„Mój brat wypiął się na rodzinę. Pławi się w luksusach za granicą, a mnie zostawił z chorą mamą i rachunkami do zapłacenia”

kobieta, która ma problemy finansowe fot. Adobe Stock, auremar
„Obiecywałeś złote góry i jak zwykle zniknąłeś. O, przepraszam! Raz odpisałeś, żebym nie była taką materialistką i nie przypominała ci ciągle o pieniądzach, bo one nie są najważniejsze, chociaż owszem, szczęście dają. Zatrzęsło mną, kiedy przeczytałam te słowa, ale zamiast się zezłościć, rozpłakałam się”.
/ 06.07.2022 19:20
kobieta, która ma problemy finansowe fot. Adobe Stock, auremar

Piszę do ciebie, choć straciłam już nadzieję, że się odezwiesz. Nie wiem, czy się mnie wstydzisz, czy też wolisz nie pamiętać o danym mi słowie. Kiedyś, jeszcze zanim zablokowałeś mi dostęp do swojego profilu w internecie, mogłam przynajmniej oglądać twoje zdjęcia, podziwiać mieszkanie, w którym mieszkasz, kolejne dziewczyny, zwiedzane przez ciebie kraje, kolorowe drinki i baseny z wodą we wszystkich tonacjach błękitu... Mogłam marzyć, że być może wkrótce zainteresujesz się naszym losem. Kupisz mi bilet na samolot do twojego raju albo przylecisz, przepraszając za lata wyrzeczeń i samotności. Ale czas mija, a ty wciąż milczysz, braciszku...

Cieszę się, że odniosłeś sukces. Zapewne własnej przebojowości i pracowitości zawdzięczasz uznanie w oczach zwierzchników, a co za tym idzie – kolejne awanse. Możesz sobie pogratulować. Zawsze byłeś bardziej obrotny ode mnie. Z równym wdziękiem potrafiłeś oczarować rodziców, jak i nauczycieli. Tak, to prawda, zazdrościłam ci łatwości, z jaką zjednywałeś sobie ludzi. Przyznaję, że i ja dałam się uwieść, bo jak inaczej nazwać to, co zrobiłeś ze mną?

Obchodziła go tylko jego kariera

Pamiętasz ten poranek, kiedy mieliśmy jeszcze nadzieję, że tata przeżyje kolejny wylew? „Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tylko wyzdrowiał” – mówiłeś. Pamiętasz? Tata nie odzyskał już przytomności. Odszedł, a ty zapadłeś się w sobie. Tak bardzo się wtedy o ciebie bałam! Nie liczył się mój smutek ani żal mamy, tylko ty i twoje cierpienie. Przecież wiedziałam, jak bardzo byłeś z tatą zżyty.

Widząc twoje przygnębienie, prosiłam, żebyś mimo tej bolesnej straty wreszcie stanął na nogi. Oddałabym wszystkie pieniądze, poświęciła własne życie, abyś tylko był znowu szczęśliwy. Dlatego wspierałam cię w każdym, nawet najbardziej szalonym pomyśle. Chciałeś rzucić pracę i wyruszyć w wymarzoną podróż po świecie – obiecałam ci pomóc. Zapragnąłeś wyjechać na rok do Niemiec i studiować fotografię – dołożyłam do biletu i comiesięcznego kieszonkowego. Zrozumiałam nawet, kiedy powiedziałeś, że nie możesz przyjechać na operację mamy, bo masz ważne egzaminy, a tuż po nich, równie istotny dla swojej kariery, wernisaż.

Byłam przy tobie nawet wtedy, kiedy wróciłeś bez grosza przy duszy i nie chcąc iść z życiem na kompromis, odmówiłeś bycia „zwyczajnym” fotografem. Wszak byłeś artystą. Już wolałeś zostać barmanem. Tłumaczyłeś, że musisz inwestować w siebie, kiedy trzeba było opłacić mamie dodatkową rehabilitację. Wpadałeś raz na tydzień z kwiatami, wstydząc się jej odleżyn i zapachu choroby. Mówiłeś, że nie wypada, aby syn mył własną rodzicielkę, że możesz się przez takie doświadczenie zrazić do kobiet. Wstawiałeś więc bukiet do wazonu, cmokałeś powietrze nad nie wiadomo kiedy posiwiałą głową mamy – i znikałeś, żeby szukać swojego szczęścia.

Wróciłeś, gdy zaczęła chodzić i znów mogła podejmować cię obiadami. Całowałeś ją po rękach, przepraszałeś, kupowałeś sukienki w pstrokatych kolorach, odmładzając ją na siłę i wbrew jej woli. Nie protestowałam, choć wyglądała groteskowo. Widziałam, jak mimo bólu, szczęśliwa drepcze do kuchni, żeby przygotować ci kolejną porcję pierogów. Wszystko, na co było cię stać, to zabranie ze stołu brudnego talerza, który ja musiałam umyć.

Ja jestem materialistką?!

A potem choroba powróciła, dokładnie wtedy, kiedy ty dostałeś intratną propozycję pracy. Jak twierdziłeś, przyjąłeś ją ze względu na mamę, żeby wreszcie móc mnie odciążyć i opłacić jej opiekunki. Ale miesiące mijały, a ty jakoś nie umiałeś wysupłać pieniędzy ze swojego pachnącego nowością portfela. Tłumaczyłeś, że wciąż twoje życie nie wygląda tak, jak powinno, więc może kosztami dzielilibyśmy się po połowie. Nie zważałeś przy tym, że ja oprócz siebie muszę jeszcze utrzymać rodzinę, a w wolnym czasie zajmuję się mamą. Mąż wściekał się, nie mogąc znieść mojej naiwności, a ja mimo wszystko wierzyłam w ciebie.

O wyjeździe powiedziałeś mi w ostatniej chwili, choć od miesięcy całe miasto huczało od plotek, że dostałeś szansę jedną na milion. Ktoś cię zauważył i zaproponował współpracę, w zamian za życie w Anglii. Ucieszył mnie twój sukces, a ty zapewniałeś, że i nam się dzięki temu poprawi. Obiecywałeś złote góry i jak zwykle zniknąłeś. Nawet z internetu. Wypisałeś się z naszego szarego, obciążonego obowiązkami życia.

O, przepraszam! Raz odpisałeś, żebym nie była taką materialistką i nie przypominała ci ciągle o pieniądzach, bo one nie są najważniejsze, chociaż owszem, szczęście dają. Zatrzęsło mną, kiedy przeczytałam te słowa, ale zamiast się zezłościć, rozpłakałam się. Wciąż nie wiem: dlaczego zostawiłeś mnie z tym wszystkim, braciszku?

Czytaj także:
„Było mi żal matki, kiedy ojciec ją zostawił. Zmyśliła sobie koleżankę, żebym nie martwiła się jej samotnością”
„Zięć miał długi u szemranych typów. Postanowił pozbyć się teściowej dla spadku wrzucając jej lokówkę do wanny”
„Rozpędzony TIR przejechał mi męża, a kierowca uciekł. Policja rozkładała ręce, więc postanowiłam sama znaleźć sprawcę”

Redakcja poleca

REKLAMA