„Moi rodzice żyją bardzo skromnie. Byłem zażenowany, kiedy teść chwalił się mojemu ojcu ile wydaje na zegarki i auta”

Zięć był leniem, który wyzyskiwał moją córkę fot. Adobe Stock, koldunova_anna
„– Chodźcie, pokażę wam nasze królestwo od środka – zakomenderował. Moim rodzicom odebrało mowę Dwupiętrowy dom był urządzony przez profesjonalnego dekoratora i wyglądał jak z katalogu. Witek nie tylko pokazywał po kolei wszystkie pokoje, ale jeszcze wymieniał dokładne sumy, co ile kosztowało. Wiedziałem, że dla moich rodziców to kosmiczne kwoty”.
/ 13.01.2023 20:30
Zięć był leniem, który wyzyskiwał moją córkę fot. Adobe Stock, koldunova_anna

Pochodzę z biednej, wiejskiej rodziny, rodzice ledwie wiązali koniec z końcem. Dużym wysiłkiem było dla nich wysłanie mnie do miasta na studia. Oboje z wielu rzeczy zrezygnowali, żebym zdobył dobre wykształcenie. Oszczędzali zarówno na jedzeniu, jak i na ubiorze. Na szczęście tata potrafił szyć, a mama ugotować coś niemal z niczego. Maszyna do szycia była ciągle w ruchu: przeróbki, łatanie i sztukowanie. A na niejeden obiad musiały wystarczyć warzywa z własnego ogródka. Ale jednego moi rodzice zawsze przestrzegali: że uczciwość jest najważniejsza.

„Boso, ale z honorem” – mawiał ojciec.

Nic dziwnego, że zostałem prawnikiem

Powodzi mi się doskonale, więc teraz to ja pomagam rodzicom, bo ze swoich skromnych, rolniczych emerytur, na niewiele byłoby ich stać. A w swojej pracy często w ramach działań non profit pomagam ludziom, którzy nie mogą sobie pozwolić na drogie porady prawne. Widząc ich, przypominam sobie o swoich rodzicach i jakoś łatwiej mi poświęcić trochę wolnego czasu, aby poradzić komuś, jak uregulować sprawy spadkowe lub napisać odwołanie do urzędu. Rodzina Alicji, mojej dziewczyny, jest wręcz przeciwieństwem mojej. Od pokoleń zajmuje się transportem międzynarodowym i opływa w luksusy. Obecnie ojciec mojej narzeczonej posiada kilka tirów wożących polskie towary po całej Europie i chętnie opowiada, na jak wiele go stać. To ostentacyjne obnoszenie się ze swoją zamożnością to jego najgorsza cecha. Poza tym równy z niego facet. Gramy czasem razem w golfa i jest to zawsze mile spędzony czas.

Kiedy jednak rodzice Ali zaprosili mnie i moich rodziców na wspólny weekend, trochę się obawiałem, co z tego może wyniknąć.

Czas, żebyśmy się wszyscy poznali. Przecież żyjecie ze sobą już pięć lat, jesteśmy prawie jak rodzina – powiedział Witek, ojciec Ali, wykonując kończące uderzenie na polu golfowym.

Przyznam, że był dużo lepszym golfistą ode mnie. Ale jeszcze go prześcignę, muszę tylko trochę więcej poćwiczyć! Kiedy przekazałem zaproszenie Witka mojemu tacie, poczułem w jego głosie nutkę ociągania.

– Sam nie wiem, synku. My jesteśmy skromni ludzie. A oni to biznesmeni, mają własną willę, samochody, nie wiadomo co. Czy my z mamą będziemy tam w ogóle pasowali?

Ala nie widziała problemu

– Najważniejsze, co ludzie mają w sercach. Przecież wiesz, że pieniądze nie mają dla mnie znaczenia. Gdybym chciała mieć bogatego chłopaka, to przecież nie wybrałabym ciebie. Ale to ciebie pokochałam, a nie synka jakiegoś wspólnika mojego ojca. A wiesz dlaczego? Bo jesteś szczery, bo wiem, że kochałbyś mnie również, gdybym straciła wszystkie pieniądze. Czyż nie mam racji?

To prawda. Dzięki temu, że w dzieciństwie nauczyłem się żyć skromnie, potrafiłem w życiu odnajdować inne wartości. Na szczęście Ala podzielała moje poglądy. Często zamiast na zagraniczne wycieczki, jak nasi znajomi, jeździliśmy w wolnym czasie w Bieszczady lub w Tatry.

Wreszcie nadszedł dzień, kiedy obie rodziny miały się poznać. Pod willę moich przyszłych teściów zajechaliśmy z samego rana. Moja mama i tata wysiedli z mojego samochodu i przywitali się z rodzicami Ali. Na pierwszy rzut oka było widać różnicę. Mama Ali to światowa kobieta, doskonale ubrana, z najmodniejszą fryzurą, pięknie wymalowana. Moja mama z kolei na głowie miała chustkę, a w ręce starą sfatygowaną torebkę. Podobna różnica u ojców. Tata mojej narzeczonej na swoją koszulę wydał pewnie tyle, co mój wydaje na wszystkie koszule w ciągu roku!

Na początku rozmowa się nie kleiła. Rodziny pochodzące z tak różnych środowisk mają zupełnie inne zainteresowania. Ojciec Alicji gra w golfa i śledzi na bieżąco notowania walut i kursy na giełdzie. Mój tata z kolei godzinami mógłby opowiadać o uprawie pomidorów i kapusty, bo tym się całe życie zajmował. W dodatku Witek bez skrępowania zaczął przechwalać się swoimi kolekcjami: a to zegarkami, a to autami. Nie robił tego z pychy, on po prostu nie zauważał tego, że moim rodzicom może być przykro.

