„Moja córka potrafiła tylko rodzić dzieci, potem się nimi nie zajmowała. Złapała męża na dziecko. Potem drugie i trzecie”

kobieta, która nie zajmuje się własnymi dziećmi fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Miałam dość harówki na 3 frontach: zajmowałam się domem, wnuczką i jeszcze pracowałam. Powiedziałam to Weronice, więc zatrudniła nianię. Ona nie robiła nic. A potem zaraz zaszła w kolejną ciążę. I kolejną”.
/ 01.02.2022 07:59
kobieta, która nie zajmuje się własnymi dziećmi fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Weronika poznała Adama pod koniec studiów. Od razu się w nim zakochała się i po zaledwie dwóch miesiącach znajomości już była w ciąży.

– Tak szybko? Planowałaś iść do pracy, zdobyć doświadczenie… Zresztą mało znasz tego chłopca – dziwiłam się, kiedy oznajmiła mi radosną nowinę.

Wtedy dowiedziałam się, że ona nie będzie musiała iść do pracy. Adam dobrze zarabiał w amerykańskiej firmie, miał już w ręku doktorat i perspektywy awansu.

– A poza tym ma swoje mieszkanie. Nie mogłam ryzykować, że jakaś długonoga laska mi go sprzątnie sprzed nosa.

Zrozumiałam, że ciąża Weroniki nie była przypadkowa

Moja córka złapała męża na dziecko. Bardzo mi się to nie spodobało. Adam okazał się miłym człowiekiem i wiele wskazywało na to, że mimo wszystko młodzi są ze sobą szczęśliwi, więc przestałam się martwić o przyszłość córki i jej dziecka. Młodzi pobrali się w Boże Narodzenie, a dwa miesiące później zostali rodzicami ślicznej Marysi. Weronika dziesięć dni przed porodem obroniła dyplom inżyniera. Byłam z niej dumna. Szybko jednak zmieniłam zdanie.

Po narodzinach wnuczki moje życie stanęło na głowie. Zamiast wracać z pracy do domu, biegłam codziennie do córki, która zupełnie nie radziła sobie z nowymi obowiązkami. Sądziłam, że gdy Wera odzyska siły, nad wszystkim zapanuje. Po dwóch miesiącach harówki na trzech frontach – w pracy, u dzieci i we własnym domu – poddałam się. Do pozostawienia Weroniki samej sobie namówił mnie mąż. Twierdził, że nasza córka nie daje sobie rady, bo nie musi. Z każdej strony dostaje pomoc.

– Adam robi zakupy, sprząta, gotuje. Słyszałaś, jak się Wera śmiała z niego, że mu kotlety nie wyszły. A ty biegasz tam codziennie i się małą zajmujesz, prasujesz jej ciuszki, Adamowi koszule. To ja się pytam, co robi nasza córka?

Andrzej miał rację. Weronika poza przystawianiem dziecka do piersi nie miała nic do roboty. Kiedy Marysia zaczęła chodzić, moja córka zażądała zatrudnienia niańki do dziecka.

– Nie daję rady upilnować Marysi, mamo… Kręgosłup mi wysiadł.

Mamo przyjedź, Adam się wyprowadził!

Nianie były w sumie trzy, każda rezygnowała, gdy okazywało się, że wymagania Weroniki wykraczają daleko poza opiekę nad dzieckiem. Do pomocy przyszła matka Adama, jednak po sześciu tygodniach harówki w domu syna odmówiła dalszej pomocy. Małżeństwo mojej córki zawisło na włosku. Postanowiłam się z nią rozmówić. Wytłumaczyłam, że musi się wziąć w garść, zająć dzieckiem, domem. Nie zwalać winy na teściową, nie pozwolić, żeby Adam po pracy musiał podwijać rękawy i brać się za prowadzenie gospodarstwa.

W końcu moje i męża rozmowy z córką odniosły pewien skutek. Młodzi znów byli dla siebie mili, choć widziałam, że Weronika strasznie się męczy. Nie odpowiadała jej rola matki, żony i pani domu… Po wakacjach spędzonych w Chorwacji, córka radośnie oznajmiła, że spodziewa się drugiego dziecka. Adam nie podzielał entuzjazmu żony. Sytuacja znów się powtórzyła. Franio urodził się w kwietniu…

Córka źle zniosła poród, była słaba, miała kłopoty ze stawem biodrowym. Nie mogła dźwigać dziecka. No więc znów zaprzęgłam się do roboty u dzieci, Adam nie nadążał z godzeniem obowiązków w domu i w pracy, zatrudniona niania zajmowała się Marysią… Widziałam, że zięć nie znosi dobrze ciągłej obecności obcej kobiety w domu. Zwróciłam na to córce uwagę.

– Poślemy Marysię do żłobka i jakoś to będzie – uspokajała mnie Wera.

To rozwiązanie nie dało nic. Nie było w domu nikogo obcego, lecz Weronika, częściowo zwolniona z opieki nad córeczką, nie zamierzała zajmować się synem, tak jak powinna. O normalnym prowadzeniu domu też nie było mowy. Chory staw biodrowy dawał się jej we znaki… Było źle. Razem z mężem postanowiliśmy sfinansować córce kosztowną rehabilitację.

Po kilku miesiącach Wera stanęła wreszcie na nogi i zaczęła więcej czasu poświęcać dzieciom i domowym obowiązkom. W jej domu wyczuwało się jednak atmosferę napięcia. Adam wcale nie był szczęśliwym tatą i mężem.

– Znalazłam żłobek dla Frania – pochwaliła się córka, kiedy wnuczek skończył dwa lata. – Sama pójdę do pracy, zatrudnimy pomoc do domu… Adam tak ciężko pracuje, czas żebym i ja zaczęła zarabiać.

Wątpiłam, czy córka od razu znajdzie pracę, ale najważniejsze, że coś chyba zrozumiała. Cieszyłam się, bo atmosfera w domu dzieci troszkę się poprawiła. Szczerze życzyłam im szczęścia. Dotąd tak bardzo martwił mnie los moich wnuków. Byłam u fryzjera, kiedy zadzwoniła córka.

– Mamo, przyjdź koniecznie. Adam się wyprowadził, mówi, że będzie płacił na dzieci… Mamo, przyjdź! – córka płakała w słuchawkę.

Nie rozumiałam decyzji zięcia

Już przecież było dobrze, co prawda Wera wciąż nie miała pracy, ale to niemożliwe, żeby z tego powodu Adam ją zostawił – myślałam zmartwiona.

– Dlaczego, co mu się stało? – spytałam.
– Bo odstawiłam pigułki… Jestem w ciąży!

Zrobiło mi się ciemno przed oczami.

– Szkoda, że nie zapytałaś Adama, czy on też chce mieć trzecie dziecko… Źle zrobiłaś, córeczko. I wiesz co? Przykro mi to mówić, ale wcale nie potępiam Adama. 

Czytaj także:
Odrzuciłam faceta, bo dał mi pierścionek z odzysku
Rodzice zginęli, a ja od tamtej pory nie opuszczam naszej wsi
Po śmierci rodziców, zaopiekował się mną brat. Gardziłem nim

Redakcja poleca

REKLAMA