„Miałem swoje wymagania co do kobiet: duży biust, krągła pupa, długie włosy, a skończyłem z chłopczycę obciętą na jeża”

zamyślony mężczyzna w bibliotece fot. Adobe Stock, Dusko
„Istnieje specjalny wzór na seksualną atrakcyjność. Trzeba po prostu dokonać pomiarów kobiety, po czym podzielić obwód talii przez obwód bioder. Wynik zbliżony do 0,7 jest idealny”.
/ 08.02.2022 07:12
zamyślony mężczyzna w bibliotece fot. Adobe Stock, Dusko

Antropologia i genetyka to dziedziny, w których czuję się jak ryba w wodzie. dzięki swojej wiedzy rozumiem świat oraz… kobiety. choć może akurat tutaj odrobinę się pogubiłem.

Olga, Natalia, Halinka – moje kolejne narzeczone były śliczne i inteligentne. Ja jednak za każdym razem czułem, że coś jest nie tak. Dzisiaj wiem, że część kłopotów z płcią piękną brała się właśnie z mojego wykształcenia. Od zawsze interesowałem się antropologią, skończyłem genetykę, zrobiłem doktorat. Na świat zwykłem patrzeć z naukowego punktu widzenia.

Przyznam, że zawsze lubiłem tę wyższość nad innymi, którą dawała mi moja wiedza. Niestety, wiedza ta czasami nieco mi przeszkadzała. Opowiem wam, dlaczego.

Z każdą coś było nie tak

Po doktoracie postanowiłem się ożenić. Trzydzieści dwa lata, czas najwyższy. Moja pierwsza kandydatka miała na imię Olga. Poznałem ją na nartach w Zieleńcu. Przez tydzień widywaliśmy się tylko na stoku. W kurtkach narciarskich, z nartami u nóg. Podobała mi się i miło się z nią rozmawiało. W końcu umówiliśmy się na kolację.

Jak zeszła w normalnej sukience, to aż mnie dreszcz przeszedł. Lubię szczupłe kobiety, ale Olga nie była szczupła. Była okropnie chuda. Zamówiła sałatę bez oliwy, bo oliwa, choć zdrowa, to kaloryczna. A Olga się odchudza. Po co, skoro zamiast dekoltu ma żebra?! A ja tak lubię kobiece piersi… Uwielbiam je, i to nie tylko z powodów estetycznych; także z naukowego punktu widzenia. Moim zdaniem to archetyp. Archetyp to taki podświadomy, wrodzony wzorzec.

Jeśli kobiecie podoba się mężczyzna dobrze zbudowany i umięśniony – to dlatego, że podświadomie wie, że jego potomstwo będzie udane, a rodzina przy nim bezpieczna. Na tej samej zasadzie większość mężczyzn lubi babki z dużym biustem, przynajmniej średnim. Podświadomość podpowiada im, że jej potomstwo będzie zdrowe i dobrze wykarmione. Tak więc moja podświadomość nie zaakceptowała Olgi.

Potem była Natalia. Śliczna blondynka. Mały nosek, błękitne oczka, biust jak marzenie. Poznałem ją w kinie. Ja byłem sam i ona była sama. A los chciał, że siedzieliśmy koło siebie.

Zaprosiłem ją na kawę, potem na obiad, spędziliśmy bardzo miłe popołudnie. Przez kilka dni pisaliśmy do siebie, parę razy gadaliśmy przez telefon. W końcu umówiliśmy się na weekend.

Jakoś inaczej wyglądała niż poprzednim razem, coś mnie niepokoiło, ale jeszcze nie wiedziałem co. Ostatnio miała na sobie obcisły sweter i luźną spódnicę, tym razem ubrana była w luźny sweterek i obcisłe dżinsy. Cały wieczór zastanawiałem się, co z nią jest nie tak. Nic mi jednak nie przychodziło do głowy. Lecz niepokój został zasiany i gdzieś tam we mnie wzrastał. Dojrzał na trzecim spotkaniu.