– Chodźcie, pokażę wam nasze królestwo od środka – zakomenderował i wszyscy weszliśmy do willi.

Moim rodzicom odebrało mowę

Dwupiętrowy dom był urządzony przez profesjonalnego dekoratora i wyglądał jak z katalogu. Witek, machając rękami i z widoczną dumą, nie tylko pokazywał po kolei wszystkie pokoje, ale jeszcze wymieniał dokładne sumy, co ile kosztowało. Mój tata wyraźnie czuł się zbity z tropu, pewnie mimowolnie poczuł się gorszy. Wreszcie zasiedliśmy do grilla. Ja i Alicja staraliśmy się tworzyć pomost pomiędzy naszymi rodzicami i wymyślaliśmy jakieś neutralne tematy. O pogodzie jednak nie da się rozmawiać godzinami. Sytuację uratował niespodziewanie sąsiad moich przyszłych teściów, który wparował jak na rodzinne przyjęcie. Sam nalał sobie kieliszek wódki i zapytał, dlaczego atmosfera taka drętwa. Wszyscy po sobie popatrzyliśmy i nie wiedzieliśmy, co odpowiedzieć. Wtedy on, niezrażony, rzucił propozycję:

No to może zagramy w tysiąca?

To było to! Wszyscy lubiliśmy grać w karty, to znaczy wszyscy mężczyźni. Zasiedliśmy więc do partyjki. Nasze panie tymczasem udały się do kuchni. Sąsiad co i rusz rzucał kawał i wszyscy wybuchaliśmy śmiechem. Trzeba mu przyznać, że był dobry w robieniu min i naśladowaniu głosów. W tej sytuacji wszystkie różnice zniknęły i nagle staliśmy się sobie bliscy. Graliśmy w dwóch parach: ja z ojcem, a Witek z sąsiadem. Niestety, nie szło nam zbyt dobrze i przegraliśmy pierwszą partię. W drugiej sytuacja niespodziewanie się odwróciła i zaczęliśmy wygrywać. Mój ojciec grał jak w transie: niemal każda wyłożona przez niego karta oznaczała kolejne punkty dla nas. Witkowi powoli zaczął siadać humor. Widać było, że nie należy do ludzi, którym łatwo przychodzą porażki, nawet gdy chodzi o zwykłe karty. Tymczasem ojciec zaczął się uśmiechać pod nosem. Wreszcie triumfował, wreszcie miał okazję poczuć się lepiej!

Ja zastanawiałem się, co spowodowało nagłą zmianę fortuny, ale stwierdziłem, że to chwilowe i zaraz sytuacja się odwróci. Ale nie! Wygraliśmy cztery razy z rzędu! Poczułem się zmęczony grą, ale Witek nie chciał odpuścić. Zażądał jeszcze jednej partii – koniecznie chciał na koniec wygrać. Rozdawał tym razem sąsiad. Wzięliśmy karty do rąk i wtedy spostrzegłem coś dziwnego...

Mój ojciec oszukiwał!

Za plecami Witka wisiało olbrzymie lustro i odbijały się w nim karty, które trzymał w rękach! A mój tata je widział! Byłem na niego zły – jak mógł postąpić w nieuczciwy sposób? Powiedziałem, że chcę z nim porozmawiać. Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy do drugiego pokoju. Powiedziałem, że odkryłem jego tajemnicę.

– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałem. – Przecież zawsze uczyłeś mnie uczciwości! W dodatku to karty!

Tata był wyraźnie speszony i przez chwilę nic nie mówił. Nie miałem serca przyciskać go do muru, dlatego poczekałem chwilę, a wtedy on powiedział:

– On we wszystkim jest lepszy, ten Witold. We wszystkim jest lepszy ode mnie. Chciałem przynajmniej w kartach być lepszy!

– Ale przecież zawsze mówiłeś, że najważniejsza w życiu jest uczciwość! Tego mnie uczyłeś!

– Masz rację, synku. Ale to tylko karty, nic ważnego… A ja się fatalnie tutaj czuję. To bogactwo, przepych. A ja ci tak mało w życiu dałem, nie potrafiłem zapewnić ci tego, co Witek swojej córce…

Wyjaśniłem ojcu, jak bardzo się mylił. Dał mi coś ważniejszego niż kasa: wskazówki, jak postępować w życiu. Rady, których znaczenia nie jestem w stanie przecenić.

– Dzięki tobie – wyznałem – jestem bogaty w najpiękniejszy sposób. Bogaty wewnętrznie!

Po tej rozmowie wróciliśmy do stolika i dokończyliśmy partię. Tym razem uczciwie. Przegraliśmy, ale nie miało to większego znaczenia. Tydzień później rodzice Ali odwiedzili nas w moim rodzinnym domu. Moja mama nagotowała pierogów i barszczu, a tata pochwalił się kolekcją małych rzeźb, które zrobił w wolnym czasie. Robota w drewnie to było jego hobby na długie, zimowe wieczory. Wiedzieli, że jestem z nich dumny, dlatego nie wstydzili się tego, że skromnie mieszkali. Zresztą, nie ma to jak noc pod porządną, wiejską pierzyną! Rodzice narzeczonej byli zachwyceni i zapytali, gdzie można taką kupić. A to przecież ręczna robota mojej mamy! Obiecała nam jedną w prezencie ślubnym. Dla teściów jedna sztuka też się pewnie znajdzie...

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA