Odkąd pamiętam, to zawsze śmiałam się z historii o diabolicznych teściowych, które gnębiły żony swoich ukochanych synków. I tak naprawdę nigdy nie przypuszczałam, że stanę się jedną z bohaterek takich historii. A tymczasem trafiła mi się hetera, która swoim wścibstwem skutecznie zatruwała moje małżeństwo. Na szczęście znalazłam sposób, aby ukrócić to raz na zawsze.
Miłe złego początki
Kiedy poznałam Adama, to myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Przystojny, zabawny, kulturalny i do tego wszystkiego jeszcze zamożny – po prostu ideał.
– Na pewno ma jakieś wady – śmiała się przyjaciółka, której opowiadałam o swoim szczęściu. – Może ma mamuśkę z piekła rodem? – zapytała po chwili. Spojrzałam na nią z krzywą miną, a potem obie parsknęłyśmy śmiechem.
– To nie mój problem – powiedziałam z przekonaniem. I wcale nie chodziło tu o to, że trafiłam na wspaniałą i cudowną teściową. Powód był zupełnie prozaiczny – matka Adama od wielu lat mieszkała za granicą i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie miałaby wrócić.
– Szczęściara – mruknęła Kaśka, a potem cicho westchnęła. Doskonale znałam jej perypetie z matką jej męża, które już od kilku lat odbierały jej radość z małżeństwa. A ja na szczęście nie miałam takich problemów. Byłam przekonana, że problemy z teściową nie będą dotyczyły mojej osoby. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.
Kiedy okazało się, że rodzice Adama jednak zdecydowali się na powrót do kraju, to zupełnie nie przewidywałam jakiegokolwiek zagrożenia. Co więcej – nawet się ucieszyłam. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy byłam jeszcze na studiach, więc to w teściach upatrywałam ich zastępstwo. I o ile ojciec Adama okazał się naprawdę świetnym facetem, to jego matka była zupełnym przeciwieństwem. Ta wścibska i wredna baba prawie rozbiło moje małżeństwo.
Odsłoniła swoje prawdziwe oblicze
Początkowo nic nie wskazywało na to, że moja teściowa okaże się kobietą, która doskonale pasuje do opowiadanych przez wszystkich historii o teściowych. Jeszcze na naszym ślubie wydawała mi się kimś, z kim nawiążę prawdziwą przyjaźń.
– Witaj w naszej rodzinie – powiedziała mocno mnie przytulając, a ja poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
– Dziękuję – wyszeptałam tylko. A potem pomyślałam, że ja to jednak mam szczęście.
Pierwsze miesiące naszego małżeństwa tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Matka Adama robiła wszystko, abym dobrze poczuła się w rodzinie męża. Na porządku dziennym były odwiedziny, przynoszenie obiadków, wychodzenie do kina, a nawet wspólne spędzanie wakacji. I o ile na początku zupełnie mi to nie przeszkadzało, to z czasem zaczynało mnie to coraz bardziej irytować.
– Możemy spędzić weekend tylko we dwoje? – zapytałam któregoś razu męża, który poinformował mnie, że wpadnie do nas jego matka. W ciągu ostatniego miesiąca matka Adama wpadała do nas niemal codziennie. I jakby tego było mało, to coraz częściej krytykowała mnie o to, co robię, jak się ubieram i z kim się przyjaźnię.
– Spędzimy razem niedzielę – odpowiedział mój mąż. A gdy zauważył, że niezbyt mi się to podoba, to sięgnął po swój stały argument. – Nie dziw się, że chcę jak najczęściej widywać się z rodziną. Chcę nadrobić te lata, kiedy prawie w ogóle się nie widywaliśmy – powiedział. A ja go doskonale rozumiałam.
Nie miała własnego życia?
Problem był w tym, że odwiedzała nas tylko teściowa. Teść chyba miał inne sprawy niż wściubianie nosa w życie syna i synowej. Teściowej zupełnie to nie przeszkadzało. Podczas sobotniej wizyty też musiała wszędzie zajrzeć i wszystko skomentować.
– Mogłabyś uzupełnić lodówkę – powiedziała po kontroli naszych zapasów. Faktycznie nie było w niej zbyt dużo, ale zaraz za blokiem mieliśmy spory sklep, w którym można było kupić wszystko, co było nam potrzebne.
– Nie możesz tak gromadzić prania – powiedziała po chwili, gdy krytycznym okiem obrzuciła niemały stos nieuprasowanych ciuchów. – Prasowanie powinno odbywać się na bieżąco – dodała z nutą krytyki w głosie. I zupełnie nie przyjmowała do wiadomości, że mam sporo innych zajęć.
– Gdyby mamusia nas nie odwiedziła, to miałabym czas na prasowanie – mruknęłam pod nosem. Ale zrobiłam to na tyle cicho, żeby być pewną, że teściowa tego nie usłyszy. Nie chciałam wywoływać niepotrzebnych spięć. Tym bardziej, że mój mąż i tak nie przyjmował do wiadomości, że teściowa jest zbyt wścibska. Jemu nie przeszkadzało, że jego matka wszystkim się interesuje, o wszystko pyta i wszystko komentuje. Ja natomiast miałam już tego serdecznie dosyć.
