„Moja przyjaciółka wciskała mi kity jakich mało. Udawała, że może zdobywać szczyty, choć jej facet już dawno był na dnie”

smutna dziewczyna fot. Adobe Stock, leszekglasner
„Myślałam, że ona nigdy by mnie tak nie potraktowała, a co dopiero w tak podstępny sposób wprowadziła w błąd. Jeszcze dzień wcześniej gadałyśmy i mówiła, że u niej wszystko gra. A tu nagle wyskakuje z takimi nowinami - straciła robotę i rozstała się z facetem?! Takie totalne ściemnianie i wciskanie kitu to już była gruba przesada”.
/ 31.07.2024 20:00
smutna dziewczyna fot. Adobe Stock, leszekglasner

– Ta impreza była po prostu fenomenalna! Szkoda, że cię tam nie było! To było coś niesamowitego! – Gośka jak zawsze nie oszczędzała pochwał, opisując wydarzenie, na które ja nie mogłam się wybrać.

Mimo że znamy się od wielu lat, nadal czuję się trochę dziwnie, gdy opowiada mi, co mnie ominęło. Odnoszę wrażenie, jakby celowo chciała wywołać u mnie poczucie żalu, i sprawia jej to pewną przyjemność. Gosia kocha otaczać się nutką zagadkowości i podkreślać, jakie cudowne prowadzi życie, a słowo „szkoda" to chyba jej ulubione.

Słuchając opowieści Gosi, odnosiłam wrażenie, że jej codzienność to pasmo nieustannych zwycięstw i przyjemności, podczas gdy ja ciągle przegapiałam najlepsze okazje, pozostając daleko w tyle. W odróżnieniu od większości rodaków, którzy nieustannie biadolili i użalali się nad własnym losem, Gosia umiała przedstawić swoje życie w taki sposób, że słuchacze pękali z zazdrości.

– Adamie, zastanawia mnie, dlaczego ona ma takie niesamowite fory w życiu – zagadnęłam po powrocie do mieszkania, kiedy spotkałyśmy się z Gosią na małą kawusię w centrum.

Przez ostatnie sto dwadzieścia minut non stop słyszałam o tym, jaka z niej nierealna farciara.

– Ona po prostu lubi koloryzować! – stwierdził mój małżonek ze śmiechem, widząc moją zazdrość o przyjaciółkę. – Swoją drogą, dopytywałaś się, czy facet Gośki wykończyłby Marcie kibel?

Uniosłam wzrok ku górze. Faktycznie, rozpytywałam wśród znajomych. Moja pociecha niedawno nabyła małe lokum i pilnie potrzebowała fachowca, który błyskawicznie odnowiłby jej toaletę. Nic skomplikowanego. Zero wyburzania i kruszenia murów. Po prostu ułożenie płytek i zamontowanie kranów, umywalki i reszty wyposażenia.

Wspomniałam jej o kłopocie córki

Szkoda, ale ciężko było znaleźć porządnego specjalistę z wolnymi terminami, a jak Gosia mówiła o swoim Maćku, to był on nie lada majstrem i najlepszym ekspertem od aranżacji wnętrz w całej okolicy.

Jednak kiedy wspomniałam jej o kłopocie córki, licząc na to, że ze względu na naszą długoletnią przyjaźń zaproponuje mi korzystne rozwiązanie, dowiedziałam się, że Maciek jest aktualnie zaangażowany w realizację dużego projektu poza granicami kraju.

– Słuchaj, jego spółka zgarnęła wielgachne zlecenie na remont łazienek w jakimś luksusowym hotelu w Berlinie. Pracy masa, a i kasa całkiem w porządku. Na bank by ci pomógł, ale w tym momencie… no wiesz, jak jest.

Jasne, kumałam, że jej facet, tak jak ona, osiąga tylko sukcesy. Mój harował w sklepie z motoryzacyjnymi akcesoriami i nawet nie mógł marzyć o awansie na kierownika, bo młody, obrotny gość, który ogarnia komputery i gada po angielsku, dostał tę posadę z miejsca, choć nie miał żadnego doświadczenia.

Starałam się nie popadać w obsesję na tym punkcie. Ostatecznie dawaliśmy sobie jakoś radę, a co najistotniejsze - nasz związek był szczęśliwy. To się liczyło najbardziej. Zresztą zestawianie własnej sytuacji z innymi, zwłaszcza gdy nie znamy realiów ich powszedniego funkcjonowania, nie przyniosłoby żadnych korzyści.

Chociaż wkładałam mnóstwo wysiłku w bycie wzorową małżonką i rodzicielką, gdzieś z tyłu głowy czułam się pokrzywdzona przez los, bo pomimo starań nie odnosiłam spektakularnych sukcesów na każdej płaszczyźnie. Kolejnego dnia, zaraz po odbębnieniu swoich obowiązków zawodowych, wybrałam się na zakupy do pobliskiego sklepiku. Tam, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, wpadłam na Maćka.

Nie prezentował się najlepiej. Ubrany byle jak, z kilkudniowym zarostem na twarzy, sprawiał wrażenie faceta, który dopiero co zwlekł się z łóżka po ciężkiej nocy.

– Wow, nie spodziewałam się ciebie tutaj zobaczyć! Słyszałam od Gośki, że podobno zatrudniłeś się w Berlinie – powiedziałam, nie kryjąc zdziwienia na jego widok.

– Serio? To dziwne, bo niby skąd Gośka miałaby o tym wiedzieć? – parsknął z przekąsem. – W końcu od jakichś trzech miesięcy nie mieliśmy ze sobą kontaktu.

– Co takiego? Nie mogę uwierzyć! – byłam w ogromnym szoku.

Westchnął, kręcąc głową.

– Od jakiegoś czasu żyjemy osobno. Najwyraźniej zapomniała o tym napomknąć... No cóż, widocznie to nie było dla niej takie istotne. Pół roku temu wyleciałem z roboty i nie oszukujmy się... Przestałem być dla niej wystarczająco doskonały, żeby mogła się mną chwalić przed swoimi kumpelami, więc dała mi kosza.

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom

Myślałam, że Gosia nigdy by mnie tak nie potraktowała, a co dopiero w tak podstępny sposób wprowadziła w błąd. Jeszcze dzień wcześniej gadałyśmy i mówiła, że u niej wszystko gra. A tu nagle wyskakuje z takimi nowinami - straciła robotę i rozstała się z facetem?! Przywykłam, że lubi trochę podrasować rzeczywistość, ale takie totalne ściemnianie i wciskanie kitu to już zupełnie inna bajka.

Czułam się wkręcona w maliny. Minęła chwila, zanim dotarły do mnie słowa Maćka.

– To jak, wciąż szukasz czegoś do roboty? Bo jeśli tak, to mam dla ciebie propozycję. Marta dorwała nowe lokum i pilnie potrzebuje kogoś, kto ogarnie jej remont w kiblu. Jak dla mnie to niezła opcja na przeczekanie, dopóki nie wyhaczy się czegoś konkretniejszego. Co ty na to?

– Moja kochana Marlenko… Muszę ci coś wyznać. Kiedy wylali mnie z roboty, a niedługo potem odeszła moja małżonka, zacząłem także nadużywać procentów. Parę szklaneczek przed snem pozwalało mi jakoś odpłynąć i zapomnieć o niepowodzeniu, ale w pewnym momencie już to było za dużo. Nie udało mi się jeszcze w pełni dojść do siebie po tych doświadczeniach. Nie jestem w stanie podjąć kolejnego zatrudnienia i obiecywać gruszek na wierzbie. Nie potrafię nawet za siebie samego dać gwarancji…

– Stary, o co ci chodzi?! Jaki masz plan na utrzymanie się? Ogarnij się i koniec z tym marudzeniem, bo jak tak dalej pójdzie to skończysz na dnie! Na serio tego pragniesz?! Dobrze mi wiadomo, że jesteś w tym świetny. I nie tylko Gosia mi o tym opowiadała – kłamałam jak z nut, mając świadomość ryzyka, ale nigdy nie odmawiam wsparcia osobom w tarapatach.

– No tak, rzeczywiście nieźle mi szło.

– To co, dogadajmy się w ten sposób. Kasę dostaniesz po robocie. Żebyś miał parcie na to, żeby się przyłożyć. Stawiaj się z samego rana. I dzisiaj ogarnij się z browarem! – kiwnęłam głową w stronę sześciopaku w jego koszyku, a facet wyszczerzył zęby, odłożył piwo na regał, podziękował za wiarę w niego i zapewnił, że będzie na czas.

Podczas rozmowy z ukochanym, opisałam mu całą sytuację, a on z niedowierzaniem kręcił głową. Oboje doszliśmy do wniosku, że zachowanie Gosi było karygodne - zarówno w stosunku do Maćka, jak i do mnie. Przecież przeżyli razem w związku małżeńskim blisko półtorej dekady! To prawie tyle samo czasu, ile trwała nasza przyjaźń!

