Przez całe życie miałam żal do ojca, że zostawił mnie i mamę. W głębi serca jednak liczyłam, że darzył mnie uczuciem. Po jego śmierci wszystko stało się jasne... Właściwie nie miałam ojca. Kiedy rozwiódł się z mamą, miałam zaledwie pięć lat i niewiele pamiętam z czasów, kiedy mieszkaliśmy jeszcze pod wspólnym dachem.
Tyle tylko, że podnosił mnie wysoko i sadzał na szafie, żebym stamtąd patrzyła na świat. Trochę się tego bałam, a jednocześnie byłam zafascynowana tym pokojem widzianym z innej perspektywy.
Miałam ochotę podbiec i wrzasnąć, że to mój tata
Potem widywałam go już tylko sporadycznie. Czasami w święta i w moje urodziny, na które wiecznie się spóźniał, bo podobno taki był zapracowany. Może i był, ale pamiętam, jak ścisnęło mi się serce, gdy kiedyś w niedzielę dziadkowie zabrali mnie do zoo. Byłam zachwycona tą wyprawą do momentu, gdy nie zobaczyłam... taty z tą drugą dziewczynką. Stali przed wybiegiem zebr i zaśmiewali się do łez. Zamarłam z żalu i zazdrości!
Miałam ochotę podbiec do niej i wrzasnąć, że to mój tatuś! I to ja powinnam stać przy nim w takiej pięknej, różowej sukience. Ale niczego takiego nie zrobiłam, nagle zawstydzona swoimi krótkimi spodenkami, które do tej pory przecież tak bardzo lubiłam za kieszenie, gdzie mogłam upychać swoje skarby.
Nie chciałam, aby mnie zobaczył i porównał z tą swoją drugą córeczką, bo na pewno by wtedy doszedł do wniosku, że dobrze zrobił, iż mnie zostawił, bo ona jest o niebo ładniejsza! Po tym spotkaniu w zoo przez długi czas nie chciałam się spotykać z ojcem.
Miałam do niego żal, którego nie potrafiłam wykrzyczeć, ale nie chciałam się z nim kontaktować. Myślę, że gdyby mnie kochał, to by mnie zrozumiał i coś na to poradził, ale jemu pewnie nie bardzo na mnie zależało. W każdym razie przychodził do mnie coraz rzadziej, a potem w ogóle przestał. Na urodziny lub święta przysyłał mi tylko kartki.
Początkowo kiedy widziałam, jak mnie prosi, żebym z nim poszła do kina, czułam satysfakcję z tego, że go dręczę.
– Nie chcę cię widzieć! Idź sobie! – powtarzałam.
Kiedy tak się stało, zdałam sobie sprawę z tego, że w głębi duszy chciałam, żeby pojawiał się u mnie chociaż czasami…
– Poczekaj, jeszcze wyjdzie na nasze! – mówiła mi moja mama, równie zazdrosna o drugą żonę ojca, co ja o jej córkę, która stała się pasierbicą mojego taty. To z nią widziałam go w zoo. – Ona przecież nie jest jego rodzonym dzieckiem, wszystko po ojcu ty odziedziczysz! – słyszałam.
I chociaż w dzieciństwie nie bardzo wiedziałam, o co chodzi, to czułam, że to jakaś poważna sprawa.
Kiedy dorosłam, zrozumiałam, że mój ojciec jest bogaty. I dość stary, bo kiedy się urodziłam, miał dobrze po czterdziestce. Wcześniej podobno „nie miał czasu na rodzinę”, bo prowadził liczne interesy. A kiedy już ją założył, okazało się, że „to jednak nie to” i odszedł od mamy, wiążąc się z inną kobietą.
Jego majątek będzie twój!
Zawsze powtarzał, że to ona jest prawdziwą miłością jego życia i że nie miał dotąd pojęcia, że można kogoś tak bardzo kochać! Moją mamę bardzo to bolało, bo nie rozumiała, czym sobie zasłużyła na ten brak uczuć.
– Przecież zawsze byłam na jego zawołanie! Robiłam to, co chciał! – powtarzała.
I może dlatego jej nie cenił? – doszłam do wniosku jako nastolatka.
Swoją drugą żonę – Irminę, ekscentryczną tłumaczkę z węgierskiego, kochał do szaleństwa. Mimo że „robiła mu numery” i potrafiła wyjechać na pół roku nad Balaton, bo się tam w kimś zakochała. A on cierpliwie na nią czekał…
Skąd wiedziałam, co się działo u mojego ojca przez te wszystkie lata, kiedy go praktycznie nie widywałam? Od jego znajomych, którzy przyjaźnili się także z moją matką i od jego dalszej rodziny,
z którą utrzymywałam kontakty.
Oni także mi powtarzali, że kiedy odziedziczę po ojcu majątek, będę mogła żyć jak księżniczka. Nie wyobrażałam sobie dostatniego życia. Po rozwodzie z ojcem moja mama przechodziła ciężką depresję i bywały takie okresy, że nie mogła pracować. Nieraz zdarzało się, że żyłyśmy tylko
z moich alimentów.
Miałam więc nadzieję, że kiedyś otrzymam połowę majątku, bo przecież była jeszcze ta druga żona ojca, Irmina, młodsza od niego o kilkanaście lat. Nigdy nie sądziłam, że to ona odejdzie pierwsza z tego świata. A jednak tak się stało.
– No i tym sposobem majątek ojca w całości przejdzie na ciebie! – moja mama w dniu pogrzebu Irminy triumfowała.
Żadna z nas nie przewidziała jednak tego, jak bardzo ojciec kochał swoją drugą żonę i jej córkę.
Udowodnił, że nic dla niego nie znaczyłam
Nie wierzyłam własnym uszom, kiedy po śmierci ojca dowiedziałam się, że jeszcze za życia zrobił na rzecz Magdy darowiznę ze swojego domu. Dla mnie nic nie zostało…
I tym sposobem, po raz ostatni, już z zaświatów ojciec udowodnił mi ponownie, że mnie nie kocha i nic dla niego nie znaczę! Poczułam się znowu jak ta mała dziewczynka w śmiesznych spodenkach, która zerka zza drzewa, jak on stoi z Magdą przed wybiegiem zebr i są tacy szczęśliwi. A ja dla nich nie istnieję.
Czytaj także:
„Przegrałem zakład i musiałem publicznie zrobić z siebie błazna. Dzięki temu poznałem miłość życia”
„Jako dziecko wciąż musiałam ustępować braciom. Nie liczyli się z moim zdaniem. Po latach nadal robią mnie w balona”
„Żona nie wytrzymała kolejnej zdrady, a zawsze wiedziała o moich kochankach. Zostawiła mnie po 40 latach małżeństwa”