Podczas gdy ja łączyłam studia z pracą, mój młodszy braciszek wciąż siedział na karku rodzicom. Podobno pisał książkę…
Misia, nareszcie! – zawołała na mój widok mama. Przyjechałam na weekend do rodziców pierwszy raz od dwóch miesięcy. Odkąd się wyprowadziłam, bardzo rzadko miałam czas na takie wizyty. Studiowałam zaoczenie w weekendy, a w tygodniu pracowałam, żeby zarobić na studia i życie. Byłam zapracowana i zabiegana, ale nie narzekałam. Wiedziałam, że trzeba się trochę napocić, żeby coś osiągnąć…
– Zrobiłam ci pierożki – powiedziała mama z uśmiechem. – Ruskie!
– Jesteś najlepsza, mamuś! Czułam się wspaniale. Normalnie musiałam sama gotować, a tu moje ulubione dania same trafiały na stół!
– Pierogi? To ja też poproszę – usłyszałam głos Karola z pokoju. Nawet nie wyszedł się przywitać. Uchyliłam drzwi i zajrzałam do niego.
– A ty brat, co? Nawet „cześć” nie powiesz? – zagadałam, gdy on wciąż leżał na kanapie ze wzrokiem wlepionym w ekran laptopa.
– A, cześć! – odparł i wstał, żeby mnie uściskać.
– Co ty taka chuda?
– Nie mam czasu jeść. W końcu znalazłam dietę cud! – zaśmiałam się.
– Ha ha! Muszę spróbować! – zarechotał brat, wskazując swój brzuch.
– No, przydałoby ci się! Nie tylko schudnąć, ale i znaleźć pracę!
– Nie zaczynaj znowu – pogroził mi palcem w żartach, choć ja, szczerze mówiąc, mówiłam całkiem poważnie.
Karol był ode mnie dwa lata starszy, a mimo to doskonale czuł się na garnuszku rodziców i najwyraźniej ani mu się śniło szukanie pracy.
– Przecież pracuję! Piszę książkę! – dodał oburzony. Parsknęłam śmiechem.
– Od trzech lat. Może w międzyczasie byś coś zarobił?
– Jestem artystą, Miśka. Ty tego nigdy nie zrozumiesz…
– Przynajmniej płacę swoje rachunki – odparłam kąśliwie, a mama zauważywszy nasze spięcie, od razu wkroczyła do akcji.
– To ja zapraszam na pierogi – powiedziała z uśmiechem. Mama nie lubiła, gdy się kłóciliśmy, i przed przyjazdem obiecywałam sobie, że nie będę się wdawać w pyskówki z Karolem, ale kiedy widziałam, jak leży w swoich wysłużonych dresach przed komputerem na kanapie pełnej okruchów chipsów i gra w jakieś strzelanki albo przegląda Facebooka, aż mnie skręcało.
Wiedziałam, że żaden z niego artysta, tylko zwykły obibok i leser! Kombinował, jak mógł, żeby się nie narobić, wkręcając mamę, że odda jej kasę, gdy tylko jego książka odniesie sukces. Swoich wypocin oczywiście nikomu nie prezentował, bo były ściśle chronioną tajemnicą. Karol zasiadł do stołu i nałożył sobie cały talerz, dodając sporo śmietany.
– A ty czasem coś gotujesz? – zapytałam, starając się, żeby to nie zabrzmiało złośliwie, ale Karol wciąż nabuzowany wcześniejszą rozmową oczywiście odebrał to jako przytyk.
– Możesz ze mnie zejść?
– O co ci chodzi? Pytam, bo zawsze mówiłeś, że lubisz gotować, a jakoś cię nie widuję w kuchni.
– Karol jest bardzo zajęty – powiedziała pojednawczo mama, ale ja omal się nie zakrztusiłam.
– Zajęty? Mógłby pomóc w domu. Korona by mu z głowy nie spadła.
– Mówiłem ci, że piszę książkę! Nie da się przerwać napływu weny twórczej, żeby ugotować zupę, a później wrócić i pisać dalej w natchnieniu.
– Konopnicka jakoś dawała radę – odparłam rozbawiona. Na to brat oznajmił, że przeze mnie stracił apetyt, i wstał urażony od stołu.
– Miśka, czemu się go tak czepiasz? – zapytała mama, a mnie mowę odjęło. Całe szczęście ojcu nie.
– Wcale się nie czepia! Dziewczyna się zajeżdża na dwóch etatach i studiuje, żeby do czegoś dojść, a Karol to wałkoń, jakich mało, a ty go wiecznie bronisz – wybawił mnie z opresji tata.
– To artysta.
– Bez dorobku – odciął się ojciec.
– Każdy jakoś zaczyna.
Po winku nabrał odwagi i przeczytał nam fragment
Westchnęłam ciężko. Mama nam obojgu nieba by przychyliła, ale Karol zdecydowanie nadużywał jej dobroci. Tata doskonale wiedział, że mam rację, ale nawet on nie był w stanie przemówić jej do rozumu. Postanowiłam więc odpuścić temat na jakiś czas. Wybrałam się z mamą na zakupy. Myślałam, że kupimy sobie po jakimś ciuszku, usiądziemy w kawiarni i spędzimy miłe popołudnie. Mama jednak miała nieco inne plany.
– Po co tu wchodzimy? Tu są same męskie ciuchy? – zdziwiłam się, ale potem pomyślałam, że mama szuka czegoś dla ojca.
– A wiesz… może kupię Karolowi jakąś koszulkę, bo ta, w której ciągle chodzi, już taka rozciągnięta.
– Mamuś, błagam cię. On jest dorosły. Nie możesz go utrzymywać, bo nigdy się nie usamodzielni. Czy ty nie widzisz tego, jak mu u was wygodnie?
– Ale, Misiu… zrozum. To już jedyne dziecko, które mi w domu zostało. Ty wyjechałaś, rzadko cię widuję. Jak Karol się wyprowadzi… dopadnie mnie syndrom opuszczonego gniazda.
– No, teraz to już pojechałaś! Nic cię nie dopadnie. Odżyjesz bez tego obiboka. Zobaczysz! Oszczędzisz pieniądze i zajmiesz się w końcu sobą, a nie niańczeniem tego cwaniaczka. Jestem pewna, że on nic nie pisze, mamuś. A nawet jeśli… myślisz, że początkujący pisarz bez nazwiska jest w stanie dorobić się kokosów na swoim debiucie literackim? Nie!
– A co jeśli będę się czuła samotna?
– To przyjedziesz do mnie! Dasz radę. Mama westchnęła ciężko. – No, już! Zostaw te koszulki. Powiedz mu, że od dziś składa się na opłaty i jedzenie. I nie pierz mu gaci! To stary chłop! Wstydziłby się!
Wróciłyśmy do domu i spędziliśmy wspólnie wieczór, grając w planszówki. Popijaliśmy wino i Karol oczywiście dolewał go sobie częściej niż pozostali. W pewnym momencie był już tak „rozweselony”, że postanowiłam skorzystać z okazji i go zdemaskować.
– Karol. Nie bądź taki. Nie daj się prosić. Przeczytaj nam choć fragment.
– No dobra! – odparł rozbawiony. Wziął laptopa i otworzył dokument, w którym pisał swoje dzieło tysiąclecia. Już pierwsze zdania przywodziły na myśl słabe czytadło, ale z każdym zdaniem robiło się coraz gorzej. To była prawdziwa grafomania. Nie trzeba było być ekspertem, żeby to stwierdzić.
– Ile napisałeś? – zapytałam i zerknęłam mu przez ramię.
– Nie patrz!
– Trzy strony?
