Żadne z nas nie lubiło chodzić na terapię dla par, ale nasze małżeństwo umierało od kilku miesięcy, kiedy to on mnie zdradził, a ja nie byłam w stanie ponownie mu zaufać.
Myślałam o rozwodzie
Z biegiem czasu zrozumieliśmy, że musimy przepracować ten temat, inaczej nasz związek się rozsypie. Myślałam o rozwodzie, ale Łukasz błagał o kolejną szansę, zapewniał, że nie przeżyje beze mnie ani dnia, kajał się podczas każdej sesji terapeutycznej.
– Słuchaj, a może pójdziemy na prawdziwą randkę albo wyjedziemy na weekend? Dobry hotel, kolacja przy świecach i łóżko z baldachimem! – zaproponował, kiedy znowu się od niego odsunęłam, kiedy chciał mnie pocałować.
Zgodziłam się. Przecież nawet specjalistka mówiła, że powinniśmy „wrócić do dawnych czasów”, przypomnieć sobie, jak to było, kiedy się w sobie zakochaliśmy.
Cóż, ciągle pamiętałam nasze pierwsze spotkanie. Matka nie chciała iść z ojcem na przyjęcie gwiazdkowe jego fabryki, a ktoś musiał mu towarzyszyć. Poszłam ja.
– To jest Łukasz, nasz najnowszy nabytek! – Tata przedstawił mi świetnie zbudowanego szatyna z modnym zarostem.
Wpadłam po uszy już po dwudziestu minutach rozmowy z nowym managerem. On też był mną tak zainteresowany, że aż baliśmy się reakcji mojego ojca, a jego szefa. Ale tata, o dziwo, nie miał nic przeciwko temu. Wręcz miałam wrażenie, że pochwala mój wybór, jakby był w jakiś sposób dumny z Łukasza.
Potem okazało się, że tata rzeczywiście traktował go trochę jak syna. Zobaczył w nim potencjał i dał mu rozwinąć skrzydła, do tego okazało się, że Łukasz wędkował i grał w kręgle, a ojciec zawsze marzył o kompanie do tych pasji. Nasz związek był mu na rękę, wręcz popychał mnie do małżeństwa i był bardzo szczęśliwy, gdy się pobraliśmy.
Przez pięć lat było idealnie. Uwielbiałam męża, zresztą każdy go uwielbiał. Moi rodzice, współpracownicy, czy już raczej podwładni, bo Łukasz praktycznie przejął firmę od ojca, który zarządzał nią tylko tytularnie, no i Klaudia. Tak miała na imię kobieta, z którą mnie zdradził. Barmanka z kręgielni, dokąd Łukasz chodził razem z moim ojcem…
– To tu? – zdziwiłam się na widok hotelu w stylu francuskiej rezydencji. – Wygląda jak…
– Ten pałacyk, w którym mieszkaliśmy podczas zwiedzania zamków nad Loarą – dokończył z czułym uśmiechem. – To były najszczęśliwsze chwile mojego życia. Chciałem je sobie przypomnieć.
Pomyślałam, że nam się uda
Musi się udać! Przecież się kochaliśmy! Łukasz żałował swojego skoku w bok, nie chciał myśleć o rozwodzie, chociaż ja o nim wspominałam. Błagał mnie, żebym nie mówiła rodzicom o naszych kłopotach, bał się, że potem już tego nie da się odbudować.
Nie powiedziałam więc nikomu o Klaudii, udawałam, że wszystko jest w porządku, wierząc, że to pomoże nam utrzymać małżeństwo. Życie z takim sekretem było niełatwe, zaczęłam pić coraz więcej wina wieczorami.
Okazało się, że w naszym hotelu była impreza dla gości jakiejś konferencji. Wykwintne drinki, DJ, muzyka taneczna i masa przystojnych facetów w garniturach. Pamiętam, że jedliśmy kolację, kiedy jeden z nich podszedł do naszego stolika z jakimś pytaniem, a Łukasz zaproponował mu, żeby napił się z nami szampana.
Mężczyzna był przystojny, świetnie wyglądał w drogim garniturze z chabrową poszetką. Uznałam, że był z tamtej konferencji.
Potem tańczyłam, potknęłam się i zdjęłam buty na szpilkach. Usiadłam na tarasie, było zimno, więc ktoś mnie okrył marynarką, a potem się nade mną nachylił. Przypominam sobie, że zdziwił mnie zapach, to nie były perfumy Łukasza. A potem przebłysk pamięci, jak szłam po schodach za rękę z Łukaszem i znowu się potknęłam. Ktoś mnie złapał z tyłu, a potem wziął na ręce. A dalej już nic.
Kiedy się obudziłam, byłam w pokoju, ale nie naszym. Na krześle obok łóżka leżała moja czarna sukienka, a na niej… marynarka z chabrową poszetką. Usłyszałam odgłosy rozmowy. Poznałam podniesiony głos Łukasza i chwilę później minęłam go w drodze do łazienki, gdzie zwymiotowałam do muszli.
W ustach został mi posmak alkoholu. Nic nie pamiętałam z poprzedniej nocy, głowa mi się chwiała, nie mogłam unieść rąk do twarzy. Osunęłam się po zimnej ścianie i klapnęłam na podłogę. Wtedy do łazienki wszedł Łukasz.
– Nie mogę w to uwierzyć… – stał nade mną i patrzył zszokowany. – Wiem, że mi nie wybaczyłaś, ale mścić się w ten sposób… Kaja… – kręcił głową z niedowierzaniem. – Od dawna planowałaś taką zemstę?
Nie wiedziałam, o czym mówi, a wtedy nachylił się nad koszem na śmieci i pokazał mi jego zawartość. Na samym wierzchu leżało rozdarte opakowanie po prezerwatywie. Zemdliło mnie na myśl, co leży pod spodem…
– Nic nie pamiętam… – wyjąkałam. – Ja… nic nie zrobiłam…
– Nic nie zrobiłaś?! – znowu pokręcił głową, jakby ze smutkiem. – Kaja! Spędziłaś noc w pokoju obcego gościa! Wiem, że się pokłóciliśmy, ale myślałem, że wynajęłaś sobie osobny pokój, a ty… Boże, tyle terapii, a ty postanowiłaś mnie ukarać w taki sposób…
– Ale ja nic nie zrobiłam! – nagle mnie olśniło.
Jakimś cudem zebrałam się z podłogi i przeszłam do pokoju, w którym siedział facet z poprzedniego wieczoru, Pan Chabrowy.
– Ty sk… – rzuciłam w niego stekiem obelg. – Byłam pijana! Nie wiem, jak się tu znalazłam! Dzwonię na policję! Pójdziesz siedzieć!
– Co?! Ej! – facet spojrzał z przerażeniem, jak wyrywam się w stronę drzwi. – Hej! Nie taka była umowa! Co ona robi?! Niech pan ją zatrzyma! Oddam pieniądze!
Nagle stanęłam, czując, że znowu jest mi niedobrze.
– Jaka umowa? Jakie pieniądze?! – krzyknęłam.
– Dobra, spokojnie! – facet patrzył na mnie z przerażeniem, a na Łukasza ze złością. – Do niczego nie doszło, rozumie pani? Nie uprawiam seksu z pijanymi kobietami, a pani była kompletnie zalana! – skrzywił się z odrazą. – Pani mąż mnie wynajął, powiedział, że chcecie trójkąta, przyszliśmy tutaj. On mi wynajął ten pokój. Zostawił panią, a potem wyszedł. Z nim pani sobie porozmawia! Ja nic nie zrobiłem!
Nagle zrozumiałam. Tylko dlaczego mój mąż mu zapłacił? I o co chodzi z tą prezerwatywą w koszu…?
Byłam wystraszona i potwornie skacowana, ale dotarło do mnie, że coś jest strasznie nie tak. Zignorowałam próby wyprowadzenia mnie z pokoju podjęte przez Łukasza i przycisnęłam Pana Chabrowego.
Do dzisiaj nie mogę się pozbierać
Nie pomaga terapia. Bo jak wyleczyć się z tego, że mój własny mąż zapłacił jakiemuś facetowi, żeby uprawiał ze mną seks, kiedy byłam kompletnie odurzona?
Z czasem zaczęłam podejrzewać, że Łukasz musiał mi czegoś dosypać do szklanki. Te dziury w pamięci, ten dziwny chemiczny posmak w ustach…
Pan Chabrowy przysięgał, że wziął pieniądze „za nic”, czyli nie uprawiał ze mną seksu, a prezerwatywę w koszu podrzucił Łukasz – miała być „dowodem” na moją zdradę. W którą sama miałam uwierzyć. To właśnie chciał mi wmówić mąż, żeby mieć mnie w garści.
Nie mógł stracić pracy w zarządzie u mojego ojca, który chciał przekazać zarządzanie całością fabryki ukochanemu zięciowi. Dlatego Łukasz nie mógł sobie pozwolić na to, że zacznę mówić o jego zdradzie albo, co gorsza, złożę pozew o rozwód.
Miałam uwierzyć, że go zdradziłam, żeby mógł mnie trzymać w szachu. I żyć długo i szczęśliwie za pieniądze mojej rodziny… Otrząsnęłam się z tego, że spędziłam noc w łóżku obcego faceta i nic z tego nie pamiętam, ale nie mogę przestać się trząść na myśl o tym, że spędziłam pięć lat z mężczyzną, który okazał się kompletnie obcym człowiekiem.
Zimnym socjopatą, kto mnie odurzył i chciał, żeby zgwałcił mnie inny mężczyzna, żeby mieć „dowód zdrady”. Tylko dzięki decyzji tamtego człowieka do niczego nie doszło – bo ma swoje zasady i nie sypia z kobietami, które są nieprzytomne. Za to, jak się okazało, mój mąż nie ma żadnych zasad i dąży po trupach do celu…
Nie umiem sobie z tym poradzić. Jak mam żyć, nawet po rozwodzie, wiedząc, że przez lata nie zorientowałam się, kim jest mój mąż? Że jest obcym człowiekiem, bezwzględną kanalią, a mnie traktował tylko jako środek do zdobycia pieniędzy i pozycji. Jak mogłam tak dać się oszukać? Czy jeszcze kiedykolwiek komuś zaufam? I… czy warto?
Czytaj także:
„Gdy mąż zdradził mnie i odszedł do kochanki, uparłam się, że tego pożałuje. Moja zemsta była słodka jak miód”
„Mąż zdradził mnie z małolatą, wręczył papiery rozwodowe, a potem się rozmyślił. Młodziutka kochanka zaczęła mu dokazywać?”
„Mąż zdradził mnie z przyjaciółką. Chciałam rozwodu, a on śmiał mi się w twarz, że nie wyżyję z pensji przedszkolanki”