Nie wiem, jak to się stało, że Darek w ogóle został moim mężem. Miałam chyba jakąś chwilę słabości. Wziął mnie na te swoje piękne błękitne oczy i mnie zamroczyło. Niestety, zbyt długotrwałego. Dopiero po ślubie okazało się, jaka to niedojda. Nic nie potrafił, czego się dotknął to zepsuł i tylko przynosił mi wstyd. W życiu nie przypuszczałam, że ktoś mógłby go zechcieć. I to po tylu latach!
Kiedyś był taki przystojny
Kiedyś Darek to był gość. Przystojny, rozchwytywany, przyciągał spojrzenie każdej dziewczyny. Studiował psychologię, ale zupełnie nie wiązał z tym zawodem swojej przyszłości. Zdecydowałam, że będę go mieć. Choćby po to, żeby inne go nie miały. Żeby zobaczyć zazdrość w ich oczach i słuchać tych westchnień, gdy będę z nim chodzić po uczelni.
Zdobycie go w sumie nie było trudne. Wystarczyło się trochę koło niego zakręcić, pouśmiechać, wypowiedzieć parę słów, które by czule połechtały męskie ego. Wkrótce Darek jadł mi z ręki. Chyba nawet się zakochał. Tak przynajmniej twierdził.
W końcu wyszły z tego zaręczyny – trochę koślawe, w jakiejś podrzędnej, śmierdzącej tanim piwem knajpce, ale przynajmniej pierścionek kupił w miarę porządny. Potem dotrwaliśmy do ślubu. Choć raczej mało z nim gadałam (byliśmy przecież zajęci innymi rzeczami), cieszyłam się, bo wszystkie kobiety wokół pożerały go wzrokiem. Także na naszym weselu. I nie, nie byłam zazdrosna. On był za głupi i za bardzo mi oddany, żeby myśleć o którejkolwiek z nich.
Co za nudziarz
Prawdziwy koszmar zaczął się rok, może dwa po ślubie. Bo Darek okazał się kompletnym nudziarzem. Nic, kompletnie nic go nie interesowało. Nie miał żadnego porządnego hobby, przyjaciół, tylko równie nudnego i zblazowanego kumpla, Olka, z którym w część weekendów wychodził na kręgle. Nie miałam pojęcia, co oni tam robili, bo z mojego męża była taka niedojda, że prędzej podejrzewałabym go o przypadkowe rzucenie w kogoś kulą do kręgli, niż o zdobycie jakichkolwiek punktów w rywalizacji.
Najpierw sama usiłowałam gdzieś z nim wychodzić. Kiedy jednak na urodzinach Sary, mojej najlepszej przyjaciółki, wylał na mnie wino, powiedziałam sobie, że nigdy więcej. To uczucie, gdy stałam pośród tłumu znajomych i zupełnie obcych mi ludzi, w śnieżnobiałej sukience, wtedy zaplamionej na buraczkowoczerwony kolor, przelało czarę goryczy.
‒ Okropna niezdara! ‒ wycedziłam do niego. ‒ Nigdy więcej z tobą nigdzie nie wyjdę, rozumiesz?! Wstydzę się ciebie.
Coś tam wtedy przebąkiwał, że mu przykro, że wcale nie chciał mnie ośmieszyć, że po prostu podłoga była śliska. No dziwne, że jakoś nikt inny nie zaliczył takiej koncertowej gafy. On po prostu miał do tego talent.
Leń i to zaniedbany
Kiedy Darkowi stuknęła trzydziestka, potwornie się zaniedbał. Już nie chodził na siłownię, bo twierdził, że nie ma czasu i ochoty, nawet do osiedlowego sklepu miał za daleko. Wolał się wozić autobusem do marketu – pewnie dlatego, że nie trzeba było wtedy tyle chodzić. Nie sądziłam, żeby mógł się komukolwiek podobać, oczywiście, gdyby tylko wyściubił nos z domu. Jedynie do mojej matki potrafił wyskoczyć, żeby niby coś naprawić. Wolałam nie wiedzieć, jak potem funkcjonowało to, czego się dotknął, bo długiego życia temu na pewno nie wróżyłam.
Któregoś wieczora stanęłam i przyjrzałam mu się, jak tak siedział zwinięty w fotelu i czytał książkę, zajadając się ciastkami. Trudno było na niego patrzeć. Skrzywiona, analizowałam, jak on mi się w ogóle mógł podobać. Jak mógł zrobić z sobą coś takiego? Minęło przecież raptem siedem lat od naszego ślubu! A on się tak stoczył.
Zmrużyłam oczy. Co było z nim nie tak? Niby nie taki stary, a zupełnie bez ambicji na przyszłość. Bo co go zadowoliło? Zawód szkolnego woźnego! I ja to miałam tolerować? Co miałam powiedzieć u siebie w firmie? Że mój mąż na co dzień lata z mopem po szkole? No tak nisko, żeby się do tego przyznawać, jeszcze nie upadłam.
Poniżałam go na każdym kroku
Znalazłam więc rozrywkę w zadręczaniu go. Uznałam, że im więcej usłyszy krytyki, tym mocniej zapragnie się zmienić. Torpedowałam więc wszystkie jego pomysły, powtarzałam mu , że jest beznadziejny i nic w życiu mu nie wychodzi. Wyśmiałam kwiaty, które mi wręczył – wyglądały zresztą, jakby je zrywał na trawniku przed blokiem, a kiedy próbował mnie udobruchać winem z marketu, powiedziałam mu, że jest niepoważny. Problem w tym, że on wcale nie wyciągnął z takiego traktowania żadnych wniosków. Przyjmował je do wiadomości. I nawet nie krzyczał. Zrobił się za to jakiś tajemniczy.
