„Miałam życie jak w Madrycie. Czar prysł gdy się okazało, że mój mąż to powiatowy Casanova, który brał, co chciał”

Kobieta, która dowiedziała się o zdradzie męża fot. iStock by GettyImages, Dima Berlin
„Amelcia była naszym przyszywanym dzieckiem, bo nie mogliśmy mieć własnych. Przypadkiem spotkana cyganka powiedziała, żebym szukała prawdy w oczach dziecka. Przyjrzałam się i znalazłam - jej ojca”.
/ 01.10.2023 13:15
Kobieta, która dowiedziała się o zdradzie męża fot. iStock by GettyImages, Dima Berlin

Czasami sama nie wierzyłam w to, jakie dobre miałam życie. Moje koleżanki często powtarzały, że jest wręcz idealne. Bo jak często zdarza się, żeby ktoś miał wszystko? Dobrą pracę, wspaniałego męża, który dodatkowo potrafi zarobić porządne pieniądze, i jeszcze wygodnie wyposażony dom. I to nie gdzieś na peryferiach, ale w pięknej, drogiej dzielnicy rzut beretem od centrum miasta.

Poszczęściło mi się, nie ukrywam. Właściwie jedyne, czego mi brakowało, to… dziecko. Niestety, tego jednego los nam nie dał. Próbowaliśmy, badaliśmy się, ale coś było nie tak. W końcu pogodziliśmy się z losem. Byliśmy chrzestnymi rodzicami dla malutkiej Amelki.

Amelka to córka mojej siostry, ale jakby moja. Beacie nie poszczęściło się tak jak mnie. Przyznaję to z bólem. Wybrała kiepskie studia, wiecznie miała problemy z zatrudnieniem i nie potrafiła utrzymać przy sobie faceta. Ciągle ich zmieniała, w końcu z którymś zaszła w ciążę i została samotną matką.

Pomagaliśmy jej więc, jak tylko potrafiliśmy, a Amelkę tak połowicznie przysposobiliśmy. Od nas było przecież bliżej do centrum, do dobrej szkoły, do różnych instytucji kultury. Z naszymi zasobami mogliśmy zapewnić małej o wiele lepszy start niż moja siostra. A że akurat zbliżały się urodziny Ami, umówiłam się z koleżanką na zakupy w mieście, żeby przy okazji poszukać idealnego prezentu.

Zaczęłyśmy od kosmetyczki, później miałyśmy jechać do galerii i nie wiem, co nam strzeliło do głowy, żeby wybrać spacer zamiast taksówki. Ale dzień był taki piękny, ciepły, a ja przez tyle lat prawie zupełnie odwykłam od poruszania się po naszym pięknym mieście na piechotę.

– Trochę ruchu nie zaszkodzi – stwierdziła Renata. – Kto wie, może spotka nas jakaś ciekawa przygoda? – zaśmiała się.

Wzrok Cyganki sprawił, że poczułam się nieswojo

Martwiłam się, żeby tylko nie wykrakała, ponieważ w pewnym momencie musiałyśmy przejść przez bardzo nieciekawy zakątek. Nie było tam nic poza zrujnowanymi kamienicami i sklepami monopolowymi, a na ulicach poniewierały się góry śmieci.

Przyspieszyłyśmy kroku. Nie rozglądałam się na boki, bałam się, co tam zobaczę, więc patrzyłam pod nogi. I tak się nieszczęśliwie złożyło, że gdy zza zakrętu wyszła nagle jakaś kobieta, wpadłam prosto na nią.

– O, przepraszam! – rzuciłam odruchowo.

Podniosłam wzrok, zobaczyłam kolorowe chusty i przenikliwe spojrzenie.

Ja powróżę – powiedziała Cyganka.

Niby wiedziałam, że miasto zamieszkuje dość spora społeczność romska, ale jakoś zupełnie o nich zapomniałam. A już na pewno o tym przestarzałym, kompletnie dla mnie niezrozumiałym zwyczaju narzucania się z wróżbami każdemu przechodniowi.

– Nie, dziękuję – odmówiłam stanowczo. – Nie potrzebuję.

Starsza kobieta znowu popatrzyła na mnie tak, jakby wiedziała o mnie wszystko.

– Ty wielu rzeczy potrzebujesz, tylko o tym nie wiesz – wypaliła.

– Wypraszam sobie! – oburzyłam się. – Niczego nie potrzebuję, wszystko już mam.

– Chciałybyśmy przejść – wtrąciła Renata. – Pani nam tarasuje drogę.

Stara Cyganka jednak ani drgnęła. Ten jej świdrujący wzrok działał mi na nerwy.

– Nic ty nie masz, samo kłamstwo – odezwała się znowu.

– Głupoty! – prychnęłam.

– Kłamstwo cię jak kokon otacza. Nic nie widzisz, nic nie wiesz. Klapki masz na oczach. Nie wiesz, co to szczęście, w pieniądzach go nie znajdziesz.

Słuchałam tej przemowy, czując osobliwe, wewnętrzne drżenie. Wiedziałam, że wszystkie te nonsensy, które wyrzucała z siebie Cyganka są obliczone wyłącznie na to, aby wyciągnąć ze mnie kasę, ale mimo to… bałam się. Renata czaiła się za moimi plecami – równie niepewna i zdezorientowana.

– Czego pani chce? – zapytałam pokonana, a Cyganka wyciągnęła rękę.

– Pięćdziesiąt złotych.

„Aha, miałam rację”, pomyślałam. Spojrzałam na nią tryumfalnie, może nawet z lekką pogardą, ale w pojedynku na spojrzenia nie miałam z Cyganką szans. Mierzyła mnie spokojnym, wszechwiedzącym wzrokiem, była bardzo pewna siebie.

– Dam dwadzieścia – sięgnęłam po portfel.

– Zwariowałaś? – syknęła Renata.

– Inaczej się nie odczepi – stwierdziłam racjonalnie.

Cyganka przyjęła banknot i szybko schowała go pod ubraniem. Zastanawiałam się, co teraz zrobi… Wyciągnie kulę, karty? Ręki jej nie podam, postanowiłam. Ani mi się śni. Cyganka nie chciała jednak mojej ręki i nie potrzebowała gadżetów, tylko na mnie patrzyła.

– Ile zaoszczędziłaś, tyle pożałujesz, bo dostaniesz tyle, za ile zapłaciłaś – powiedziała enigmatycznie. – Uprzątnij swój dom, tam się wszystko zaczyna. Znajdziesz szczęście, gdy wyrównasz rachunki, bo takie długi ciągną się długo. Nie zbudujesz szczęścia na cudzym nieszczęściu. Rozumiesz?

– Nie – odpowiedziałam szczerze.

– To zrozumiesz – rzuciła, już niemal się odwracając. Ewidentnie ze mną skończyła, straciła zainteresowanie.

– I to wszystko? – zatrzymałam ją trochę wbrew sobie, jednak nie mogłam dłużej znieść tego napięcia.

Obrzuciła mnie ostatnim, długim i wymownym spojrzeniem.

Prawdy szukaj w oczach dziecka – poradziła.

I tyle. Tak nagle jak się pojawiła, tak skręciła w jakiś tylko sobie znany zaułek i zniknęła. Stałyśmy z Renatą na ulicy oszołomione, przyjaciółka odruchowo mnie przytuliła.

– Nie wiedziałam, że macie długi – stwierdziła.

– Chyba nie wierzysz w takie pierdoły? – obruszyłam się. – Nic, co powiedziała ta kobieta, nie ma pokrycia w rzeczywistości.

Zauważyłam jednak, że przyjaciółka patrzy na mnie nieco inaczej. Nigdy bym nie pomyślała, że wierzy w takie rzeczy jak wróżby, ale widać się pomyliłam. Renatka pochodziła ze wsi, choć się do tego nie przyznawała, a tam przesądy trzymają się mocno.

– Nie mamy długów – zapewniłam gorąco. – Nasza sytuacja finansowa jest idealna. Chodźmy na zakupy!

W domu nie było lepiej

Jednak po takich przygodach dzień należało spisać na straty. Nie miałyśmy ochoty ani przeglądać szmatek, ani plotkować przy kawie. Renata patrzyła na mnie dziwnie, a ja miałam wrażenie, jakby ktoś ciągle mi się przyglądał. Koszmar. Skoczyłam tylko do sklepu z zabawkami, żeby kupić dla Amelki najnowszą i najmodniejszą lalkę, po czym szybko wróciłam do domu.

I jak tam, kochanie? – mąż przywitał mnie całusem i lampką wina. – Miło spędziłaś dzień?

– A daj spokój! – prychnęłam.

Opowiedziałam mu pokrótce o Cygance i obserwowałam, jak zmienia się jego twarz.

– Oszalałaś?! – ryknął na mnie Janusz. – Dlaczego rozmawiasz z takim elementem? A jakby cię okradli? Ta stara mogła cię tylko zagadywać, a jakieś zbiry czekały w bramie. Nie pomyślałaś o tym?!

„Nie wiesz, co to szczęście, w pieniądzach go nie znajdziesz”, przemknęło mi przez głowę, gdy tak na mnie krzyczał.

– Uspokój się – powiedziałam. – Przecież nic mi się nie stało.

Przez kilka dni byłam niespokojna, przez dwie noce nie mogłam spać, ale skoro w gruncie rzeczy nic takiego się nie działo, to zapomniałam o sprawie. Skupiłam się na przyjęciu urodzinowym Amelki, której akurat przez kilka dni nie widzieliśmy, bo Beata zabrała ją na wizytę do babci. Miały wrócić dopiero na imprezę.

Przyjechały w południe, kiedy wynajęta przeze mnie firma nadal pracowała nad dekoracjami w salonie.

– Amelciu! – mała wpadła prosto w moje ramiona.

– Ciociu! – śmiała się, a ja głaskałam jej jasne włoski.

„Dziwnie jasne”, myślałam, bo ja i siostra jesteśmy brunetkami. „Pewnie po ojcu, tak samo jak jasne oczy”, wytłumaczyłam sobie zaraz.

Beata nie wyglądała najlepiej, od razu to zauważyłam.

– Janusz w domu? – zapytała.

– Nie, w pracy – chyba jej ulżyło, gdy to powiedziałam. – Przyjdzie dopiero na imprezę.

Mówiłam ci, że to niepotrzebne – narzekała moja siostra.

– Oj tam! Wszystko dla naszej Amelki – złapałam małą za rączkę i zaprowadziłam do domu. Podskakiwała radośnie, a mnie aż serce rosło.

Jesteś naszą księżniczką, wiesz? A urodziny księżniczki to narodowe święto!

Beata snuła się za nami i wzdychała.

– Nie mieszaj jej w głowie – prosiła.

Zwykle gdy nas odwiedzała, była bardzo skrępowana, jednak teraz wręcz się kuliła. Pomyślałam, że jest zazdrosna, że mała tak się do mnie klei i zachwyca dekoracjami. Beata pewnie wolałaby się odciąć, ale trzymały ją przy nas pieniądze. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Impreza urodzinowa Amelki udała się wspaniale! Zaprosiliśmy wszystkie jej koleżanki z przedszkola, z prywatnych lekcji angielskiego i baletu. Zamówiliśmy kosmetyczki, żeby malowały dziewczynki oraz wypożyczyliśmy całe mnóstwo kostiumów dla księżniczek, w które maluchy się przebierały.

Było gwarno i wesoło. Byłam zachwycona efektem, a Beata – smutna. Gdy pojawił się Janusz, sama wycofała się do kuchni znajdującej się z tyłu domu. Zezłościła mnie, bo akurat nadszedł moment na tort. Wspaniały tort w formie sukienki dla lalki i połyskujący zimnymi ogniami. Amelka zapiszczała ze szczęścia, Janusz wziął ją na ręce. Wyglądali zupełnie jak ojciec i córeczka. Ich oczy błyszczały radością.

Ich oczy… Mieli identyczne oczy… Ta obserwacja uderzyła mnie tak nagle, że oprócz zimnych ogni zobaczyłam niepokojące mroczki przed oczami. Zrobiło mi się słabo, musiałam się przytrzymać stolika.
„Prawdy szukaj w oczach dziecka”, przypomniałam sobie.

Wyciągnęłam z męża prawdę. Zdradzał mnie od lat

Pomyślałam o Cygance. Przez moment miałam wrażenie, jakbym zobaczyła ją tuż przed sobą – wśród radosnych dekoracji, wśród śmiejących się dzieci i kolorowych dekoracji. Ta dziwna wizja tak mnie poruszyła, że musiałam wyjść. Uciec stamtąd i poszukać mojej siostry.

Beatę znalazłam w kuchni. Opierała łokcie na stole i chowała twarz w dłoniach. Nie musiałam jej widzieć, żeby wiedzieć, że płacze. Sama trzęsłam się już niczym w febrze, ledwo zdołałam wydobyć z siebie głos.

– To jego córka – rzuciłam oskarżycielsko. – Masz dziecko z moim mężem! Jak ci nie wstyd?

Dopiero po chwili siostra podniosła głowę i na mnie spojrzała. Była tak blada, że aż przezroczysta.

– No mów! – napadłam na nią. – Żądam wyjaśnień!

– Porozmawiaj z mężem – mruknęła.

– Rozmawiam z tobą! – krzyknęłam. – Jak mogłaś mi to zrobić? Przecież ty… przecież wiesz… Jak mogłaś wejść między nas i zrobić sobie z nim dziecko! Znasz moją sytuację, mój ból!

Dostałam szału, nie mogłam przestać krzyczeć. Niczym się nie przejmowałam, a najmniej imprezą w głównej części domu. Ja po prostu musiałam wiedzieć, co tu się wydarzyło. Beata nie pokazywała po sobie emocji, wręcz przeciwnie, wydawała się niemal martwa, kompletnie spetryfikowana.

– Mariolu, ja tego nawet nie pamiętam – wyznała.

– Słucham?! – nie uwierzyłam w taki idiotyczny wykręt.

– Przyszłam kiedyś do was, ciebie nie było, pojechałaś gdzieś z Renatą – mówiła powoli, z namysłem. – Janusz poczęstował mnie winem… I to ostatnie, co pamiętam.

– To jakieś głupoty… To… – chciałam się awanturować, ale niespodziewanie opadłam z sił. Ponownie usłyszałam głos Cyganki, odbijał się echem w mojej głowie: „Nic ty nie masz, samo kłamstwo”. Miała rację, cholera!

– Ja nie jestem jedyna, Mariolko – powiedziała Beata. – Tych kobiet było więcej.

Kolejne tygodnie przerodziły się w koszmar. Skonfrontowałam się z mężem, na początku zaprzeczał, jednak w końcu wyciągnęłam z niego straszną prawdę. Zdradzał mnie, przez całe lata mnie zdradzał! A to był tylko wierzchołek góry lodowej, bo za historią mojej siostry kryła się przecież wielka krzywda i prawdziwe przestępstwo.

Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że mówi prawdę. Gdybym nie wierzyła mojej rodzinie, mojej krwi, to komu mogłabym wierzyć?

Wyrzuciłam Janusza z domu, a Beatę zmusiłam do zgłoszenia sprawy. Nieważne, ile lat minęło. Zamierzam walczyć o sprawiedliwość do ostatniego tchu i zedrzeć z niego wszystko do ostatniego grosza. Dla nas. Dla Amelki, dla mojej siostry i dla mnie. Na pewno tego tak nie zostawię. I pomyśleć, że gdyby nie to przypadkowe spotkanie i niechciana wróżba, nadal pozostawałabym w niewiedzy.

Próbowałam odnaleźć później tę starą Cygankę, ale nie mogę trafić na jej ślad. Odmieniła moje życie, a ja nawet nie mogę jej należycie podziękować. Zapadła się jak kamień w wodę.

Czytaj także:
„Cyganka wywróżyła mi 3 małżeństwa. Nie wiedziałem, że przez całe życie nie będę mógł uwolnić się od jednej kobiety”
„Siostra się mnie wyrzekła, bo byłam biedna i miałam niepełnosprawną córkę. Wróciła, by... odkupić ode mnie nerkę”
„Nie wierzę w przepowiednie wróżek. Ale gdyby nie taka jedna cyganka, miłość przeszłaby mi koło nosa”

Redakcja poleca

REKLAMA