„Zaszłam w ciążę, gdy miałam 17 lat. Ojciec mojego syna uciekł jak tchórz. Po 10 latach domaga się kontaktów z dzieckiem”

Kobieta porzucona przez partnera fot. Adobe Stock
„Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na mejle i esemesy, w szkole udawał, że mnie nie zna. Tydzień później zobaczyłam, że całuje się na przerwie z inną dziewczyną. Później twierdził, że nie ma pewności, że to z nim jestem w ciąży. Jego matka krzyczała, że nie pozwoli, żeby jej synek został wrobiony w ojcostwo przez jakąś puszczalską”.
/ 12.04.2022 13:05
Kobieta porzucona przez partnera fot. Adobe Stock

10 lat temu popełniłam największy błąd w swoim życiu: zakochałam się w nieodpowiednim chłopaku. Miał na imię Kamil, chodził do maturalnej klasy i był najprzystojniejszym facetem w szkole. Wszystkie dziewczyny do niego startowały, ale on wybrał akurat mnie. Byłam taka dumna i szczęśliwa... Kiedy po trzeciej randce zaciągnął mnie do łóżka, nie protestowałam. Miałam już 17 lat i uważałam, że jestem wystarczająco dorosła na seks. Poza tym bałam się, że jak odmówię, to Kamil poszuka sobie innej.

Nasza, a właściwie jego miłość skończyła się po pół roku, gdy zorientowałam się że jestem w ciąży. Powiedziałam o tym Kamilowi. Wpadł w panikę.
– Jesteś pewna? – dopytywał się.
– Na sto procent – odparłam.
– No i co zamierzasz z tym zrobić?
– Ja? Chyba my. To także twoje dziecko – przypomniałam mu.
– No tak... – zastanawiał się przez chwilę. – Wiesz co, może na razie nikomu nic nie mów o ciąży. Ani rodzicom, ani znajomym. Dobra?
– Przecież wcześniej czy później to i tak się wyda – dotknęłam brzucha.
– Lepiej później... Najlepiej po mojej maturze... Po co w szkole mają gadać? Spokojnie zdam egzaminy, a potem zobaczymy – wykręcał się.
– Jak to, zobaczymy? Przecież zostaniesz ojcem. Sprawa jest chyba jasna? – zdenerwowałam się.
– Powiedziałem: zobaczymy. A na razie daj mi spokój... Muszę sobie wszystko poukładać. I pamiętaj. Nikomu ani słowa. – zastrzegł raz jeszcze i na tym skończył rozmowę.

Ukochany mnie unikał

Byłam bardzo zawiedziona. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Myślałam, że Kamil powie, żebym się nie martwiła, bo nie zostanę z dzieckiem sama. Tymczasem on myślał tylko o tym, żeby nikt o niczym się nie dowiedział. Tak mnie to zabolało, że aż się popłakałam. Mimo to postanowiłam dochować tajemnicy. Naiwnie łudziłam się jeszcze, że jak mój ukochany sobie wszystko przemyśli, to jednak zachowa się jak prawdziwy facet. Przyjdzie, przytuli mnie mocno i powie, że jakoś sobie wspólnie poradzimy. Może nawet mi się oświadczy. Przecież wcześniej powtarzał, że jestem tą jedyną i świata poza mną nie widzi...

Niestety, srodze się zwiodłam. Już dzień po rozmowie zaczął mnie unikać. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na mejle i esemesy, w szkole udawał, że mnie nie zna. Tydzień później zobaczyłam, że całuje się na przerwie z inną dziewczyną. Czułam się tak rozżalona, zrozpaczona i bezradna, że nie byłam w stanie dłużej milczeć. Któregoś wieczoru, płacząc, wyznałam wszystko rodzicom.

Pewnie się domyślacie, co było potem. Mama omal nie zemdlała, ojciec dostał szału. Krzyczał, że go zawiodłam, że zachowałam się jak dziwka. Był taki wściekły. Bałam się, że mnie z domu wyrzuci. Ale jak już się wywrzeszczał i trochę uspokoił, postanowił rozmówić się z Kamilem.
– Podaj mi jego adres – zażądał. – Czas, żebyśmy pogadali po męsku.
– Tato, to nie ma sensu... On mnie już nie chce. – jęknęłam.
– Nic się nie martw. Zrobiłaś głupotę, ale nie pozwolę cię skrzywdzić. Jesteś przecież moją córką. – powiedział.

Biedak chyba naprawdę myślał, że przemówi Kamilowi do rozumu. Wrócił po dwóch godzinach. Ze złości aż się cały trząsł.
– Ty wiesz, co ten gówniarz powiedział?! – ryknął do mamy. – Że on nie ma pewności, że to jego dziecko. A rodzice stanęli za nim murem. Matka mi nawet wykrzyczała w twarz, że nie pozwoli, żeby jej synek został wrobiony w ojcostwo przez jakąś puszczalską. Parszywe bydlaki, bez serca i sumienia... – opowiadał wzburzony.
– Przecież ci mówiłam, że tak będzie... – znów się rozpłakałam.
– Nie daruję im, jak Boga kocham, nie daruję. Jak urodzisz, to wystąpimy do sądu o ustalenie ojcostwa i alimenty. Będą płacić. – odgrażał się.
Dziś myślę, że wcale nie chodziło mu o pieniądze. Bolało go, że Kamil i jego rodzice wystawili mnie do wiatru.

Nie zamierzałam opowiadać w szkole, że jestem w ciąży

Chciałam w spokoju dotrwać do wakacji. Ale plotki szybko się rozchodzą. Jednego dnia przyniosłam do sekretariatu zwolnienie z wuefu wystawione przez ginekologa, a drugiego wszyscy już gadali o tym, że spodziewam się dziecka. Ludzie udawali, że mi współczują, jednak za plecami śmiali się ze mnie, obgadywali, wytykali palcami. Jedynym kolegą, który mnie wspierał i bronił, był Maciek, kolega Kamila z tej samej klasy. Mimo że wcześniej właściwie się nie znaliśmy, nie odstępował mnie na krok. Nie podobało mi się to. Nie na takim obrońcy mi zależało.

Maciek nie był specjalnie lubiany w szkole. Rzadko chodził na imprezy, nie rozrabiał, świetnie się uczył. Zamierzał studiować informatykę. Wtedy – jak wszyscy – uznawałam go za nudziarza i kujona. Trochę się wstydziłam, że ktoś taki się koło mnie kręci.
– Zostaw mnie w spokoju. Nie potrzebuję twojej litości. – wrzeszczałam na niego non stop.
– Ja się nad tobą wcale nie lituję. Chcę tylko pomóc i udowodnić ci,
że nie wszyscy faceci to świnie – odpowiadał mi niezmiennie.
Nic nie było go w stanie zniechęcić.

Upór bardzo się Maćkowi opłacił. Moja niechęć do niego zamieniała się powoli w sympatię. No i wreszcie zaczęłam doceniać, co dla mnie robił.

Kamil zaraz po maturze wyjechał za granicę, zacierając za sobą wszystkie ślady. Chyba przestraszył się, że naprawdę wystąpimy do sądu o ustalenie ojcostwa, i wolał szybko zniknąć. To Maciek jeździł ze mną na badania, pomagał urządzić pokoik dla maluszka, czekał na korytarzu, gdy Dominik przychodził na świat, a potem mi przy nim pomagał, gdy tylko miał wolną chwilę. Rodzice go uwielbiali. Częstowali obiadkami, hołubili. I za wszelką cenę próbowali mnie z nim wyswatać. Doprowadzało mnie to do szału.
– Dajcie mi święty spokój, Maciek to tylko przyjaciel. Przychodzi do mnie, bo nie ma nic lepszego do roboty. Zobaczycie, wkrótce pozna jakąś dziewczynę i zniknie z mojego życia na zawsze – odpowiadałam im.

Wtedy wydawało mi się, że to jedyny możliwy scenariusz. Facet, który był ojcem Dominika, uciekł w siną dal. Dlaczego więc ten miał zostać? Brać sobie na głowę osiemnastolatkę z obcym dzieckiem? Mimo więc, że coraz bardziej go lubiłam, trzymałam go na dystans. Bałam się kolejnego rozczarowania. Tego, że znowu zostanę zraniona. Wolałam, aby zostało, tak jak jest.

Minął rok, potem drugi i trzeci, a Maciek przy mnie trwał

Coraz lepiej mu się powodziło. Mimo że jeszcze studiował, założył własną firmę informatyczną. Stworzył topową aplikację na smartfony i zarobił naprawdę duże pieniądze. Kupił mieszkanie, świetny samochód. Rodzice jeszcze bardziej zaczęli naciskać na nasz ślub.
– My wiecznie żyć nie będziemy, a ty sama z dzieckiem sobie nie poradzisz. Przecież nawet szkoły nie skończyłaś. A on? Z taką głową i zdolnościami bez trudu utrzyma rodzinę – ględzili.
– Przestańcie. Przecież on mi się nawet nie oświadczył, a wy tu o ślubie gadacie – denerwowałam się.
– No to go jakoś zachęć. Bądź milsza, pokaż mu, że ci na nim zależy. Bo jesteś jak Królowa Lodu, zimna i nieprzystępna – radziła mi mama.

Nie zamierzałam mizdrzyć się do Maćka. Zależało mi na jego przyjaźni, pomocy, i bałam się, że jak nagle zmienię strategię, przestraszy się i ucieknie. Ale miałam też dość gadania rodziców.

Któregoś dnia, gdy znowu przyszedł w odwiedziny, postanowiłam raz na zawsze zakończyć temat małżeństwa. Gdy zjadł obiad podany przez mamę, zaciągnęłam go na stronę.
– Jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi, tak? – zaczęłam.
– Oczywiście! – przytaknął
– I mogę mówić bez ogródek?
– Jasne. – znowu skinął głową.
– No to słuchaj, jest taka sprawa... Starzy od dłuższego czasu żyć mi nie dają. Chcą koniecznie, żebym za ciebie wyszła. Wytłumacz im, że poza przyjaźnią nic nas nie łączy i nie zamierzasz mi się oświadczać... – wypaliłam.

Maciek zastanawiał się chwilę.
– Wybacz, ale niczego im nie będę tłumaczył – powiedział w końcu.
– Dlaczego? – jęknęłam zawiedziona
– Bo uważam, że twoi rodzice mają świetny pomysł – odparł poważnie.
– Chodzi ci o... ślub? – nie wierzyłam własnym uszom.
– Kocham cię od liceum, uwielbiam Dominika. Chce się wami opiekować. Już dawno miałem ci to powiedzieć, ale nie byłem pewien, czy mi na to pozwolisz. Dlatego milczałem. A skoro sama zaczęłaś... – patrzył mi w oczy.
– Naprawdę tego chcesz? – wciąż nie mogłam w to uwierzyć.
– O niczym innym nie marzę – odparł.
– No to... zgadzam się – wykrztusiłam i rzuciłam mu się na szyję, a gdy mnie przytulił, poczułam się szczęśliwa.

Pół roku później wzięliśmy ślub. Moi rodzice byli zachwyceni. W przeciwieństwie do teściów. Nie potrafili zrozumieć, dlaczego ich jedyny syn żeni się z panną z dzieckiem. Do kościoła weszli z takimi skwaszonymi minami, jakby przed chwilą po kilogramie cytryn zjedli. W końcu jednak pogodzili się z faktami. Nie mieli wyjścia.
– Mam nadzieję, że mój syn będzie z tobą szczęśliwy – szepnęła mi na weselu do ucha matka Maćka.
– Postaram się, żeby był, przysięgam – zapewniłam ją i nie kłamałam.
Gdy zgodziłam się wyjść za Maćka, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by nigdy nie żałował swojej decyzji.

Kamil przypomniał sobie o dziecku

Zaczęliśmy wspólne życie. Maciek okazał się cudownym mężem i ojcem. Dbał o mnie i Dominika. Od razu go adoptował, dał mu swoje nazwisko. I traktował jak własnego syna. Poświęcał mu każdą chwilę. Nawet gdy wracał zmęczony z uczelni i z pracy, siadał z nim do rysowania, opowiadał bajki. Mały świata poza nim nie widział. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy dwa lata po ślubie przyszła na świat nasza córeczka, Patrycja.

Czułam się naprawdę szczęśliwa. W głębi duszy cieszyłam się, że Kamil mnie zostawił. Dzięki temu miałam przy sobie wspaniałego mężczyznę, który mnie kochał i przy którym czułam się bezpieczna. Byłam pewna, że nic nie jest w stanie zakłócić tej sielanki.

Jakieś dwa miesiące temu, kiedy akurat szykowaliśmy się do wyjścia na niedzielny obiad u moich rodziców, odezwał się telefon. Dzwoniła mama.
– Nie przyjeżdżajcie pod żadnym pozorem. – krzyknęła w słuchawkę.
– Ale dlaczego? Gołąbki przypaliłaś? Nie martw się, Maciek zje nawet przypalone – zaśmiałam się.
– Nie żartuj, bo sprawa jest poważna. Przed chwilą był u nas Kamil. – przerwała mi.
– Kto? – nie mogłam uwierzyć.
– Kamil. Pytał o ciebie i Dominika. Mówił, że jest jego ojcem i ma prawo go zobaczyć – głos jej drżał.
Nogi się pode mną ugięły.
– O Boże, no i co?!
– Ojciec tak się wkurzył, że siłą wywalił go za drzwi. Tak mu przyłożył, że ten ze schodów spadł. Pozbierał się i poszedł, ale pod blokiem krzyczał, że to nie koniec. Najlepiej więc zostańcie w domu. Kto wie, co mu chodzi po głowie. Może czai się gdzieś w krzakach...

Byłam przerażona. Wzięłam Maćka na stronę i opowiedziałam mu wszystko.
– No i co teraz będzie? Przecież Dominik nawet nie wie o jego istnieniu... Dla niego ty jesteś jedynym i prawdziwym tatą – wykrztusiłam.
Mąż aż zacisnął pięści.
– I tak zostanie. Jak ten sukinsyn będzie próbował zbliżyć się do naszego syna, to mu nogi z dupy powyrywam i łeb odetnę przy samej szyi – zagroził
– Jasne i pójdziesz siedzieć, a ja zostanę z dziećmi sama. Zamiast opowiadać takie bzdury, lepiej znajdź szybko jakieś rozwiązanie. Bo inaczej zwariuję.
Maciek mocno mnie przytulił.
– Jak będzie taka potrzeba, to wymyślę. A na razie nie martw się na zapas. Może tacie udało się zniechęcić Kamila i już się nie pojawi? – uspokajał mnie.
Obiecałam mężowi, że spróbuję żyć normalnie, jednak przez skórę czułam, że to jeszcze nie koniec.

Miałam rację. Tydzień później rodzice znowu mieli niespodziewanych gości. Tym razem Kamil pojawił się w towarzystwie swojego ojca. Chyba bał się, że tata znowu mu przyłoży i wolał wziąć obrońcę. Po wizycie mama od razu do mnie zadzwoniła.
– Boże drogi, czego on znowu chciał?! – dopytywałam się przerażona.
– Tego samego co wcześniej, spotkania z Dominikiem. Mówił, że popełnił błąd, uciekając za granicę, ale teraz wrócił i chce to naprawić. Pieprzony tatuś marnotrawny... Gdzie był przez te ostatnie lata?! – zdenerwowała się.
– A powiedziałaś mu, że Dominik ma już innego ojca? – dopytywałam.
– Oczywiście. Myślałam, że sumienie go ruszy, zrozumie, że skrzywdzi dziecko. A on co? Był oburzony. Stwierdził, że nie masz prawa oszukiwać syna i on sam mu powie, kto jest jego prawdziwym tatą – odparła.
– Mowy nie ma. Prędzej trupem padnę, niż zgodzę się na choćby jedno spotkanie – zatrzęsłam się.
– On zna wasz adres. Grozi, że jak się z nim nie spotkasz i nie dojdziecie do porozumienia, to zacznie was nachodzić... – ciągnęła mama.
– Co?! – jęknęłam.
– Tak! Kazał ci powiedzieć, że masz dwa dni na kontakt. Mówię ci, był taki pewny siebie, bezczelny. I ten jego ojciec też. Boże, Boże, co teraz będzie... – mama prawie płakała.
– Nie martw się. Maciek coś wymyśli – starałam się ją pocieszać, choć sama miałam ochotę się rozryczeć.
Wiedziałam, że Kamil to świnia, ale w głowie mi się nie mieściło, że może być tak bezwzględny i okrutny.

Mąż, o dziwo, przyjął wiadomość o ultimatum Kamila spokojnie.
– Zadzwoń do niego i umów się na spotkanie. Za kilka dni. Najlepiej w jakiejś kawiarni w centrum miasta – powiedział po chwili zastanowienia.
– Ale ja nie mam ochoty z nim rozmawiać. – zaprotestowałam.
– Nie bój się, nic nie będziesz musiała mówić. Ja to za ciebie zrobię. I adwokat. Na wszelki wypadek skontaktowałem się z takim jednym, powiedzmy...zaprzyjaźnionym i przedstawiłem mu cała sprawę – odparł mój ukochany.
– Jak znam życie, Kamil nie przestraszy się ani ciebie, ani żadnego prawnika – westchnęłam zrezygnowana.
– Dlatego przyjdzie ktoś jeszcze.
– Kto? – zdziwiłam się.
– Lepiej, żebyś nie wiedziała... – uśmiechnął się.
Próbowałam od niego wyciągnąć, kogo jeszcze zamierza zaprosić, ale milczał jak grób. To było dziwne.

