„Moje dzieci na widok babci zanoszą się płaczem. Teściowa mści się na nich, bo od lat toczymy spór”

smutna córka fot. iStock, hapecharge
„Teściowa od lat toczy z nami spór a działkę pod naszym domem, a cała jej złość skupia się na moich dzieciach. Zabiera im zabawki, zaczepia, krzyczy zza płotu, straszy, że wywiezie ich ulubionego psa. Doszło do tego, że maluchy uciekają z płaczem na jej widok”.
/ 10.04.2024 14:30
smutna córka fot. iStock, hapecharge

Karol i Madzia znowu przybiegli z podwórka z płaczem. Gdy zobaczyłam ich w drzwiach, doskonale wiedziałam, co się stało.

– Co tym razem powiedziała wam babcia? – starałam się mówić opanowanym głosem, chociaż w środku aż się we mnie gotowało.

Madzia podbiegła do mnie i mocno się przytuliła. Jej małe rączki niemal wbijały mi się w plecy. Dziecko całe drżało od tłumionego szlochu. Karol w tym czasie starał się być bardziej dzielny. Stał przy oknie z zaciętą minął i tłumił napływające do oczu łzy.

– No już dobrze, dobrze. Wiecie, jaka jest babcia Stasia. Tyle razy wam to tłumaczyłam. Musicie po prostu starać się jej nie wchodzić w drogę – mówiłam spokojnie, chociaż w tej chwili miałam ochotę wybiec przed dom i zrobić teściowej porządną awanturę.

Doskonale wiedziałam, że czai się gdzieś po swojej stronie podwórka i stara się wychwycić każde słowo dobiegające z naszego uchylonego okna.

Teściowa nastraszyła moje dzieci

– Bo babcia, babcia… Babcia powiedziała, że zabiorą nas do domu dziecka – Madzia zacinała się przy każdym słowie i widać było, że jest bardzo przejęta.

Przytuliłam ją jeszcze mocniej, a potem obiecałam, że zaraz będziemy smażyć ich ulubione naleśniki.

– A mogą być z nutellą? – buźka Magdy wreszcie nieco rozpogodziła się na myśl o słodkiej uczcie.

– Pewnie. Dzisiaj mogą być z czekoladą i bitą śmietaną – powiedziałam, chociaż na co dzień starałam się podawać swoim pociechom nieco zdrowsze rzeczy.

Widziałam, że dzieci są bardzo roztrzęsione. Gdy pięcioletnia Madzia pobiegła do łazienki umyć ręce, stałam się delikatnie wybadać jej starszego brata, co tym razem powiedziała im babcia. Karol miał już siedem lat i był nieco bardziej odporny na wybryki teściowej, których nie traktował aż tak bardzo poważnie.

– To o co chodziło babci? – zapytałam, nie dając po sobie poznać, że już mam dość tych ciągłych wybryków teściowej.

– Powiedziała, że jesteś złą mamą i ona postara się, żeby zabrali nas do domu dziecka. Że nie pozwoli, żeby dzieci poszły przy tobie na zmarnowanie czy jakoś tak.

No tak, tego można było spodziewać się po Stanisławie. Od ponad pięciu lat toczymy spór, którego końca nie widać. Do tego mój mąż pracuje za granicą i do Polski przyjeżdża co trzy tygodnie. Więc cała złość teściowej skupia się głównie na mnie.

O co poszło? Głównie o działkę, na której stanął nasz dom. Tomek otrzymał ją jeszcze przed ślubem. Jego rodzice przepisali mu ten kawałek ziemi, bo chcieli, żeby syn zamieszkał tuż za płotem.

Przed ślubem była niczym aniołek

– Gdzie ci będzie lepiej niż obok mamy. Ja zawsze zajmę się wnukami, a ojciec pomoże przy drewnie czy z trawnikiem na podwórku – ponoć kusiła.

Doskonale wiem, że Stanisława jest świetną manipulatorką i gdy chce, potrafi być naprawdę przekonująca. Gdy ją poznałam, wydawało mi się, że jest po prostu do rany przyłóż. Częstowała mnie domowym rosołkiem, podsuwała przepisy na ciasta i twierdziła, że zawsze marzyła o córce.

– Mam trzech chłopaków i wiesz, jak to jest. Kocham te moje dzieci z całego serca, ale syn to syn. A córka to zawsze lepiej zrozumie matkę – tłumaczyła mi. – Ale teraz może ty zostaniesz moją przybraną córką – mrugnęła okiem, bo wtedy jeszcze nie mieliśmy z Tomkiem ślubnych planów.

Gdy kuzynka mojego narzeczonego, opowiadała mi z przejęciem, że ciotka w całej rodzinie uchodzi za wredną zołzę, w ogóle nie wiedziałam, o co jej chodzi.

Mieszkanie okazało się koszmarem

Problemy zaczęły się tuż po naszym weselu. Wtedy jednak nie traktowałam ich aż tak śmiertelnie poważnie. Ot, zwykłe niesnaski pomiędzy synową i teściową. W końcu różnica pokoleń robi swoje, a ja weszłam z zewnątrz na jej teren. Początkowo zamieszkaliśmy bowiem z teściami. Dostaliśmy duży pokój, który stał się naszą sypialnią. Kuchnia i łazienka były wspólne.

Naprawdę starałam się dopasowywać do przyzwyczajeń teściowej, ale szybko odkryłam, że jej wiecznie coś nie pasuje. Krytykowała moje obiady, które jej zdaniem były dziwaczne.

– A co ty to znowu ugotowałaś temu mojemu synkowi? Jakie znowu bakłażany? Czy ty nie rozumiesz, że on pracuje i musi zjeść schabowego? – Gderała, zaglądając mi do garnków.

– Pewnie, rozumiem  i często smażę kotlety, gotuję jego ulubiony rosołek czy nawet golonkę. Ale dzisiaj umówiliśmy się z Tomkiem, że zjemy coś lekkiego. A jutro może zrobię dla wszystkich pierogi z kapustą i mięsem? – wtedy jeszcze miałam cierpliwość i nie reagowałam złością na jej uwagi.

Tylko prychnęła i wyszła z kuchni. Szybko zauważyłam, że jej wcale nie chodzi o jakiś kompromis. Zwyczajnie chce postawić na swoim i nawet gdy jej ustąpię, to szuka nowego pretekstu do kłótni.

Kamila, ta sama, która próbowała mnie ostrzec przed ciężkim charakterem teściowej, oświeciła mnie podczas pewnego letniego weekendu. Przyjechała do nas z rodzicami na grzyby. Jej matka to siostra teściowej, z którą ta jako tako się dogaduje.

– A mówiłam ci, że będziesz mieć ciężkie życie z ciotką Staśką? Wiesz, jak nazwaliśmy ją w dzieciństwie? Wiedźma! Oczywiście po cichu, żeby nasi rodzice nie słyszeli – powiedziała konspiracyjnym szeptem, gdy siedziałyśmy w ogrodzie ze szklanką kompotu z porzeczek. – Ona nie znosiła wszystkich dzieci. Zawsze współczuliśmy Tomkowi i jego braciom, bo ciotka potrafiła zepsuć każdą zabawę.

Okazało się, że trudny charakter mojej teściowej jest doskonale znany w całej rodzinie i krążą o niej prawdziwe legendy. Stanisława jest strasznie wścibska, wszystkich obgaduje i nie potrafi powstrzymać złośliwości. O ile, dla nich było to raczej powodem do żartów czy unikania rodzinnych spędów, dla mnie stało się codziennością. Życie z teściową pod jednym dachem było tragedią.

Teściowa cały czas komentowała

Najgorsze zaczęło się, gdy zaszłam w ciążę z Karolem i byłam zmuszona spędzać całe dni w domu. Dotychczas po prostu rano wychodziłam do pracy i starałam się wrócić jak najpóźniej. Gdy poszłam na L4, zaczęły się nasze codzienne sprzeczki. Teściowa cały czas komentowała, że ciąża to nie choroba, nie rozumiała, dlaczego ja w ogóle jestem na tym zwolnieniu.

– Mamo, sama go sobie nie wystawiłam – starałam się mówić spokojnie. – Lekarz mi je zalecił. Ja pracuję w sklepie, dźwigam ciężki towar, to mogłoby zaszkodzić dziecku.

– A gdzie tam, dawniej kobiety rodziły pomiędzy podawaniem snopków a dojeniem krów i dzieci przychodziły na świat zdrowe. Nikt się ze sobą nie cackał jak te dzisiejsze mimozy – gderała, ale jeszcze wtedy starałam się ignorować jej złośliwe uwagi.

Po narodzinach Karola sytuacja stała się jednak jeszcze gorsza. Teściowa raz chciała cały czas zajmować się wnukiem i po prostu wyrywała mi go z rąk, gdy próbowałam np. go przebrać czy nakarmić. Innym razem wrzeszczała, że mały strasznie płacze i ona nie może przez to spać, a ma już swoje lata.

– Dziecko w domu, to już nie na moje nerwy. No, ale co miałam zrobić? Baśka zaszła w ciążę, to ją przygarnęłam pod swój dach, a teraz siedzi mi na głowie i się szarogęsi – usłyszałam kiedyś jak żali się do swojej siostry.

To był błąd

Przyznaję, wtedy zrobiłam błąd. Trzeba było zebrać dziecko i przeprowadzić się do swoich rodziców. Albo wziąć kredyt i kupić mieszkanie, zanim jeszcze zaszłam w ciążę. Ale Tomek cały czas tłumaczył mi, że przecież jest ta działka obok i możemy tam się budować.

– Po co mamy bulić mnóstwo kasy i płacić za ciasne mieszkanko jak za zboże. Za tą samą cenę wybudujemy tutaj przestronny domek. Bez sąsiadów nad głową i za ścianą. Cisza, spokój, zaraz za domem zielone łąki. Dzieci będą miały swoją przestrzeń. Zrobi się im w ogrodzie piaskownicę, trampolinę, huśtawkę – kusił, a ja przyznałam mu rację.

Wypłaciłam wszystkie oszczędności, które miałam odłożone na polisie i zaczęliśmy budowę. Towarzystwo teściowej tak mi obrzydło, że postanowiliśmy wziąć dość duży kredyt, żeby tylko jak najszybciej móc się przeprowadzić.

Na swoje poszliśmy, gdy tylko dało się coś ugotować i została podłączona woda w łazience. Początkowo spaliśmy na prowizorycznym materacu. Ale byliśmy szczęśliwi, że wreszcie jesteśmy sami.

Niestety nasze raty znacznie poszły w górę. Ja zaszłam w kolejną ciążę i nie mogłam wrócić do pracy. Tomek zdecydował się na wyjazd za granicę, gdzie zarabia o wiele więcej. A ja zostałam z teściową za płotem, która od lat toczy z nami bój.

Tomek ukradł ziemię braciom

Poszło nie tylko o nasze codzienne sprzeczki. Stanisława twierdzi, że Tomek oszukał braci, zagarniając im tę działkę pod budowę. To nieprawda, bo ani Bartek, ani Krzysiek nie mają żadnych pretensji i wcale nie chcą tutaj wracać. A teściowie mają jeszcze inną ziemię, którą z powodzeniem mogą zapisać pozostałym synom.

Cały czas biega po rodzinie i opowiada na nas niestworzone rzeczy. To samo jest z ludźmi na wsi. Na szczęście zarówno kuzyni, jak i sąsiedzi doskonale znają jej charakter i nie traktują tych jej opowieści poważnie. A ona to zauważyła i teraz całą swoją złość skupiła na wnukach.

Zaczepia dzieci zza płotu, zabiera im zabawki, dokucza, gada głupoty. Zagroziła nawet, że wywiezie gdzieś ich ulubionego psa, bo Kajtek ponoć za głośno szczeka. A to są jeszcze maluchy, które nie rozumieją, o co chodzi.

Doszło do tego, że gdy tylko usłyszą o babci, zaczynają płakać. Nie chcą do niej chodzić na urodziny, imieniny czy Dzień Babci. Zwyczajnie się jej boją, a ja już nie wiem, co mam robić. Przecież nie możemy teraz oddać tego wszystkiego teściowej i wyjechać gdzieś, żeby zaczynać od zera.

Czytaj także:
„Pracowałem całymi dniami za granicą, żebyśmy mieli dach nad głową. Przez lata tyrałem na chleb, żonę i jej kochasia”
„Kleiłem się do mojej kochanki jak do miodu. Szybko mi się przejadło i teraz przyprawia mnie o mdłości”
„Mąż ciągle opiekuje się matką i zaniedbuje rodzinę. Nie rozumie, że lepiej oddać ją do domu opieki”

Redakcja poleca

REKLAMA