„Mojej mamie totalnie pomieszało się w głowie. Oskarża mnie o kradzieże, intrygi, a nawet o to, że próbowałem ją otruć”

mężczyzna, który ma jakieś zmartwienie fot. Adobe Stock, Soloviova Liudmyla
„Starałem się najlepiej, jak umiałem, zająć starszą, schorowaną matką. Mój syn, a jej wnuk, gotów był poświęcić rok swojego życia, aby z nią zamieszkać i przejąć moje obowiązki. Dlatego nazwać to, co nas spotkało >>niewdzięcznością<<, byłoby sporym niedomówieniem”.
/ 12.03.2022 07:25
mężczyzna, który ma jakieś zmartwienie fot. Adobe Stock, Soloviova Liudmyla

Dopóki żył nasz ojciec, mama zachowywała się całkiem normalnie. Ale po jego śmierci coś w nią wstąpiło. Jakby kilka klepek poprzestawiało jej się w głowie. Moja starsza siostra wyprowadziła się na drugi koniec miasta, ale ja miałem tego pecha, że mieszkałem na sąsiednim osiedlu. Więc to na mnie, przede wszystkim, spadł obowiązek opieki nad nią. A to nie była sprawa łatwa.

Po pierwsze – mama nie pozwalała niczego wyrzucać. A jednocześnie kupowała coraz więcej nowych rzeczy. Po jakichś dwóch latach w jej czteropokojowym mieszkaniu nie było już miejsca.

– Mamo, ale po co ci nowa kanapa? – próbowałem zrozumieć jej kolejny nabytek.

– Bo zawsze chciałam taką mieć.

– A co zrobimy ze starą? Wyrzucimy?

– Nie, zostanie na swoim miejscu. A tę nową damy tam, pod ścianę…

– Ale tam stoją te cztery stare krzesła. To może je wyrzucisz?

– Nie, ustaw je jedno na drugim. Mogą się jeszcze przydać…

Co ciekawe, zamiłowanie mojej matki do nowości ograniczało się wyłącznie do mebli. Na nową pralkę nie udało mi się jej namówić, nie chciała też słyszeć o żadnym remoncie, a jedyny argument brzmiał: „te ściany malował wasz ojciec…” Owszem, ale malował je z piętnaście lat temu!

Powiedziała, że nie chce nas znać

Do moich zwykłych obowiązków należało robienie zakupów, wożenie mamy do lekarza oraz dotrzymywanie jej towarzystwa. Było ciężko, bo jako bardzo wymagająca osoba ciągle miała o coś pretensje. Z wiekiem tylko się jej pogarszało, a w dodatku zdrowie zaczęło szwankować i mama musiała poddać się operacji stawu biodrowego. Po zabiegu była wprawdzie unieruchomiona, ale dopóki leżała najpierw w szpitalu, a potem w sanatorium, jakoś dawałem radę.

Głowiłem się natomiast, jak podołam obowiązkom pielęgniarza, gdy już wróci do domu, ale tu z nieoczekiwaną pomocą przyszedł mój syn, Mikołaj, student trzeciego roku AWF na kierunku rehabilitacja. 

– Słuchaj, tato, ja mogę wprowadzić się do babci na jakieś pół roku albo nawet na rok. Ona zyska pomoc, a ja będę miał bliżej na uczelnię – zaproponował. Pomyślałem, że to dobry pomysł...

Następnego dnia pojechałem razem z Mikołajem do sanatorium – mama miała wyjść w przyszłym tygodniu. Przedstawiłem jej nasz plan i… zapadła głucha cisza. A potem…

– Nie zgadzam się! – wypaliła.– Nie będę gotować nikomu obiadków! Ani martwić się, jak będzie chodził na imprezy!

– Mamo, co ty opowiadasz? – zirytowałem się. – Ja nie dam rady cię odwiedzać dzień w dzień, mam swoją pracę – próbowałem racjonalnych argumentów, ale zbyła mnie machnięciem ręki.