Spotkaliśmy się z Kamilem tydzień później

Tak jak chciał Maciek – w kawiarni. Kamil nie był zadowolony, że przyszłam w obstawie.
– Miałem nadzieję, że porozmawiamy w cztery oczy – skrzywił się.
– To się pomyliłeś – wycedził Maciek.
– Tak? W takim razie chyba sobie pójdę. Z tobą, frajerze, gadać nie będę – rzucił i chciał wstać od stolika.
– Ale ze mną pan powinien – wtrącił się w tym momencie adwokat.
– Niby dlaczego? – prychnął Kamil.
– Żeby pan wiedział, na czym stoi. To jest w pana interesie.
– Ach tak... No dobrze, mogę posłuchać – Kamil rozwalił się na krześle.

Adwokat w kilku zdaniach wytłumaczył Kamilowi, dlaczego nie ma żadnych praw do dziecka.
– Pana nazwisko nie figuruje w żadnym dokumencie dotyczącym Dominika. Jego jedynymi opiekunami prawnymi jest matka, pani Agnieszka K. i ojciec, pan Maciej K. – mówił spokojnie. – Tak mówią dokumenty.
– Papierki. Są jeszcze badania DNA. Raz dwa udowodnię, że to mój syn – Kamil nie tracił pewności siebie.
– Ma pan prawo wystąpić z do sądu z wnioskiem o przeprowadzenie badań. Ale wątpię, czy sąd się do niego przychyli.
– Nie będę pytał żadnego sądu. Zdobędę włos Dominika i sam zrobię badania – prychnął Kamil.
– Oczywiście, może pan próbować. Ale to prawdopodobnie zostanie zakwalifikowane jako napaść albo nawet próba porwania. Dlatego radziłbym raczej nie zbliżać się do dziecka – mecenas patrzył na Kamila przenikliwie.
Kamil nie zamierzał się poddać.
– Chyba sobie żartujesz, człowieku. A niby kto mnie na tym przyłapie albo mi tego zabroni?! – zarechotał.
– Ci panowie – włączył się Maciek, wskazując na stolik w rogu sali.

Podążyłam wzrokiem w tamą stronę i zamarłam. Siedziało przy nim czterech potężnych facetów. Łyse głowy, tatuaże, muskuły. Za sam wygląd dałabym im trzy lata odsiadki. Gdy zorientowali się, że na nich patrzymy, wstali z krzeseł i podeszli do naszego stolika. Jeden z nich nachylił się nad Kamilem.
– Będziemy cię, koleś, obserwować. Jeden krok nie w tę stronę i wylądujesz w Wiśle – wysyczał mu do ucha.
– Czy to groźba? Nie boję się gróźb.– Kamil próbował trzymać fason.
– Nie, chłoptasiu, dobra rada. A teraz spadaj, nikt tu nie ma ochoty na twoje towarzystwo – odparł tamten i wyciągnął Kamilowi krzesło spod tyłka.
Mój były runął na ziemię jak długi. Gdy patrzyłam, jak nieporadnie zbiera się z podłogi, a potem ucieka niczym pies z podwiniętym ogonem, poczułam dziwną satysfakcję...

Nie mam pojęcia, kim byli tamci faceci. Maciek nie chciał mi powiedzieć, a ja specjalnie nie dopytywałam. Grunt, że ich obecność na spotkaniu podziałała Kamilowi na wyobraźnię. Po tygodniu dotarła do nas wiadomość, że znów wyjechał za granicę. Oby na zawsze. Dominik jest moim synem. I Maćka. I chcę, żeby tak zostało.

Czytaj także:„Powiedziałem żonie: »Sorry skarbie, ale nasz czas minął« i odszedłem do młodej kochanki. Chciałem poczuć, że żyjꔄWybaczyłam mężowi seks ze stażystką, bo każda zdrada ma swoją przyczynę. Ja też byłam winna, że poszedł do innej”„Nie odeszła do kochanka, ale dlatego, że coś się skończyło... To bardziej boli niż zdrada”

Redakcja poleca

REKLAMA