„Mój syn był zwykłym leniem i cwaniakiem. Wkurzało mnie, że mąż widzi w nim złote dziecko i ze wszystkiego usprawiedliwia”

Mąż generował wszystkie problemy w rodzinie fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Młodemu szef płacił co tydzień. Mąż roił sobie, chłopina, że synuś zmądrzał, że będzie ciułał grosz do grosza, żeby kupić coś spektakularnego, a tymczasem zaczęły się hulanki i swawole. Mówi się, że matki bywają zaślepione na punkcie synów, ale u nas jest dokładnie odwrotnie: to tatuś jest w stanie wytłumaczyć sobie dosłownie wszystko”.
/ 09.02.2023 07:15
Mąż generował wszystkie problemy w rodzinie fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Pamiętam, że Waldek się mało nie zachłysnął ze szczęścia, gdy się dowiedział, że jego ukochany synek załatwił sobie pracę na wakacje.

– Widzisz, Renata? – triumfował. – Chłopak dorasta i myśli coraz rozsądniej. W poprzednich latach wołami by go nie zaciągnął do roboty! Pamiętasz, jak się zżymał, kiedy jego koledzy dorabiali przy zbieraniu porzeczek na plantacji?

O ile dobrze kojarzę, chodziło głównie o pająki czające się w krzakach, ale nie chciałam brudów wywlekać. Teoretycznie, też byłam zadowolona z tego gejzeru dojrzałości, który nagle eksplodował mi pod nosem, choć nie mogłam oprzeć się złym przeczuciom.

Jak się okazało, słusznie

Poza tym męcząca była ta dorosłość dla otoczenia: Kamilek wracał z warsztatu, rzucał brudne ciuchy, gdzie popadło, jadł za dziesięciu, a potem leżakował przy komputerze, na wszelkie sugestie dotyczące wyniesienia śmieci czy ogarnięcia po sobie, odpowiadając krótko:

Zmęczony jestem.

Łudziłam się, że może w weekend wykaże się aktywnością, ale gdzie tam! Musiał przecież odreagować! Zwlekał się z barłogu koło południa, opróżniał lodówkę i znikał z kolegami. W niedzielę sytuacja powtarzała się z niewielkimi modyfikacjami, a potem nadchodził poniedziałek i znów dziecko było wycieńczone jak po pracy w kopalni.

Czy ty w ogóle wiedziałeś, że Kamil ma dryg do samochodów? – zapytałam męża, gdy przyłapałam się na myśli, że mogliby młodego zwolnić i byłoby po kłopocie. – Dotąd koniecznie chciał być policjantem.

Waldek się oburzył:

– Nie pamiętasz, jak pomagał naprawiać motor wujkowi Józkowi z Sierszy? Jak u nas coś zaczyna klekotać, to też zawsze pierwszy zauważa. U nas w rodzinie zresztą taka smykałka jest dziedziczna!

– To po co płacimy miliony za szkołę policyjną, mundur i internat?

– Kogo to obchodzi, gdy w dziecku objawił się dziedziczny talent?

Bąknęłam coś, że pewnie, ale nigdy nie pomyślałabym, że talent wystarczy, by się utrzymać w warsztacie. Tam przecież pracują fachowcy!

– Kamil jest na zasadzie ucznia – wyjaśnił mąż chłodno. – Naprawdę, Renato, żeby tak we własne dziecko nie wierzyć… Co z ciebie za matka!

Zmęczona – mruknęłam.

Jak już Waldek zwraca się do mnie per „Renato”, to w ogóle nie ma sensu z nim dyskutować! Młodemu szef płacił co tydzień i wkrótce ślubnemu skrzydełka opadły.

Roił sobie, chłopina, że synuś zmądrzał

Że będzie ciułał grosz do grosza, żeby kupić coś spektakularnego, a tymczasem zaczęły się hulanki i swawole. Mąż łaził za Kamilem niczym smerf Maruda, przekonywał, w końcu machnął ręką: Może i ma rację? W końcu wakacje, chłopak prawie nie ma przyjemności. Mówi się, że matki bywają zaślepione na punkcie synów, ale u nas jest dokładnie odwrotnie: to tatuś jest w stanie wytłumaczyć sobie dosłownie wszystko. Próbowałam storpedować sobotnie wyjazdy na dyskoteki, ale mnie zakrzyczano. Przecież Kamil jest już pełnoletni, jak dorosłemu chłopu zabronić? Dopóki wraca tak jak się umawia i trzeźwy, nie ma się do czego przyczepić, prawda? Zacznie się rok szkolny, to sporządnieje!

Już sama straciłam rozeznanie: czy to ja zanadto się czepiam, czy Waldek jest zbyt pobłażliwy? Postanowiłam odpuścić, w końcu koniec wakacji tuż, tuż – co się będę z koniem kopać? Dopilnowałam tylko, żeby Kamil zaczął sprzątać po sobie, w końcu dorośli faceci nie zostawiają syfu mamusiom do ogarnięcia. Wreszcie ferie minęły bezpowrotnie, syn zaczął zbierać się do szkoły i tylko, już wyjeżdżając do internatu, rzucił znienacka:

A wiecie, że szef zaproponował mi etat w warsztacie? Powiedział, że mam największy potencjał ze wszystkich młodych pracowników!

– To super – skwitowałam zdawkowo, bo autobus Kamila właśnie zajeżdżał na stanowisko. – Jeszcze tylko rok szkoły, matura i możesz decydować, czy chcesz iść na studia, czy wolisz grzebać się w smarach.

Obydwaj mężczyźni, jak na komendę, spojrzeli na mnie z głęboką urazą, a mąż przez całą drogę powrotną marudził, czy naprawdę nie mogłam wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu.

Przecież młody był taki dumny, że go pochwalono

– Ty nigdy nie cieszysz się z niczyich sukcesów! – wypalił w końcu mąż. – Kiedy ci powiedziałem, że wysyłają mnie z firmy na dwutygodniowe szkolenie do Belgii, skrzywiłaś się, że wszystko będzie na twojej głowie!

A jedźcież sobie do wszystkich diabłów, w końcu będzie trochę spokoju! Spokoju jednak nie było, bo gdy syn wrócił na weekend do domu, miał już gotowy plan: rzuca szkołę! Kto to widział, żeby dorosły człowiek siedział w ławce jak gówniarz. Czas wziąć się z życiem za bary i zarabiać, zarabiać!

To już nie chcesz pracować w policji? – zapytałam, ciągle w szoku.

– Nigdy mi nie zależało – mruknął syn. – Poszedłem za kumplami.

– Zrób przynajmniej maturę – poradziłam mu. – Wtedy nie zamkniesz przed sobą innych dróg.

Ale Kamil kicha na maturę! Chce naprawiać samochody i basta. I nie mogę mu zabronić, bo jest dorosły. Krew mnie zalała w tym momencie i powiedziałam, że skoro tak, to niech już całkiem się usamodzielni: wyprowadzać się na razie nie musi, ale będzie się dokładał do opłat i utrzymania. I jak mu wyliczyłam ile, okazało się, że zarobki w warsztacie nie są wcale takie bajeczne.

– Kiedy się już ogarniesz, rzecz jasna, coś wynajmiesz – dorzuciłam. – Dorośli faceci nie mieszkają z rodzicami.

Kamil śmiertelnie się obraził, powiedział, że ze mną gadał nie będzie, tylko z tatą, bo on go rozumie.

No to na razie szoruj do szkoły, synuś – zdecydowałam. – Tata będzie dopiero po dwudziestym, wtedy sobie pogadacie i zobaczymy.

Pojechał do Szczytna nabzdyczony, a ja mam wyrzuty sumienia, że byłam tak bezlitosna. Ale przecież nie mogę poważnie dyskutować o idiotyzmach! Przyszłość to poważna sprawa! 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA