„Jako dziecko wciąż musiałam ustępować braciom. Nie liczyli się z moim zdaniem. Po latach nadal robią mnie w balona”

dziewczyna, z którą nie liczą się bracia fot. Adobe Stock, fizkes
„Samochód taty był w dobrym stanie, namówiłam więc męża, abyśmy sprzedali swoje stare auto i go wzięli. Oczywiście, spłaciliśmy moich braci. Norbert sprzedał skodę, a potem nagle dowiedzieliśmy się, że opel taty poszedł w inne ręce. Nikt nie raczył mnie powiadomić”.
/ 04.05.2022 04:57
dziewczyna, z którą nie liczą się bracia fot. Adobe Stock, fizkes

W dzieciństwie dawałam się „robić w balona” starszym braciom, teraz też niewiele się zmieniło. Nawet mąż nie traktuje mnie poważnie!

Na punkcie równego traktowania mam dzisiaj niemal obsesję.

 – Mamo, a Maciek zjadł mi mojego batona! – Majka, moja młodsza córeczka wpadła do kuchni, zanosząc się płaczem.

– Czy to prawda? – zareagowałam natychmiast, idąc do pokoju syna.

Stanęłam w progu i spojrzałam na niego uważnie.

Wychowuję swoje dzieci w myśl zasady: każdemu po równo. Żadne z nich nie jest wyróżniane, ani sześcioletnia Majka, ani o rok od niej starszy Maciek. Oboje mają pudełka na słodycze. Syn trzyma swoje zamknięte w szafce, a córka ustawiła je na stoliczku przy łóżku.

Do tej pory nie zwracałam uwagi na to, że Maciek tak przesadnie pilnuje swojej własności. Uznałam, że skoro każde z moich dzieci dostaje taką samą porcję, to nie będzie łakomym wzrokiem patrzyło na pudełko drugiego. Do głowy mi nie przyszło, że mogą sobie podbierać łakocie, w dodatku po kryjomu.

Powiedział, że jestem niedorajdą

– Maciek, odpowiedz na moje pytanie! – byłam stanowcza i wściekła, chociaż starałam się nadal tego nie okazywać; jeśli mój syn podebrał słodycze siostrze, to…

No cóż, nie zamierzałam tolerować takiego zachowania. Jestem wyczulona na sprawiedliwe traktowanie dzieci, być może dlatego, że sama miałam starsze rodzeństwo, i wiele razy jako najmłodsza i najsłabsza czułam się pokrzywdzona.

Moi rodzice byli zbyt zapracowani i przemęczeni, żeby reagować. Szczególnie mama, która była nauczycielką i często przynosiła do domu klasówki do sprawdzania. Siedziała nad nimi do nocy, a przecież jeszcze miała swoje domowe obowiązki. Liczyła na to, że my, dzieci, pomożemy jej w ich wypełnianiu: pozmywamy naczynia, wyniesiemy śmieci. A nie, że będziemy jej dokładali dodatkowych strapień. Przewinienia moich braci jej zdaniem nigdy przecież nie były wielkie: ot, zabrali mi cukierka. Cóż znaczył ten jeden cukierek? Dla niej niewiele, a dla mnie… wszystko.

Nie chodziło przecież tylko o tę odrobinę słodyczy, ale o przekonanie i lęk, że moi starsi i silniejsi ode mnie bracia mogą zrobić wszystko tylko dlatego, że są ode mnie dużo więksi. Dzisiaj zabierają mi cukierki, a jutro?

No cóż, szczerze mówiąc, uważam, że do tej pory bracia nie zawsze liczą się z moim zdaniem. Mimo że już dawno jestem dorosła i mam swoje dzieci, oni uważają mnie za małą Agnieszkę, z której rzeczami można zrobić wszystko.

Po śmierci taty uznali na przykład, że mogą sami zadecydować o sprzedaży jego samochodu, nie pytając mnie o zdanie. Mama im na to pozwoliła, i w sumie nie mogę powiedzieć, abym została z czegokolwiek okradziona, bo uczciwe oddali mi moją część pieniędzy, ale…

Nie o to mi chodziło. Akurat taty samochód był bardzo zadbany, garażowany, serwisowany w znajomym warsztacie. Chociaż miał swoje lata, to jednak mogłam być pewna, że jest w dobrym stanie technicznym.

I skoro wiedziałam, że żaden z moich braci z pewnością nie będzie chciał go zatrzymać, namówiłam męża, abyśmy sprzedali swoje stare auto i wzięli samochód ojca. Oczywiście, spłacając moich braci. Norbert sprzedał naszą skodę, a potem nagle dowiedzieliśmy się, że opel taty także poszedł w inne ręce.

– Co ty wyprawiasz? Nie potrafisz się dogadać z własnymi braćmi? Teraz przez ciebie zostaliśmy kompletnie bez samochodu! – mąż się wściekł.

Nie było dla niego argumentem to, że nic nie wiedziałam o zamierzeniach braci. Uważał, że jestem niedorajdą i daję się im wystawić do wiatru. Zabolała mnie ta opinia, tym bardziej, że była tak bardzo prawdziwa.

Znów się czuję jak mała dziewczynka

Tak mnie wychowano: młodsza dziewczynka musi ustąpić starszym chłopcom. Tak było w dzieciństwie i tak jest teraz. Dlatego właśnie uważam, że żadne z moich dzieci nie może czuć się lepsze lub gorsze z powodu swojej płci czy starszeństwa. Dostają wszystkiego po równo.

Oczywiście, bez przesady – jeśli Maciek wyrośnie z butów, nie oznacza to, że dostanie nowe, pod warunkiem że kupię buciki także jego siostrze. Ale w sytuacji, gdy chodzi na przykład o dostęp do słodyczy, komputera czy oglądanie telewizji – nie ma mowy o tym, aby dostał więcej tylko dlatego, że jest starszym bratem.

– Dlaczego zjadłeś Majce batona, miałeś przecież swojego? – zapytałam teraz syna. – Wiesz dobrze, że takich rzeczy ci robić nie wolno, to nie w porządku! – przybrałam surową minę.

Odpowiedź Maćka bardzo mnie zaskoczyła. Sądziłam, że zacznie coś kręcić, albo wręcz przeciwnie – buńczucznie się przyzna, ale nie spodziewałam się tego, co usłyszałam.

– Ale tata mi pozwolił wziąć sobie tego batona – powiedział.

Tata?!

– Powiedział, że Majka i tak nie nadąża wszystkiego zjadać, bo jest za mała. Do tej pory nic nie mówiła, kiedy brałem słodycze z jej pudełka – spojrzał z wyrzutem na siostrę.

– Bo brałeś tylko te, których nie lubię! – rzuciła mu gniewne spojrzenie.

– Zaraz, zaraz! – próbowałam się w tym wszystkim połapać.

A więc mąż za moimi plecami prowadził swoją politykę? Pozwalał Maćkowi zabierać słodycze Majce i sprawa tylko dlatego się wydała, że zabrał akurat jej ulubionego batona? Czy on nie widzi, jak źle postępuje?

Nie wiem sama, co powinnam teraz zrobić. Ukarać Maćka, skoro ojciec mu pozwolił na takie zachowanie? Ochrzanić męża? Czuję się zagubiona i przede wszystkim znowu oszukana. Jak mała dziewczynka.

Czytaj także:
„Mój chrześniak ma zaraz komunię. Żeby dać mu 200 zł, muszę je odjąć od ust własnemu dziecku, a to i tak mało”
„Narzeczony nie powiedział mi, że ma żonę i dzieci. Gdy ich zobaczyłam razem, wmówił mi, że to jego siostra z potomstwem”
„Przystojny strażak ugasił mi pożar w mieszkaniu, a w sercu wzniecił ogień. Od tego czasu codziennie podsyca go na nowo”

Redakcja poleca

REKLAMA