„Myślałam, że babcia nie ma przede mną tajemnic, a tu taka niespodzianka. Zmroziła mnie historia, którą przeżyła”

babcia z wnuczką fot. Getty Images, Westend61
„Z przerażeniem patrzyłam na swoją babcię. Nie mogłam uwierzyć, że przydarzyła jej się taka historia! Gdybym ja była na jej miejscu, pewnie oszalałabym ze strachu”.
/ 13.03.2024 13:15
babcia z wnuczką fot. Getty Images, Westend61

Patrzyłam na babcię z przerażeniem. W życiu nie powiedziałabym, że przeszła coś tak strasznego! Gdybym ja była na jej miejscu, pewnie oszalałabym ze strachu.

Walka z nałogiem mi nie wychodziła

– Naprawdę nie potrafię rzucić tego świństwa. Próbowałam już różnych sposobów, ale żaden się nie sprawdził – wyznałam babci, nerwowo sięgając po kolejnego papierosa.

Rzeczywiście, próbowałam już akupunktury, czytania książek, rozmaitych poradników, spotkań z adwentystami, żucia gum, a nawet hipnozy. Mimo to nałóg ciągle ze mną wygrywałMam dopiero dwadzieścia pięć lat, ale palę już od dziesięciu. Jakiś czas temu zauważyłam, że moja skóra stała się szara, zmęczona, straciła sprężystość. Moje przyjaciółki, które nie palą, wyglądają zdecydowanie lepiej. Mniej pani w sklepie wzięła ostatnio za trzydziestolatkę. Zgasiłam papierosa i praktycznie od razu zapaliłam kolejnego.

– Cóż, pewnie za mało się starasz, ale to przecież twoja decyzja – babcia wzruszyła ramionami.

– Cieszę się, że próbujesz mnie namówić do rzucenia palenia – odparłam, uśmiechając się do niej. – Ale to mi nie pomaga, raczej wzbudzasz we mnie poczucie winy.

Zauważyłam, że ostatnio naprawdę mocno się postarzała: miała więcej zmarszczek, jej włosy stały się rzadsze, skóra jej zwiotczała. Wydaje mi się, że również słuch jej się pogorszył. „Pewnie martwi się o dziadka” – przeszło mi przez myśl, ponieważ niedawno miał zabieg i babcia naprawdę mocno to przeżyła.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak to możliwe, że można być z kimś sześćdziesiąt lat i nadal go kochać... Moja kochana babcia! Dawno jej nie odwiedzałam. W Augustowie jestem rzadko, a dla niej podróż pociągiem do stolicy jest zbyt męcząca.

– Wierzę w twój zdrowy rozsądek, kochanie – odezwała się po chwili ciszy. – Do tego sama przecież paliłam dziesięć lat – wiem, jak to jest. Było mi naprawdę ciężko rzucić. Zanim mi się udało, rzucałam papierosy chyba z sześć razy. Pomogło mi traumatyczne zdarzenie, którego doświadczyłam.

Babcia zaczęła swoją opowieść

Wszystko wydarzyło się pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy babcia zaczęła pracę jako bibliotekarka w szkole w Augustowie. W mieście grasował wtedy niebezpieczny mężczyzna. Do 1968 roku skrzywdził sześciu mężczyzn, kilka osób napadnięto, a sprawcy ciągle nie udało się złapać. Poczucie strachu wśród mieszkańców było coraz większe.

– Pamiętam, jak w tamtych czasach paliłam przemycone przez Sowietów papierosy bez filtra, z okropnym tytoniem, który zostawał mi w ustach – wspominała babcia. – Palące kobiety nie były wtedy zbyt eleganckie, bo ciągle musiały pluć, a do tego nie pachniały najlepiej. Nie chciałam, aby twój ojciec i dziadek widzieli mnie z papierosem, więc chowałam je w szufladzie komody w dużym pokoju i paliłam potajemnie – nocą na balkonie, w pracy lub na spacerach. Szufladę zawsze zamykałam na klucz. I w tym kluczu leży cała historia, bo gdyby go nie było, prawdopodobnie wciąż bym paliła.

Któregoś dnia dziadek znalazł papierosy w szufladzie i zorientował się, że babcia go po prostu oszukuje. Postanowił dać jej nauczkę – schował klucz i wyjechał w podróż służbową. Babcia zorientowała się dopiero wtedy, kiedy zniknął i dziadek, i klucz.

– Był wieczór, a ja nie zapaliłam jeszcze nawet jednego papierosa. Twój tata był u mojej matki, dziadek na wyjeździe – opowiadała babcia. – Byłam sama w domu, mogłam palić, ile wlezie, a nie miałam nawet jednego papierosa. To było straszne! Do tego wszystkie sklepy były już zamknięte.

– Żaden sklep nie był otwarty? – zapytałam z niedowierzaniem.

– Musisz pamiętać, że to był głęboki socjalizm, do tego nie mieszkaliśmy w jakimś wielkim mieście. Dzisiaj wystarczyłoby pójść na stację benzynową, wtedy o tej porze wszystko było już pozamykane – tłumaczyła babcia. – Mieszkaliśmy wtedy blisko lasu, przez płot sąsiadów. To byli T., nie byli najbardziej porządni. Dzisiaj powiedziałabyś po prostu, że to patologia. Ciągle pijani, bezrobotni, brudni, najmłodsza z nich notorycznie lądowała w poprawczaku w Suwałkach. Na ich temat krążyły przeróżne opowieści. Ludzie gadali, że chłopaka jednej z nich wydalono z wojska za znęcanie się nad innymi, że kradną.

Słuchałam historii babci z coraz większym zainteresowaniem.

– Przede wszystkim w domu mieli melinę: sprzedawali własny bimber, alkohol z przemytu, papierosy, jakieś kradzione rzeczy. Wszyscy się ich bali, ale z drugiej strony każdy czasem coś u nich kupował. Ja nigdy! – ostatnie zdanie babcia wyraźnie podkreśliła. Jakby bała się, że mogłabym pomyśleć o niej coś złego.

Zupełnie niepotrzebnie. Przecież wiedziałam, że jest naprawdę dobrym człowiekiem i nigdy nie weszłaby w żadne układy z przestępcą. Wielokrotnie ostrzegała mnie przed podejrzanymi znajomościami... Jej życie było dość monotonne, ale za to pełne spokoju i szczęścia.

Chęć zapalenia była silniejsza niż lęk

– Tamtego dnia byłam naprawdę zdesperowana. Musiałam zapalić – tłumaczyła babcia. Powiedziała to z prawdziwym żalem – aż poklepałam ją pocieszająco po ramieniu. – Po prostu do nich poszłam – kontynuowała. – Było już naprawdę późno. Na ulicy było pusto, świeciła się tylko co druga latarnia, a żeby dojść do nich, trzeba było przejść przez opuszczone budynki. Bałam się okropnie. Wydawało mi się, że ten przestępca czai się za najbliższym rogiem i zaraz mnie zaatakuje... Ale chęć zapalenia była dużo silniejsza niż lęk. Poszłam dalej.

Gdy babcia dotarła do T., zauważyła, że w środku w najlepsze trwa impreza. Weszła do przedpokoju. W salonie pełno było dymu, w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, na podłodze leżały rozbite kawałki szkła, przy stole siedziało kilku mężczyzn i Wiesława T. Krzyczeli, podawali coś sobie. Babcia dopiero po chwili zorientowała się, że przekazywali sobie pieniądze.

– To było przerażające – westchnęła babcia. – Kiedy zrozumiałam, co widzę, krzyknęłam i dopiero wtedy mnie zauważyli. Największy z nich gwałtownie wstał z krzesła i ruszył w moim kierunku.

Z przerażeniem patrzyłam na swoją babcię. Nie mogłam uwierzyć, że przydarzyła jej się taka historia! Gdybym ja była na jej miejscu, pewnie oszalałabym ze strachu.

– Zaczęłam uciekać – kontynuowała babcia. – Pamiętam, jak szybko zabrakło mi tchu. Miałam zamiar dobiec do domu znajomego policjanta, ale pomyliłam drogi i zamiast biec w kierunku bramy, ruszyłam prosto na płot. Nie miałam innego wyboru – musiałam go przeskoczyć. Wtedy to właśnie zahaczyłam o niego nogą! Przez moment nie mogłam się poruszyć, a tamten mężczyzna chwycił mnie za nogę... Mocno trzymał. Myślałam, że to już koniec... A potem sznurówki na moim bucie się rozwiązały, but ześlizgnął mi się z nogi i udało mi się przeskoczyć na drugą stronę ogrodzenia. Zaczęłam uderzać w drzwi domu i krzyczeć!!!

Na szczęście, policjant szybko otworzył. Mężczyzna, który biegł za babcią, zniknął. Wszystko to tak bardzo przeraziło babcię, że nigdy więcej nie zapaliła.

– Wiesz kochanie, tak właśnie pozbywa się nałogu – skończyła swoją opowieść.

Czytaj także:
„Mąż wyśmiał mnie, gdy chciałam, żeby wziął urlop tacierzyński. Nie będzie babrał się w pieluchach”
„Wygrałem 400 tysięcy w totolotka i chciałem pomóc byłej żonie spłacić długi. A ta krętaczka mnie oszukała”
„Ukrywałam przed rodziną, czym zajmuję się w pracy. Bałam się, że mnie przeklną i przepędzą na cztery wiatry”

Redakcja poleca

REKLAMA