„Mój syn bez przerwy się uczył, bo wierzył, że tak zasłuży na miłość taty. Serce mi pękało, bo ojciec i tak go ignorował”

Mój syn uczył się, żeby zasłużyć na miłość taty fot. Adobe Stock, Надежда Урюпина
„Staś dobrze się uczył i do tej pory zawsze miał świadectwa z czerwonym paskiem. Nie tylko dlatego, że jest inteligentnym i ambitnym chłopcem. W ten sposób, wiem to dobrze, chciał udowodnić swojemu tacie, że jest godny jego miłości. Mój eks był jednak zbyt zajęty układaniem sobie nowego życia, żeby zauważyć desperacką walkę dziecka o jego uwagę”.
/ 30.05.2023 13:15
Mój syn uczył się, żeby zasłużyć na miłość taty fot. Adobe Stock, Надежда Урюпина

Jak chyba każdy rodzic, z ulgą pomyślałam o zakończeniu roku szkolnego. Koniec pilnowania pociechy przy odrabianiu lekcji, wkuwania do klasówek i uczenia się wierszy na pamięć, żadnych zebrań klasowych.

Bajka! I nawet humoru nie psuło mi pytanie, co zrobić z jedenastoletnim synem podczas wakacji. Bo przecież nie stać mnie na kosztowne kolonie, a nie mam rodziców na wsi… Tym razem naprawdę miałam z czego się cieszyć, bo mój były mąż postanowił nadrobić ojcowskie zaległości. Wrócił kilka tygodni temu z Irlandii, gdzie pracował przez ostatnie cztery lata i stwierdził, że spędzi z synem miesiąc na Mazurach.

Zaplanował rowery i spanie w namiocie

Jego rodzice postanowili z kolei podarować Stasiowi rower. Z ostatniego syn wyrósł już dawno, a mnie nie było stać, aby kupić mu nowy, chociaż wiem, że o tym marzył. Kiedy usłyszał obietnicę dziadków, zaświeciły mu się oczy. Warunek był tylko jeden: musi przywieźć bardzo dobre świadectwo. O to byłam spokojna. Staś dobrze się uczył i do tej pory zawsze miał świadectwa z czerwonym paskiem. Nie tylko dlatego, że jest inteligentnym i ambitnym chłopcem. W ten sposób, wiem to dobrze, chciał udowodnić swojemu tacie, że jest godny jego miłości.

Czasami serce mi się krajało i często myślałam o tym, jak bardzo szkoda mi mojego syna. Życie dziecka po rozwodzie rodziców nie jest łatwe, a tym bardziej, gdy jedno z nich wyjeżdża z Polski na długo. No, ale to właśnie miało się zmienić, bo były mąż postanowił znowu zamieszkać w kraju. No i te planowane długie wakacje! Byłam pewna, że Jacek złapie znowu kontakt z synem i serdecznie tego życzyłam im obu. Kiedy Staś w dniu rozdania świadectw poszedł do szkoły, byłam w pracy.

Bardzo chciałam zobaczyć, jak odbiera nagrodę wzorowego ucznia, lecz nie mogłam opuścić dyżuru. Miałam nadzieję, że do mnie od razu zadzwoni i opowie mi, jak było. Nie zrobił tego. „Pewnie poleciał gdzieś z kolegami” – myślałam, wracając do domu. Nie spodziewałam się zastać w nim Stasia, a tymczasem… Moje dziecko leżało zapłakane na kanapie!

– Co się stało?! – przeraziłam się.

Z tego, co mi zaczął opowiadać, wyłowiłam tylko strzępki informacji, z których wynikało, że… nie ma świadectwa!

– Dlaczego? Zgubiłeś je? Ktoś ci zabrał? – byłam zszokowana.

Po głowie krążyły mi różne myśli, wśród nich ta jedna: „A co teraz z rowerem?”. Mój teść jest upartym gburem, gotów był sobie ubzdurać, że skoro wnuk nie przyjechał ze świadectwem, to pewnie nie zdał, i Staś nie dostanie roweru!

Nie dali mi świadectwa, bo nie oddałem książki do biblioteki! A przecież pamiętasz, mamo, że tę książkę mi ukradli na basenie i ty już za nią zapłaciłaś! – wychlipało w końcu moje dziecko.

– Co?! – nie mieściło mi się to w głowie.

Wiedziałam wprawdzie, że na koniec roku Staś dostał kartkę, na której miała się podpisać pani z biblioteki, ale sądziłam, że wszystko jest załatwione.

– Pani z biblioteki nie było, bo jest w szpitalu, a moja wychowawczyni powiedziała, że ona kartki nie ma i dlatego nie da mi świadectwa. Tak podobno zadecydowała pani dyrektorka.

– Coś podobnego! – zdenerwowałam się nie na żarty. – Wracamy do szkoły!

Byłam nastawiona bojowo, ale… 

W szkole zastałam zamknięte drzwi do gabinetu pani dyrektor.

– Nie ma jej i nie będzie. Dzisiaj wyjeżdża na wakacje – poinformowała mnie sekretarka.

– Ale ja chcę natychmiast dostać świadectwo mojego dziecka! – podniosłam głos. – Zabraliście je bezprawnie!

– Ja pani nie wydam, bo jest zamknięte w sejfie, do którego szyfr ma tylko pani dyrektor – usłyszałam.

– To niech pani do niej zadzwoni – uparłam się.

– A nie może pani zaczekać do sierpnia? Pani dyrektor wróci z urlopu, to wyda dokument. Przecież jemu to świadectwo teraz niepotrzebne, zdał do szóstej klasy, szkoły nie zmienia…

– A skąd pani wie, że nie zmienia?! – krzyknęłam. – A poza tym on musi pokazać świadectwo ojcu, dziadkom! Ma do tego prawo. Albo wezwie pani dyrektorkę albo ja dzwonię na policję. I do kuratorium! – byłam zdesperowana.

Sama nie wiem, co bardziej na nią podziałało. W każdym razie złapała wreszcie za telefon i po kilku minutach rozmowy okazało się, że… klucze ma wicedyrektorka, która mieszka niedaleko szkoły.

– Pani wice zaraz przyjedzie – oświadczyła sekretarka, obrzucając mnie wrogim spojrzeniem.

– To nieporozumienie można było wyjaśnić podczas uroczystości rozdania świadectw, gdyby pani na nią przyszła – usłyszałam od wicedyrektorki.

– No cóż, jako samotna matka nie miałam takiej możliwości, ale też nie rozumiem, dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił. Mój telefon jest wpisany do klasowego dziennika – odbiłam piłeczkę.

Dłużej nie chciało mi się z nią dyskutować. Najważniejsze, że Staś odzyskał swoje świadectwo i mógł pojechać z nim do dziadków po nagrodę – wspaniały nowy rower.

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA