„Miałem dobrą pracę, piękną żonę i dziecko w drodze. Straciłem wszystko, gdy oskarżono mnie o molestowanie”

mężczyzna niesłusznie oskarżony o molestowanie fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
I kto w tej sytuacji jest ofiarą? Ja czy ona? Płakała i żaliła się, że nic jej w życiu nie wychodzi. Czułem się winny, więc chciałem ją jakoś pocieszyć.
/ 19.05.2021 18:41
mężczyzna niesłusznie oskarżony o molestowanie fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Siedziałem naprzeciwko pani adwokat i nie mogłem uwierzyć, że taka smarkula ma mnie bronić. Wyglądała niemal jak Grażyna, przez którą tu wylądowałem. Przymierzałem więc jej twarz do każdej, którą zdarzyło mi się widzieć w życiu, żeby wykryć kolejny spisek. Powoli sam zaczynałem widzieć w sobie łajdaka, który krzywdził innych, a teraz spodziewa się odwetu z każdej strony.

A przecież jestem porządnym facetem!

– Proszę mnie tak nie taksować – mruknęła. – Nie muszę być w pańskim guście.
– Po prostu spodziewałem się mężczyzny – odparłem. – Prosiłem żonę …
– Jestem adwokatem z urzędu – przerwała mi. – Pana żona nie poczyniła żadnych kroków. Możemy przejść do rzeczy?

Siedziałem jak ogłuszony: „Jak to nie poczyniła kroków?” Nagle przyszła mi do głowy koszmarna myśl: „Czy coś się stało? Z dzieckiem?”. Kiedy mnie zgarnęli, zaczynał się ósmy miesiąc ciąży, szok mógł spowodować przedwczesny poród!
– Spokojnie – adwokatka spojrzała na mnie jakby trochę cieplej. – Wszystko jest w porządku, po prostu pańska żona się wycofała, rozumie pan?
„Teraz tak, pewnie. Jak to szło: W zdrowiu i chorobie? Pewnie, że rozumiem, to nie takie trudne”.
– Jeżeli mam pomóc, musi panować między nami całkowite zaufanie – przeszła do sprawy. – Jeżeli coś pan zatai, a prokurator to wyciągnie, będę bezsilna. Niech pan wszystko opowie, od początku.
– W domu kultury pracuję od trzech lat, wcześniej byłem za granicą, a jeszcze wcześniej pracowałem jako nauczyciel w liceum...
– Ostatnia praca, czyli miejsce zdarzeń – zarządziła adwokatka.
Przymknąłem oczy...

Całe moje życie to ciąg logicznych wyborów. Praca w domu kultury okazała się strzałem w dziesiątkę, choć na początku nie zdawałem sobie z tego sprawy. Kiedy zacząłem, był to, za przeproszeniem, dom starców, z którego powoli odchodzili na emeryturę wszyscy pracownicy. Szybko odkryłem potencjał tej sytuacji – mogłem stworzyć nowy zespół, składający się z młodych, pozbawionych rutyny ludzi. Kiedy kilka miesięcy temu zgłosiła się dziewczyna po wystawiennictwie, z doskonałymi wynikami, nie miałem wątpliwości: była dobra a poza tym komunikatywna i już w drodze do mojego gabinetu nawiązała kontakty z zespołem.
– Nie poznał pan Grażyny? – przerwała mi adwokatka.
– Skąd! – zaprzeczyłem. – Jest ogromna różnica między osiemnastolatką a dorosłą kobietą, proszę mi wierzyć. Poza tym zmieniła nazwisko, bo wyszła za mąż, nieszczęśliwie zresztą… – zamyśliłem się, wspominając, jak Grażyna żaliła mi się kiedyś, że współmałżonek traci pieniądze na internetowych grach hazardowych.

Nie była fachowcem, brakowało jej praktyki, ale chętnie podejmowała wyzwania, nie marudziła, gdy trzeba było zostać dłużej. Sądziłem, że się wyrobi. Spędzaliśmy razem sporo czasu, bo chciała się wszystkiego nauczyć, nie bez znaczenia było też pewnie, że w domu nie czekało ją nic miłego. Kto by się spieszył do kolejnej awantury?
– Wywiad środowiskowy nie potwierdza danych o złym pożyciu państwa K. – adwokatka kartkowała skoroszyt. – Skąd te informacje?
– Od Grażyny – wzruszyłem ramionami. – Dużo rozmawialiśmy, zwłaszcza porządkując archiwum. To nużące zajęcie.
– Hmmm… Koleżankom mówiła, że ma oddanego męża.
Mniej więcej wtedy Grażyna przypomniała mi historię ze szkoły. Było mi głupio, że jej nie poznałem. Powiedziałem, że się zmieniła – z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia, takie tam komunały.
– Żywiła urazę?
– Nie, stwierdziła, że dzięki temu, że nie zdała wtedy u mnie, zaczęła się przykładać do nauki. A jednak czułem się winny, zacząłem ją faworyzować, jakbym chciał wynagrodzić tamte zdarzenia.
– Zespół to akurat potwierdza, tyle że interpretacja jest inna... – adwokatka zawiesiła głos. – Większość sądzi, że próbował pan Grażynę podrywać.
– Bzdura! – żachnąłem się. – Mam żonę, spodziewamy się dziecka!
Skrzywiła się i kazała mi mówić dalej.

Kilka dni przed tamtymi zdarzeniami zdecydowałem, że pora zmienić wystawę. Trzeba było zdjąć eksponaty, sprawdzić zgodność z katalogiem. To żmudna robota, liczyłem się z tym, że wykonam ją sam, ale Grażyna zgłosiła się do pomocy.

– Nie kazał jej pan wykonać tej pracy? – adwokatka spojrzała na mnie uważnie.
– Akurat przy tego typu działaniach rutyna jest potrzebna. Bez Grażyny byłoby sprawniej, ale dobrze było wyszkolić kogoś i mieć to z głowy. Prosiła tylko, żeby nie trzeba było zostawać po godzinach, bo ma terapię małżeńską.
– Nie pomyślał pan, że po prostu nie czułaby się bezpieczna z panem sama w pustym budynku?
– Nigdy nie jest pusto – spojrzałem na nią z politowaniem. – Może tylko w nocy, ale wtedy nawet ja idę do domu.

– Zatem pozdejmowaliśmy eksponaty i wynieśliśmy je do piwnicy. Tam jest archiwum, biurka, komputer, dobre warunki do pracy. Grażyna przyniosła herbatę i ciastka. Było miło, choć czułem, że coś ją gryzie, była niespokojna. Kiedy oblała się herbatą, chciała zdejmować bluzkę. Powstrzymałem ją i zapytałem, czy chce pogadać, a ona rozpłakała się i żaliła, że nic jej w życiu nie wychodzi… Co pani by zrobiła na moim miejscu? – spojrzałem na adwokatkę. – Przyczyniłem się do tych klęsk, czułem się winny...
Poklepałem ją po ramieniu, a kiedy nie pomogło, próbowałem przytulić. Nagle do pokoju weszła Celinka, a wtedy Grażyna zaczęła krzyczeć! Wyszedłem, ale zanim dotarłem na parter, przechwycił mnie ochroniarz, a po chwili policja. I znalazłem się tutaj...

Adwokatka podeszła do okna.
– Grażyna skarżyła się współpracownikom, że ją pan molestował. Twierdzi, że już w szkole uwodził pan uczennice i miała kłopoty, bo się postawiła.
– Po co więc podjęła tę pracę?
– Kryzys jest. Poza tym dziewczyna jest po wystawiennictwie, gdzie miała iść? Zespół potwierdza, że ją pan wyróżniał...
Adwokatka ciągnęła dalej, twierdząc, że zleciłem Grażynie pracę przy katalogowaniu, choć nie miała praktyki. Dziewczyna podejrzewała podstęp i poprosiła bibliotekarkę, żeby zajrzała do archiwum. Celinka zeszła, zobaczyła mnie obejmującego płaczącą Grażynę w rozpiętej, zalanej bluzce, potłuczone szkło. W dodatku Grażyna zaczęła krzyczeć.
– Dziś już nic nie zdziałamy – adwokatka pokręciła głową. – Zostawiam panu odpis wersji zdarzeń według ofiary, proszę to przemyśleć… Wrócę w piątek i uzgodnimy ostateczną wersję zeznań.

Patrzyłem jak strażnik ją wyprowadza i kiedy zniknęła za kratami krzyknąłem:
– Ofiary?! To ja jestem ofiarą perfidnej wyrachowanej zemsty!
Nawet się nie odwróciła. Uzmysłowiłem sobie, że to pierwsza z szeregu osób, które teraz opuszczą mnie bez słowa…

Czytaj także:
„Moja córka nie może pogodzić się z tym, że kogoś mam. Od kiedy zmarł mój mąż, powinnam według niej być sama”
„Mąż wyjechał, by zapewnić nam byt. Zamiast tego zrobił dziecko obcej babie, a ja zostałam samotną matką bez pracy”
„Na kilka chwil zostawiłam 1,5-roczną córkę w aucie. Z kluczykami. To mogło skończyć się tragedią…”

Redakcja poleca

REKLAMA