Małżeństwo, które przetrwało ponad 30 lat chyba można nazwać udanym? Ale ja wiem, że wcale takie nie było... Z jednej strony podziwiam wytrwałość moich rodziców, ale z drugiej mam wątpliwości, czy nie wyrządzili sobie krzywdy, obstając przez tak wiele lat przy założeniu, że są na siebie skazani. Nigdy nie było między nimi przemocy fizycznej, wzywania policji w środku nocy. Zupa nie była zbyt słona i nikt się na nikim nie wyżywał.
Ojciec nigdy mnie nie przytulił
Moi rodzice byli mądrzy, dobrzy i wykształceni. I zawsze dbali o nas, czyli mnie i moich dwóch braci. Ale prawda zawsze kiedyś wypłynie na wierzch, tak jak przysłowiowa oliwa. A jest ona taka, że moi rodzice przez blisko pół wieku żyli jak pies z kotem. Dla nas byli parą, a dla siebie wrogami.
Jeździliśmy na wakacje zwykle całą rodziną. Tata prowadził auto, mama obok mówiła mu, jak ma jechać. Tata się denerwował, mama też. W końcu kiedyś tata zahaczył o drzewo na parkingu podczas cofania i to mama była temu winna! I zawsze tak było. Ktoś był winny, ale nie on. Tata był nieomylny, idealny, miał wyłączne prawo do osądzania i krytyki. Zawsze był niezadowolony, zawsze miał rację. Nawet wtedy, kiedy ewidentnie jej nie miał.
Wściekał się, kiedy bracia mieli złe oceny z klasówek. Raz nawet porąbał na kawałki dzieło starszego brata: samochód sklecony z kawałków blaszek i śrubek, który Kacper sam zbudował. Tylko dlatego, że na wywiadówce dowiedział się o złych stopniach syna. A dziś mój brat jest znakomitym inżynierem i świetnie sobie radzi. Wtedy nie za bardzo przejmował się nauką rosyjskiego. Czy to był powód, aby tata tak go ukarał?
Mnie nie karał, bo byłam pilną uczennicą. Ale też nigdy nie przytulił, nie powiedział, że kocha. Wszyscy troje byliśmy wychowywani we względnym dostatku, ale bez ciepłych słów. Nie było nagród, były jedynie kary. Nie spowodowało to, że staliśmy się źli, nie zeszliśmy na złą drogę. Wszyscy ukończyliśmy studia, jesteśmy normalnymi ludźmi. Tylko nie potrafimy wyrażać swoich uczuć. Mam problem, żeby w pełni otworzyć się przed mężem, z tego co widzę, moi bracia też do wylewnych nie należą. Dopiero po latach zrozumiałam, że to wina wychowania...
Mama była przeciwieństwem ojca. Ciepła, pełna miłości. Ale też nie wypowiadała jej na głos, bo tata mógłby to usłyszeć. Dziś myślę, że ona zawsze się go bała… I dlatego w naszym domu zawsze czegoś brakowało. Teraz wiem czego. Brakowało w nim uczuć.
Mimo wszystko bez siebie byliby samotni
Minęło wiele lat. Teraz nasi rodzice są już starsi, schorowani, mają renty. Oboje są skazani na naszą opiekę. Mama czyta gazety i ogląda swoje ulubione seriale. Tata w swoim pokoju też. Każde z nich ma swój telewizor i każde ogląda co innego.
Z mamą na dzień dobry witam się całusem, z tatą podaniem ręki. To i tak wiele, bo kiedyś nawet dotknąć go było strach. Teraz, kiedy jest starszy, troszkę zmiękł. Czasami nawet go rozumiem, zwłaszcza, kiedy zaczyna opowiadać o dawnych czasach, kiedy była bieda i ile wycierpiał jako mały chłopiec. Ale mama też to przeżyła, też jest ze wsi, w ich domu też się nie przelewało.
Mama mówi, że coś między nimi pękło, przez kłótnie i poniżanie jej przez ojca. Tata twierdzi, że mama nigdy go nie rozumiała, zawsze była obojętna na jego potrzeby. I gdzie tu prawda?
Oboje byli piękni i młodzi, kiedy na siebie wpadli w redakcji poczytnego dziennika, wiele lat temu. Pobrali się, spłodzili nas troje, a potem były problemy z utrzymaniem rodziny. Po jakimś czasie ich zauroczenie się wypaliło, tak jak wypala się drewno w kominku. Zaczęła się proza życia, praca na etatach, wczesne wstawanie, ciułanie na własny samochód, na wakacje z dziećmi, na nowe meble itd…
Zaczęli żyć jak zombie, zapominając o sobie. Czy można ich za to winić? Teraz wiem, że byli ze sobą (lub raczej obok siebie) przez te wszystkie lata dla nas. Chyba więc jako rodzice zasłużyli na nagrodę; jako małżeństwo – przeciwnie.
Żyją nadal jak pies z kotem. Mama narzeka na tatę, tata narzeka na mamę. Bywa, że nie chcą siąść razem do stołu. Siłą rzeczy jestem ich rozjemcą. Czuję się czasami jak kaznodzieja, którego powołaniem jest pogodzić mamę i tatę. Czy kiedyś będą zdolni się porozumieć? Ale wiem, że chociaż żadne z nich tego nie okazuje, to kiedy jedno odejdzie, drugie będzie bardzo samotne. Bo, choć jak pies z kotem żyli, to jednak bardzo się do siebie przywiązali. I może nawet kochali skrycie cały czas?
Czytaj także:
„Mój zegar biologiczny tyka, więc rodzice na gwałt próbują mi znaleźć męża. Przecież to wstyd mieć córkę - starą pannę”
„Przez pół roku miałem kochankę. Byłem ślepy i głupi, bo teraz żona nie chce mnie znać, a to ją kocham nad życie”
„Syn zdradził i zostawił dwie żony, a dzieci ma z trzema kobietami. Teraz jego kochanka chce pozwać nas o alimenty”