„Moja siostra wybierała dzieciom chrzestnych tylko przez pryzmat kasy. Mnie wzięła z łaski i to dopiero za 3 razem”

Chciałam się zaprzyjaźnić z byłą mojego faceta fot. Adobe Stock, New Africa
„– Słuchaj, dziewczynkom jest przykro. Nie może być tak, że kupujesz Piotrusiowi taki drogi prezent, a im takie skromne – wzięła mnie na stronę. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! – A gdzie jest reszta tych chrzestnych, których wybierałaś tak starannie? Jakoś ich nie widzę tutaj z prezentami dla dziewczynek… – syknęłam do niej”.
/ 26.02.2023 09:15
Chciałam się zaprzyjaźnić z byłą mojego faceta fot. Adobe Stock, New Africa

Nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduję się na dziecko. Może jestem jeszcze za młoda, żeby poważnie nad tym pomyśleć, ale wydaje mi się, że dzieci to jednak kula u nogi. Ani nie można spontanicznie wyruszyć w jakąś podróż, ani wyskoczyć w ostatniej chwili na imprezę, bo trzeba wcześniej zamówić opiekunkę, albo brać dzieciaka ze sobą, wiecznie troszczyć się, zajmować, przejmować…

Wiem, co mówię, bo moja siostra ma troje

Teraz już są w miarę samodzielne, ale i tak trzeba odwozić je do przedszkola, szkoły, i zajmować się tysiącem mniej i bardziej ważnych spraw. Owszem, od czasu do czasu lubię z nimi zostać i pobawić się z dziewczynkami lalkami albo poukładać z Piotrusiem klocki, ale na dłuższą metę? Zwariowałabym! I to pomimo tego, że naprawdę lubię swojego chrześniaka, który jest chyba najspokojniejszym, najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie. Lubię kupować mu zabawki albo gry edukacyjne, zabierać w różne ciekawe miejsca. Widzę, że dzieciak jest ciekawy świata i naprawdę bystry na swój wiek. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie moja siostra…

Kiedy Magda wychodziła za mąż, byłam w liceum, kiedy zaś urodziła się jej pierworodna Amelka – rozpoczynałam studia. Założyłam, że skoro nie mamy innego rodzeństwa, to ja będę chrzestną małej. Razem z koleżankami z grupy, zamiast skupiać się na wykładach, przeglądałyśmy więc oferty sklepów internetowych, żeby sprawdzić, gdzie mogę kupić małej coś pożytecznego, ale w rozsądnej cenie. Szatkę do chrztu też kupiłam. Tylko że szybko dowiedziałam się od mamy, bo Magda nie miała odwagi powiedzieć mi tego w oczy, że chrzestną zostanie nasza kuzynka, od kilku lat mieszkająca za granicą.

Przecież ona dziecka nawet nie będzie odwiedzać – mama ponoć usiłowała przemówić mojej siostrze do rozumu. – Chcesz, żeby mała następny raz zobaczyła chrzestną dopiero na komunii, a potem na ślubie?

Magdzie widać funty kuzynki tak zawróciły w głowie, że nie dała sobie nic wytłumaczyć… Na drugie dziecko, Krysię, też się nie załapałam, bo Magda wolała naszego wujka z drugiego końca Polski.

– Jest lekarzem, więc w razie czego… tfu, tfu – objaśniała mi mama. – A może, jakby Krysia chciała w przyszłości pójść na medycynę, to takie „plecy” się przydadzą…

Krysia na razie miała dwa miesiące i tylko się śliniła, jadła i spała, a na pewno nie myślała o swojej przyszłej karierze naukowej. Zresztą, jakieś dwa lata po jej urodzinach wujek lekarz zmarł, bo całe życie kopcił jak komin. I tak plany Magdy spaliły na panewce. Byłam już po studiach i zaczęłam pierwszą pracę, kiedy doznałam wreszcie zaszczytu trzymania dziecka do chrztu. Widać moja siostra poszła po rozum do głowy i uznała, że lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu – marnie zarabiająca ciotka jednak po sąsiedzku częściej będzie widywać się z dzieckiem niż bogata ciocia z Anglii. Albo chodziło o to, że skończyli się nam bogaci krewni…

Problemy zaczęły się z czasem

Wiadomo, wpadając do siostry niemal co tydzień, nie zawsze przynosiłam prezenty. Czasami dawałam dziewczynkom jakieś drobne słodycze albo wyszukane w szmateksie ciuszki. Póki Piotruś był mały, na gwiazdkę czy urodziny nie dawałam mu żadnych okazałych prezentów – ot, jakąś książeczkę czy ciuszek. Dziewczynkom też zawsze przygotowywałam jakieś drobiazgi, bo Magda sporo się przeliczyła w swoich oczekiwaniach. Kuzynka z Anglii nawet nie dzwoniła do Amelki, że już nie wspomnę o prezentach, a ciocia – żona wujka lekarza, też nie narzucała się z troską o Krysię. Pozostali chrzestni mieszkali daleko, więc praktycznie to ja musiałam wystarczyć całej trójce siostrzeńców. Gdyby to tylko chodziło o uwagę i zajmowanie się nimi, to jakoś dałabym radę. Mimo wszystko, moja siostra to rozsądna kobieta i dobrze wychowała swoje potomstwo. Ale tutaj, niestety, chodzi o pieniądze!

