„Moja 70-letnia mama zachowuje się jak smarkula. Wstyd mi za nią, gdy bije się w klubach o facetów i chodzi w bikini”

Traktuję dorosłego syna jak dziecko fot. Adobe Stock, motortion
„Mama radośnie i z dumą oznajmiła mi, że skończyła kurs, dostała papiery i będzie prowadzić w naszym klubie kultury lekcje tańca brzucha. Zgrozo! Miała wtedy 66 lat. Inne babcie dziergały na drutach i plotkowały pod kościołem. Czy ona nie mogła być taka? Nie mogła siedzieć w bujanym fotelu i piec wnukom ciasta?”.
/ 11.04.2023 10:15
Traktuję dorosłego syna jak dziecko fot. Adobe Stock, motortion

Mama zawsze była, delikatnie mówiąc, inna. A ja na różnych etapach swojego rozwoju miałem większe lub mniejsze problemy z akceptacją jej zachowania. Jako dziecko cieszyłem się, że jest wesoła i ma zwariowane pomysły. Grała ze mną w piłkę, jeździliśmy razem na rowerach i wygłupialiśmy się. Zawsze miała czas dla mnie – a przecież wychowywała mnie sama, bo mój ojciec porzucił ją i wyjechał za granicę.

No i wcale nie była młodą mamą

Gdy się urodziłem, miała skończone 32 lata i była dużo starsza od rodziców moich rówieśników. Ale potrafiła przebrać się na pierwszy dzień wiosny i paradować w jaskrawych strojach, i z warkoczykami na głowie. Moi koledzy chyba zazdrościli mi, że taka jest – ich mamy były zmęczone i zamiast się z nimi bawić, strofowały ich.

Jako dorastający nastolatek z trudem godziłem się, że moja mama biega na dyskoteki i ma zwariowane pomysły. Były czasem dla mnie nie do przyjęcia... Na przykład, kiedy postanowiła bawić się w ekologa i na Dzień Ziemi urządziła w naszym miasteczku pikietę. Chodziła pod urzędem owinięta w kolorowe folie i namawiała wszystkich do segregowania śmieci. Może gdybyśmy mieszkali w dużym mieście, łatwiej przełknąłbym jej pomysły, ale u nas… Miotałem się pomiędzy miłością do niej, szacunkiem dla tego, co robi, a zwyczajnym wstydem dzieciaka. Potem dorosłem, ożeniłem się, na świat przyszły moje dzieci. Jako babcia mama była niezrównana – zawsze pełna werwy. Przechodziła w tym czasie na emeryturę i miałem nadzieję, że nieco się uspokoi. A tę energię, którą nadal tryskała, zużyje na bieganie za wnukami.

Myliłem się…

Najpierw zapisała się na kurs tańca w pobliskim mieście. Nie interesowałem się, co to konkretnie są za zajęcia – jeździła na nie wieczorami, nie kolidowało to z opieką nad wnukami, a że była niezależna (od dawna miała prawo jazdy i samochód) nie angażowała mnie w swoje pomysły. Ba, cieszyłem się nawet, że znalazła takie spokojne, jak na nią, hobby. Równie dobrze mogła przecież zapisać się na karate albo do klubu wspinaczkowego – po niej wszystkiego mogłem się spodziewać. Jednak moja radość minęła, gdy po roku mama radośnie i z dumą oznajmiła mi, że skończyła kurs, dostała papiery i będzie prowadzić w naszym klubie kultury lekcje… tańca brzucha! Zgrozo! Miała wtedy 66 lat. Inne babcie dziergały na drutach i plotkowały pod kościołem. Czy ona nie mogła być taka? O dziwo, jej zajęcia spodobały się w miasteczku. Co prawda, zapisały się na nie głównie młode dziewczyny, ale miała zajęcie. Oczywiście, mojej mamie to nie wystarczyło. Gdy miała 70 lat, postanowiła wziąć udział w spływie. Zadzwoniła do mnie zachwycona, że właśnie kupiła sobie nowe bikini na wyjazd. Już pal licho to bikini, tłumaczyłem, że to nie jest wiek na sporty ekstremalne, ale na nią nie ma siły. Uparła się, a ja przez dwa tygodnie przeżywałem koszmar. Bo oczywiście jej komórka milczała, a ja miałem różne wizje. Odezwała się po 10 dniach, cała w skowronkach. A gdy powiedziałem, że się martwiłem, to mnie ochrzaniła, że jest dorosła, a ja nadopiekuńczy. Naprawdę, czasem czuję się tak, jakbym to ja był jej ojcem i odpowiadał za nią. Ale czy mi się dziwicie? A już ostatni jej wybryk…

To był sobotni wieczór

Nie mieliśmy z żoną żadnych planów, zresztą moja mama uprzedziła, że idzie na wieczorek taneczny do klubu seniora i nie zajmie się dzieciakami, więc i tak nie mogliśmy nigdzie iść. Siedziałem przed telewizorem, gdy zadzwonił telefon. To była policja! Prosili, żebym przyjechał... po mamę! Gdy wszedłem na komisariat, policjant z dziwnym uśmiechem oznajmił mi, że moja rodzicielka… wdała się w bójkę. Dopadłem do niej i zapytałem, co się stało.

Pobiłam się o wdowca – chichocząc zaczęła zdawać mi relację. – Byłam na tym wieczorku, a tam mnóstwo starszych pań i kilku wdowców. No i Wiesia, wiesz która?

–Co ty opowiadasz?

– No więc ona zaczęła podrywać Stasia. A on wpadł mi w oko i nawet jej o tym powiedziałam. Specjalnie ciągała go do tańca, żeby mi zrobić na złość. I tak od słowa do słowa, poprztykałyśmy się, a potem pobiłyśmy. Ale ja wygrałam! – mama z dumą zakończyła opowieść.

Ma 70 lat i myślałem, że na starość jej to szaleństwo minie. Ale obawiam się że najgorsze dopiero przed mną.

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA