Wydawało mi się, że życie naszej rodziny było bardzo przewidywalne. Dom, wakacje, święta – wszystko w idealnym porządku. Wierzyłam, że to, co mamy, jest mocne jak stal. Ale czasami pod pozorami trwałości kryją się rysy, które rozdzierają wszystko na kawałki. Zrozumiałam to podczas jednej z pozornie zwyczajnych podróży.
Byłam zakochana w Hiszpanii
Tata wiózł mnie na kurs językowy do Salamanki. Matura była tuż za rogiem, a studia w Hiszpanii stały się moim marzeniem. Tata uwielbiał Hiszpanię, tak jak ja. Jako dziecko spędziłam tam pierwsze pięć lat życia, zanim wróciliśmy do Polski. Dla mnie to była ojczyzna pełna słońca, smaku churros i zapachu oliwek. Mówiłam, że chcę tam studiować, ale prawda była głębsza – tam czułam się jak u siebie.
Tata prowadził samochód z lekkością, jak zawsze. Znałam go jako pewnego siebie człowieka, który wszystko robił „po swojemu”, ale nigdy nie zapominał o nas. Czułam, że jesteśmy jego priorytetem. Właśnie dlatego nie rozumiałam, dlaczego tej podróży towarzyszył dziwny niepokój. Rozmawialiśmy o wszystkim: o mojej przyszłości, bracie, który miał problemy z matematyką, a także o tym, jaką pizzę zamówimy na wieczór. Tata rzucał żarty, które zwykle sprawiały, że wybuchałam śmiechem, ale tym razem coś w jego głosie brzmiało nienaturalnie.
I wtedy zadzwonił telefon.
– Odbiorę, to ważne – rzucił, zerkając na ekran.
To nie mogła być tylko znajoma
Nie chciałam podsłuchiwać, ale nie dało się tego uniknąć. Jego ton był urywany, jakby bał się, że usłyszę coś, co nie będzie przeznaczone dla moich uszu:
– Nie mogę teraz… Jestem z nią. Tak, jadę… W sobotę będę. Isabel, spokojnie…
Wiedziałam, że to nie była zwykła rozmowa służbowa. Kiedy odłożył telefon, zapytałam:
– Kto to był?
– Znajoma – odparł szybko, nie patrząc mi w oczy.
– Znajoma? – zmarszczyłam brwi. – Jak znajoma? Tato, przecież widzę, że coś ukrywasz.
Nie odpowiedział. Milczał przez chwilę, a potem zjechał na parking przy autostradzie. Wyłączył silnik, oparł ręce na kierownicy i westchnął. Czułam, że zaraz usłyszę coś, czego nigdy nie będę w stanie zapomnieć.
– W Hiszpanii… Mam drugą rodzinę – powiedział cicho, jakby wypowiadanie tych słów sprawiało mu fizyczny ból.
Zamarłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie wiedziałam nawet, co myśleć.
– Drugą rodzinę? Jak to? – zapytałam, a mój głos zadrżał.
– Isabel to moja partnerka. Mamy razem dwójkę dzieci. Luis ma osiem lat, a Elena dziesięć.
– To dlatego tak często wyjeżdżasz?! W „interesach”? – podniosłam głos, a moje serce waliło jak młot.
Tata tylko skinął głową. Nie zaprzeczał.
– A mama? Wie o tym? – spytałam, choć już znałam odpowiedź.
– Nie. Nie powiedziałem jej – odparł z wyrzutem sumienia w głosie.
Tyle czasu żyliśmy w kłamstwie
Nie pamiętam, jak dotarłam do Salamanki. Całą drogę byłam jak w transie. W uszach wciąż dźwięczały słowa ojca. „Druga rodzina”. Jak to możliwe, że ktoś, kto wydawał się być idealnym mężem i ojcem, prowadził podwójne życie?
Nie mogłam tego ukrywać przed mamą. Zadzwoniłam do niej tego samego wieczoru. Słuchała mnie w milczeniu, a ja płakałam, dusiłam się od emocji. Kiedy skończyłam mówić, odpowiedziała tylko jedno:
– Przyjadę do Monachium. Muszę to z nim wyjaśnić.
Mama spotkała się z tatą w hotelu w Monachium. Była spokojna, choć jej spokój przypominał ciszę przed burzą. Gdy tata wyznał wszystko, słuchała bez słowa. Nawet nie zapłakała. Kiedy jednak opowiedział jej o Isabel i dzieciach, coś w niej pękło.
– Przez tyle lat mnie okłamywałeś? – zapytała cicho.
– Nie chciałem nikogo skrzywdzić…
– Nie chciałeś? Prowadziłeś dwa życia, masz dwie rodziny, a teraz chcesz mnie przekonać, że robiłeś to dla naszego dobra? – przerwała mu z goryczą.
Mama postanowiła spotkać się z Isabel. Wsiadła w samolot i poleciała do Madrytu, gdzie tata spędzał większość czasu, gdy „pracował”. Dom, w którym mieszkała Isabel, był elegancki, przestronny, pełen zdjęć. Na jednym z nich widniał tata z Isabel i dziećmi – uśmiechnięty, szczęśliwy, jakby to było jego jedna jedyna i prawdziwa rodzina.
– Wiedziałaś o nas? – zapytała mama, patrząc Isabel prosto w oczy.
– Tak. Zawsze wiedziałam – odpowiedziała tamta spokojnym tonem. – Ale wiem też to, że on nas kocha.
Mama wróciła do Polski z pustym wzrokiem, jakby nagle zgasło w niej życie.
Nic nie będzie jak dawniej
Po jej powrocie w naszym domu zapanowała cisza. Brat, który miał wtedy 16 lat, przestał rozmawiać z kimkolwiek. Wcześniej był radosnym chłopakiem, teraz zaczął się zamykać w pokoju, unikał szkoły, a nawet przestał grać w piłkę, którą zawsze kochał.
Mama była jak cień samej siebie. Siedziała godzinami przy oknie, patrząc na ulicę, jakby czekała, że tata zaraz wróci i powie, że to wszystko było pomyłką. Tata jednak nie wrócił. Przestał odwiedzać nas całkowicie. Pisał czasem krótkie wiadomości: „Jak się trzymacie?” albo „Potrzebujecie czegoś?”. Ale nawet nie próbował naprawić tego, co zniszczył.
Dni w Salamance były dla mnie męczarnią. Miasto, które wcześniej kochałam, teraz przypominało mi o zdradzie. Spacerując po ulicach, czułam się jak obca. Gdy przechodziłam obok parku, w którym kiedyś bawiliśmy się z tatą, przypominałam sobie jego śmiech i jego słowa: „Jesteś moją księżniczką”. Te wspomnienia, które kiedyś były skarbem, teraz bolały jak otwarta rana.
Najgorsze były jednak chwile, gdy widziałam tatę z tamtą rodziną. Szli razem, uśmiechnięci, jakby nie istniał inny świat. Luis biegł przed nimi, Isabel trzymała tatę za rękę, a Elena opowiadała mu coś z przejęciem. Patrzyłam na to z ukrycia, zastanawiając się, dlaczego to oni dostali wszystko, co nam odebrano.
Po powrocie do Polski zastałam dom w jeszcze gorszym stanie, niż go zostawiłam. Brat rzucił szkołę. Mama wciąż siedziała w milczeniu, nie chcąc się z nikim widzieć. Próbowałam ją namówić, żeby poszła do pracy – wierzyłam, że to mogłoby jej pomóc. Po długich namowach zgodziła się spróbować i zaczęła pracować w małej księgarni. Brat jednak nie mógł się pozbierać. Zaczął pić, wpadł w złe towarzystwo. Codziennie bałam się, że dostanę telefon ze szkoły albo od policji.
Minęły dwa lata. Studia w Hiszpanii zamieniłam na Warszawę – wiedziałam, że nie potrafiłabym mieszkać w kraju, w którym tata wybrał tamtą rodzinę. Mama powoli wraca do życia. Znajduje małe radości – książki, spacery z sąsiadką, rozmowy z klientami księgarni.
A ja? Wciąż tęsknię za tatą, którego znałam. Za człowiekiem, który był moim przyjacielem. Wiem jednak, że tamten tata już nie wróci. Muszę nauczyć się żyć bez niego, choć czasem mam wrażenie, że pustka nigdy się nie zapełni.
Ale wierzę, że kiedyś będzie lepiej. Bo musi być.
Magda, 21 lat
Czytaj także:
„Zadzwoniłam do kumpeli z życzeniami na Święta, ale odebrał obcy facet. To, co powiedział, było najlepszym prezentem”
„Latami opierałam się wszelkim romansom. Gdyby nie pewne wydarzenie, przegapiłabym najważniejszego faceta w moim życiu”
„Pojechałam do domu na Święta, ale rodzice mnie nie wpuścili. Nadal nie wybaczyli mi tego, co zrobiłam”