„Moja siostra usunęła ciążę w wieku 16 lat. Powiedziała, że nie jest Matką Polką, żeby rodzić furę dzieci”

Smutna kobieta fot. Adobe Stock
„- Nie chcę dziecka. Nie robiłam nic złego. Mam prawo się bawić, jestem młoda, ładna, podobam się. Nienawidzę tego czegoś, co siedzi we mnie – wyrzucała z siebie ze złością. – Nie będę chodzić z brzuchem. Nie chcę, rozumiesz!?”.
/ 22.02.2022 12:40
Smutna kobieta fot. Adobe Stock

Zawsze bardzo kochałam moją o 5 lat młodszą siostrę Kasię. Odbierałam ją z przedszkola, pomagałam jej w odrabianiu lekcji, zachęcałam, by zjadła cały obiad. Rozpieszczałam ją, jak i cała rodzina.

Kasia była śliczna. Od najmłodszych lat pełna energii i szalonych pomysłów. Do tego bystra, zdolna, inteligentna. Nie można było jej nie zauważyć. Zachwycała urodą i zgrabną figurą, humorem i radością życia. Rodzice byli z niej dumni. Nasza Kasia to, nasza Kasia tamto... – tata nie mógł się jej dość nachwalić. Snuł wspaniałe plany na przyszłość.

Dziwnie jednak toczą się czasami nasze losy

Może jakaś zła, przekorna, niewidzialna siła niszczy wszystko, gdy zbyt wiele chcemy od życia. Może trzeba okazać opatrzności trochę więcej pokory?

Mając 15 lat, Kasia uczyła się coraz gorzej. Spędzała wiele godzin w towarzystwie koleżanek i kolegów spoza klasy. Ani ze mną, ani z rodzicami nie dzieliła się swoimi przeżyciami jak dawniej. Czułam, że coraz bardziej oddala się od nas. Martwiłam się o nią. Nie chciałam jednak dopuścić do siebie myśli, że coś mnie niepokoi. Bywało, że drobiazg jakiś na moment wzbudzał we mnie lęk, ale tłumiłam to w zarodku. Wszystko jest dobrze, kocham ją i dlatego przesadzam – tłumaczyłam sobie.

Krótko po swoich 16 urodzinach Kasia wpadła wieczorem do domu jak burza. Przeraziłam się, nigdy bowiem jej takiej nie widziałam. Była wściekła i okropnie bluźniła. Próbowałam ją przytulić.
– Daj mi spokój, Anka – odepchnęła mnie. – Zostawcie mnie wszyscy. Chcę być sama.

Wpadła do swojego pokoiku i z hukiem zatrzasnęła drzwi.

Po chwili mama weszła do pokoju Kasi, ale oprócz krzyków i przekleństw mojej siostry, niczego nie było słychać. Po kilku minutach wróciła mama blada jak zjawa, cała zapłakana. Tata objął ją mocno, jakby swoimi silnymi ramionami chciał ją ochronić przed całym złem tego świata.

Dwa dni później dowiedziałam się, że Kasia jest w drugim miesiącu ciąży. Nie mogłam w to po prostu uwierzyć.
– Nie martw się, mamuś, będzie dobrze – powtarzałam automatycznie i przytulałam się do mamy.
Ale dobrze nie było. Kasia odezwała się do mnie po kilku dniach. Krzyczała jak w napadzie szału.
– Kasiu, kochanie – starałam się ją uspokoić. – To nie koniec świata. Masz nas, kochamy cię, pomożemy ci, będziemy kochać twoje maleństwo.

Reakcja Kasi zaszokowała mnie

– Nie będzie żadnego maleństwa – krzyczała, przedrzeźniając mnie. – Nie chcę żadnego bachora. Nie robiłam nic złego. Mam prawo się bawić, jestem młoda, ładna, podobam się. Nienawidzę tego czegoś, co siedzi we mnie – wyrzucała z siebie ze złością. – Nie będę chodzić z brzuchem jak krowa, nie będę. Nie chcę, rozumiesz!?
– Ale przecież z kimś się kochałaś – wpadłam jej w potok słów.
– Kochałam? – powtórzyła beznamiętnie. – I ty, dorosła, mówisz zaraz o kochaniu? O seksie nie słyszałaś? – cedziła każde słowo. – Zabawić się nie można? – Kasia patrzyła na mnie, mrużąc oczy. – A ty nigdy z nikim nic? To ci bardzo współczuję, siostro. Seks to świetna zabawa, ale tylko zabawa. Nie jestem matką Polką, żeby rodzić furę dzieci. Wpadłam, rozumiesz? Po prostu wpadłam. Wiele dziewczyn wpada i się tego pozbywa. I ja się też pozbędę.
– To żywa istota, a nie śmieć, którego możesz się pozbyć – tłumaczyłam. – Kasiu, nie bierz na swoje sumienie takiego grzechu.
– Martw się lepiej o własne sumienie – prychnęła pogardliwie. – To moje życie, mój brzuch, mój problem.
– Jesteś małoletnia – ostrzegłam – to rodzice...
– Posłuchaj, Anka – przerwała mi ostro. – Rodzice nie będą nic wiedzieć. I ty też nic nie wiesz, rozumiesz? Nie udupię sobie całego życia, bo jeden raz się źle zabezpieczyłam.
– Boże, co ty wygadujesz? – jęknęłam przerażona. – Nie jesteś sobą. Pomogę ci, pójdziemy do psychologa.
– Nigdzie nie pójdę – Kasia była już zdecydowana. – Żałuję, że wam powiedziałam, ale byłam taka wściekła, że nie wyhamowałam. Ale teraz już mi rozum wrócił. Powiesz rodzicom, że spanikowałam, że to była pomyłka. Pomyłka! Rozumiesz?!

Patrzyłam oniemiała.
– Nie wybałuszaj oczu, tylko słuchaj – Kasia ostro pokiwała mi palcem. – Powiesz, że się pomyliłam, a za parę tygodni i tak dostanę okres. Jeżeli mnie kochasz, to tak zrobisz, bo jak nie... ucieknę z domu i mnie więcej nie zobaczycie.
– Kasiu, litości. To by mamę zabiło – błagałam.
– Anka, koniec tego!.– wskazała mi drzwi. – Idź i zastanów się, czy chcesz mieć siostrę, czy nie?

Przy kolacji moja siostra powiedziała z dawnym przymilnym uśmiechem:
– Mamuś, wyjadę na kilka dni na narty z dziewczynami i tak są ferie, okay?
– Teraz? Na narty? To ci może zaszkodzić – zdziwiła się mama.
– Czuję się naprawdę zdrowa, tylko jestem przemęczona. Mamuś, zgódź się, dobrze? Tak cię kocham.
Patrzyłam na Kasię i widziałam moją małą ukochaną siostrzyczkę. Czarujący uśmiech, oczy z długimi rzęsami jak u aniołka i ten miły ton głosu. Moja dawna Kasia – pomyślałam z ulgą – odpocznie, zastanowi się i wszystko będzie dobrze. Zawsze miała dobre serce.

Po dwóch tygodniach Kasia wróciła uśmiechnięta, rozpromieniona i opalona górskim słońcem. Tryskała humorem, żartowała i śmiała się jak dawniej. Przy powitaniu rzuciła się mamie na szyję i gorąco ją wyściskała.
– Ach, mamuś, wybacz mi – szczebiotała radośnie. – Niepotrzebnie was zmartwiłam. Po prostu długo nie miałam miesiączki i wpadłam w panikę. Ale nie ma żadnej ciąży i nigdy nie było. Zaraz po przyjeździe do Zakopanego dostałam okres, widocznie na zmianę klimatu. Byłam potem u lekarza i on mnie uspokoił, że takie anomalia się zdarzają, zwłaszcza w moim wieku. To normalka. A ja narobiłam rabanu. Mamuś, wybacz, błagam cię.
Mama oszołomiona nie rozumiała.
– Jak to, nie ma? Nie było? – mówiła do siebie, nie mogąc pojąć.
– Mamuś, kochana – Kasia poważnie patrzyła mamie głęboko w oczy – to dla mnie była kara boska i nauczka na przyszłość. Ja wszystko przemyślałam i teraz wiem, że źle postępowałam. Poszalałam, ale to się nie powtórzy, obiecuję. Będę się uczyć, pójdę na studia jak Ania, koniec z balangami i chłopakami.

I patrzyła na nas z przejęciem i wzruszeniem, a łzy płynęły po jej ślicznej buzi strumieniem, aż mama objęła ją i mocno przytuliła.
– Córeczko kochana – szeptała – już dobrze, wierzę ci.
Patrzyłam na nie obie wzruszona, gdy nagle dojrzałam zimne spojrzenie Kasi.