Natalia przyszła w obcisłym sweterku i obcisłych spodniach. Teoretycznie rzecz biorąc, powinna wyglądać bardzo seksownie. Ładny biust, płaski brzuszek, mały tyłeczek… Mam!

Ten tyłeczek! No jasne! Drobny jak orzeszek, jak pół orzeszka, jak u chłopca przecież! Ależ jestem gapa! A tyle badań na ten temat naukowcy już zrobili… Mała pupa i brak talii: sygnał dla mężczyzny, że wąskie biodra mogą być przyczyną kłopotów przy rodzeniu dzieci! Przyznaję, ja jeszcze nie myślę o dzieciach, kiedyś jednak mogę pomyśleć. Poza tym matka natura tak rzecz całą w głowie samca ustawiła, że piękne wydaje mu się to, co pomoże przedłużyć gatunek.

Choć Natalia była bardzo miła, już się z nią nie spotkałem. Nie ma sensu działać przeciw naturze. Zwłaszcza jeśli jest się tak świadomym mężczyzną jak ja. Nie żebym się przechwalał czy coś. Ale człowiek powinien działać zgodnie z nauką, świadomie.

Tym razem trafiłem na ideał

Po Natalii była Halinka. Bardzo przyjemna na pierwszy rzut oka. Na drugi też. Biust na miejscu, wąska talia, kulisty tyłeczek. Ładne biodra. Budowa taka jak trzeba, kobieta klepsydra. Do tego gęste włosy, długie, kręcone. Lśniące. Takie włosy to odwieczny sygnał dla mężczyzn mówiący o tym, że kobieta jest zdrowa. Wiecie, te wszystkie minerały, witaminy i tak dalej. Kiedyś kobiety smarowały włosy tłuszczem, żeby się podobać mężczyznom i trafić swoją seksualnością do ich podświadomości.

Halinka z pewnością niczym smarować się nie musiała. Włosy miała przecudne, do tego ognistorude. Faceci nie mogli od niej oderwać wzroku.

Spotkaliśmy się trzy razy. Za każdym jakaś jej cecha mnie jednak niepokoiła. Spać w nocy nie mogłem, bo czułem, że znowu coś jest nie tak, ale nie wiedziałem co, skoro wszystko było jak trzeba. Wertowałem znane mi wyniki badań antropologicznych.

Niczego podejrzanego u Halinki nie znalazłem. Sięgnąłem nawet po ostatnie prace antropologów z Wrocławia, do których dostęp ułatwił mi kumpel z tamtejszej uczelni. Powołują się na badania, z których wynika, że istnieje specjalny wzór na seksualną atrakcyjność. Trzeba po prostu dokonać pomiarów kobiety, po czym podzielić obwód talii przez obwód bioder. Wynik zbliżony do 0,7 uznawany jest za idealny. Kobieta o parametrze 0,7 uznawana jest za niezwykle pociągającą seksualnie.

Zmierzyłem Halinkę. Wyszło, że ma 70 cm w talii i metr w biodrach. Nawet nie musiałem brać kalkulatora, żeby wyliczyć, że jest to dokładnie 0,7. Halinka była zatem kobietą idealną.

Pomyślałem, że z naukowego punktu widzenia powinienem się z nią ożenić. Ale coś mnie niepokoiło.

Pewnego wieczoru poszliśmy do klubu na tańce. Halinka miała na sobie czerwoną sukienkę, z którą harmonizowały jej rude włosy. Kiedy wirowała na parkiecie, sukienka odsłaniała jej wspaniale ukształtowane nogi…

Wyszedłem do toalety, a po powrocie zobaczyłem, jak do naszego stolika próbuje się dosiąść dwóch obcych facetów. I już wiedziałem, jakie było źródło mojego niepokoju. Ależ to oczywiste! Halinka jest zbyt atrakcyjna! Tak pociągająca kobieta nie da mi pewności, że nie ulegnie pokusom, których w tym świecie pełno. A ja nigdy nie będę mieć gwarancji w kwestii autentyczności swojego ojcostwa.

