„Mój facet zwodził mnie przez lata. Przełknęłam 2 żony, 2 dzieci i tabuny kochanek, nim zrozumiałam, że mnie nie kocha”

kobieta, która nie ma szczęścia w miłości fot. iStock by Getty Images, SDI Productions
„Nie zadawałam trudnych pytań, nie stawiałam go pod ścianą żądając, aby się rozwiódł. Zamiast tego cierpliwie słuchałam jego opowieści o rozpadającym się małżeństwie, marząc, że kiedyś stanę u jego boku. On jednak wybrał młodą, przebojową panią prokurator. Biedak nie wiedział, jak mi powiedzieć, że uległ jej urokowi”.
/ 21.06.2023 19:15
kobieta, która nie ma szczęścia w miłości fot. iStock by Getty Images, SDI Productions

Uważają mnie za sympatyczną i uczynną, ale wiem, że czasem lubią sobie o mnie poplotkować. Stara panna, która ma hopla na punkcie swojego przydomowego ogródka, to doskonały temat do sąsiedzkich rozmów.

– Ech, ta pani Ela – wzdychają za moimi plecami. – Gdyby bardziej się postarała, to mogłaby kogoś poznać. Na przykład takiego pana Heńka spod dwójki, wdowca albo pana Zdzisława, starego kawalera z bloku z naprzeciwka? Niedawno biedaczysko pochował matkę i został sam w czteropokojowym mieszkaniu... A ona nic tylko by kwiaty przesadzała, zdziwaczała od tego zupełnie, a przecież to całkiem przystojna kobieta.

Żadna z sąsiadek nawet nie pomyślała, że może świadomie wybrałam samotność, bo zbyt dużo w życiu wycierpiałam z powodu miłości. Ale w jednym miały rację: kiedyś rzeczywiście byłam całkiem ładną dziewczyną. Gdy szłam ulicą, przyciągałam spojrzenia mężczyzn, zwłaszcza tych starszych, pewnych siebie. Byłam jednak zbyt nieśmiała, żeby wykorzystywać ich zainteresowanie. Przed męską pożądliwością uciekałam w świat książek i wyobraźni – do czasu, gdy nie poznałam Bruna.

Latami czekałam nie wiadomo na co

Przyjechał do naszego miasteczka zaraz po studiach medycznych i ślubie z córką burmistrza. Leczył mnie na grypę, ale od pierwszej wizyty pojawiło się między nami to coś… Nigdy wcześniej nie czułam czegoś podobnego. Przyśpieszone bicie serca, radosne oczekiwanie na kolejne spotkania i rozmowy, które znacznie przekraczały limit przeznaczony w przychodni na jednego pacjenta.

Bruno był pierwszym mężczyzną, który zainteresował się nie tylko moim wyglądem, ale i tym, co mam do powiedzenia. Z uwagą słuchał moich przemyśleń na temat życia, przeczytanych książek czy obejrzanych filmów. Długo sądziłam, że tylko ja straciłam dla niego głowę, lecz pewnego dnia wyznał nieco zawstydzony, że chciałby spędzać ze mną więcej czasu, ale ze względu na żonę nie może mnie nawet zaprosić do kawiarni, nie narażając się na plotki. Był przy tym taki bezradny i poruszony swoją śmiałością, że nie zastanawiając się, zaproponowałam kolację u mnie. Nawet do głowy mi nie przyszło, że to może zabrzmieć dwuznacznie.

Przyszedł, gdy zmierzchało i od razu zaproponował wino. Wypiliśmy po dwa kieliszki, potem trochę tańczyliśmy, potem mnie pocałował... i tak niewinne zauroczenie przerodziło się w płomienny romans.

Nie zadawałam trudnych pytań, nie stawiałam go pod ścianą żądając, aby się rozwiódł. Zamiast tego cierpliwie słuchałam jego opowieści o rozpadającym się małżeństwie, marząc, że kiedyś stanę u jego boku. On jednak wybrał młodą, przebojową panią prokurator. Biedak nie wiedział, jak mi powiedzieć, że uległ jej urokowi.

– To zdarzyło się tylko raz, na wyjeździe przedstawicieli naszego samorządu. Czułem się potem podle, chciałem wyrzucić tę noc z pamięci, ale okazała się brzemienna w skutki. Zrozum, kochanie, nie mogę jej teraz zostawić, gdy całe miasto huczy od plotek. To jest moje dziecko – płakał, a ja nie śmiałam przypomnieć, jak mówił, że mnie kocha i tylko ze mną byłby szczęśliwy.

Wypłakałam się w poduszkę, zagryzłam zęby i postanowiłam wytrwać. Dlaczego? Bo go kochałam. Byłam przy nim, gdy jego nowa żona urodziła i potem, gdy zaszła w drugą ciążę. Podnosiłam na duchu, kiedy czuł się przez nią odtrącony i zaniedbywany na rzecz córek i wtedy, gdy postanowiła od niego odejść. Latami żyłam uwikłana, mając nadzieję – nie wiadomo na co. Bo kiedy doszedł do siebie po kolejnym rozwodzie, wyjechał na wakacje do Chorwacji z jakąś asystentką, a nie ze mną.

Po powrocie zamilkł na kilka miesięcy. Zadzwonił zdruzgotany, gdy i ta zostawiła go dla innego.

– Jaki ja jestem głupi – łkał, a ja tuliłam go do siebie.

Nie, to ja byłam głupia, bo znowu dałam się zwieść. Nie minął rok, a mój ukochany już związał się z jakąś egzotyczną pięknością i po raz kolejny przestał się do mnie odzywać.

