„Mój były mąż zapewniał synowi rozrywki, ja byłam od wychowania i obowiązków. Bolało mnie, że woli ojca”

matka odrabia lekcje z synem fot. Adobe Stock, Fabio Principe
„Z przyklejonym do twarzy uśmiechem słuchałam, jak Kacper, wracając od ojca, z wypiekami na buzi opowiadał, jak to byli na spacerze, na basenie, w kinie czy jak razem oglądali w telewizji mecz piłki nożnej. Widziałam, jak bardzo do siebie lgną i zżerała mnie zazdrość”.
/ 28.02.2022 11:09
matka odrabia lekcje z synem fot. Adobe Stock, Fabio Principe

Tomek i ja poznaliśmy się jako młodzi ludzie. On był w liceum, ja we fryzjerskiej zawodówce. Pokochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Ślub wzięliśmy, gdy tylko każde z nas stało się pełnoletnie. Zamieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkanku, na które złożyli się nasi rodzice. Niedługo potem na świat przyszedł nasz synek.

– Muszę więcej pracować, żeby zapewnić nam przyzwoity byt – mówił Tomek.

Tuż przed narodzinami Kacpra mąż dostał pracę w zachodniej firmie jako przedstawiciel handlowy. Szybko awansował na kierownika sieci sprzedaży na całe województwo, a potem środkowo-południową część kraju. Pamiętam, byłam z niego wtedy taka dumna. Niestety, jego nowa praca łączyła się z licznymi, i to coraz dłuższymi wyjazdami.

– Muszę jeździć na te szkolenia, muszę odwiedzać oddziały firmy, przecież za to mi płacą – tłumaczył mi cierpliwie Tomek, kiedy się domagałam, żeby więcej czasu spędzał ze mną i naszym synkiem.

Z biegiem lat przywykłam do tych jego wojaży, to było nieuniknione. Po pewnym czasie już coraz rzadziej liczyłam godziny i dni do powrotu męża. Oduczyłam się nerwowo czekać na telefon od niego. Przestałam się spodziewać czułości, bliskości, rozmów, nie mówiąc o seksie, bo Tomka nigdy nie było w domu. Nauczyłam się żyć jak samotna matka, która podporządkowała swoje życie dziecku.

Pewnego dnia, po kolejnej delegacji, mąż znienacka wypalił:

– Wiele myślałem o nas i doszedłem do wniosku, że żyjemy jak dwoje obcych sobie ludzi. Prawie ze sobą nie rozmawiamy, najwyżej o Kacperku, a na zakupy idziemy tylko dlatego, że trzeba kupić coś do domu albo dla małego i potrzebujesz mojej rady. Może czas się rozstać? Ułożyć sobie życie na nowo?

– Też o tym myślałam – odparłam głosem jakiejś zupełnie obcej mi kobiety – zimnym, spokojnym, stanowczym.

Nie poznawałam samej siebie. Jeszcze nie tak dawno pewnie zalałabym się łzami, próbowałabym ratować ten związek. A teraz, bez jednej łezki w oku, zgadzałam się na rozwód!

Rozstaliśmy się bez scen. Zanim wnieśliśmy sprawę o rozwód, wszystko ustaliliśmy. Mieszkanie zostało dla mnie i Kacpra. Tomek dostał auto, część mebli oraz telewizor i laptopa. Zostawiliśmy sobie równię praw rodzicielskich, ale syn został ze mną, dlatego Tomek zobowiązał się do płacenia 800 zł alimentów. I wywiązywał się z tego zawsze w terminie.

Nie chciałam go stracić

Zajęta wychowaniem Kacpra nawet nie zauważyłam, jak szybko mijał czas. Kiedy patrzyłam na synka w białej koszuli i granatowych spodniach, dumnie kroczącego obok mnie na rozpoczęcie roku szkolnego, wzruszyłam się. Kacper szedł do szkoły!

Nagle zdałam sobie sprawę, że minął jakiś etap w naszym życiu: mój syn stawał się poważnym, choć jeszcze całkiem małym, mężczyzną. Teraz każdego ranka będziemy musieli dzielnie wstawać rano do szkoły, kończyć na czas śniadanie, a popołudniami, zamiast oddawać się beztroskiej zabawie – odrabiać zadane lekcje i chodzić na dodatkowe zajęcia.

– Wiesz, musimy teraz jakoś dzielić się jego wolnym czasem – zauważył mój były. – Nie mogę przecież zabierać go, kiedy ja mam wolne, bo on chodzi do szkoły. Umówmy się więc, że będzie ze mną spędzał co drugi weekend i na połowę wakacji, dobrze? – zaproponował Tomek.

Nie powiem, synem bardzo się interesował. Miałam nawet wrażenie, że im Kacper jest większy, tym bardziej. Stawali się kumplami, nawet przyjaciółmi. A mnie zżerała coraz większa zazdrość

Z przyklejonym do twarzy uśmiechem słuchałam, jak Kacper, wracając od ojca, z wypiekami na buzi opowiadał, jak to byli na spacerze, na basenie, w kinie czy po prostu jak razem oglądali w telewizji mecz piłki nożnej. Widziałam, jak bardzo do siebie lgną.

– Kiedy będzie tata? – dopytywał się syn. – Chcę odrobić z nim lekcje, bo nam idzie szybciej niż z tobą, i on tak nie krzyczy. A potem pojedziemy na rowerach albo w coś pogramy.

I domagał się częstszych spotkań z Tomkiem:

– A mogę w ten weekend też pojechać do taty? Tęsknię za nim. Z tatą jest fajnie…

Zgadzałam się, w głębi duszy jednak czułam, że mój były zabiera mi jedyny skarb, jaki mam w życiu; odbiera jego sens. Matczyne serce dobrze wiedziało, że jej dziecko się od niego oddala.

– Nie wiem, co się dzieje. Kacper jest bezgranicznie zafascynowany ojcem. Mówi tylko o nim – żaliłam się przyjaciółce. – Ja, kiedy w tygodniu wraca ze szkoły, ledwie wymuszam od niego kilka zdawkowych zdań, jak minął dzień. Zaraz potem zaczyna wspominać, co robił tata. Przytacza jego zdanie, opinie…

– Nie dziw się. Kacper ma już 13 lat, nie jest małym dzieckiem, tylko dorastającym młodzieńcem, potrzebna mu męska ręka – tłumaczyła mi Diana. – Poza tym, ty zawsze pilnujesz, żeby miał odrobione lekcje, obiad na czas, czyste ubranie. To dla niego nuda. A z Tomkiem pewnie żyją sobie jak na wakacjach – jedzą odgrzewaną pizzę, oglądają mecze piłkarskie, szaleją na rowerach czy w basenie. Jak kumple.

Jej tłumaczenie miało sens, jednak ja bałam się, że pewnego dnia stracę swoje dziecko. Przez skórę czułam, że to początek problemów. I bałam się panicznie.

– Mamo, od września chciałbym zamieszkać z tatą – oznajmił mi w sierpniu mój syn.

Zaniemówiłam. Na ile byłam w stanie, opanowałam wybuch złości i żalu i w miarę spokojnym głosem zapytałam:

– Dlaczego?

– Bo z tatą jest fajniej – wzruszył ramionami Kacper.

– Synku, to niemożliwe. Miałbyś za daleko do szkoły. Poza tym, musiałbyś zostawić kolegów, przecież tata mieszka na drugim krańcu miasta… 

– To nie problem, od września idę do gimnazjum, mogę przenieść się do szkoły blisko taty.

To brzmiało logicznie.

– A tata o tym wie? – zapytałam na wszelki wypadek.

Przyszło mi nagle do głowy, że to może jedynie szalony pomysł syna, chociaż chwilę wcześniej podejrzewałam, że wcześniej ustalił to wszystko z Tomkiem.

– Nie wie, ale na pewno się zgodzi, przecież tata mnie kocha – odparł Kacper ze spokojem.

Jeden kamień spadł mi z serca. Drugi jednak wciąż na nim ciążył.

– Diana, co ja mam robić? Przecież jeśli Tomek się dowie o tym pomyśle i co gorsza zgodzi, stracę dziecko. Kacper jest całym moim światem! – chlipałam przez telefon do przyjaciółki.

To wcale nie było mu na rękę

Propozycja syna wprawiła mnie w popłoch. Nie byłam w stanie rozsądnie myśleć, dlatego zdałam się na Dianę.

– Nie rozpaczaj, tylko pogadaj z Tomkiem – poradziła mi moja trzeźwo myśląca przyjaciółka. – No i z Kacprem potem musicie to przedysykutować. Nie martwiłabym się tym zbytnio. Tomek raczej nie weźmie syna do siebie, bo nie jest mu to na rękę. Musiałby zmienić tryb życia, może pracę, zrezygnować z wielu rzeczy, zajmować się nim na co dzień. Na twoim miejscu bardziej martwiłabym się o co innego. Mały tak się wyrywa do ojca, że gotów jest poświęcić ciebie, by być bliżej niego.

Miała rację. „Nie ma czasu do stracenia – uznałam. – Muszę działać, ratować swoje życie!”. Mimo wszystko wybranie numeru telefonu do byłego męża było chyba najtrudniejszą rzeczą, jaką przyszło mi zrobić od lat.

