Kiedy poznałam Janka, wiedziałam, że to jest ten jedyny - mój ideał. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia i wiedziałam, że chcę z nim spędzić resztę swojego życia. Gdy oświadczył mi się podczas naszych wakacji, wiedziałam, że nie mogłabym być szczęśliwsza. Zaczęliśmy planować nasz ślub - miał być wspaniały, pełen miłości i szczęścia. Wydawało mi się, że nic nie jest w stanie tego zepsuć. A jednak stało się coś strasznego...
Teraz na nowo muszę układać swoje życie
Poznałam Janka w czasie studiów. Byliśmy w tym samym roku i na początku mieliśmy tylko wspólnych znajomych. Z czasem zaczęliśmy się lepiej poznawać i zrozumieliśmy, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Byliśmy w sobie szaleńczo zakochani i w końcu, po kilku miesiącach, zaczęliśmy chodzić ze sobą. Byłam pewna, że taka miłość zdarza się tylko w filmach i dziękowałam losowi, że coś takiego przytrafiło się właśnie mnie. Zwykłej Ani. Po kilku latach naszego związku Janek się oświadczył, a ja z radością przyjęłam jego propozycję. Rozpoczęliśmy planowanie naszego ślubu, który miał się odbyć za kilka miesięcy. Chodziłam w chmurach i byłam przeszczęśliwa, że za niedługo połączymy się w związku małżeńskim. Wszystko zmieniło się tydzień przed naszym ślubem, kiedy otrzymałam straszną wiadomość.
Mój narzeczony, Janek, zginął w wypadku samochodowym. To była absolutna tragedia dla mnie i mojej rodziny. W jednej chwili, cały mój świat runął. Początkowo nie wiedziałam, co mam robić. Przestałam jeść, spać, chodzić do pracy. Wszystko wydawało się bez znaczenia. Z jednej strony, chciałam tylko usnąć i nigdy już się nie obudzić. Z drugiej strony, wiedziałam, że muszę coś zrobić - muszę podjąć jakieś kroki, żeby móc żyć dalej. Jednym z pierwszych działań, było odwołanie ślubu.
Ta data w kalendarzu napawała mnie przerażeniem. Ten, który miał być moim najszczęśliwszym dniem, teraz był tylko przypomnieniem o stracie Janka. Moja rodzina i przyjaciele byli ze mną, wspierali mnie i pomagali mi funkcjonować dalej. Miałam wiele pytań: dlaczego to się stało, jak to się stało, co powinnam zrobić? Nie wiedziałam, jak mam sobie poradzić, ale musiałam znaleźć sposób, żeby żyć dalej. Przede wszystkim, zadbałam o formalności. Upewniłam się, że zostanie wypłacone ubezpieczenie, w którym byłam wskazana jako osoba pierwszego kontaktu. Pomyślałam o tym, że chociaż pieniądze nie zwrócą mi miłości mojego życia, to chociaż pozwolą bezpiecznie funkcjonować. Opłacić raty kredytu czy za samochód. W końcu mieliśmy na głowie tyle wspólnych spraw! Umówiłam się również z prawnikiem, który miał ustalić przyczyn wypadku. Jego zadaniem było to, by zawalczyć o sprawiedliwość dla mnie i naszej rodziny.
Ale tak naprawdę, nie wiedziałam, jak dalej żyć
Czułam się, jakbym straciła kawałek siebie. Janek był dla mnie całym światem i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Byłam przerażona myślą, że nigdy już nie będę mogła z nim rozmawiać i dzielić się swoimi marzeniami. Ale nie mogę powiedzieć, że byłam sama. Moja rodzina i przyjaciele byli dla mnie wsparciem w trudnych chwilach. Pomagali mi przetrwać każdy dzień i dawali mi nadzieję, że życie ma jeszcze dla mnie coś dobrego. Po kilku tygodniach, kiedy zdążyłam nieco się uspokoić, zdecydowałam się na wyjazd. Chciałam uciec od wszystkiego, przynajmniej na jakiś czas. Mój brat zaproponował mi, żebym pojechała z nim do swojej babci na wsi. To miejsce zawsze kojarzyło mi się z beztroską, radością i szczęściem. Byłam tam wielokrotnie w dzieciństwie i zawsze czułam się tam bezpiecznie. To było dokładnie to, czego potrzebowałam: poczucie bezpieczeństwa. Wsiadłam z nim do samochodu i pojechaliśmy na drugi koniec Polski, gdzie mieszkała nasza babcia. Gdy tylko wyjechaliśmy z miasta, poczułam się trochę lepiej. Z dala od miejsca, gdzie mieszkałam z Jankiem, od miejsca, gdzie mieliśmy się pobrać.
Po przyjeździe na wieś, poczułam ulgę. Moja babcia przywitała nas z uśmiechem na twarzy i ogromnym objęciem. Przepłakałam się na jej ramieniu. Czułam się tam tak dobrze. To miejsce przypominało mi o moim dzieciństwie, o tym, jakie było beztroskie i pełne radości. Moja babcia, jak zawsze, miała dla mnie przygotowany pokój, w którym miałam się zatrzymać na kilka dni. Wszystko było takie jak kiedyś, nie zmieniło się nic. Zdecydowałam, że na kilka dni zapomnę o całym świecie i skupię się tylko na odpoczynku i relaksie. Pierwszego dnia, poszłam na długi spacer po polach. Chciałam poznać okolicę, zobaczyć, co się zmieniło od mojego ostatniego pobytu na wsi. Spacerowałam przez kilka godzin, wzdłuż pól i łąk, aż w końcu dotarłam do starego kościoła. Znajdował się on na skraju wioski, z dala od zgiełku i miejskiego zgiełku. Kościół był piękny - stary, drewniany, z licznymi rzeźbami i obrazami. Usiadłam na ławce przed kościołem i zaczęłam się zastanawiać nad swoim życiem. Czy kiedykolwiek uda mi się poradzić sobie z tą straszliwą stratą? Czy kiedykolwiek będę znowu szczęśliwa?
To nie była łatwa droga
Przez wiele miesięcy cierpiałam z powodu utraty Janka. Czułam się, jakbym walczyła z oceanem emocji. Byłam wściekła, smutna, zagubiona i przerażona. Jednakże, z czasem, zaczęłam czuć, że to wszystko jest naturalnym procesem żałoby. Poszukiwanie pomocy było dla mnie bardzo ważne. Zaczęłam szukać terapeuty, który mógłby mi pomóc przejść przez ten trudny czas. Na początku było to bardzo trudne - nie było mi łatwo otwierać się przed obcą osobą, ale w końcu zaczęłam czuć się coraz bardziej komfortowo i zaczął się proces gojenia ran. Terapia była dla mnie zbawieniem. Mogłam porozmawiać z kimś, kto słuchał mnie uważnie i pomagał mi zrozumieć, jak radzić sobie z moimi emocjami. Był to dla mnie bezcenny czas, który pomógł mi lepiej poznać siebie i nauczyć się dalej żyć. Z pomocą mojego terapeuty, zaczęłam pracować nad swoimi emocjami. Zrozumiałam, że nie muszę czuć się winna, ani nie powinnam karać siebie za to, co się stało. Nauczyłam się, że ważne jest, aby dać sobie czas na żałobę i że każdy proces bywa trudny, ale możliwy do przejścia. Po dłuższym czasie, zaczęłam wychodzić na prostą. Byłam też już w stanie dostrzegać, że życie nie kończy się po stracie i że wciąż jest wiele do odkrycia i doświadczenia.
Przygotowywałam się do nowego rozdziału w moim życiu, gdzie musiałam nauczyć się funkcjonować bez Janka. Nie było to łatwe, ale z czasem nauczyłam się żyć na własną rękę. Z moją rodziną i przyjaciółmi, znaleźliśmy sposoby, aby uczcić pamięć Janka. Wspólnie wybraliśmy muzykę, która przypominała nam o nim i zaczęliśmy dzielić się swoimi wspomnieniami. To pomagało nam uporać się z naszymi emocjami i uczcić mojego ukochanego. Mimo, że minęło już kilka lat od jego śmierci, czasami wciąż czuję się zdezorientowana. Czuję jakby czegoś mi brakowało. W takich momentach, próbuję skupić się na tym, co nadal jest dla mnie ważne - na mojej rodzinie, przyjaciołach i mojej pracy. Teraz wiem, że jestem silniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej. Miałam wiele doświadczeń, które pomogły mi zrozumieć siebie i świat. Wiem, że jestem w stanie poradzić sobie z trudnościami i że nie jestem sama.
Czuję wdzięczność, że miałam Janka w moim życiu
Zawsze będę go kochać. Jestem zdania, że każdy z nas ma w sobie niewyczerpany zasób siły i wytrwałości, którego nie zawsze jesteśmy świadomi. Ja odkryłam tę siłę w sobie i w końcu zaczęłam żyć pełnią życia. Chociaż nigdy już nie zapomnę o Janku i nigdy już nie będzie mi dane żyć razem z nim, to wiem, że zawsze będzie ze mną w moim sercu. Moja historia pokazuje, że życie często nie układa się tak, jak sobie zaplanujemy. Czasami wydarzenia, które nas spotykają, są po prostu nie do przewidzenia. Jednakże, ważne jest, aby zawsze zachować w sobie nadzieję i siłę. W ten sposób możemy przezwyciężyć trudne momenty. Życie może nas ranić, ale zawsze jest też w stanie nas zaskoczyć i sprawić, że znów będziemy szczęśliwi. A teraz... Układam życie na nowo. Na wsi. Obok mojej babci, której towarzystwo i pomoc doceniłam bardziej, niż kiedykolwiek.
Czytaj także:
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Mój narzeczony zmarł miesiąc przed naszym ślubem. Zabrał do grobu nasze plany, marzenia, całą miłość i szczęście”
„Zaręczyłam się jeszcze w klasie maturalnej. Gdy ukochany przedwcześnie zmarł, nie umiałam się z nikim związać do 30-stki”