Odstawił mnie jak zużyty mebel. Z rozpaczy zaczęłam pić, straciłam pracę, zadłużyłam mieszkanie. Musiałam wyprowadzić się do schroniska dla bezdomnych. Tam, z pomocą psychologów wyszłam na prostą. Znalazłam pracę, z czasem wyremontowałam mieszkanie, jakie dostałam od miasta. Maleńkie, ale z ogródkiem.

Z trudem ułożyłam sobie życie. Niczego już nie chciałam w nim zmieniać ani nikogo do niego zapraszać.

Od razu zauważyłam to w jej oczach

Pewnego dnia do moich drzwi zapukała nowa sąsiadka. Młoda, ładna. Wprowadziła się do naszego domu razem z mężem i sześcioletnim synkiem. Chciała przeprosić za głośne zachowanie dziecka. Krzyś cierpiał na ADHD.

– Przepraszam, jeśli będziemy sprawiać kłopoty. Chodzimy z małym na terapię, ale trochę potrwa nim zacznie przynosić skutki. Krzyś to żywe srebro – uśmiechnęła się.

– Nic nie szkodzi – powiedziałam, chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę i wrócić do swoich zajęć, ale dziewczyna nie dała się zbyć.

– Nie wiem, czy pani lubi… – zawahała się. – Właśnie upiekłam szarlotkę, jeszcze ciepła.

Przyjrzałam się jej uważnie i mimo uśmiechu zobaczyłam w jej oczach coś niepokojącego. To spowodowało, że zmieniłam zdanie i pozwoliłam się zaprosić na ciasto.

Sąsiadka przepraszała, że jeszcze nie zdążyli rozpakować kartonów, bo mąż, stale zajęty dorywczymi pracami, w domu bywał tylko gościem.

– Jest wspaniałym człowiekiem – zapewniła. – Tyle dla nas robi…

Po co to powiedziała?

Znowu poczułam dziwny niepokój. „Czyżby mąż ją zdradzał?” – przemknęło mi przez głowę.

– Dlaczego jest pani taka smutna? – zapytałam wprost.

– Ja? Ależ skąd! – zaprotestowała.

– Mnie pani nie oszuka – westchnęłam. – Widzę to w oczach.

Kobieta zaczęła drżeć, a jej oczy w jednej chwili napełniły się łzami.

– On od niej nie odejdzie – wyszeptała. – Już raz z nią zerwał, ale wystarczyły jedne nudne wakacje i potem jeden jej telefon, żeby wrócił. Ona ma nad nim jakąś władzę – schowała twarz w dłoniach.

– Jedyną władzę, jaką ma, to pani niepewność – odpowiedziałam. – Dlaczego pani nie walczy? Na co pani czeka? On się miota, a pani trwa w milczeniu, czekając aż tamta kobieta rozstrzygnie, czy mąż ma być z panią, czy z nią.

Wszyscy w życiu błądzimy...

Podniosła głowę i spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem.

– Więcej wiary, dziewczyno! – próbowałam dodać jej sił. – Masz męża, który być może trochę się pogubił, ale od ciebie zależy, czy odnajdzie właściwą drogę. Drogę do ciebie.

– A jeśli mnie już nie kocha? – zapytała. – Zresztą, po co pani to wszystko mówię? – pokręciła głową, jakby samą siebie zaskoczyła śmiałością.

– A jeśli cię kocha, tylko czeka na jakiś znak? – nie odpuszczałam. – Jeśli nie wie, czy ty kochasz go równie mocno? Walcz, dziewczyno!

Ta rozmowa zmieniła życie Ani. Jakimś cudem zdołałam ją przekonać, żeby zawalczyła o swój związek i zrobiła to z dobrym skutkiem. Mąż zerwał z kochanką i wrócił do rodziny. Powiedział, że przez lata czuł się niezrozumiany. Ania od początku we wszystkim zdawała się na niego, a potem, kiedy stała się mamą, nagle odwróciła się od męża, skupiając się na synku. On czuł się zbędny. Miał tylko dostarczać pieniądze, a nawet tego nie potrafił, bo akurat stracił stałe zajęcie. Chwytał się więc dorywczych prac i miotał między kobietą, którą kochał, a tą, która go pożądała.

Wystarczyła jedna szczera rozmowa i miesiące wytrwałej pracy nad związkiem, żeby Adam i Ania pokochali się na nowo. Docenili siebie, nauczyli się sobie ufać.

– A to wszystko pani zasługo, kochana pani Helenko – powiedział Adam, wręczając mi ogromny bukiet róż. – Jest pani aniołem i oboje z Anią chcemy, żeby była pani częścią naszej rodziny. Jako ciocia Krzysia i nasza najlepsza przyjaciółka.

Pamiętam, że odbierając od niego kwiaty, pomyślałam, że wszyscy w życiu błądzimy. Ja zbłądziłam i Ania, i Adam. Na szczęście znalazł się ktoś, kto pomógł nam odnaleźć się na nowo.

Czytaj także:
„Znosiłam, gdy mąż sprowadzał coraz to nowsze kochanki. Facet musi się wyszaleć. Jednak szala goryczy w końcu się przelała”
„Znosiłam wybryki męża, bo go kochałam. Gdy zostawił dziecko w parku i poszedł w tango z kochanką, powiedziałam >>dość<<”
„Mąż zostawił mnie dla młodej kochanki. Wrócił z kwiatami i słodkimi słówkami, a ja naiwna mu wybaczyłam”

Redakcja poleca

REKLAMA