Nie macie pojęcia, ilu mężów nawet się nie domyśla, że to nie oni są ojcami dzieci, które wychowują. Czytałem pracę naukową na ten temat. Zatrważające dane. Z Halinką nigdy nie zaznałbym spokoju. Poza tym – jak powiadają – rude są fałszywe.

Pewnie to tylko głupie gadanie. Jednak już Darwin odkrył, że brunetki częściej wychodzą za mąż niż blondynki i rude, które stanowią większość wśród singielek. To dlatego kolor jasnych włosów zawsze dominował u pań lekkich obyczajów. Z naukowego punktu widzenia wybór Halinki na moją przyszłą żonę nie byłby najlepszym pomysłem.

Przecież to całkiem bez sensu

Po niej postanowiłem odpocząć nieco od kobiet. Czułem się zmęczony, a małżeństwo i prokreacja to zbyt poważne sprawy, żeby podchodzić do nich bez należytego naukowcom skupienia.

Katarzynkę traktowałem więc od początku przejściowo, przygodowo i z przymrużeniem oka. Taka miła dziewczyna, która studiowała u nas na czwartym roku. Ładna, owszem, ale włosy krótkie i proste – nic z bujności, którą miała Halinka. Biust co najwyżej B, no i talia nie wcięta, jak należy, myślę, że w najlepszym razie 0,8. Ale mądra była, lubiłem z nią gadać.

Raz upiliśmy się ponad miarę. No i zacząłem się do niej dobierać. A ona mnie stanowczo odpycha. Co ja jej rękę na kolanie położę, to ona ją strąca. Ja się, oczywiście, nie poddaję i dalejże z tą ręką… Aż tu ona w końcu mówi do mnie tak:

– Daj spokój, Irek, mam dziś owulację, a ty się nie nadajesz na ojca moich dzieci. Co innego pogadać i się zabawić, a co innego się z tobą rozmnażać.

– Ja się nie nadaję?! A niby dlaczego się nie nadaję?

– Jesteś mojego wzrostu, czyli za niski, za dużo pijesz i palisz, masz minus pięć dioptrii, zapadniętą klatkę piersiową, no i wybacz – biodra chyba szersze niż ramiona. Nie nadajesz się na ojca moich dzieci z antropologicznego punktu widzenia.

Jakby mnie ktoś w pysk strzelił. W życiu nikt mnie tak nie potraktował… Co to ja jestem honorowy dawca nasienia, żeby tak analizować moje proporcje?!

Wstałem i wyszedłem, z całej siły trzasnąwszy drzwiami. Niech przynajmniej wie, mądrala jedna, że w rękach jestem silny. A potem – jak to w życiu – zakochałem się w Katarzynce. Zupełnie bez sensu z naukowego punktu widzenia. Przez pół roku starałem się o jej względy. W końcu przekonała się do mnie, chyba jakimś cudem, a po roku urodziła nasze bliźniaki. Duże, zdrowe, 10 w skali Apgar.

Od tamtej zimy już nie patrzę na świat z naukowego punktu widzenia. I dzisiaj wszystko wydaje mi się prawdziwsze, prostsze i łatwiejsze.

Czytaj także:
„Siostra oszukiwała wszystkich, że ma idealne życie. Tolerowała nawet zdrady męża, żeby wszyscy jej zazdrościli”
„Po śmierci rodziców, brat poświęcił się opiece nade mną. Gardziłem nim, nie życzyłem sobie takiej niańki”
„Wychowałam dzieci na materialistyczne pijawki. Wypruwam sobie żyły, bo nie chce im się pracować za 2 tys. zł”

Redakcja poleca

REKLAMA