Zemsta bywa słodka
Przez kolejne lata nic się nie zmieniało. Teściowa wciąż we wszystko się wtrącała, a mój mąż nie zwracał na to uwagi.
– Przesadzasz – powtarzał za każdym razem, gdy próbowałam zwrócić jego uwagę na ten problem. I o ile na początku robiłam to delikatnie i raczej sugerująco, to z czasem zaczęłam mówić wprost, że jego matka jest najzwyczajniej w świecie wścibska.
– Nie przesadzam – odpowiedziałam tym razem ze złością. – Czy ty nie widzisz, że twoja matka jest stale obecna w naszym życiu? Za chwilę wkroczy też do naszej sypialni, aby udzielić mi rad, jak być dobrą żoną – denerwowałam się.
Jednak Adam nie reagował. A ja coraz bardziej obawiałam się, że jak tak dalej pójdzie, to nasze małżeństwo tego nie przetrwa. Aż w końcu dopisało mi szczęście, a ja w końcu znalazłam sposób, jak utrzeć nosa wścibskiej teściowej. A właściwie to ten sposób znalazł się przez zupełny przypadek. A ja zamierzałam to wykorzystać.
Kiedy urodziła nam się córka, to podjęliśmy decyzję, że będziemy ją wspierać we wszystkich jej pasjach i zainteresowaniach. A jedną z nich był taniec. I chociaż zajęcia odbywały się daleko od nas, to regularnie woziliśmy ją na drugi koniec miasta. I nawet nie przypuszczałam, że bardzo mi się to opłaci.
Tego dnia to ja odprowadziłam Hanię na zajęcia. A ponieważ nie opłacało mi się wracać do domu, to postanowiłam poczekać w pobliskiej kawiarni. I to był strzał w dziesiątkę.
Kiedy tylko zamówiłam kawę i usiadłam przy stoliku, to bezwiednie odwróciłam wzrok w stronę okna. I wtedy zobaczyłam coś, czego nigdy się nie spodziewałam. Kilka stolików obok siedziała para, która była tak zafascynowana sobą, że zupełnie nie zwracała uwagi na to, co się wokół nich dzieje. Uśmiechnęłam się. A kiedy odwracałam od nich głowę, to nagle dotarło do mnie, co tak naprawdę widzę. To była moja teściowa. A ten facet obok niej wcale nie był moim teściem.
Znalazłam na nią haka
Spojrzałam na nią zdziwiona, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. „No to pięknie” – zaśmiałam się w duchu. A potem wyciągnęłam telefon i dyskretnie zrobiłam im kilka zdjęć. W drodze do domu natomiast zastanawiałam się, jak mogę to wykorzystać.
–Twoi rodzice chyba bardzo się kochają. Tyle lat są razem – powiedziałam do męża wieczorem, gdy wspólnie nastawialiśmy zmywarkę.
I wtedy spotkała mnie kolejna niespodzianka.
– Czy ja wiem – Adam się zamyślił. –To tata ma pieniądze, a mama lubi wygodne życie. Więc chcąc nie chcąc, musiała go pokochać – zaśmiał się. A potem poszedł oglądać mecz, nie zauważając mojej zszokowanej miny.
Wtedy wpadłam na genialny plan. Jeszcze tego samego wieczoru wysłałam teściowej sms-a. „Czasami nadmierne wścibstwo jednak popłaca” – napisałam jej. A do wiadomości dołączyłam kilka zdjęć zrobionych w kawiarni. I na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
– Możemy porozmawiać? – zapytała, gdy tylko odebrałam telefon. A ja nie mogłam powstrzymać się od złośliwości.
– Teraz jestem zajęta – powiedziałam. – Chcesz wiedzieć czym? – zapytałam sarkastycznie.
Jednak teściowa chyba nie była zainteresowana, bo szybko się pożegnała mówiąc, że jeszcze porozmawiamy. Ale ja nie chciałam z nią rozmawiać. Kilka godzin później napisałam jej wiadomość, że nie mam ochoty na pogawędki. „Ale zachowam zdjęcia. I być może wykorzystam je na Wigilii. Myślisz, że teść będzie tak samo zadowolony jak ty na tych zdjęciach?” – zapytałam. I nie mogłam powstrzymać uśmiechu wyobrażając sobie minę tej wścibskiej baby.
Przez kilka kolejnych dni teściowa próbowała się do mnie dodzwonić, ale ja nie odbierałam. Pisała też sms-y, w których błagała mnie, abym zachowała to wszystko dla siebie. Ale ja nie wiem, co zrobię. Do Wigilii jest jeszcze trochę czasu. Bardzo cieszy myśl, że teściowa przez cały ten czas będzie się zastanawiać nad tym, co zamierza zrobić jej synowa. A mi pozostaje powiedzieć tylko jedno – zemsta potrafi być słodka.
Anna, 36 lat
Czytaj także:
„Córka olała włoską wyspę i wybrała wieś cuchnącą gnojówką. Udowodnię naiwniaczce, że wlazła w bagno”
„Myśleliśmy, że mama na emeryturze będzie umierać z nudów. Jednak zamiast robótek i przetworów, zgotowała nam szok”
„Gdy się zaręczyliśmy, teść chciał mnie usadzić przy garach. Pomogłam losowi ukarać tego szowinistę”