Kiedy Jacek napisał, że musi przyjechać do Polski na tydzień i zapytał, czy może zatrzymać się u mnie, nawet się ucieszyłem – nie widziałem kumpla już dobre siedem lat, a zawsze bardzo się lubiliśmy.
„Dobrze będzie znów pogadać wieczorami przy kielonku, dowiedzieć się z pierwszej ręki, co w szerokim świecie słychać” – pomyślałem.
Ileż można żyć tylko pracą i obracać się wciąż w tym samym i, powiedzmy sobie szczerze, ograniczonym gronie znajomych?
– Nadal mieszkasz z Basią? – zapytał w którymś momencie, kiedy gadaliśmy, co uświadomiło mi, że musieliśmy już dawno stracić kontakt.
– Nie, już nie – wyjaśniłem. – Jestem sam, nie wypaliło.
– Widocznie czeka cię coś lepszego – pocieszył mnie. – Tak tylko pytam, bo nie wiedziałem, czy powinienem przywieźć jakiś damski prezent.
Zapytałem, czy trzeba po niego wyjechać na lotnisko
Kumpel wyjaśnił, że chyba po prostu wypożyczy auto w Niemczech. I tak lot powrotny ma z Berlina, a chciałby odwiedzić kilka miejsc w Polsce. Polegać na środkach masowego transportu w naszym kraju nie zamierza, po ostatnim razie mało nie skończył na kozetce u psychoanalityka!
– No to kiedy będziesz? – zapytałem z niepokojem, myśląc o moim garażu, zapchanym do granic możliwości.
– Trudno powiedzieć dokładnie, na pewno nie wcześniej niż za trzy tygodnie – odpowiedział Jacek.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, lecz ja już nie mogłem się skupić, bo mój umysł cały czas snuł drugi wątek: muszę się skontaktować z Baśką i nakłonić ją, żeby przekonała brata do natychmiastowego zabrania całego badziewia. Na początku mojego związku z Baśką obarczył mnie tym, lokując „na chwilę” niepotrzebne graty w moim garażu. Byłem na siebie wściekły, bo już dawno powinienem był to załatwić. Zamiast chować głowę w piasek i wymyślać wykręty przed samym sobą. Od dobrych dwóch lat mieszkam sam, miałem dość czasu, by ogarnąć problem, zamiast tłumaczyć sobie, że i tak jeżdżę rowerem, który jeszcze jakoś mogę do garażu wepchnąć.
„Dobra, Benek – powiedziałem sobie wreszcie – nie ma się co krzyżować. Nie chciałeś, chłopie, gadać z babą, ale i co w tym dziwnego, skoro rozstaliście się w kłótni. Teraz emocje już dawno ostygły, z pewnością potraficie komunikować się jak dwoje cywilizowanych ludzi”.
Napisałem do byłej na Facebooku, że muszę w krótkim czasie opróżnić garaż, i poprosiłem, by przekazała tę wiadomość bratu. Dodałem też swój numer telefonu, żeby Romek mógł się ze mną skontaktować. A ta mi odpisała, że za gońca robić nie zamierza, skończyły się dobre czasy, kiedy mogłem ją wykorzystywać. Romek mieszka tam, gdzie przedtem, sam się mogę pofatygować. I usunęła mnie ze znajomych.
Powiem szczerze, wpieniłem się
Noż, kurde, przecież tylko dla niej się zgodziłem przyjąć te wszystkie graty! Na drugi dzień po robocie podjechałem do niedoszłego szwagra. Gdy go zobaczyłem, aż mi ulżyło, że jednak nie zostaliśmy rodziną – co za fleja! Powiedziałem, że ma tydzień na opróżnienie mojego garażu. A ten zionął na mnie piwnym oddechem i zapytał, co ma z tym wszystkim zrobić.
– To akurat twoja sprawa – wzruszyłem ramionami. – Chyba miałeś jakiś pomysł, skoro nie wyrzuciłeś od razu mebli po ciotce, nie?
– O rany, nie możesz tego jakoś poustawiać pod ścianami, Benek? – podrapał się po głowie.
– Nie. Masz czas do piątku, potem to wywalam i cześć.
– Chyba se jaja robisz, przecież te rzeczy są cenne!
– Może dla ciebie, dla mnie to śmieci, w dodatku mi przeszkadzają. Garaż to miejsce na samochód, nie na starocie.
Co za bezczelny typ! Nabrał gratów od ciotki, gdy ta wyprowadzała się do Niemiec, chociaż dobrze wiedział, że nie zmieszczą się w jego klitce w bloku! Mógł je sprzedać przez te lata albo komuś oddać, nie chciało mu się palcem kiwnąć, a teraz twierdzi, że to bezcenne skarby. Wymieniliśmy się numerami telefonów, żeby móc wszystko uzgodnić przy wywózce, ale drań milczał przez kolejne dni jak zaklęty. Kiedy zaś próbowałem się z nim skontaktować, nie odbierał telefonu. Tuż przed przyjazdem Jacka jeszcze raz pofatygowałem się do dziada, wił się jak piskorz, twierdził, że załatwia transport, kombinuje z wynajęciem magazynu… Miałem jednak nieodparte wrażenie, że gra na zmęczenie materiału. Poziom mojego wkurzenia szybował w górę, podałem kolejny ostateczny termin, Romek się zgodził, a potem, kiedy już wychodziłem, zapytał z głupia frant, czy ten znajomy, który do mnie przyjeżdża, nie mógłby parkować auta na ulicy. Nie wytrzymałem i wywaliłem facetowi, co miałem na wątrobie, na co przyrzekł, że pojutrze jest u mnie. Rzecz jasna, kiedy Jacek przyjechał, rzeczy Romka wciąż były w moim garażu.
Opowiedziałem Jackowi całą historię
Kumpel tylko popukał się w głowę.
– Zróbmy to od razu, Benek, zanim znów zmiękniesz – zaproponował. – Na śmietnik z tym wszystkim.
Uwinęliśmy się w dwie godziny, ustawiając fotele po ciotce, kartony z jej zastawą kuchenną i wory o nieokreślonej zawartości pod śmietnikiem. Potem, na polecenie kumpla, zrobiłem zdjęcie całości i wysłałem je MMS-em Romkowi. Jacek wjechał do garażu, wypakował bagaże i poszliśmy na górę. Chciałbym powiedzieć, że spędziliśmy razem fantastycznie czas, ale to nie całkiem prawda. Niedoszły szwagier wpadł z awanturą, potem zagroził mi policją, ba, nawet Basieńka raczyła zadzwonić i uświadomić mi, jak wielkim i skrajnie nieużytym jestem dupkiem oraz egoistą.
– Musisz iść jutro do roboty? – zapytał Jacek, gdy już trochę się uspokoiło.
– Prawdę mówiąc, mam zaległy urlop – uśmiechnąłem się.
– To zwińmy się rano razem na kilka dni w góry, co? Tu się przewali, ty odetchniesz, ja nie będę sam…
– Jezu, oni mnie zabiją, jak im sąsiedzi powiedzą, że garaż znów stoi pusty – stropiłem się.
– Człowieku, zabieram cię, bo gotów jesteś przeprosić i wciągnąć to badziewie z powrotem! – Jacek pokręcił głową z niedowierzaniem.
Cholera jasna, nigdy w życiu nie musiałem się posuwać do takich akcji i rzeczywiście, czuję się z tym mocno niekomfortowo. Może faktycznie powinienem zniknąć na parę dni.
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”