Patrzyła na mnie wymownie ponad ramieniem mamy, jakby chciała powiedzieć: „Tylko pamiętaj!”
W sekundę zrozumiałam wszystko.Więc zrobiła to. I nawet nie ma wyrzutów sumienia, tylko cieszy się, że pozbyła się kłopotu. Zrozumiałam, że Kasia nie jest skruszoną dziewczynką żałującą swoich błędów, tylko dojrzałą wyrafinowaną kobietą, która po trupach będzie szła do swoich celów, aby wygodnie żyć i świetnie się bawić.

Nasze życie rodzinne wróciło do normy

Kasia uczyła się pilnie, poszła na studia. Już na pierwszym roku zaczęła pracować i nieźle zarabiać.
– Wiesz, mamuś – opowiadała – jaką forsę mogę zarobić, niańcząc u zamożnych ludzi małe dzieci, zwłaszcza w nocy? Wszystkie sylwestry, soboty, dni karnawałowe, popularne imieniny to ekstra okazje na wspaniały zarobek, a praca prawie żadna. Ululam malucha do spania, a sama kładę się obok. Dzieci w pampersach mają sucho i śpią całą noc jak aniołki. Żaden wysiłek, a pieniądz spory.

No, dziewczyna wyraźnie zmądrzała – myślałam.

Po studiach i kilku miesiącach pracy Kasia oświadczyła, że kupuje mieszkanie.
– Mieszkanie? – tata aż na chwilę zaniemówił. – Nawet jeden pokój z kuchnią, w blokach, to ogromne pieniądze. Jak ci się to udało?
– Tatusiu... – Kasia usiadła mu na kolanach. – O, tatusiu, ty siwiejesz? Ale ładnie ci z tym, wyglądasz jak jakiś profesor. A co do pieniędzy, to od czego są kredyty hipoteczne? Każdy bank da mi kredyt, bo ja przez studia sporo uzbierałam i teraz bardzo dobrze zarabiam.

I już za parę tygodni moja 25-letnia siostra urządzała własne mieszkanie. Wygodne, dwupokojowe, z balkonem i garażem, w sympatycznej dzielnicy ładnych domów i segmentów. W międzyczasie ja z mężem Jackiem dorobiłam się dwóch synów. Byłam tak zajęta domem i dziećmi, że z siostrą spotykałam się rzadziej, niż bym chciała.

26. urodziny Kasia wyprawiała hucznie w swoim mieszkaniu, chwaląc się wszystkim, jakie piękne auto zafundowała sobie jako prezent z tej okazji.

Rodzice wyszli wcześniej, by pomóc mojemu Jackowi przy chłopcach, a ja zasiedziałam się wyjątkowo długo. Tak dawno nie byłam z siostrą sam na sam.
– I co, Kasiu? – zagadnęłam wesoło – nie planujesz rodziny? Mieszkanie masz, zarabiasz świetnie.
– Nie rozśmieszaj mnie, siostra – Kasia prychnęła niemile. – Masz na myśli małżeństwo? Że rodzice się nabierają na każdą bajkę, to rozumiem, ale ty? – A na diabła mi mąż? Mam mu gotować obiadki i prasować koszule? Nie mam na to ochoty, wolę być singlem. Jadam w przyzwoitych lokalach, a swoje pieniądze wydaję na siebie.
– A dzieci? – wyszeptałam zaskoczona.
– Jakie dzieci? – wzruszyła pogardliwie ramionami. – Ja nie mogę mieć dzieci. No, wiesz... I bardzo dobrze. Cieszę się z tego, bo mam czas dla siebie. Zresztą nie cierpię bachorów śmierdzących siuśkami, wiecznie obślinionych, którym ulewa się twarożek. Tfu, niezła ohydka!
Zatkało mnie.
– Przecież zajmowałaś się dziećmi zarobkowo – wydukałam wreszcie.
– Anka. Naprawdę myślisz, że ja noce przy cudzych niemowlakach spędzałam? – Kasia patrzyła na mnie z politowaniem. – Oj, ty naiwna. Nie cierpię tych obsmarkanych glutów. I akurat bym z tego miała na mieszkanie i ciuchy. Wiesz, Anka, nie myślałam, że jesteś taka tępa.

Czułam, jak narasta we mnie straszne podejrzenie

– No, nie gap się tak – Kasia usiadła wygodnie w skórzanym fotelu. – Myślałaś, że skoro nie przychodzę pijana, to żyję jak święta? Ja po prostu nie lubię alkoholu, a papierosy mi obrzydliwie śmierdzą. I to wszystko. A teraz ładna dziewczyna nie musi harować przy cudzych bachorach. Wystarczy mieć porządnego sponsora.
– Miałaś kochanków? Za... pieniądze? – wyjąkałam z trudem.
– Kochanków. Skąd wytrzasnęłaś takie przedpotopowe słowo? Oj, siostra – Kasia śmiała się ironicznie – dziewczyna ma zamożnych sponsorów, a nie jakichś kochanków. I nie za pieniądze, bo to nie dziwka, co bierze za jedną noc. Co ty w ogóle wiesz o normalnym życiu? Sponsor pomaga dziewczynie się urządzić i już. Normalne. Miałby wszystko dostawać za nic?
– Ja... ja... – powiedziałam zmieszana – muszę już iść, czuję się niezbyt...
– Anka, poczekaj... – dogoniła mnie przed drzwiami – przecież ja cię bardzo kocham.
– Ja też cię kocham, bardzo, ale cię nie rozumiem – odsunęłam ją delikatnie. – Twojego życia też nie rozumiem.
Od tej rozmowy widywałyśmy się naprawdę rzadko.

Minęło kilka lat. Moi chłopcy chodzili już do szkoły, udało nam się zamienić mieszkanie na większe, a Jacek awansował i zarabiał dużo lepiej. Kasia często odwiedzała rodziców i roztaczała przed nimi cudowne zalety swojego zamożnego i szczęśliwego życia, ale mnie widywała tylko przy oficjalnych rodzinnych okazjach.

Któregoś dnia wieczorem zadzwoniła do mnie.
– Aniu – powiedziała dziwnym głosem – chcę z tobą pogadać, sam na sam. Możesz wpaść do mnie w sobotę? Proszę.
Kasia jak zwykle śliczna i elegancka uściskała mnie serdecznie, ale czułam, że coś jest nie w porządku. Od lat nie widziałam jej takiej poważnej i skupionej, bez cynicznego uśmiechu i wiecznego krytykowania mnie.
– Siostrzyczko – objęłam ją serdecznie – mów od razu, co się stało? W czym mogę ci pomóc? Widzę, że masz jakiś problem.
Strząsnęła ze stołu niewidzialne pyłki, wstała, pokręciła się, jakby szukając czegoś, podeszła do okna i dobrą chwilę patrzyła gdzieś w dal.
– Aniu – powiedziała cicho – czy ty naprawdę cieszysz się, że masz dzieci?
– Co za pytanie? To moja radość, moje szczęście. Mam wspaniałą rodzinę, przecież znasz Jacka, jest dobrym mężem, a chłopcy. Życie bym dała za nich. Brak mi słów, by ci to wytłumaczyć.
– Ale jesteś zapracowana, zmęczona i raczej wam się nie przelewa – Kasia patrzyła na mnie uważnie.
– To nie ma znaczenia – mówiłam rozgorączkowana. – Nie jesteśmy bogaci, ale jakoś nam wystarcza. A chłopcy są wspaniali, rosną, rozwijają się. Gdy na nich patrzę, nie czuję żadnego zmęczenia, jak możesz tak myśleć?
– A nie bałaś się porodów? – zapytała, siadając koło mnie na kanapie.
– Też coś, trochę pobolało, ale to naturalne – śmiałam się. – Zresztą, dzisiaj są znieczulenia, moje koleżanki rodziły bez bólu.

Kasia usiadła naprzeciw mnie i popatrzyła mi w oczy.
– Aniu, wiesz – zaczęła powoli – ja od roku jestem z Piotrem i on to coś innego niż inni kiedyś. Piotr mówi, że mnie kocha, że pragnie ze mną spędzić życie. Namawia mnie na małżeństwo. Myślisz, że mogłabym kochać?
– Tak – potwierdziłam gorliwie – jasne, że możesz kochać. Bardzo kochać.
– Wiesz, Anka – patrzyła na mnie uważnie – ja jestem w ciąży, drugi miesiąc. Nie robiłam testów, bo po co? Przecież wiedziałam, że nie mogę zajść w ciążę... a jednak. Lekarz powiedział, że często organizm sam zwalcza swoje schorzenia.

Słuchałam i bałam się drgnąć, żeby nie przerwać jej zwierzeń, szczerego mówienia po tylu latach.
– Anka – ciągnęła Kasia – ja chyba... nawet nie umiem kochać dziecka.
– Co za bzdura – przytuliłam ją serdecznie do siebie.
Po raz pierwszy od bardzo dawna Kasia nie unikała mojej czułości. Najpierw stała trochę sztywna i niezdecydowana, ale i nie odpychała mnie. Powoli jej ciało zaczęło się rozluźniać, pochyliła się nieco do mnie, a później wtuliła się bardziej w moje ramiona. Wreszcie objęła mnie obiema rękami, mocno ścisnęła i wybuchła płaczem.

Strasznie płakała! Jakby szlochając, wyrzucała z siebie wszystko, co było złem, błędem, życiową pomyłką, niewłaściwą drogą, sztuczną pozą, oszukiwaniem siebie samej, swojego serca i wszystkich dookoła. Usadziłam ją na kanapie blisko siebie, obejmowałam ją i kołysałam lekko jak małe zagubione dziecko, które w ciemności odnalazło drogę do mamy.
– Kasiu, kochana – mówiłam radośnie – to znak przebaczenia od Boga, to dar niebios dla ciebie. Zobaczysz, jak bardzo pokochasz swoje maleństwo.

Telefonem uprzedziłam Jacka, że zostanę u siostry do jutra.

To była bardzo ważna noc w naszym życiu. Kasia mówiła i płakała. Wreszcie przerwała tę sztuczną tamę pozy i udawania, bawienia się swoim życiem i uczuciami innych osób. Musiała pozbyć się wszystkiego, co ją od lat uwierało i gryzło.
– Wiesz, Anka – mówiła ze łzami – mam wszystko i nie mam niczego. Czuję pustkę dokoła. Nie mam przyjaciół. Mama i tata już od dawna nie pytają o nic, słuchają tylko i udają, że wierzą.
– Rodzice cię bardzo kochają – uspokajałam ją – uszczęśliwisz ich.
Piotr się bardzo ucieszył z mojej ciąży. Naprawdę się ucieszył – Kasia roześmiała się i znowu obtarła płynące z oczu łzy. – On jest starszy ode mnie 8 lat, rozwiedziony od dawna, ma trzynastoletniego syna, którego nie widział od wielu lat. Jego była żona dawno temu wyjechała z synem za granicę i ślad po niej zginął – tłumaczyła. – Piotr nie wie, gdzie on jest. Bardzo to przeżywa, ale o tym nie mówi nikomu. Tylko mnie powiedział.

– Wiesz, Aniu – ciągnęła – wtedy pierwszy raz widziałam u Piotra łzy w oczach. Pomyślałam wtedy, też pierwszy raz, że on bardzo kocha swoje dziecko i cierpi, że go nie widuje. Aż mnie coś w sercu zabolało. I wtedy pierwszy raz w życiu poczułam... – wyszeptała – poczułam żal, że nie mogę mieć dzieci.

Przez wiele godzin rozmawiałyśmy, jednocześnie płacząc i śmiejąc się. Tuliłyśmy się do siebie jak niegdyś w dzieciństwie. Wreszcie nad ranem zasnęłyśmy razem, blisko siebie, jak kochające się siostry, między którymi nigdy nic złego nie zaszło. Naprawdę czułam, że wszystko co było złe, odeszło bardzo daleko, w niepamięć, gdzieś do sfery cieni, które nie wracają, i których się nie pamięta.

Następnego dnia zatelefonowałam do mamy i zaprosiłam rodziców do nas na obiad. Obie z siostrą bałyśmy się nieco o mamę, żeby tę nagłą radosną wiadomość, nie przypłaciła zdrowiem.
– Mam dla was niespodziankę – powiedziała Kasia. – Będziecie dziadkami. Spodziewam się dziecka.
Mama płakała cichutko i wtulona w ramiona taty coś szeptała, pewnie modlitwę dziękczynną, a on obejmował ją coraz mocniej i mocniej, jakby chciał ją odgrodzić od wszystkiego, co było złe w przeszłości.

Trzy miesiące później odbyła się skromna uroczystość ślubu Kasi i Piotra. Luźna suknia, mieniąca się delikatnymi odcieniami jak najpiękniejsza perła, dodawała mojej siostrze blasku. Jej oczy błyszczące ze szczęścia wpatrywały się to w Piotra, to w rodziców. Jedną ręką opierała się o ramię męża, a drugą, może bezwiednie, ciągle dotykała lekko wydatnego brzuszka. Już gładziła swoje maleństwo, jakby mówiła – rośnij spokojnie, skarbie, mamusia i tatuś są razem z tobą.

Są chwile szczęścia, których nie sposób opisać i to była taka chwila. I jak po burzy rozjaśnia się na niebie tęcza, tak w moim sercu czułam głęboką wiarę, że nigdy, przenigdy nie można tracić nadziei na dobro i miłość.

Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@polki.pl.

Czytaj także: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”

Redakcja poleca

REKLAMA