„Moi przyjaciele się rozwodzą. Nie chcę opowiadać się po żadnej ze stron, ale każde z nich właśnie tego ode mnie oczekuje”

kobieta, której przyjaciele się rozwodzą fot. Adobe Stock, deagreez
„Wciąż słyszałam: >>Chyba mnie rozumiesz<<, >>Na moim miejscu zrobiłabyś to samo<<. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak się zachować. Lawirowałam, próbowałam zmieniać temat, ale to tylko pogorszyło sprawę. Z przyjaciółki zamieniłam się nagle we wroga”.
/ 30.05.2022 21:00
kobieta, której przyjaciele się rozwodzą fot. Adobe Stock, deagreez

Bardzo lubiłam spędzać czas w towarzystwie moich przyjaciół, Edyty i Patryka. Zaprzyjaźniliśmy się jeszcze na studiach i nasza znajomość nie skończyła się nawet wtedy, gdy oni zakochali się w sobie, zostali parą i kilka lat później wzięli ślub. Mnie nie udało się ułożyć sobie życia, ale dzięki nim nigdy nie czułam się samotna. Byli dla mnie jak rodzina. Ich dzieci mówiły do mnie ciociu, razem spędzaliśmy święta, wyjeżdżaliśmy na wakacje. Wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na ich pomoc i wsparcie, oni też mogli być pewni, że nie zostawię ich w potrzebie.

Trudno mi powiedzieć, kogo bardziej lubiłam. Edycie mogłam zawierzyć babskie tajemnice, Patryk był geniuszem w rozwiązywaniu problemów technicznych. Każde z nich jest inne, ale z jednym i drugim miałam świetne relacje. I nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek coś może to zmienić.

Nie mogłam w to uwierzyć

Jakiś czas temu wśród znajomych rozeszła się plotka, że w małżeństwie Edyty i Patryka nie układa się, delikatnie mówiąc, najlepiej. I że zamierzają się rozwieść. Nie chciałam w to wierzyć, więc nie zwracałam uwagi na głupie gadanie. Wydawało mi się, że mimo upływu lat ciągle są w sobie zakochani. Owszem zdarzały im się kłótnie i sprzeczki, ale to przecież w małżeństwie normalne.

Zresztą zawsze potem dochodzili do porozumienia. Nie próbowałam więc sprawdzać nawet informacji u źródła, podpytywać przyjaciół, czy wszystko u nich w porządku. Byłam przekonana, że te bzdury opowiada ktoś, kto po prostu zazdrości im szczęśliwego życia. Niestety, okazało się, że nie…

Dwa miesiące temu Patryk i Edyta zaprosili mnie do siebie na kolację. Nie zdziwiłam się, bo często to robili, nawet bez okazji. Siadaliśmy wtedy, jedliśmy, piliśmy wino, gadaliśmy albo oglądaliśmy jakiś fajny film. Ale tamtego wieczoru atmosfera od początku była dziwnie napięta. Oboje prawie się nie odzywali i łypali na siebie złym wzrokiem. Pomyślałam, że pewnie się poprztykali i potrzebują rozjemcy.

– No, powiedzcie wreszcie, co się stało, bo powietrze w tym domu jest tak gęste, że siekierę można powiesić – zażartowałam, patrząc na nich wyczekująco. Milczeli jeszcze chwilę.

– Rozwodzimy się  – odezwał się wreszcie Patryk. – Chcemy, żebyś wiedziała, bo w towarzystwie już i tak huczy od plotek. A ty przecież jesteś naszą przyjaciółką i powinnaś usłyszeć to od nas, a nie od obcych ludzi.

– To nieodwołalna decyzja. Nic nas już nie łączy – dodała szybko Edyta, chyba po to, bym nie mogła nic wtrącić.

Zdębiałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Przez kilka minut gapiłam się więc tylko na przyjaciół szeroko otwartymi oczami.

– Słucham? Co wy mówicie? Dlaczego? Żartujecie sobie ze mnie, prawda? – zasypałam ich pytaniami, gdy już byłam w stanie coś wykrztusić.

– Nie, Jola, to nie żart. Papiery już są w sądzie. Niedługo się wyprowadzam. Nie ma sensu ciągnąć tego dłużej – powiedział Patryk.

