Patryk dopiero co skończył dwanaście lat, a już ma zadatki na przestępcę. W najlepszym wypadku na niezbyt uczciwego lichwiarza. Nie zliczę, ile to już razy mój mąż rzucał palenie. Przerabialiśmy wszystkie nowinki apteczne. Były chwile zwycięstwa i triumfu, kiedy udawało mu się nie palić przez jakiś czas, ale wcześniej czy później Benek znowu sięgał po paczkę.
Kilka miesięcy temu podjął koleją próbę
Przyniósł e-papierosa. Przyglądałam się temu ustrojstwu ze zdziwieniem, nie wiedząc, czy się cieszyć, czy nadal nie ma z czego. W gazetach pisali bowiem coś o tym, że to równie szkodliwe.
– Tobie, kobieto, trudno czymkolwiek dogodzić! – zezłościł się mąż, kiedy zaczęłam go o to wypytywać. – Myślałem, że będziesz zachwycona, bo e-papieros przynajmniej nie śmierdzi, a tymczasem wynajdujesz kolejne problemy!
Wziął sobie jednak do serca moje pytania i zadał je wszystkie lekarzowi. Wrócił zadowolony.
– Nie wiadomo czy są, czy nie są szkodliwe – stwierdził. – To jak z telefonami komórkowymi; były dziesiątki doniesień, że wywołują choroby, a tymczasem każdy przez nie gada i jakoś nie umieramy. Te liquidy, których używa się w e-papierosach, mają różne stężenie nikotyny – dodał Bernard. – Lekarz powiedział mi, że jak dobrze wszystko rozegram, to stopniowo odzwyczaję organizm od tego świństwa.
I to była naprawdę dobra wiadomość! Z czystym sumieniem dałam więc Benkowi przyzwolenie na palenie e-papierosa i… mój mąż dotrzymał danego mi słowa. Zaczął od mocniejszych stężeń, a potem schodził powoli do coraz niższej zawartości, aż w końcu zaczął palić „zerówki”. Wtedy najtrudniej było mu zwalczyć sam nawyk trzymania czegoś w ręce, ale i tutaj dał sobie radę. Teraz, po kilku miesiącach, Benek, pali, ale sporadycznie. Przeważnie wtedy, gdy idziemy do znajomych i doskonale wie, że będą tam jego palący kumple.
– Zrozum, to naprawdę ogromna pokusa dla kogoś, kto palił tyle lat. Muszę wtedy mieć coś w ręce i od czasu do czasu poczuć ustnik w zębach, bo inaczej nie ręczę za siebie! – usprawiedliwia się mąż i ja go świetnie rozumiem.
Jakiś czas temu akurat szykowało się nam takie spotkanie.
Imieniny jednego z kolegów
Z góry wiedzieliśmy, że będzie tam cała nasza paczka, chyba ze dwadzieścia osób.
– E-papieros musi być w pogotowiu – zażartował Benek, ale potem jakoś zapomniał o temacie.
Problem wypłynął dosłownie na pięć minut przed wyjściem. Mąż zajrzał do szuflady i…
– Gdzie mój papieros? – zdziwił się.
Najpierw szukał spokojnie, potem coraz bardziej nerwowo.
– Chodź już, bo się spóźnimy – poganiałam go niezadowolona.
Wreszcie mąż spasował. Wychodząc, krzyknął tylko do naszego syna, aby poszedł spać o dziesiątej i nie grał przez cały czas na komputerze. Na spotkaniu bawiliśmy się świetnie i Bernard stwierdził nawet, że w sumie go nie ciągnęło do palenia. A po powrocie do domu znalazł e-papierosa, który leżał po prostu głębiej w szufladzie.
– Nie wiem, jak go mogłem nie zauważyć – wzruszył ramionami mąż.
Mnie także wydało się to bardzo dziwne, lecz wkrótce miałam zrozumieć, jak to się stało. Tego e-papierosa po prostu tam wcześniej nie było! A gdzie się znajdował? W teczce naszego syna… Sprawa wydała się kilka dni temu zupełnym przypadkiem, kiedy podsłuchałam rozmowę telefoniczną Patryka z jakimś kolegą. Nie wiedział, że jestem w domu, bo wróciłam nieco wcześniej i położyłam się na małą drzemkę, dlatego się nie krępował. Z rosnącym zdumieniem słuchałam więc, jak Patryk komuś tłumaczy, że wypożyczenie u niego e-papierosa na krótką przerwę kosztuje dwa, a na długą „pięć zeta”!
Od dzisiaj koniec z tym biznesem, cwaniaczku!
W pierwszym momencie zdziwiłam się, skąd u niego e-papieros, potem jednak wszystko sobie poukładałam. I kiedy następnego dnia syn wychodził do szkoły, zrobiłam mu błyskawiczną rewizję, przyłapując na gorącym uczynku! Myślałam, że się zacznie ostro tłumaczyć, a tymczasem Patryk próbował zbagatelizować sprawę. Twierdził, że przecież ojciec nie używa e-papierosa na co dzień, więc go sobie pożyczył.
– Masz tylko 12 lat! Twoi koledzy także! Dajesz im palić za pieniądze? – złapałam się za głowę.
– Ale my palimy tylko zerówki!
Opadły mi ręce.
– Za te „tylko zerówki” mogą ci w szkole obniżyć zachowanie jak za normalne papierosy! A poza tym skąd ty bierzesz płyny? – zdenerwowałam się.
– Co za problem je kupić w internecie? – zdziwił się Patryk. – Zamawiam przesyłkę do paczkomatu i odbieram. Nikt mnie nie sprawdza.
Musiałam usiąść, tak się zdenerwowałam. A więc mój syn podprowadził ojcu e-papierosa i zrobił sobie z niego niezły interes! W dodatku kompletnie do niego nie dociera, że to było równie złe, jak palenie zwyczajnych papierosów. Zapowiedziałam Patrykowi, że od dziś koniec interesów i żeby nie ważył się więcej choćby dotknąć e-papierosa taty. Czuwam nad tym, aby tego nie robił, ale… Wiem, że powinnam powiedzieć mężowi o całym procederze, jednak obawiam się jego reakcji. Wścieknie się, może nawet poleci do szkoły z awanturą, że nie pilnują dzieci, które palą na przerwach. Milczę więc… Czy w ten sposób chronię syna, czy jestem zwyczajnym tchórzem?
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”