– Sama sobie dam radę. I wiesz co? Nie przychodź tu więcej…

Po wyjściu zadzwoniłem do siostry, wszystko jej opowiedziałem i poprosiłem o pomoc. Karolina przyjechała do nas wieczorem. 

– Matka uważa, że chcesz ją, jak się wyraziła, „wysiudać” z mieszkania – zaczęła bez ogródek. – Dlatego zamierzasz wpakować Mikołaja i jakichś dwóch koleżków, żeby „szybciej ją wykończyli ciągłymi imprezami w domu i paleniem papierosów”. Dowiedziałam się przy okazji, że… że ją okradasz.

– Słucham?! – nie dowierzałem własnym uszom.

– Ponoć przez te ostatnie kilka lat, kiedy się nią opiekowałeś, brałeś od niej pieniądze na benzynę i na zakupy, a potem kupowałeś jej jakieś najtańsze ochłapy do jedzenia, a do lekarza i tak musiała jeździć taksówką… Aha, i podobno podbierałeś jej alkohol z szafy. Matka stwierdziła więc, że nie chce, abyś ją odwiedzał. Ani ty, ani twój syn.

– No, nie! – aż mnie wgniotło w fotel.

Nie umiem myśleć o tym ze spokojem

W pierwszym odruchu chciałem jechać do matki do sanatorium i wszystko jej wygarnąć. Mikołaj tylko wzruszył ramionami, ale moja żona stanowczo odradziła mi ten krok.

– Nie ma sensu – powiedziała ze stoickim spokojem. – Musisz odpuścić…

Odpuściłem więc. Z cotygodniowych relacji Karoliny dowiaduję się o sobie takich rzeczy, że aż mi się włosy jeżą na głowie. Gdyby choć połowa z tego była prawdą – to zakrawałoby na cud, że nie zamordowałem własnej matki kilkanaście razy w ciągu ostatnich siedmiu lat. Bo że chciałem ją kilka razy otruć, to wiedziała na pewno…

Karolina już nawet nie próbuje łagodzić tej całej sytuacji, bo doskonale wie, że na nic by się to nie zdało. Ja nie jestem tak uparty jak nasza rodzicielka, ale szczerze mówiąc, coś się we mnie zacięło...

Starałem się najlepiej, jak umiałem, zająć starszą, schorowaną matką. Mój syn, a jej wnuk, gotów był poświęcić rok swojego życia, aby z nią zamieszkać i przejąć moje obowiązki, dokładając sobie zresztą nowych. Dlatego nazwać to, co nas spotkało w zmian, „niewdzięcznością”, byłoby sporym niedomówieniem.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to, co o mnie mówi, jest prawdopodobnie wynikiem rozpoczynającej się demencji, ale tak bardzo mi przykro, taki jestem na nią zły, że nie potrafię myśleć o tym ze spokojem.

Wiem, że z każdym mijającym dniem coraz trudniej będzie się nam pogodzić. Ale nie mogę znaleźć w sobie choćby odrobiny chęci i dobrej woli, aby pierwszy wyciągnąć rękę do zgody. Mam więc cichą nadzieję, że to ona wreszcie trochę zmądrzeje albo… zatęskni. I zdążymy się jeszcze pogodzić, zanim będzie za późno…

Czytaj także:
„Żona zdradzała mnie z szefem, kolegami i kierowcą z pracy. Jestem rogaczem stulecia. Kłamała od początku małżeństwa”
„Próbowałam już wszystkiego, żeby zostać matką. Ostatnią szansą jest in vitro. Ale mój mąż nie chce o tym słyszeć”
„Mój mąż skapcaniał. Dawniej biegaliśmy na imprezy, pikniki, wycieczki. Dziś nawet na spacer nie mogę go wyciągnąć”

Redakcja poleca

REKLAMA