Potraktowałam ją dokładnie tak samo

Wspomniałam Gosi o słonym rachunku za elektrykę, niefortunnej kolizji, która przydarzyła mi się kilka dni temu, a także o tym, że moja córka się wyprowadziła. Ona natomiast ani słowem nie zająknęła się o własnych kłopotach! Cały czas promieniała uśmiechem i mówiła, że u niej układa się fantastycznie. Czy tak zachowują się prawdziwe przyjaciółki? Miałam ochotę od razu do niej zadzwonić i powiedzieć, co o tym myślę, ale... właściwie to co miałam jej powiedzieć?!

Jestem doskonale zorientowana w sytuacji i czuję się dotknięta tym, co zaszło? A może chodzi o to, żebym przestała się zamartwiać Maćkiem, bo znajdę dla niego pracę u siebie? Doszłam do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie potraktowanie jej tak samo, jak ona zwykła postępować ze mną. Nie zamierzam wspominać o paru „drobnych drobiazgach", jak to lubiła określać, kiedy padało pytanie, na które nie chciała odpowiadać.

Po sukcesie z remontem, Maciek zjawił się u mnie w świetnym humorze, niosąc bukiet. Dzień wcześniej, z samego rana, zapukał do drzwi Marty, uzbrojony we wszystkie potrzebne przybory. Nie marnując ani chwili, od razu zabrał się do roboty. Marta nie posiadała się z radości, bo już traciła nadzieję, że uda jej się znaleźć porządnego fachowca.

Przez kolejne dni Maciek pracował jak w zegarku, ani razu nie sięgając po alkohol. Kilka dni później dostałam od niej telefon - w słuchawce słyszałam zachwyt zarówno tempem, jak i poziomem jego pracy. Gdy skończył, w podzięce za świetną robotę, Marta dorzuciła mu ekstra do umówionej stawki. Prosto od niej, z kwiatami w ręku, Maciek zapukał do moich drzwi.

– Marlenko, gdyby nie twoja pomoc, to pewnie całkiem bym się stoczył. Jestem ci wdzięczny za zaufanie, mimo że wiedziałaś, jak sprawy stoją. Od teraz na bank będę się pilnował.

– Lepiej usłyszeć gorzką prawdę niż słodkie kłamstewka – odpowiedziałam, nawiązując do tych wszystkich zmyślonych historyjek, którymi karmiła mnie Gosia.

Odezwała się po paru dniach

– Chcesz mi może opowiedzieć o następnych osiągnięciach i nieprzemijającej sielance? – od razu przeszłam do sedna.

– Marlena, wybacz mi proszę. Strasznie jest mi przykro z tego powodu. Maciek wszystko mi opowiedział. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Popełniłam błąd, zostawiając go w potrzebie, zamiast przy nim trwać. No i to, że cię oszukałam. Po prostu tak bardzo zależało mi na tym, by dobrze się prezentować, że pogubiłam się w tych kłamstwach i ciężko mi było przyznać się do błędu.

– Daj spokój, to żaden błąd. Takie jest życie! Każdemu zdarza się być górą albo dołem. Najważniejsze to się nie załamywać i brnąć do przodu, a nie udawać, że problemy same się rozwiążą. Wspaniale, że Maciek ci wybaczył po tym wszystkim i do ciebie wrócił.

Nasza relacja podczas wspólnego picia kawy przeszła metamorfozę. Skończyły się opowieści o jej życiu niczym z bajki, przestała się przechwalać miejscami, w których bywała. Teraz zachowuje się autentycznie.

Mam poczucie, że nie kręci i jest ze mną szczera. I wcale nie sprawiło to, że mam o niej gorsze zdanie. Szkoda tylko, że nie miałam okazji poznać jej od tej prawdziwej strony wcześniej, zamiast katować się tą wygładzoną i przefiltrowaną wersją, którą ciężko było strawić. Lepiej mi z nią taką, jaką jest naprawdę. Bez upiększeń i cukrowania.

Marlena, 46 lat

Czytaj także:
„Uciekłam za granicę po nieudanym związku. Wróciłam, a on czekał na mnie w łóżku mojej siostry”
„Oskarżyłam synową o kradzież pierścionka. Od początku czułam, że ta dziewucha jest łasa na moją fortunę”
„Miłość ślamazarnego męża już wychodziła mi bokiem. Chciałam męskiej ręki, więc po uciechy uciekłam do masażysty”

Redakcja poleca

REKLAMA