– Musimy poważnie porozmawiać o Kacprze – przemogłam się wreszcie.

Spotkaliśmy się w kawiarni, w której byliśmy na naszej pierwszej randce. Tym razem atmosfera była daleka od tamtego romantyzmu. Kiedy tylko dotarłam do stolika, przy którym już siedział Tomek, od razu rzeczowo wyłuszczyłam mu, o co chodzi. 

Okazało się, że nie ma powodu do obaw. Tomek nadal jeździł w delegacje, nie wyobrażał sobie wychowywania syna na stałe, zwłaszcza że mieszkał sam, w jego życiu nadal nie gościła na stałe żadna kobieta. Nie miałby jak opiekować się Kacprem. Nie było mowy, by syn mógł z nim zamieszkać.

– Jeśli Kacper będzie chciał, to za kilka lat możemy wrócić do tej rozmowy, jak stanie się bardziej samodzielny – powiedział Tomek na koniec. – Na razie nie ma takiej możliwości. Oczywiście postaram się jakoś mu to delikatnie wytłumaczyć.

Mój były dotrzymał słowa, panowie sobie porozmawiali. Kacper wrócił do domu zdruzgotany.

– Tata mnie nie kocha – z trudem wydukał i rozpłakał się.

Mój 13-letni młodzieniec znowu stał się małym chłopcem potrzebującym matczynej opieki… Przytuliłam go do siebie, najczulej jak umiałam. Rozpłakałam się razem z nim, bo w końcu zrozumiałam, co się z nim dziejeMój dorastający syn po prostu potrzebował męskiej ręki! To dlatego garnął się do ojca, szukając w nim przyjaciela i autorytetu.

W swojej ciągle dziecięcej wyobraźni snuł plany na przyszłość, w których zamiast szkoły i uciążliwych obowiązków, które miał na co dzień w domu, miały być zabawa i partnerstwo, jakie dawał mu tata. Tak jakby kompletnie nie przyjmował do wiadomości, że mieszkając z tatą, też będzie musiał chodzić do szkoły, wstawać rano, wieczorami odrabiać lekcje, myć uszy i tak dalej…

Długo z nim o tym rozmawiałam, tłumaczyłam, pocieszałam. O ile wiem, Tomek również. Jeszcze wiele razy i Tomek, i ja wracaliśmy do tematu ewentualnych przenosin Kacpra do taty. Kacper w końcu pogodził się z naszym wspólnym werdyktem:

– Jak będziesz pełnoletni, sam zdecydujesz, co dalej. Na razie zostawmy wszystko tak, jak jest.

Odetchnęłam z ulgą. Przy tym zrozumiałam, że syn wcale nie oddalił się ode mnie; nadal kocha mnie, swoją matkę. Jednak kocha też bardzo swego ojca, mimo że ten się ze mną rozwiódł. I nie mogę mu tego zabronić. Więcej, powinnam bardzo dbać, by to uczucie nie zanikło!

Właśnie wtedy uznałam, że przyjaźń, także ta z własnym dzieckiem, powinna opierać się na szczerości, i to sobie z Kacprem wypracowaliśmy. Chociaż   wcale nie zmniejszało to mojego lęku przed dniem, kiedy Kacper, już jako pełnoletni chłopak, postanowi zamieszkać z ojcem.

– Nie bój się. Przywyknij do myśli, że dzieci tak czy owak w końcu wyfruwają z rodzinnego gniazda – pocieszała mnie Diana.

– I lepiej, żeby mieszkał z ojcem, niż wynajmował coś z bandą równie niedojrzałych młokosów.

Dziś Kacper już jest dorosły, ale nie mówi o wyprowadzce.

– Pamiętasz, jak chciałeś zamieszkać z tatą? – zaczęłam kiedyś rozmowę, choć się jej bałam.

– Ja? – zdziwił się.

– Tak, ty – potwierdziłam.

– Chyba musiałem być jeszcze mały, bo to strasznie głupi pomysł. Ja kocham tatę, ale przecież nie zostawię cię samej! – roześmiał się i objął mnie swoim męskim już, silnym ramieniem…

Czytaj także:
„Moją byłą obchodzą tylko ciuchy i imprezy. Najpierw porzuciła własne dziecko, potem chciała je sprowadzić na złą drogę”
„Złapałam faceta na dziecko, bo tylko tak mogłam go przy sobie zatrzymać. Teraz praktycznie sama wychowuję syna”
„Chcę oddać mamę do domu starców, ale co ludzie powiedzą. Mieszkamy w małym mieście, zaraz zrobią ze mnie wyrodną córkę”

Redakcja poleca

REKLAMA