Mój piękny apartament zamienił się w pole minowe. Kiedy Pola wpadła do domu i od razu zamknęła się w swoim pokoju, trzaskając drzwiami, doskonale wiedziałam, co się stało. Znowu nie przeszła przez pierwsze sito castingu. Tym razem do reklamy, w której potrzebowali tańczących nastolatek. Mój były mąż wniósł do przedpokoju jej torbę ze strojem do tańca i butami, położył ją w przedpokoju i zapukał nieśmiało do drzwi córki.
– Kochanie, nie przejmuj się… Następnym razem na pewno ci się uda – zaczął mówić przez drzwi, ale nie doczekał się odzewu.
Byłam pewna, że Pola nie wyjdzie ze swojego pokoju aż do wieczora, a może nawet do jutra rano, kiedy to objawi światu swoją obrażoną twarz.
Przecież znowu jej nie doceniono!
Nie podobało mi, że Sławek zamiast pójść sobie, podsyca jeszcze paranoję córki, że ta ma talent i wcześniej czy później zostanie odkryta. Byłam na niego tak wściekła, że, mimo naszych całkiem dobrych stosunków, nie zaprosiłam go nawet na herbatę. Sławek pokręcił się jeszcze chwilę pod pokojem Poli i w końcu poszedł. Targały mną różne uczucia. Od współczucia, bo przecież wiem doskonale, że moja córka się stara i pracuje naprawdę intensywnie, po złość, że nie jest w stanie zrozumieć, iż nie ma za grosz talentu do tańca i nie umie sobie odpuścić. Ale Pola zawsze była ambitna. Jak się w coś angażowała, to na tysiąc procent. W szkole podstawowej zaczęła trenować pływanie i spędzała na pływalni trzy godziny dziennie! Leciała tam przed lekcjami, o wpół do siódmej i potem jeszcze po południu. Niestety, okazało się, że ma uczulenie na chlorowaną wodę i w związku z tym cierpi na napady kaszlu. I z kariery pływackiej nic nie wyszło.
– Albo pływanie i astma, albo zdrowe dziecko – usłyszeliśmy.
A i trener powiedział, że Pola coraz częściej ma na basenie kłopoty ze złapaniem oddechu. Oczywiście, córka protestowała, upierała się, że ona chce. Ale była wtedy na szczęście jeszcze zbyt mała, aby o tym decydować. To był ostatni raz, kiedy Sławek mnie poparł. Teraz, trzy lata po rozwodzie, mój były mąż lubi grać w konkurencyjnej drużynie, jednocząc się z Polą przeciwko mnie. I uważam, że robi jej tym ogromną krzywdę. Bo Pola nie ma najmniejszych zadatków na tancerkę. Od kilku lat trwa w Polsce szalona moda na taniec. Jak grzyby po deszczu powstają filmy i rozmaite taneczne show, w których każdy ma prawo pokazać swoje umiejętności. Sama nie wiem, jak i kiedy doszedł do wniosku, że też będzie tańczyć. Najpierw zapisała się na zajęcia w szkole, potem w naszym osiedlowym domu kultury, ale to nie bardzo jej odpowiadało.
Doskonale wiem dlaczego
Na tle tych wszystkich wiotkich i gibkich dziewczynek, które tam chodziły, moja córka wyglądała jak słoń w składzie porcelany. Nie chodzi o to, że Pola nie jest zgrabna, bo jest. Chodzi o to, że córka jest… bardzo wysoka. Ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu i solidną budowę ciała. Pola zadecydowała więc, że będzie tańczyć indywidualnie. Dowodziła, że zostanie solistką umożliwi jej pokazanie całego spektrum jej talentu, bo wtedy będzie mogła swobodnie dobierać muzykę i układy choreograficzne „pod siebie”. Nie byłam temu przeciwna. Cierpliwie czekałam, co z tego wyniknie, tym bardziej że przecież nie chciałam występować przeciwko swojej ukochanej córce. A nuż by się okazało, że jednak w tańcu nowoczesnym, który wymaga zupełnie innej sylwetki, sprawdza się doskonale? Niestety, teraz widzę, że taniec przynosi Poli więcej złego niż dobrego. Zamiast nabrać pewności siebie, na co liczyłam, córka robi się coraz bardziej przygnębiona z powodu niepowodzeń. Mało tego, oprócz psychiki szwankuje jej także zdrowie!
Córka zaliczyła już niejedną kontuzję, ale po rehabilitacji wraca do tańca z uporem godnym lepszej sprawy i trenuje, trenuje, trenuje… Nawet po kilka godzin dziennie, jeśli tylko ma na to czas, na przykład w wakacje. Patrzyłam z przerażeniem, jak wracała z sali treningowej zlana potem, wykończona. Prosiłam, aby dała sobie chociaż dzień przerwy, ale ona następnego dnia rano znowu biegła na zajęcia.
– Odpuść! – prosiłam.
– A co to cię obchodzi, ile trenuję, przecież to tata za to płaci! – usłyszałam.
No właśnie…
Pola uważa, że nie powinnam się wtrącać, bo ona jest przecież dorosła, ma już 16 lat i ma prawo decydować o swoim hobby, które w dodatku finansuje ukochany tatuś. To Sławek wspiera swoją jedynaczkę, płacąc jej za prywatne lekcje u pani, która kiedyś podobno tańczyła w jednym ze znanych zespołów tańca nowoczesnego. On kupuje Poli wymyślne stroje, a także opłaca rehabilitację, kiedy dziewczynka po raz kolejny ma kłopoty z kolanami i stawem skokowym. On wreszcie wozi Polę na wszelkie konkursy i castingi, dopingując ją, ile wlezie. I wmawiając zakompleksionej nastolatce, że przyjdzie dzień, w którym ktoś się pozna na jej talencie. I o to mam żal do byłego męża, bo… kłamie. Doskonale wie, że Pola nie ma żadnego talentu, a nawet predyspozycji fizycznych do tego, aby zostać tancerką i wygrać jakiekolwiek show czy casting. Ta tancerka, która udziela Poli lekcji jasno dała to do zrozumienia i Sławkowi, i mnie. Próbowałam o tym rozmawiać ze Sławkiem, ale on uważa, że przesadzam.
– Dla Poli to tylko zabawa! Kiedyś być może ją to znudzi, a być może jednak zrobi prawdziwą karierę. Sama widzisz, jakie beztalencia lansuje się teraz w telewizji – mówi, a mnie doprowadza to do szału.
Sugeruje bowiem, że wyolbrzymiam i histeryzuję, a ja naprawdę się martwię. Sądząc po tym, jak dużo wysiłku Pola wkłada w ćwiczenia i jak bardzo przeżywa porażki, dla niej taniec już dawno przestał być zabawą, a stał się… No właśnie, czym? Moja przyjaciółka sugeruje, że Pola w ten sposób leczy swoje kompleksy.
– Chce być świetna w wybranej dziedzinie, dąży do perfekcji…
– Ale dlaczego tak histerycznie?
– Jedni popadają w uzależnienie, inni nie… – odpowiedziała i ta uwaga uświadomiła mi, że treningi taneczne Poli to już uzależnienie.
Ona nie może wprost żyć bez tego fizycznego umęczenia się.
– No, bo przecież w czasie wysiłku uwalniają się endorfiny, hormon szczęścia – dopowiedziała moja przyjaciółka.
Dlaczego moja córka jest nieszczęśliwa?
I dlaczego musi ten stan „leczyć” tańcem? Czuję, że to, co się dzieje z moją córką, to temat dla psychologa. Ale jak mam przekonać Sławka, żeby mi pomógł, żeby zamiast płacić za kolejne lekcje, zafundował córce terapię? Bo czuję, że to wszystko źle się skończy. Pola, nie odnosząc sukcesów, będzie coraz bardziej nieszczęśliwa, więc zacznie jeszcze więcej ćwiczyć, a to doprowadzi ją tylko do kontuzji i frustracji. Nie mogę pozwolić, żeby dziecko wpadło w taką spiralę!
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”