„Moja matka wydzwania do mnie kilkanaście razy dziennie na plotki. Kiedy jestem w pracy i nie odbieram, wpada w szał”

Chwaliłam się, że nie dam się oszukać na wnuczka fot. Adobe Stock, Proxima Studio
„Wstaje o piątej rano, bo po prostu nie może dłużej spać, i uważa to za nie wiem jakie bohaterstwo. Potem chwyta za telefon i obdzwania całą rodzinę w oczekiwaniu, że zapełnimy jej wolny czas, na spędzenie którego nie ma żadnego pomysłu. Ileż można wysłuchiwać opowieści o ludziach, których się nie zna albo o tym, co się działo w serialu?”.
/ 04.03.2023 20:30
Chwaliłam się, że nie dam się oszukać na wnuczka fot. Adobe Stock, Proxima Studio

Cieszyłam się z nowej pracy ale, mój organizm jakoś nie podzielał tego entuzjazmu: nerwy miałam napięte jak postronki, a żołądek skurczony niczym orzeszek. W dodatku już od poprzedniego wieczoru koszmarnie bolała mnie głowa, więc sen, zresztą byle jaki, wcale jej nie pomógł.

Wszystko będzie dobrze, Majeczko – mąż pocałował mnie na pożegnanie. – Trzymam kciuki!

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością

Dopiero, gdy usłyszałam pod oknem warkot zapalanego silnika, zdałam sobie sprawę, że Waldek wyszedł do pracy, ale nie wyprowadził psa. I tak to właśnie jest z tym słynnym małżeńskim wsparciem…

– Reniu! – zastukałam do drzwi łazienki, gdzie moja dziesięcioletnia córa ugrzęzła kwadrans wcześniej. – Weźmiesz jeszcze Dorę na dwór?

– Nie mogę, mamuś – odpowiedź była błyskawiczna. – Mamy przed lekcjami zebranie kółka szachowego. Już jestem spóźniona.

– To może wyjdź – mruknęłam i rozejrzałam się za smyczą.

Dora przebierała nogami u progu, popiskując cichutko. Boże, jak ja bym chciała mieć dom z ogródkiem, a nie tę klitkę w bloku, która wymusza skomplikowaną logistykę! Dzięki Bogu, suce chyba naprawdę bardzo się chciało, bo załatwiła swoje sprawy od razu. Ciągnęłam ją właśnie do klatki, gdy zadzwoniła komórka w mojej kieszeni. Jasny gwint, mama!

– Cześć, mamuś, nie mam czasu rozmawiać, lecę do pracy.

– A wiesz, ja właśnie też nie mam czasu – sapnęła rodzicielka. – Więc tylko tak ci szybciutko powiem, że właśnie była u mnie Jadwiga z dołu. I wiesz co? Podobno jest jakiś nowy płyn do prania…

– Mamo – przerwałam jej. – Nie mogę się spóźnić pierwszego dnia!

– Zawsze ci powtarzam, że powinnaś wcześniej wstawać. Ja już zdążyłam dom posprzątać i…

Jest emerytką, ma mnóstwo wolnego czasu

– Zdzwonimy się po południu. Miłego dnia, mamo!

Jezuuu… W niedzielę byłam u niej od obiadu do wieczora i wydawało mi się, że wyjaśniłam dobitnie, że skończyły się dobre czasy półgodzinnych pogaduszek na dowolne tematy. Ale tak to z mamą jest: przytakuje, a potem robi swoje, zero refleksji! Wstaje o piątej rano, bo po prostu nie może dłużej spać, i uważa to za nie wiem jakie bohaterstwo. Potem ściąga z łóżka ojca, żeby się nie lenił, i łażą oboje z kąta w kąt, bo ileż można sprzątać, jak się nie prowadzi żadnego prawdziwego życia? Koło siódmej wysyła tatę na działkę, a sama chwyta za telefon i obdzwania całą rodzinę w oczekiwaniu, że zapełnimy jej wolny czas, na spędzenie którego nie ma żadnego pomysłu. Kocham ją, ale to nieznośne. Ileż można wysłuchiwać opowieści o ludziach, których się nie zna, o tym, co mówiono pół godziny temu w radio albo o perypetiach serialowych bohaterów?! Ewentualnie o płynie do prania, jak dziś. Czy ja potrzebuję darmowego kanału z reklamami? W aptece byłam za pięć ósma, zdążyłam jakimś cudem się przebrać i stanąć za ladą równo o ósmej. I powiem tak: albo apteki się zmieniły, odkąd ostatni raz tam pracowałam, albo w ciągu minionych pięciu lat zestarzałam się w ekspresowym tempie.

Koło dwunastej w południe żałowałam już, że wycofałam się z przedstawicielstwa handlowego, głodna byłam jak wilk, a nogi trzęsły mi się niczym galareta od nieustannego schylania. O pierwszej zrobiłam sobie należną przerwę i jedząc lunch, zerknęłam na telefon. Siedem nieodebranych połączeń od mamy!

Przeraziło mnie to

Może zasłabła gdzieś w sklepie? Złamałam się i przedzwoniłam. A ta oczywiście jak skowronek – super, że się odzywam wreszcie, bo jej się już tak przykrzyło! Krew mnie zalała od razu, powiedziałam, że odezwę się wieczorem, bo teraz muszę wracać do obowiązków, i wyłączyłam telefon. Skończyłam zmianę o 16, wróciłam do domu, upichciłam obiad, żeby był na następny dzień. Pomogłam Reni w lekcjach, a potem zaległam jak kloc przed telewizorem. Waldek przyjechał po szóstej i już od drzwi zaczął mi się żalić, że całe popołudnie wydzwaniała do niego moja mama.

– W końcu ja też się zacząłem martwić – przyznał się. – Wpędziła mnie w taki kanał, że uwierzyłem, że coś ci się stało!

– W aptece? – spojrzałam osłupiała, a potem wyjęłam komórkę, żeby sprawdzić połączenia; jak na złość bateria, wykończona pracowitym dniem, wysiadła mi w ręce.

Podłączyłam ją więc do prądu. Przed ósmą zaparzyłam sobie herbatę, wysypałam na talerz ciasteczka i zadzwoniłam do mamy, żeby na spokojnie podzielić się z nią wrażeniami po pierwszym dniu pracy.

Miło, że w końcu znalazłaś chwilę dla starej matki – zaczęła i od razu minęła mi chęć na plotki. – Ciesz się, że zastałaś mnie w domu, a nie na pogotowiu. Boże, jaki koszmarny dzień dzisiaj miałam! Ale kogo to obchodzi? Wszyscy mają swoje sprawy, prace-srace, zajęcia… Trójkę dzieci urodziłam i żadne nie ma dla mnie czasu, możecie być z siebie dumni!

No kurde, czy ona już zapomniała jak to jest, gdy się pracuje? Będzie teraz jęczeć, zamiast przedstawić ten ogrom problemów, który dręczył ją cały dzień?

Mamo, nic na to nie poradzę – przerwałam jej. – Może umówmy się, że będę dzwonić codziennie o tej porze, dobrze? Pogadamy, jak minął dzień, co się wydarzyło. Na spokojnie i bez nerwów.

– Teraz? Teraz to ja mam serial za pięć minut, Maju, bardzo mi przykro. A po serialu pójdę spać. Musisz to sobie inaczej zaplanować, tak żeby i mnie odpowiadało.

I rozłączyła się, zostawiając mnie z opadniętą do podłogi szczęką.

Mąż usiadł obok i objął mnie

– Nie martw się, Majutek, twoja mama się przyzwyczai, będzie dobrze, zobaczysz.

Szczerze wątpię. Co za nieszczęście z tymi telefonami komórkowymi, kiedyś było o niebo lepiej, gdy nikt o nich nawet nie słyszał! Mam się czuć winna, bo cały dzień zasuwam jak lokomotywa, zamiast siedzieć na kanapie i wysłuchiwać jakichś nowinek z kosmosu?! Chryste, to dopiero pierwszy dzień w nowej pracy! W aptece nie poszło mi najlepiej, a jeszcze rodzona matka dokłada do pieca! 

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA