„Moja mama to despotka, która uważa, że wie wszystko najlepiej. Najbardziej cierpi babcia, którą matka traktuje jak dziecko”

Moja matka zniszczyła mi życie nadopiekuńczością fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„– To były twoje decyzje, Danusiu. Ty zdecydowałaś, że mam u was zamieszkać, mimo że mówiłam wyraźnie, że nie chcę. Ty zdecydowałaś, że sprzedasz moje mieszkanie i spłacisz swój kredyt. I nawet nie spytałaś mnie o zdanie. Jakbym nie była dorosłą kobietą, która całkiem nieźle sobie w życiu radziła, tylko pięciolatką”.
/ 03.07.2023 15:15
Moja matka zniszczyła mi życie nadopiekuńczością fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Kiedy umarła najlepsza przyjaciółka mojej babci, mama postanowiła przeprowadzić ją do swojego mieszkania. Przyjaciółka była także sąsiadką babci i przez ostatnie kilkanaście lat wspierały się wzajemnie. Obie były wdowami, obie niedomagały na zdrowiu – jak to siedemdziesięciolatki – no ale póki były dwie, dawały sobie radę. Mieszkanie babci Wandy znajdowało się na drugim krańcu Wrocławia, aż na Praczach, i nikt z rodziny nie miał czasu, by często do niej wpadać, nie mówiąc o codziennej opiece.

– Jeszcze nie jest źle – protestowała babcia. – Zakupy zrobię i posprzątam, a do przychodni mam na piechotę pięć minut.

– Ale sąsiedzi są nowi, zajęci sobą. Nikt ci nie pomoże w razie czego. A u nas będziesz miała własny pokój, mamuś, opiekę, i jak się telewizor zepsuje, to Waldek naprawi za uśmiech, a nie za pięć dych – powiedziała mama. – I w ogóle, nie ma o czym mówić.

– To może do domu opieki pójdę? – upierała się babcia. – Co będę wam przeszkadzać, własne życie macie.

Siedzieliśmy właśnie przy niedzielnym obiedzie

Po obiedzie mama pakowała do plastikowych pudełek kilka porcji obiadu, żeby babcia miała na trzy dni. Babcia zawsze protestowała, twierdziła, że jeszcze potrafi gotować, i coś musi przecież robić, ale mama nigdy jej nie słuchała. Tuliła, całowała w pomarszczony policzek, i mówiła, że nie mogłaby sobie w oczy w lustrze spojrzeć, gdyby się swoją rodzicielką nie zaopiekowała. Babcia Wanda powinna więc była wiedzieć, jak mama zareaguje na jej słowa o domu opieki. Popatrzyłam na mamę z ciekawością. I nie zawiodłam się. Najpierw z jej dłoni wypadł widelec i głośnym uderzeniem o porcelanowy talerz obwieścił zgrozę, jaką w mamie wywołały słowa babci.

– Jak możesz – wydusiła z siebie. – Jak możesz nawet przez chwilę dopuścić do siebie myśl, że oddałabym cię do domu opieki? Jak możesz! – mama chwyciła się za serce. – Nie jestem potworem…

– Ale… – próbowała wtrącić się babcia, lecz oczywiście nie miała szans.

– Jestem twoją jedyną córką – głos uniósł się ton wyżej. – Oddałaś mi najlepsze lata swojego życia. Moim obowiązkiem jest się tobą zaopiekować, gdy ty sama już nie możesz. Gdy jesteś słaba i bezradna. Nigdy! Rozumiesz? Nigdy nie mów, że oddałabym cię do domu opieki! Jak możesz?

I mama uciekła ze szlochem. Tata wstał i rzucił na teściową potępiające spojrzenie.

Jak mama może tak ranić Danusię – powiedział, kręcąc głową. – Za to wszystko, co dla mamy zrobiła. I zrobi.

I poszedł uspokajać żonę. Przy stole zostałam ja, mój starszy brat i jego żona w piątym miesiącu ciąży.

– Ale ja nie mówiłam, że ktokolwiek chce mnie oddać… – westchnęła babcia. – Tylko że pójdę. Sama. Z własnej woli.

– Babciu, a czy to jakaś różnica? – spytała moja szwagierka.

– Myślę, że podstawowa – odparła babcia.

– Ale to chyba babcię cieszy, że chcemy się babcią zaopiekować – powiedział mój brat Robert. – Że będzie z nami bezpieczna.

– I nie będzie sama – dodała Patrycja. – Trzeba się cieszyć.

Babcia Wanda pokiwała głową i powiedziała bardzo cichutko:

– Trzeba się cieszyć. Nie ma wyjścia.

A potem spojrzała na mnie spod oka. Wzruszyłam ramionami. Cóż mogłam poradzić.

Mama była, jaka była

Opiekuńcza i kochająca. A jednocześnie zaborcza i wszystkowiedząca. Była jak tajfun. Siła natury. Z nią się nie dyskutowało. Ale, przyznaję, zazwyczaj miała rację i dobrze wychodziliśmy na jej radach i działaniach. Mieszkanie sprzedamy, spłacimy kredyt… Mama energicznie zabrała się za przeprowadzkę babci. Nie uczestniczyłam w tym zamieszaniu, bo wróciłam do siebie, do kawalerki, którą wynajmowaliśmy z moim partnerem. Próbowałam też robić karierę zawodową, więc czasu brakowało mi na wszystko. Czasami tylko dzwoniłam do babci, by dowiedzieć się, czy wszystko z nią w porządku. I zawsze odpowiadała, że jak najbardziej, i żebym się nie martwiła, bo jest już dużą dziewczynką. Uwielbiałam to jej powiedzenie, i zauważałam, że sama tak mówię do Maćka, kiedy za bardzo chce się mną opiekować. Kilka tygodni później zadzwoniła mama i powiedziała, żebym przyjechała do mieszkania babci, bo jest problem. Nie wyjaśniła jaki, ale jej głos był rozdrażniony i zdenerwowany. Babcia miała dwa pokoje z dużą widną kuchnią i łazienką z oknem. Umeblowane jeszcze w latach sześćdziesiątych. Mama zdecydowała, że należy sprzedać mieszkanie, bo nie było pieniędzy na remont pod wynajem. Rodzice chcieli przekazać pieniądze ze sprzedaży na spłatę własnego kredytu mieszkaniowego. Kiedy weszłam do mieszkania, babcia Wanda siedziała przy stole z miną sfinksa, a mamie z oczu biły pioruny.

– Dobrze, że jesteś – powiedziała na mój widok. – Może tobie uda się do niej dotrzeć.

– Nie wiem o co chodzi.

– O co? – warknęła mama. – O to, że twoja ukochana babcia totalnie sfiksowała. Najpierw zgadza się u nas zamieszkać, a potem wynajduje tysiące powodów, dla których nie może się spakować. Dzisiaj przyszłam tu z agentką nieruchomości, żeby spisać umowę, a twoja ukochana babcia nagle stwierdziła, że nie sprzeda mieszkania. Odwidziało jej się w ciągu godziny – mama machnęła ręką i popatrzyła ze złością na babcię.

Staruszka miała dziwny wyraz twarzy. Jakby żal pomieszany z urazą, a jednocześnie zrozumieniem.

– Skoro babcia zmieniła zdanie, to co ja mam do tego? – spytałam. – Jest już dużą dziewczynką, sama podejmuje decyzje. Może lepiej spytaj ją, dlaczego tak postanowiła.

– Właśnie, Danusiu, może mnie spytaj – odezwała się babcia.

– Miałaś pomóc, a nie dolewać oliwy do ognia – mama spiorunowała mnie wzrokiem. – Przepraszam, mamo, że tak mówię – mama popatrzyła na babcię – ale to prawda. Ostatnio zupełnie nie mogę się z tobą dogadać. Nie reagujesz na pytania, kilka razy nie zastałam cię w domu i nie byłaś w stanie mi powiedzieć, dokąd poszłaś. No i ta zmiana zdania, mimo już podjętych decyzji.

– Myślę, że powinniśmy się zastanowić, co z nią zrobić – zakończyła, zwracając się bezpośrednio do mnie.

– Postawić w kącie? – wyrwało mi się.

Babcia Wanda parsknęła śmiechem

– Mamo – jęknęła mama. – Bądź poważna.

– Jestem poważna – odparła babcia. – I od razu chcę zaznaczyć, że w żadnej materii nie zmieniłam zdania.

Uniosła rękę, gdy mama już chciała stwierdzić, że przecież…

To były twoje decyzje, Danusiu. Ty zdecydowałaś, że mam u was zamieszkać, mimo że mówiłam wyraźnie, że nie chcę. Ty zdecydowałaś, że sprzedasz moje mieszkanie i spłacisz swój kredyt. I nawet nie spytałaś mnie o zdanie. Jakbym nie była dorosłą kobietą, która całkiem nieźle sobie w życiu radziła, tylko pięciolatką. A może i gorzej. Moja droga. Mam siedemdziesiąt pięć lat. Jestem stara, ale nie głupia. Nie mam demencji. Nie jestem prawnie ubezwłasnowolniona, więc sama mogę podejmować decyzje. I to robię. I nie rozumiem, dlaczego to dla ciebie takie nie do pojęcia. Nie miałabym nic przeciwko twojej złości na to, że mam inne zdanie niż ty. To by znaczyło, że je szanujesz, bierzesz pod uwagę. Ale boli mnie, bo ty z góry uznajesz, że to, co myślę i chcę, nie ma znaczenia, bo jestem „słaba i bezradna”, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Mama słuchała słów babci z jakimś oszołomieniem na twarzy.

– Ja cię przecież szanuję – wymamrotała i opadła ciężko na krzesło. – Kocham. Chcę jak najlepiej. O czym ty mówisz, mamo?

– O czym? – babcia uśmiechnęła się smutno. – Przez moment nawet myślałam, że się do was wprowadzę. Ale gdy powiedziałaś, że bez sensu jest zabieranie mojego łóżka i mojej komody, bo są stare i kupisz mi specjalne łóżko, żeby mi było łatwiej wstawać, zaczęłam w ten pomysł poważnie wątpić.

– Byłoby łatwiej – wtrąciła mama z urazą.

– Być może – babcia skinęła głową. – Ale ja chciałam moje, a ty powiedziałaś „nie” i nie było dyskusji. Ty wybrałaś kolor ścian i zasłonek. Kazałaś mi wyrzucić pamiątki, żeby nie zabałaganiały pokoju. Jak widać, tylko w teorii był mój. Mówiłam, że nie chcę sprzedawać mieszkania, że mam wobec niego swoje własne plany, ale ty mnie nie słuchałaś i sprowadziłaś agentkę. I już układałaś plan ćwiczeń, zajęć i lektur na resztę moich dni.

– Żebyś się nie nudziła.

– Doceniam to, córeczko. Ale to ty jesteś moją córką, nie na odwrót. I gdy wyobraziłam sobie, że mieszkając z tobą, będę traktowana jak dziecko, jak ktoś, kto nie potrafi myśleć, uznałam, że to mnie tylko unieszczęśliwi. I tak, wiem, że się starzeję i wkrótce będę mieć problemy z samodzielnym życiem. Wtedy, gdy nie wiedziałaś, gdzie jestem, załatwiałam sobie miejsce w domu seniora. To jest moja decyzja i musisz się z nią pogodzić. Całe życie byłam samodzielna, i nie pozwolę sobie tego odebrać. A mieszkanie przepiszę na Julkę – popatrzyła na mnie z uśmiechem. – Czas, aby dziewczyna miała wreszcie warunki, by założyć swoją rodzinę. I taka jest moja wola.

Patrzyłam z dumą na babcię Wandę. I pomyślałam sobie, że to lekcja nie tylko dla mojej mamy, ale i dla mnie na przyszłość. W końcu przyjdzie czas, kiedy i moi rodzice będą starzy. 

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA