„Szefowa zaciągnęła mnie do łóżka. Byłem jej chłopcem na zawołanie, a w zamian za seks dostałem awans i premię”

Mężczyzna zmuszany do seksu fot. Adobe Stock, fizkes
„Nigdy nie pochwalałem nepotyzmu, a tym bardziej kariery przez łóżko. Było mi wstyd. Tym bardziej że nie kochałem tej kobiety i tak naprawdę byłem jej chłopcem na zawołanie, odskocznią od stresów w pracy. Bardzo zależało mi na karierze, ale nie do tego stopnia, żeby się sprzedawać”.
/ 25.08.2021 12:37
Mężczyzna zmuszany do seksu fot. Adobe Stock, fizkes

Kiedy skończyłem studia, wydawało mi się, że świat stoi przede mną otworem. Moi rodzice uczyli się w czasach, kiedy słowo „magister” przed nazwiskiem naprawdę coś znaczyło. Ja także byłem przekonany, że lata nauki zaowocują wspaniałą karierą. CV wysyłałem początkowo do wybranych firm, ale że nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, zacząłem rozsyłać je wszędzie, gdzie tylko była szansa się zahaczyć.

– Nie ma pan doświadczenia, panie Michale – słyszałem w odpowiedzi, jeśli w ogóle takiej ktoś raczył mi udzielić.

Tylko jak miałem je zdobyć, skoro nikt nie chciał mnie zatrudnić? Wyglądało na to, że doświadczenie było cenniejsze niż dyplom…

Pewnego dnia natrafiłem na ogłoszenie o pracy w urzędzie. Szukano pracownika niskiego szczebla, lecz wymagania były bardzo wygórowane. Egzamin z ustawy i wiedzy ogólnej, a do tego rozmowa kwalifikacyjna. Przygotowałem się najlepiej, jak mogłem, ale i tak pytania mnie zaskoczyły.

Nie mogłem uwierzyć, kiedy zaproszono mnie na drugi etap rozmów. W komisji siedziała kobieta o surowym spojrzeniu. Była bardzo szczupła i elegancka, a do tego miała mocny makijaż, co składało mi się w głowie na obraz twardej i nieustępliwej karierowiczki. Starałem się myśleć, że jest mi życzliwa, ale trudno było w to uwierzyć. Zadawała mnóstwo pytań, była dociekliwa i szorstka. Kiedy skończyliśmy, nawet nie podziękowała, po prostu wyszła z pokoju.

Ale zołza – pomyślałem nieświadomy jeszcze, że będzie to wkrótce moja przełożona. Po kilku dniach odebrałem telefon z ofertą pracy. Zaproponowano mi niewiele powyżej najniższej krajowej, ale chciałem wreszcie podjąć pracę i zdobyć to mityczne doświadczenie.

Już pierwszego dnia zrozumiałem, że administracja to nie jest łatwy kawałek chleba. Szczerze mówiąc, moje wykształcenie było tam po nic, bo nie miałem nic do gadania.

Spodobała jej się moja analiza dokumentów

Wskazano mi, co mam robić, jak odpowiadać na skargi (głównie odmownie) i gdzie przekierowywać petentów. Nikt nawet nie zakładał, że mógłbym coś samodzielnie napisać lub pomóc petentowi. Od decyzji byli tam ludzie na wyższych szczeblach w hierarchii. Początkowy entuzjazm i radość z tego, że udało mi się znaleźć zatrudnienie, szybko przygasł, a szefowa od razu pokazała mi, gdzie moje miejsce i zabroniła się wychylać.

– Przyglądaj się wszystkiemu i ucz się niuansów administracji – mówiła szorstko, gdy śmiałem cokolwiek zasugerować.

Te niuanse to było głównie stosowanie tak zwanej spychologii. Każdy próbował zrzucić z siebie odpowiedzialność i robić wszystko, by nie podpisać się pod żadną decyzją, bo było to ryzykowanie własną głową.

Właśnie dlatego tak trudno było cokolwiek załatwić w tym urzędzie. Założyłem więc, że popracuję tam góra pół roku, a później zacznę rozsyłać CV w inne miejsca. Po kilku miesiącach do mojego maciupkiego pokoiku wkroczyła dość niespodziewanie szefowa.

