„Moje chciwe i rozpuszczone rodzeństwo już umyło rączki od opieki nad starszą matką, ale wiem, że do spadku będą pierwsi”

Mąż zostawił mnie samą z córką fot. Adobe Stock, peopleimages.com
„Mama brała kredyty, żeby siostra tylko miała na to czy tamto. A ona uważała, że to normalne, że jej się należy. Po każdej wizycie u mamy wychodziła z torbami jedzenia. Nie pytała, ile to kosztowało. Bratu, który leciał za granicę, mama dała sporą gotówkę na początek. O ile wiem, nie zwrócił ani grosza! I tak jej się odwdzięczają?”.
/ 26.01.2023 11:15
Mąż zostawił mnie samą z córką fot. Adobe Stock, peopleimages.com

Dzień Matki był dla nas zawsze ciepłym i radosnym świętem. Kupowaliśmy pęki konwalii, stokrotek i ukochanych przez mamę papuzich tulipanów. Od kiedy zaczęliśmy zarabiać, do kwiatów dołączaliśmy prezenty: dobre kosmetyki, fajną porcelanę i książki. Za wszystko dziękowała ze łzami w oczach. Od lat 26 maja urządzała dla nas przyjęcie – gotowała nasze ulubione potrawy, piekła tort makowy i tak się cieszyła, kiedy prosiliśmy o dokładkę…

Zupełnie jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi

W tym roku po raz pierwszy będzie inaczej. Odwiedzimy mamę w szpitalu. Na razie wolno ją wywozić tylko do szpitalnego ogrodu, ale gdy za kilkanaście dni zostanie wypisana, zacznie się problem. Dlatego zanim tam pójdziemy, musimy się naradzić, co będzie dalej. Skrzyknęłam całą naszą trójkę, nawet Michał przyleciał z Londynu, choć marudził, że nie ma urlopu. Kiedy wyjeżdżał na saksy, mama dała mu sporą gotówkę „na początek”. O ile wiem, nie zwrócił ani grosza! Niedługo trzeba wychodzić, bo do szpitala kawał drogi, a my czaimy się jak przed jakimś skokiem. Mój mąż trzyma się na uboczu; bardzo lubił swoją teściową, żyli w wielkiej przyjaźni, wiem, że bardzo się o nią martwi. Syna też zmusiłam, żeby tu był. No rzeczywiście, chyba nie ma innego wyjścia… Kocha babcię, lepiej się z nią dogaduje niż z nami, więc niech uczestniczy w rodzinnej naradzie. Na razie założył słuchawki i udaje, że słucha muzyki. Siedzimy przy stole i czekamy, aż ktoś odważny zacznie pierwszy. Wreszcie mój mąż nie wytrzymuje:

– Będę ten bez serca – mówi. – Ale trudno! Z mamą jest coraz gorzej. Nie może mieszkać sama. Trzeba coś postanowić!

Wszyscy wiemy, o co chodzi. Mamy kluchy w gardłach, ale nie uciekniemy przed tą decyzją. Któreś z nas musi się poświęcić i zająć mamą. Jeśli nie, co zostaje? Asia, najstarsza z rodzeństwa, już płacze.

Ja jej nie wezmę do siebie. Nie mogę. Jest nas czworo na dwudziestu siedmiu metrach. Chyba rozumiecie?

Zawsze biadoliła i narzekała. Mama pomagała jej finansowo, brała kredyty, żeby Asia tylko miała na to czy tamto. A ona uważała, że to normalne, że jej się należy. Po każdej wizycie u mamy wychodziła z torbami jedzenia. Nie pytała, skąd mama na to bierze. Michał zrywa się jak oparzony.

– Na mnie nie liczcie! – woła. – Już kupiłem bilet na samolot. Muszę wracać tam, gdzie mam chleb. Finansowo pomogę, ale z daleka. Nic innego nie wymyślę.

Patrzą na mnie

Jestem najmłodsza, byłam maminym oczkiem w głowie, myślą, że powinnam się odwdzięczyć. W końcu to ze mną mama zamieniła się na mieszkania. Poszła do dziupli ze ślepą kuchenką, a mnie dała swoje piękne, słoneczne, zadbane M-3.

– Słuchajcie – zaczynam, ale milknę.

Rodzeństwo mnie zagaduje:

Zośka! Musisz! My naprawdę nie możemy! – jęczą na zmianę.

Mama źle widzi, mówi niewyraźnie, wymaga stałej opieki. Lekarze twierdzą, że i tak cudem z tego wyszła, ale nie da się cofnąć skutków choroby. Mamy się cieszyć, że w ogóle żyje! Cieszymy się, ale jednocześnie przeraża nas, że wszystko trzeba przy niej robić; do tej pory była samodzielna, pomimo swoich siedemdziesięciu sześciu lat. Rzadko chorowała, a jeśli nawet, to nikomu sobą nie zawracała głowy. Mówiła: „Głupstwo, wszystko minie, nie przejmujcie się, myślcie o sobie”. Tak nas przyzwyczaiła. Wychowała dwoje wnucząt, była na każde nasze zawołanie, nawet kasę pożyczała w potrzebie, chociaż to graniczyło z cudem przy jej skromnej emeryturce.

Teraz jest bezradna jak malutkie dziecko, a my się migamy i kombinujemy, jakby się tym dzieckiem nie zająć.

Nie jesteśmy potworami

Po prostu żadne z nas nie ma warunków, żeby babcię wziąć na stałe. Dlatego przerzucamy się argumentami i zwalamy ten obowiązek na cudze barki! Mój syn dopiero co zaczął trudne studia. Nie mogę na starcie pozbawiać go szans na normalne życie, spokój.

– Musiałby oddać swój pokój – tłumaczę. – Gdzie ma iść? Do ciasnej kuchni? Gdzie książki, komputer, cały sprzęt? Do nas się też nie przeniesie. Nawet polówka się już nie zmieści. Zresztą on musi mieć swobodę, jest młody, ma prawo czasami wrócić później, kogoś zaprosić… – staję po stronie syna. – Ja was rozumiem, to zrozumcie i mnie!

Wiemy, co każdemu z nas chodzi po głowie, tylko żadne nie ma odwagi powiedzieć tego głośno. Wreszcie Michał nie wytrzymuje:

– Co tu udawać? – pyta. – Jest wyjście. Wynajmiemy pokoik mamy i za to, co dostaniemy, opłacimy jej dom opieki. Możemy się dołożyć, żeby był porządny. W końcu takie miejsca są dla ludzi. Na Zachodzie wszyscy tak robią!

Czujemy ulgę, że to on nas wyręczył. Asia nadal chlipie, ale już się zastanawia, jak wszystko urządzić i zorganizować.

– Mama by zrozumiała – przekonuje nas. – Zawsze mówiła, że nie chce być ciężarem dla nikogo. Pamiętacie? To są jej słowa: „Żebym tylko nikomu z was nie wisiała kamieniem na karku”.

Wszystko pamiętamy. Była fajna, wesoła, zaradna i zawsze tylko dla nas. Ojciec wcześnie umarł, została z trójką dzieciaków i wyprowadziła je na ludzi. Może dlatego tak nas dławi w gardle ta decyzja, ale co robić? Zupełnie zapomnieliśmy, że w kącie pokoju siedzi mój syn, który kończy pierwszy rok studiów. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zdjął słuchawki. Wyraźnie zainteresowało go, o czym gadamy.

Nagle wstaje i bije nam brawo

Jakby był w teatrze. Jest wysoki, chudy, ma ogoloną głowę i parę dredów spiętych na karku. Oboje z mężem nienawidzimy tej jego fryzury. Wstydzimy się po prostu, bo wygląda jak jakiś cudak.

– Super! – śmieje się teraz kpiąco Konrad. – Co za rodzinka! Tylko was w telewizji pokazywać!

Urażona Asia przestaje płakać i pyta:

– A tobie o co chodzi? Łatwo krytykować, kiedy to cudze zmartwienie. Masz czyste rączki, bo twoja mamusia za ciebie posprzątała. Nie musisz się brudzić!

– Ciotunia jak zwykle! Nie ma argumentów, to przechodzi do ataku… Czy mnie ktoś pytał, co sądzę w sprawie babci?

– No to się wypowiedz! – do Asi dołącza wściekły Michał. – Słuchamy!

– Sądzę, że to straszne świństwo pozbyć się kogoś najbliższego, dlatego, że się posypał i nie daje rady nam służyć. Bo babcia służyła, może nie tak było? Ja niczego nie zapomniałem, ale pewnie dlatego, że nie mam jeszcze sklerozy. Dlatego oznajmiam, że nie zgadzam się na żaden dom opieki.

– Nie zgadzasz się? A co TY masz do gadania?! – Asia nie odpuszcza.

– Mam. Jestem pełnoletni i jestem najbliższą rodziną. Jeśli nie zmienicie zdania… – teraz zwraca się wprost do mnie i mojego męża – rzucę studia, przeprowadzę się do babci i będę się nią opiekował. Jej emerytura nam wystarczy, ja mogę dorobić albo wystąpić do was wszystkich o alimenty. Pasuje?

Czuję, jak całe napięcie ze mnie spływa niczym brud pod ciepłym prysznicem. Myślę: „Kiedy on tak dorósł? Jakiego ja mam fajnego syna! Jest mądry i ma dobre serce. Babcia go tak wychowała. Dzięki Ci, Boże!”. Mój mąż staje przy nim, jakby go wspierał. Rozumiem, że obaj są jak mur nie do przebicia. Szczęście, że ich mam!

– Cóż, w tej sytuacji trzeba będzie usiąść i na spokojnie jeszcze raz się zastanowić, co i jak – mówię.

Jedno jest pewnie: mama zostaje z nami! 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA