiecznym fochem na greckiego marynarza”

Redakcja poleca

REKLAMA