Niedawno straciłam pracę przez redukcję etatów i od tej pory nie zdołałam się zaczepić nigdzie na stałe, tylko na śmieciówkach. Do tego wraz z narzeczonym, Konradem, przymierzamy się do wzięcia ślubu – a każdy, kto podjął się takiego kroku, ten wie, ile to kosztuje. Mimo to nie zamierzałam nigdy oszczędzać na Piotrusiu – uważam, że rola matki chrzestnej do czegoś zobowiązuje. Mam pomagać rodzicom w wychowaniu dziecka, i zamierzam to zrobić. Tylko że Magda pojmuje to chyba inaczej niż ja… Zaczęło się chyba od urodzin Piotrusia. Miał już cztery latka, więc kupiłam mu dość drogi zestaw klocków Lego. Żeby dziewczynkom nie było przykro, im kupiłam książeczki. Pewnie nie było porównania, kiedy patrzyło się na wielkość prezentów, ale ja i tak wydałam więcej, niż mogłam! Magda nie kryła jednak rozczarowania, widziałam to po jej minie.

Słuchaj, dziewczynkom jest przykro – wzięła mnie na stronę, chociaż dzieci bawiły się zgodnie klockami mojego chrześniaka. – Nie może być tak, że kupujesz Piotrusiowi taki drogi prezent, a dziewczynkom… No, sama wiesz, takie skromne.

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom!

To ja staram się, wyciągam ostatnie zaskórniaki, a ona jeszcze z pretensjami wyjeżdża!

– A gdzie jest reszta tych chrzestnych, których wybierałaś tak starannie? – syknęłam do niej. – Jakoś ich nie widzę tutaj z prezentami dla dziewczynek… Doceń to, co masz!

Zagarnęłam narzeczonego, wyściskałam chrześniaka i zabrałam się z mieszkania siostry, choć Magda wołała za mną, że nie to miała na myśli, i że powinnam Piotrusiowi kupować skromniejsze prezenty, żeby dzieci miały po równo… Potem byłam trochę obrażona na Magdę, muszę to przyznać. Nie odwiedzałam ich już tak często, aż w końcu sama się do nas pofatygowała i przeprosiła.

– Wiem, że głupio zrobiłam, z tym wyborem chrzestnych – kajała się. – Powinno się wybierać najbliższe osoby, które są przy nas, a nie patrzeć na pieniądze… Przepraszam cię.

Myślałam, że zrozumiała mój punkt widzenia i na tym sprawa się skończy. Tylko że niestety, niedawno nastąpił ciąg dalszy… Piotruś, jak wielu chłopców, interesuje się dinozaurami. Mój narzeczony natomiast jest przedstawicielem handlowym i często jeździ do miasta, w pobliżu którego jest park z ruchomymi figurami tych zwierząt. Wiedziałam, że Piotruś byłby zachwycony taką wycieczką, więc zaproponowałam to Magdzie.

No pewnie, super pomysł – zapaliła się od razu.

Załatwiłam więc sobie dzień urlopu, nakupowałam prowiantu i zapakowałam się rano do samochodu Konrada. Miał nas podrzucić na miejsce, pojechać załatwiać swoje interesy i zabrać nas w drodze powrotnej. Tylko że kiedy zajechaliśmy pod blok mojej siostry…

Do drogi było przygotowanych troje dzieci!

– Magda, umawiałyśmy się, że zabiorę Piotrusia – powiedziałam do niej na boku. – Jak to sobie wyobrażasz? Jak mam zmieścić trzy foteliki, nie mówiąc już o tym, że nie mam jedzenia dla całej trójki!

– No ale jak to, samego Piotrusia? A dziewczynki co? Gorsze są? – obruszyła się Magda.

W rezultacie wyjechaliśmy z godzinnym opóźnieniem, ledwo mieszcząc się w służbowym aucie Konrada. On sam był wściekły, by spóźnił się na negocjacje z klientem, a ja, gdy zobaczyłam, ile muszę wybulić za cztery bilety, mało się nie rozpłakałam. Oczywiście, nie zamierzałam winić dziewczynek, ale chyba czuły, że atmosfera jest gęsta, bo mało się odzywały, i tylko Piotruś cieszył się z wycieczki. Wieczorem odstawiłam dzieci do Magdy, ale nawet nie usiłowałam jej już nic tłumaczyć. I tak tylko się zastanawiam, czy nie będę musiała ograniczyć kontaktów z własnym chrześniakiem, jeśli Magda niczego nie zrozumie… 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA