Mój brat siedzi w więzieniu. Właściwie to żaden brat, tylko syn faceta, z którym związała się moja mama. Przez kilka lat wychowywaliśmy się razem, mieszkaliśmy pod jednym dachem, a nasi starzy nadal są ze sobą. Był nawet taki moment – fakt, niezbyt długi – kiedy trzymaliśmy sztamę. Ale to było na samym początku.
Taty nigdy nie znałem, nie interesował się mną, nawet nie płacił alimentów. Podejrzewam, że mamie nie było łatwo, zwłaszcza na początku, gdy wychowywała mnie całkiem sama. Ryśka poznała, gdy byłem w drugiej klasie podstawówki. Jego eksżona wyjechała za granicę z nowym facetem, zostawiając mu dziecko. Daniel, gdy się do nas wprowadził, miał 10 lat.
Uczył się kiepsko, miał problemy z prawem
Na początku nawet się cieszyłem, że będę miał starszego brata. Obydwaj lubiliśmy grać w nogę i bawić się żołnierzykami, a że dostaliśmy osobne pokoje, nie było problemu z miejscem, mogliśmy od siebie odpocząć. Jednak gdy Daniel poszedł do gimnazjum, wszystko się zmieniło. Nie interesowała go już zabawa z dzieciuchem – jak o mnie mówił – piłkę też wolał kopać ze swoimi kumplami.
To mnie bolało. Mniej mnie obchodziło, że jednocześnie zaczął sprawiać problemy w domu, że nie chciał się uczyć, popalał. Ja byłem zły na niego, że przestał zwracać na mnie uwagę. To wtedy zaczęliśmy ze sobą rywalizować. A właściwie ja zacząłem – chciałem się na Danielu zemścić za to, że odstawił mnie na boczny tor, że już dla mnie nie ma czasu. Cieszyłem się za każdym razem, gdy Daniel dostawał burę za złe oceny. Ja na przekór zacząłem się coraz lepiej uczyć.
Szóstą klasę skończyłem z czerwonym paskiem. Mama była ze mnie dumna, Rysiek stawiał mnie swojemu synowi za wzór. A Daniel? Im bardziej mnie chwalono, tym bardziej on się zacinał. Zaczął mi dokuczać, przezywać od kujonów i lizusów.
Daniel po gimnazjum poszedł do zawodówki. Nigdzie indziej by go przecież nie przyjęli, a zresztą on sam miał w nosie naukę. I tak w tej zawodówce ledwie sobie radził, bo cały czas łaził na wagary i chlał z kolegami. Właśnie wtedy zaczął mieć kłopoty z prawem.
Pamiętam, jak pierwszy raz przyszła do nas policja. Zatrzymali Daniela za picie piwa w parku. Może gdyby się nie stawiał, obyłoby się bez problemów, ale on oczywiście musiał grać chojraka. Skończyło się wtedy na upomnieniu i srogiej awanturze w domu. Potem zgarnęli go za posiadanie zioła. Tu już było gorzej, ale i tak miał fart – sąd nakazał nadzór kuratorski. Rysiek, znaczy tata Daniela, się wtedy wściekł. Pamiętam, jak go stłukł – dużego konia przecież – i mu nagadał. Prawdę mówiąc, było mi Daniela żal.
Wkrótce zaczęły się kradzieże, o których tylko ja się dowiedziałem, i to przez przypadek. Pewnego dnia widziałem Daniela w sklepie, on mnie nie zauważył. Stał przy stoisku z bateriami i kilka schował do kieszeni. Potem w domu, gdy przyznałem się, co widziałem, on nawet nie próbował się wykręcić ani kłamać.
– I morda w kubeł – skwitował. – Jak coś komuś chlapniesz, to pożałujesz.
– Ja?! – roześmiałem się hardo, chociaż bałem się Daniela.
Wiedziałem przecież, w jakim towarzystwie się obraca. A na to, że będzie mnie traktował inaczej jako swojego „brata”, raczej nie miałem co liczyć.
– Ty gówniarzu – pokazał mi pięść. – I tak mam dużo kłopotów!
Ja kradłem, on za to obrywał
Byłem na niego wściekły i bardzo chciałem się zemścić. Ale gdybym komukolwiek coś powiedział, poskarżył, Daniel na pewno by mi nie odpuścił…
Jednak kilka dni później okazja sama się nadarzyła. Mama zostawiła na wierzchu pieniądze – wiedziałem, że miały być na opłaty w administracji. Zawsze chowała kasę, więc nawet się zdziwiłem. I natychmiast przyszło mi do głowy, żeby to wykorzystać.
Zwinąłem te pieniądze. Bałem się jak cholera, ale wziąłem je. Raz, że były mi potrzebne – zbierałem na konsolę do gier, a dwa – od razu pomyślałem, że posądzą o to Daniela. Ja byłem przecież ten grzeczny; dobrze się uczyłem, nigdy nie sprawiałem problemów, w szkole chodzący przykład. Do liceum dostałem się bez żadnych problemów. A on? Nieuk, zakała, łobuz. Jego tata co chwila był wzywany do szkoły. No i te problemy z policją!
Nie pomyliłem się. Mama, gdy odkryła brak pieniędzy, od razu naskoczyła na Daniela. Oczywiście pokłócili się.
– Oskarżasz mnie, bo nie jestem twoim synem – rzucił ze złością. – A nie przyszło ci do głowy, że twój synalek mógł zabrać tę forsę?
– Tylko nie tym tonem – Rysiek stanął po stronie mojej matki. – A co do pieniędzy, to w tym domu tylko ty masz kłopoty z prawem.
– Tak, bo ze dwa razy wypiłem piwo w parku i paliłem jointy. – Daniel patrzył na ojca pogardliwie. – To co, od razu robicie ze mnie złodzieja?
Pamiętam, że mimo wszystko poczułem się głupio. Nie lubiłem Daniela i chciałem mu dopiec. Jednak widziałem, że matce jest po prostu przykro. A jego ojciec prawie się popłakał. Ale nie powstrzymało mnie to przed kolejną kradzieżą, gdy tylko przytrafiła się okazja. I przed jeszcze kolejną…
Oczywiście, rodzice zaczęli bardziej pilnować kasy i z czasem miałem coraz większe problemy, żeby podebrać im parę groszy. A Daniel? Wszelkie zarzuty odpierał atakiem. I nie zmienił trybu życia.
Po szkole nie szukał pracy, a w każdym razie nie na stałe. Gdzieś tam coś robił dorywczo, załapał się w jednym czy drugim warsztacie. Zazwyczaj wytrzymywał tylko do wypłaty, którą zresztą wydawał w kilka dni, na wódę i trawkę. Poza tym kradł. Dobrze wiedziałem, skąd brał na swoje zabawy. Rodzice zresztą też, bo nieraz się zdarzało, że przynosił do domu jakieś radia samochodowe czy telefony, które potem wystawiał w internecie. Tłumaczył niby, że kupił od kumpli, okazyjnie, ale przecież nie jestem naiwny, dobrze wiem, że kumple to mu tylko pomagali to zwinąć.
Ja zdałem maturę, Daniel się staczał. Zarazem coś się w nim zmieniło. Chyba zaczęło do niego docierać, że droga, która wybrał, prowadzi donikąd. A właściwie tylko w jedno miejsce – do więzienia. Tam lądowali jego koledzy, jeden po drugim.
Pierwszy raz rozmawialiśmy szczerze
Pewnego razu wróciłem w sobotę do domu. Już studiowałem – zaocznie – i w weekendy miałem wykłady. Tego wieczoru Daniel, o dziwo, siedział w chałupie. I – co jeszcze dziwniejsze – zaprosił mnie do swojego pokoju. Chciał pogadać, jak stwierdził. Był podchmielony, na stole stała wódka. Zaczął coś gadać, opowiadać, wreszcie powiedział, o co mu chodzi.
– Zrobiłem błąd, młody – powiedział, nalewając do kieliszków; wypiłem z nim, bo mnie zaskoczył. – Ale wiesz co, mam żal do starych. Bo może gdyby ojciec mi przylał, jak się to wszystko zaczęło, to dziś byłbym inny. No i sami zrobili ze mnie złodzieja. Ale to moje życie i je spieprzyłem.
– Wszystko jeszcze przed tobą – powiedziałem z zapałem.
Było mi głupio. Nigdy tak z nim nie gadałem i nagle okazało się, że w Danielu jednak siedzi człowiek. No i że ja też przyłożyłem rękę do jego upadku!
– Dobry z ciebie brachol, ale co ja mam teraz robić? – wzruszył ramionami. – Umiem tylko pić i kraść. Ale wiesz co? Jestem z ciebie dumny.
Upił się wtedy strasznie, ja zresztą też. Dotarło do mnie, co mu zrobiłem, podbierając te pieniądze rodzicom i pozwalając, żeby oskarżyli Daniela. Miałem ogromną ochotę przyznać mu się do tego i prosić o wybaczenie. Bałem się jednak, że jest zbyt pijany, i albo się wkurzy, albo nie zrozumie, o czym mówię. A poza tym pomyślałem sobie, że spróbuję mu pomóc.
Przecież mam znajomych, ktoś na pewno zna jakiś warsztat samochodowy, w którym Daniel znalazłby pracę. Chciałem mu pokazać, że w niego wierzę, że ma szansę się zmienić i że ma we mnie oparcie. W ten sposób sam w swoim przekonaniu wymazałbym choć część winy, zrehabilituję się. I wtedy z czystym sumieniem wyznam mu to, co zrobiłem.
Nie zdążyłem. Tydzień później Daniela zatrzymała policja. Złapali go na gorącym uczynku. A że już miał założoną kartotekę, nawet się nie zastanawiali. Zamknęli go, i tyle. Chociaż nie szczędziłem na prawnika, nie było szans go wybronić.
Odwiedziłem go w więzieniu, jest załamany i przybity, zupełnie sobie nie radzi w takim miejscu. A ja… Jeszcze mu się nie przyznałem. Za tydzień jestem umówiony z innym prawnikiem, będziemy rozpatrywać możliwości jakiejś apelacji czy czegoś. Może się uda…
Czytaj także:
„Gdy poznałem małego Adasia, poczułem, że chcę być jego tatą. Ale czy samotny facet po 30-stce ma szansę na adopcję?”
„Znajomi kupili córce psa, choć nigdy nie lubili zwierząt. Gdy zaczął im przeszkadzać, pozbyli się go jak starego mebla”
„Przepisałam synowi gospodarkę, bo obiecał mi spokojną starość. A on? Oszukał mnie, pobawił dachu nad głową i zniknął”