Edyta tylko skinęła głową na potwierdzenie. Byłam tak skołowana i zaskoczona, że nie dokończyłam nawet kolacji. Wstałam i po prostu wyszłam. W tamtej chwili nic sensowniejszego nie przyszło mi do głowy.

Jedno i drugie miało coś na sumieniu

Przez całą noc zastanawiałam się nad tym, co powiedzieli mi przyjaciele. Myślałam, myślałam i nad ranem doszłam do wniosku, że powinnam chociaż spróbować uratować ich małżeństwo. Dziś żałuję, że się w ogóle wtrąciłam, ale wtedy trudno mi było pogodzić się z tym, że się rozstają. Miałam nadzieję, że to tylko poważny, ale czasowy małżeński kryzys. I że uda się go rozwiązać.

Od następnego dnia zaczęłam działać. Umawiałam się w kawiarni to z jednym, to z drugim i próbowałam dotrzeć do sedna problemu. Przegadałam z każdym z osobna wiele godzin… Rany boskie, czego to ja się nie nasłuchałam! Gdybym ich nie znała, tobym nie uwierzyła, że kiedyś się w ogóle kochali. Każde z nich miało swoją wersję, czuło się zranione, nieszczęśliwe oszukane. I każde wylewało na to drugie kubły pomyj i przekonywało mnie, że za rozpad małżeństwa odpowiada tylko i wyłącznie to drugie.

Tak naprawdę oboje mieli coś na sumieniu. Patryk wdał się w romans z koleżanką z pracy, bo miał dość wiecznych pretensji Edyty, że za mało zarabia, i dlatego nigdy nie wybudują domu pod miastem. A tamta kobieta go doceniała i chwaliła. Edyta znowu z zemsty za ten romans „skoczyła w bok” z jakimś znajomym. A jakby tego było mało, wypłaciła z konta wszystkie pieniądze, które trzymali na czarną godzinę i pożyczyła tamtemu mężczyźnie. Na jakieś inwestycje. Facet wziął kasę, a potem rozpłynął się jak sen złoty. Od słuchania tych wszystkich rewelacji bolała mnie głowa!

Nie chciałam opowiadać się po czyjejś stronie. Ale w trakcie rozmów dość szybko przekonałam się, że zarówno Patryk, jak i Edyta właśnie tego ode mnie oczekują. Wciąż słyszałam: „Chyba mnie rozumiesz”, „Na moim miejscu zrobiłabyś to samo”, „Prawda, że on (ona) zachował(-a) się jak ostatnia szuja i bydlę?”. Czułam się coraz gorzej. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak się zachować. Lawirowałam, próbowałam zmieniać temat, ale to tylko pogorszyło sprawę. Z przyjaciółki zamieniłam się nagle we wroga.

– Jak nie potrafisz słusznie wybrać, to nie mamy o czym gadać – powiedziała mi Edyta.

Patryk też nie zachował się lepiej.

– Myślałem, że jesteś mądrzejsza – usłyszałam od niego.

Ta sytuacja staje się dla mnie nie do zniesienia. Nie chcę wybierać między przyjaźnią Patryka i EdytyMiałam nadzieję, że uda mi się zachować dobre relacje z obojgiem, ale widzę, że to chyba niemożliwe. Co robić? Zerwać z nimi kontakty czy próbować przemówić im do rozumu? Już nie chodzi o to, że chcę, by się pogodzili. Sama widzę, że to koniec ich małżeństwa. Chcę ofiarować swoją przyjaźń każdemu z nich z osobna. Czy jest na to szansa?

Czytaj także:
„Gdy żona usłyszała, że jej ojciec się zaręczył, wpadła w szał. Bo przecież żadna obca baba nie dorówna jej mamie”
„Kumpel całe życie kochał się w mojej żonie. W tajemnicy namawiał ją, by mnie rzuciła. Gdybym wiedział, pogoniłbym drania”
„Moja ciężarna kochanka myśli, że złapała bogatego prezesa na alimenty. Jestem tylko nauczycielem na utrzymaniu żony”

Redakcja poleca

REKLAMA