„Mój pasierb nie miał szczęścia do rodziców. Ojciec balował, matka kochała pracę. Tylko ode mnie mógł zaznać miłości”

ojciec z synem fot. Getty Images, Maskot
„– Byłeś tylko moim ojczymem. Ale dziś widzę, że to ty troszczysz się o mnie najbardziej, o wiele bardziej niż biologiczny ojciec. On wiecznie baluje, mama goni za karierą. Tylko tobie naprawdę zależy, żebym nie zaprzepaścił swojej szansy”.
/ 12.12.2024 11:15
ojciec z synem fot. Getty Images, Maskot

Nie spodziewałem się takich słów od nastolatka, który już prawie osiągnął pełnoletność. Ale szczerze mówiąc, sprawiło mi to radość. Powiedziałem, że może na mnie liczyć. Życie nie oszczędzało Huberta, mocno go doświadczyło. Potrzebował tylko kogoś, kto zauważy jego starania i doda mu motywacji do dalszej walki.

Początki nie były łatwe

Próbowałem dotrzeć do tego dzieciaka na wszelkie możliwe sposoby, ale wszystko odbijało się jak groch o ścianę. Hubert uparł się, że skoro nie jestem jego ojcem, to nie powinienem się mieszać w jego sprawy. Kiedy wspomniałem o jego obowiązkach szkolnych i o tym, że żaden doktor nie da mu tak długiego zwolnienia, od razu wyskoczył z tekstem:

– Odpuść sobie! Po co mi w ogóle ta szkoła? Jak będę chciał się czegoś dowiedzieć, to przecież wszystko znajdę w internecie.

Nie było sensu dalej się spierać. Postanowił jeździć z ojcem na koncerty i pomagać mu przy sprzęcie nagłaśniającym. Tata mojego pasierba przez ponad 20 lat grał na perkusji w różnych zespołach, często występując w najodleglejszych zakątkach. Co prawda nie stał się gwiazdą wielkiego formatu, ale w oczach swojego dziecka był prawdziwym idolem.

Kiedy rodzice Huberta się rozstali, miał tylko siedem lat i bardzo to przeżył. Od razu uznał, że to mama ponosi odpowiedzialność za koniec ich związku. Najchętniej zamieszkałby wtedy z tatą, zwłaszcza gdy pojawiłem się w ich domu jako nowy partner jego mamy.

Przez kolejne pięć lat starałem się budować z Hubertem dobrą relację. Nie szukałem drogi na skróty — nie dawałem mu prezentów ani nie sypałem pustymi pochwałami. Chciałem, by wiedział, jak bardzo jest dla mnie istotny i że traktuję go z szacunkiem. Początkowo bywało między nami całkiem nieźle, ale wraz z dorastaniem Hubert coraz bardziej się dystansował. Co gorsza, kwestionował moje prawo do jakiejkolwiek ingerencji w jego sprawy.

Nie przejmowała się nim za bardzo

Zadzwoniłem do Ali zaraz po rozmowie z synem. Akurat przebywała służbowo za granicą od kilku dni. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że informacja o spontanicznej wyprawie naszego dzieciaka w ogóle jej nie zdenerwuje.

– Nie uważasz, że warto by jeszcze raz z nim porozmawiać? – odezwałem się nieśmiało.

– Odpuść sobie, Karol. Przecież wiesz, że odkąd był mały, zawsze patrzył na ojca jak na bohatera. Niedługo skończy osiemnaście lat i wtedy kompletnie przestanę mieć cokolwiek do powiedzenia. Jeśli zdecyduje się zaprzepaścić swoje życie, to co ja mogę zrobić? Widocznie jest bardziej podobny do Krzyśka niż do mnie... – powiedziała z goryczą w głosie.

W sumie niewiele mogłem zrobić w tej sytuacji. W końcu jako ojczym nie miałem takich samych praw jak prawdziwy tata. Na dodatek moje relacje z Alicją przeżywały wtedy kryzys. Ona była całkowicie pochłonięta pracą zawodową, podczas gdy ja marzyłem, żeby spędzała więcej czasu z rodziną. Po prostu zależało mi na stworzeniu ciepłego, zgodnego domu — takiego, jaki zawsze sobie wyobrażałem...

Hubert, będąc jeszcze dzieciakiem, wyruszył w trasę koncertową ze swoim ojcem. Po powrocie był tak zafascynowany całym doświadczeniem, że stwierdził, iż edukacja to strata czasu i chce rzucić naukę. Alicja kategorycznie nie zgodziła się na taki pomysł. W odpowiedzi na jej sprzeciw zbuntowany nastolatek spakował swoje rzeczy i przeniósł się do ojca. Ten z kolei zaproponował synowi, że podczas każdego wyjazdu znajdzie dla niego jakieś zajęcie.

Po tym jak Alicja zakończyła związek z Hubertem, wszystko się zmieniło. Całkowicie pochłonęła ją praca, przez co widywaliśmy się bardzo rzadko. Z czasem coraz częściej się kłóciliśmy i nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka. W pewnym momencie uznałem, że ta relacja nie ma już przyszłości. Ponieważ nigdy nie sformalizowaliśmy naszego związku, po prostu zabrałem swoje rzeczy i odszedłem.

Na początku mieszkałem kątem u kolegi, aż w końcu udało mi się znaleźć własne lokum do wynajęcia. Powoli układałem sobie życie na nowo. Skoro Alicja nie szukała żadnego kontaktu ze mną, jej obraz z czasem bladł w moich wspomnieniach... 

Był innym chłopakiem

Po roku odkąd się rozstaliśmy, nagle drzwi się otworzyły i pojawił się w nich Hubert.

– Cześć — rzucił szybko.

Kompletnie się zmienił. Wydawał się jakiś taki poważniejszy, może nawet bardziej życiowy. Przypominał gościa, który już przekroczył dwudziestkę. Ale nie takiego zwyczajnego — raczej kogoś, kogo życie mocno poturbowało. Kiepsko wyglądał, miał zapadnięte policzki i był biały jak kreda.

– Cześć — odparłem. – Chcesz wpaść do środka?

Naprawdę się ucieszył. Widać było, że domowy obiad sprawił mu ogromną przyjemność. Miałem przeczucie, że w ostatnim czasie nie jadał zbyt porządnie. Gdy skończyliśmy jeść, zapytałem co u niego. Lekko się uśmiechnął, ale bez przekonania, i rozpoczął swoją historię. Na początku życie pod jednym dachem z tatą wydawało mu się istnym rajem. Mógł się lenić do woli, a imprezowanie nie miało końca. Dodatkowo często wyjeżdżał z ojcem w różne miejsca. Jednak po paru miesiącach okazało się, że nawet jak na nastolatka, Krzysiek prowadził zbyt szalony tryb życia.

Nuda i bezczynność to coś, czego Krzysiek szczerze nie znosił. Życie według niego powinno być jednym wielkim świętem, pełnym wrażeń i zabawy. Hubert podchodził do sprawy zupełnie inaczej. Kiedy były mąż Alicji dostał propozycję koncertowania w Niemczech, okazało się, że wspólny wyjazd nie wchodzi w grę. Tak przynajmniej Krzysiek wytłumaczył to Ali.

Hubert był zaskoczony słowami swojego ojca, ale nie miał na to żadnego wpływu. Tata przekazał mu pewną sumę pieniędzy, po czym odezwał się po pewnym czasie z wiadomością, że z niemieckiej ziemi wyrusza prosto do Norwegii, a stamtąd planuje podróż do Francji. W konsekwencji postanowił zrezygnować z mieszkania, które wynajmował. Bez owijania w bawełnę oznajmił synowi, że najlepiej będzie, jeśli wróci pod dach matki.

– Ty chyba nie wiesz, co narobiłeś? – rzuciłem zdumiony.

– Mama znalazła fajną pracę w głównym biurze i wyjechała z kraju. Próbowałem cię namierzyć, ale niesamowicie trudno było cię znaleźć...

– Ok, ale dlaczego właściwie mnie szukałeś?

– Wiesz, jak jest, teraz praktycznie nie mam dokąd pójść — wymamrotał, patrząc w podłogę.

– Luz, to akurat żaden kłopot, mogę cię przenocować na jakiś czas.

– Naprawdę? Wielkie dzięki!

– Ale powiedz mi coś — masz jakieś plany na później? Zaraz pewnie stwierdzisz, że się czepiam...

– Nie, tym razem tak nie powiem. Dziś już wiem, że miałeś wtedy rację. Szkoda tylko, że nie umiałeś mnie mocniej przekonać do swoich argumentów.

Szkoda było mi tego dzieciaka

Spojrzałem na niego zaskoczony. Wszystko wskazywało na to, że nie żartuje. I nie chodziło tylko o to, że zgodziłem się dać mu schronienie. Hubert mówił dalej:

– Byłeś tylko moim ojczymem. Ale dziś widzę, że to ty troszczysz się o mnie najbardziej, o wiele bardziej niż biologiczny ojciec. On wiecznie baluje, mama goni za karierą. Tylko tobie naprawdę zależy, żebym nie zaprzepaścił swojej szansy. Poprzedni rok w szkole to była kompletna klapa, ale ten jeszcze mogę uratować. Jak mi się powiedzie, za półtora roku zdam maturę i rozpocznę studia. Potrzebuję jednak osoby, która będzie przy mnie. Pomożesz mi, tato?

Nie spodziewałem się takich słów od chłopaka, który niedługo skończy osiemnaście lat. Muszę jednak przyznać, że sprawiło mi to radość. Oczywiście od razu powiedziałem, że mogę pomóc. Życie nie oszczędzało Huberta, ale on nie poddawał się i nie odpuszczał nauki. Potrzebował tylko kogoś, kto będzie go wspierał i motywował do dalszych starań.

Z wielką przyjemnością zajmowałem się tą sprawą. Podobną frajdę sprawiało mi wspólne spędzanie z nim wieczornego czasu. Wszystkie te chwile pozwalały mi poczuć atmosferę prawdziwej rodziny. Smutek Huberta brał się stąd, że ani mama, ani tata nie starali się go odnaleźć. Oboje, zatopieni we własnych sprawach, pewnie zakładali, że ich syn stanął po przeciwnej stronie. A on tymczasem wybrał kogoś zupełnie spoza ich konfliktu...

Karol, 48 lat

Czytaj także:
„Zemstę za niewierność planowałam na zimno, a dokonałam jej przy gorącym rosole. Gościom opadły łyżki, a mężowi szczęka”
„Wymyśliłam sposób na wścibską teściową. Za lata gnębienia odpłacę się tak, że odbije się jej wigilijnym kompotem”
„Po zdradzie męża uznałam, że koniec z facetami. Szybko pojęłam, że można ich nienawidzić, ale nie da się bez nich żyć”

Redakcja poleca

REKLAMA