– Panie Michale, wydaje mi się, że panu się tu nudzi. Czy mam rację?

– Słucham? Nie… nie. Dlaczego?

– Pan tu przyszedł taki ambitny, panie Michałku, pełen werwy. Odpowiadał pan tak sprawnie na trudne pytania. Naprawdę wyróżniał się pan na tle innych kandydatów. A teraz… pan tak jakoś przygasł.

– Szczerze mówiąc, liczyłem na to, że dostanę jakieś wyzwanie.

– No właśnie…– odpowiedziała z lisim uśmieszkiem. – Mam dla pana propozycję.

Wyjęła z szafy teczkę z aktami.

– Tu są stare skargi dotyczące jednej z agencji rolnych. Może by się pan tym zajął. Myślę, że dałby pan radę.

Spojrzałem na nią zaciekawiony i zabrałem się do pracy. Przeglądałem teczki jedna po drugiej i uznałem, że jest tam wystarczająco dużo zarzutów, żeby zgłosić sprawę do kontroli. Spisałem raport i następnego dnia położyłem szefowej na biurku.

Przyszła do mnie po dwóch godzinach.

– Panie Michale, jestem pod wrażeniem. Przeczuwałam, że ma pan w sobie potencjał. Jest kilka kwestii, które warto by było omówić. Ale niestety, dziś spotkanie za spotkaniem. Może umówimy się wieczorem? Ma pan jakieś plany?

Zamurowało mnie. Czego ta kobieta ode mnie chce?

Spotkanie wieczorem nie wróżyło omawiania kwestii kontroli agencji…

Szefowa stała przede mną, wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem. Chciałem odmówić, ale po miesiącach bezcelowego przesiadywania w tym biurze w końcu poczułem, że zrobiłem jakiś krok naprzód. Może faktycznie odkryłem coś, czego nie chciała omawiać w urzędzie. Miałem złe przeczucia, ale zgodziłem się po pracy pojechać do niej.

Mieszkała w niewielkim domu na przedmieściach. Otworzyła pilotem bramę wjazdową. Kiedy wysiadłem z auta, zobaczyłem ją stojącą w progu. Miałam na sobie koszulkę na ramiączkach i dżinsy. Zawsze widywałem ją w spodniach lub garsonce, więc wydała mi się całkiem inna niż w pracy.

– Dobry wieczór – powiedziałem ostrożnie.

– Zapraszam – odparła z uśmiechem.

W jej domu było elegancko i przytulnie. Zupełnie nie pasowało mi to do jej formalizmu i sztywnego charakteru. Na stole stała butelka czerwonego wina i dwa kieliszki.

– Napijesz się? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, nalała mi wina.

Wypiłem łyk, choć miałem świadomość, że przyjechałem autem, więc nie powinienem tego robić. Byłem jednak tak zestresowany, że chciałem się nieco rozluźnić. Nigdzie nie było żadnych dokumentów. Poczułem się nieswojo, ale nie wyszedłem. Trochę ze strachu, a trochę z ciekawości. W tym codziennym stroju i w nastrojowym świetle kominka szefowa wydała mi się inna, bardziej kobieca… Kolejne łyki wina rozluźniały atmosferę.

Czułem, że przekraczam pewną granicę, ale nie powstrzymywało mnie to przed rozmową o sprawach zupełnie niezwiązanych z pracą. Ula opowiadała o swoim rozwodzie i o niespełnionych nadziejach na macierzyństwo.

– Teraz już na wszystko za późno. Została mi tylko kariera. Ale ty jesteś młody. Musisz się wybić. Nie możesz utracić tej iskry, którą w tobie dostrzegłam. Mogę ci pomóc – powiedziała i położyła rękę na mojej dłoni.

Doskonale wiedziałem, do czego zmierza. Miałem szansę, żeby odmówić, wycofać się, ale nie zrobiłem tego. Postąpiłem wręcz przeciwnie. Zbliżyłem się do niej i ją pocałowałem. Zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem uwierzyć, że całuję kobietę, która była dotąd tak niedostępna, odległa. Była starsza, bardziej doświadczona, zamożniejsza.

Nasz romans szybko stał się tajemnicą poliszynela

To wszystko wydało mi się nagle niezmiernie pociągające. Nie miałem zamiaru dłużej się powstrzymywać. Wiedziałem, że ona też tego chce. Spędziliśmy razem upojną noc.

Obudziłem się rano z bólem głowy i moralniakiem. Nie byłem już taki pewien, czy dobrze postąpiłem. Ula spojrzała na mnie wzrokiem pełnym blasku i wiedziałem, że ona tego nie żałuje, i że to nie był nasz ostatni raz.

Od tamtej pory spędzałem u niej trzy, cztery noce w tygodniu.

Rano każde z nas wsiadało do swojego samochodu i jechało do pracy, udając, że nic się nie działo. Szybko przekonałem się, że ten romans wpłynął nie tylko na nasze relacje prywatne, ale też na moją pozycję. Na moim biurku zaczęło pojawiać się coraz więcej interesujących zadań, a nudna praca papierkowa powędrowała do stażystów.

Nie minęły dwa tygodnie, a Ula zaprosiła mnie na zebranie, na którym ogłosiła, że zostałem mianowany starszym specjalistą. To, że przeskoczyłem nagle o dwa stopnie w górę nie umknęło niczyjej uwadze.
Nagle zorientowałem się, że wszyscy, z którymi dotąd rozmawiałem podczas przerw na kawę, nagle uciekają wzrokiem, a kiedy wchodzę do kuchni, zapada niezręczna cisza.

Nie czułem się z tym dobrze. Nigdy nie pochwalałem nepotyzmu. O karierze przez łóżko, nawet nie wspominając. Było mi wstyd. Tym bardziej że nie kochałem tej kobiety i tak naprawdę byłem jej chłopcem na zawołanie, odskocznią od stresów w pracy. Nikim więcej.

Nie płaciła mi za usługi, ale świetnie wiedziała, jak się odwdzięczyć. Premie pracownicze pojawiały się co miesiąc na moim koncie, mimo że nie robiłem niczego szczególnego. No, poza prywatnymi schadzkami nocą!

Mijały tygodnie, a ja czułem się coraz bardziej uwikłany. Kiedy w urzędzie gruchnęły plotki o szykujących się zwolnieniach, ludzie wpadli w panikę. Dwie koleżanki rozmawiały o tym, co się dzieje, przy ekspresie do kawy.

– Dziewczyny. Przecież jesteście tu od lat. Nic wam nie grozi – chciałem je pocieszyć.

– Może tobie nic nie grozi – wypaliła jedna z nich. – My nie sypiamy z Urszulą.

Byłem wściekły, a ona miała rację. I wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Wróciłem do swojego biurka i napisałem wymówienie, które bez chwili zwłoki wydrukowałem i zaniosłem Uli, mijając po drodze pracowników mierzących mnie wzrokiem.

Zapukałem do niej i wszedłem.

– O, Michał… 

– Ula… to moje wymówienie. Odchodzę.

Myślałem, że się wścieknie albo chociaż będzie starała się mnie zatrzymać. Ona jednak z uśmiechem wyciągnęła dłoń w moim kierunku i wzięła kartkę.

– I tak długo wytrzymałeś, kochanie – stwierdziła. – Życzę ci powodzenia, ale na referencje nie licz – mrugnęła do mnie okiem i odwróciła się w stronę komputera.

Zacisnąłem usta i wyszedłem.

No nic – pomyślałem – najwyższy czas szukać nowej pracy. Teraz przynajmniej mam już doświadczenie, którego tak potrzebowali inni pracodawcy. Doświadczenie zawodowe i… To drugie, z którego jednak na pewno nigdy już nie skorzystam. 

Czytaj także:
„Moja teściowa nie umie karmić mojego dziecka. Przez jej obiadki i batoniki moja Monisia bardzo przytyła"
„Mąż ukrywał przede mną swoją prawdziwą orientację. A teraz jeszcze domaga się kontaktów z córeczką...”
„Mąż zdradził mnie z latynoską siksą i zostawił samą z kredytem. Musiałam uprawiać seks za pieniądze, by zarobić na chleb"

Redakcja poleca

REKLAMA