Zaczął ubierać się trochę lepiej, częściej wychodzić z domu, przestał też robić mi te durne prezenty. Kiedy go o coś pytałam, bywał nieobecny. Zdarzało się to nawet wtedy, gdy raczyłam go tymi wszystkimi krytycznymi uwagami. Nie słuchał. Nawet nie próbował.
Zaczęłam się o niego nawet trochę martwić. Może był chory? No, jeszcze tego brakowało, żebym po pracy musiała go niańczyć! Albo wynająć kogoś, żeby się nim zajmował. Nie, nie był przecież dzieckiem, chociaż czasem tak się zachowywał. Nie mogłam jednak pojąć, co takiego się z nim dzieje.
Kto by go zechciał?
Postanowiłam pożalić się Sarze. W końcu ona rozumiała mnie najlepiej ze wszystkich i zawsze wspierała w trudnych chwilach.
‒ Mówię ci, on jest teraz jakiś dziwny ‒ powiedziałam, gdy przybliżyłam jej naszą sytuację. ‒ Był tajemniczy, małomówny. Nawet się nie przejmuje tym, co ja do niego mówię.
‒ Tak? ‒ Pociągnęła spory łyk herbaty ze szklanki i popatrzyła mi głęboko w oczy. ‒ I co jeszcze się u niego zmieniło?
‒ Bo ja wiem ‒ mruknęłam. ‒ Tak jakby zaczął o siebie trochę bardziej dbać… ale tylko trochę.
Sara westchnęła.
‒ Kiepsko to wygląda, kochana ‒ przyznała.
Nie bardzo rozumiałam, co ma na myśli.
‒ Kiepsko? ‒ powtórzyłam.
‒ Może on ma kochankę? ‒ zasugerowała.
Parsknęłam śmiechem, uznając to za dobry żart. Darek i kochanka? A która by go chciała? Tego nudziarza i niedojdę. Z kim niby miałby mnie zdradzać? Z jakąś znudzoną nauczycielką? A może woźną? Każdy z tych pomysłów wydawał mi się co najmniej absurdalny. Bo mój mąż, jakkolwiek by się teraz nie starał, był teraz skrajnie nieatrakcyjny.
To był szok
Sara miała rację. Choć wydawało mi się to takie niedorzeczne, Darek naprawdę mnie zdradzał. Dwa tygodnie później zastałam go naszym w łóżku z kobietą. I nie byłoby to nawet aż tak złe czy szokujące, gdyby to był ktoś obcy. A to była moja matka!
Zapytałam ją potem na spokojnie, gdy emocje już opadły, co ona w nim właściwie widziała. Wtedy nagle okazało się, że jestem złą żoną i to wszystko moja wina. Bo nie doceniłam takiego wspaniałego faceta, a właściwie ustawicznie go niszczyłam. Darek podobno był na skraju załamania nerwowego, a ona zdążyła w ostatniej chwili. Żeby go pocieszyć, oczywiście. Bo przecież nic innego nie robiła, tylko chciała, żeby on się lepiej poczuł. No i podobno schlebiało jej, że tyle młodszy mężczyzna się nią zainteresował. Ja tam akurat nie widziałam w tym nic dziwnego – w końcu po moim żałosnym mężu wszystkiego się można było spodziewać.
Szkoda tylko, że nie zapytała, jak ja się czułam. Jej rodzona córka! Nagle wszystko poza tym facetem przestało się dla niej liczyć. A on zmarnował mi najlepsze lata życia. Teraz będę musiała układać sobie wszystko od nowa. Szukać kogoś, kto okaże się mnie wart, co nie jest przecież takie proste, bo nie mogę wybrać pierwszego lepszego. A przez kogo? Przez największą życiową niedojdę!
Darek wprowadził się do mojej matki. Próbował mi to jakoś tłumaczyć, ale ja zupełnie nie chciałam go słuchać. W ogóle nie interesuje mnie, co oni tam teraz robią. Z matką zresztą nie utrzymuję już kontaktu, bo jest najzwyczajniej w świecie niedojrzała.
Zastanawiam się, co zrobi, gdy Darek kopnie ją w tyłek dla jakiejś młodszej i zgrabniejszej. Czy wtedy nagle okażę się jej kochaną córeczką? Czy przyjdzie się do mnie wypłakać, bo ten biedny Dareczek już nie będzie wcale taki biedny? Pytanie tylko, czy taki nieudacznik w ogóle odkryje, że można się oglądać za innymi. No i czy jakaś sensowna kobieta w ogóle go zechce.
Czytaj także: „Wepchnęłam ojca do pociągu, jakbym pozbywała się kolejnego problemu. Nie dawał znaku życia przez dwa lata”
„Byłam gotowa zakupić skórzany pejcz i zamontować rurę, by rozpalić mojego męża. Byliśmy idealnie zgrani, ale nie w łóżku”
„Faceci rzucali mnie, gdy odkrywali moją wstydliwą tajemnicę. W końcu poznałam kogoś, kto potrafił mnie zrozumieć”