– No… nie jest jeszcze tego wiele, ale to kwestia skupienia się na jakości nie ilości – odparł.
– Poważnie? Od trzech lat trzy strony? – wybuchła mama. – Taki z ciebie artysta? Koniec z tym! Koniec, Karol! Od jutra albo składasz się z nami na koszty mieszkania, albo się wyprowadzasz. Okłamywałeś mnie przez cały ten czas, jak mogłeś!
– Mamuś, to nie tak. Muszę się dużo zastanawiać. Nie piszę byle czego.
– Piszesz byle co! A właściwie nic! Po prostu się lenisz. Wszyscy mi to mówili, a ja głupia cię broniłam. I koniec z tym. Sam sobie gotuj i pierz!
Chyba mu zniszczyłam… karierę pisarską
Następnego dnia Karol przyszedł do mnie podenerwowany.
– Toś mnie teraz wkopała, siostra. Pewnie jesteś z siebie dumna – fuknął pod nosem, kiedy wszedł do pokoju.
– I to bardzo. Mama nie zasługiwała na twoje kłamstwa!
– Ale co ja teraz zrobię?
– Pójdziesz do pracy. Jak każdy dorosły, który płaci za siebie.
– A w twoim barze nikogo nie szukają?
– Karol! Nie bądź śmieszny! Mam cię polecać albo z tobą pracować? Nie, nie! Za dobrze cię znam. Znajdź coś na własną rękę i udowodnij sobie i nam, że masz łeb na karku. Kilka dni po moim wyjeździe zadzwoniła do mnie mama.
– Nie uwierzysz. Karol zrobił sam pranie i pizzę. I znalazł pracę jako kurier.
– Chcesz powiedzieć, że zrujnowałyśmy mu karierę pisarską?
– Na to wygląda. Przypuszczam, że jego czytelnicy byliby nam bardzo wdzięczni – odparła, chichocząc. Ku mojemu zdumieniu dwa miesiące później odebrałam telefon od brata. Zwykle nie dzwonił do mnie zbyt chętnie, i tylko kiedy musiał.
– Siostra, podjąłem męską decyzję wyprowadzam się! – oznajmił dumny.
– Nie mówisz poważnie! – nie dowierzałam własnym uszom.
– Całkiem poważnie. Dostałem nową pracę jako kierowca w dużej firmie transportowej… i poznałem kogoś. Musicie się poznać z Dominisią. Na pewno ją polubisz.
– Koniecznie! Cieszę się! – odpowiedziałam szczęśliwa. – Czyżby to coś poważnego?
– Bardzo. Zakochałem się i myślę, że to będzie już ta jedyna. Myślę, że się oświadczę!
– No… gratulacje! Ale przyznaj… miałam rację? – Z niechęcią, ale przyznam, że miałaś. Życie na własną rękę jest trudniejsze, ale naprawdę było warto w końcu opuścić rodzinne gniazdo. Faktycznie. Karol w końcu zaczął żyć swoim życiem. Nasze relacje się poprawiły, a nowa dziewczyna okazała się twardą fajną babką, i nie daje mu taryfy ulgowej. Właśnie taka mu była potrzebna! Bardzo się polubiłyśmy.
Odetchnęłam z ulgą. I oczywiście, tak jak przypuszczałam, rodzice też. Kiedy Karol się wyprowadził, nagle odkryli, że pieniędzy wystarcza im nie tylko z miesiąca na miesiąc, ale jeszcze coś zostaje na drobne przyjemności. Teraz w końcu zaczęli razem wychodzić do kina albo wyjeżdżać na weekend w góry lub wycieczkę. Ten zimny prysznic był potrzebny im wszystkim.
Czytaj także:
Po śmierci babci okazało się, że miała nieślubnego syna
Przyznaję - jestem alkoholikiem. Ja wypiję, to jestem zaczepny
Z żoną dzieliliśmy się obowiązkami po połowie. Moja mama była załamana