Przed każdymi świętami moja mama łapie drugi oddech. Sprząta, piecze, gotuje, dekoruje dom i lata jak fryga.
– Ma być uroczyście i pięknie. Święta to święta! – mówi.
W tym roku było inaczej…
– Źle się czujesz? – spytałam.
– Połowa grudnia minęła, a ty nas nie gonisz do mycia okien? A za pierniki kiedy się bierzemy?
– Bo ja wiem? – westchnęła. – Jakoś mi się nic nie chce…
Ze zdjęcia patrzyła śliczna czarnulka
Moi rodzice są czterdzieści lat po ślubie. Uchodzą za kochające się i zgodne małżeństwo.
– Przez całe życie szliśmy w jedną stronę – mawia mój tata. – Czasami się sprzeczaliśmy o tempo, w jakim idziemy, bo mama jest szybsza ode mnie, ale dawałem komendę „Równaj!” i znowu było dobrze.
Tata jest spokojny, namyślający się i małomówny; mama przy nim to istny wicher! Nigdy nie widziałam, żeby ją mocno zasmucił albo obraził. Ona z kolei obraca się za nim jak słonecznik. Przyjemnie na nich patrzeć. Dlatego byłam w szoku, kiedy mama wreszcie wyznała:
– Ojciec kocha inną… To koniec między nami!
– Co ty opowiadasz?! W życiu nie uwierzę w takie bajki!
– Mam dowody! – zdenerwowała się. – Nie zmyślam.
Miała buraczkowe rumieńce, co chwila ocierała łzy, wyglądała na bardzo nieszczęśliwą. Postanowiłam spokojnie wypytać, co tak naprawdę się dzieje.
– Uspokój się, mamo – poprosiłam. – Siadaj i wypij herbatę.
A potem opowiedz, co wiesz. Ogarnęła się trochę i wyjęła z kieszeni swetra małe zdjęcie, legitymacyjną fotkę jakiejś dziuni. Była to bardzo ładna czarnulka z wielkimi oczami i zgrabnym, małym noskiem. Uśmiechała się słodko i wdzięcznie.
– Kto to jest? – zapytałam. – Fajna laska!
Mogłam się ugryźć w jęzor, bo mama zaczęła głośno szlochać.
– Oczywiście! Tobie się też podoba? Nic dziwnego, że twój tatuś dla niej oszalał!
– Ależ, mamo, to bardzo stare zdjęcie! – zreflektowałam się. – Ta babka ma dziś koło sześćdziesiątki! Co ty wygadujesz?
– Ma równo sześćdziesiąt lat. Tyle, ile ja i twój ojciec. Chodziliśmy kiedyś do tej samej klasy!
Wytrzeszczyłam oczy…
– To o co chodzi?
I mama opowiedziała mi kompletnie zwariowaną historię. Mój ojciec kiedyś był bardzo zakochany. Śliczna, czarnowłosa Krysia była jego parą przez pół podstawówki i całe liceum.
– Cały czas razem, za rączkę, cmok, cmok na przerwach, wszyscy im zazdrościli… A najbardziej ja, bo się podkochiwałam skrycie w twoim ojcu, chociaż nie miałam żadnych szans!
– I co? – spytałam bez tchu.
– W nasze życie wplątała się polityka. W sześćdziesiątym ósmym Krysia z rodzicami wyjechała najpierw do Szwecji, a potem do Izraela. Na zawsze.
– Tata musiał to przeżyć.
– Bardzo… To straszne, ale ja dostrzegłam w tym jego nieszczęściu swoją szansę.
– Zakręciłaś się koło niego?
– Jeszcze jak! – parsknęła. – Po prostu wlazłam mu do łóżka… On z rozpaczy był jak ogłupiały. Jeden wielki, splątany kłębek uczuć. Było mu wszystko jedno z kim, gdzie. Długo trwało, zanim to wyprostowałam.
Mama westchnęła ciężko. Spojrzała w dal, jakby widziała na nowo tamte lata.
– Żeby być blisko niego, zdałam na tę samą uczelnię, na ten sam kierunek! Nie lubię ekonomii, wiesz, że nigdy nie pracowałam w swoim zawodzie, ale wtedy się przemogłam. Przymusiłam. Wiedziałam, że jak go spuszczę z oka, to mi zniknie!
– Ona się nie odzywała?
– Tylko raz. Przysłała to zdjęcie. Chciała, żeby się spotkali gdzieś za granicą, ale twój ojciec na paszport nie miał szans.
– Dlaczego? Nie dostałby?
– ON na pewno by nie dostał. Ktoś doniósł, że jeżeli wyjedzie, to nie wróci. Był spalony.
Machinalnie strzepnęła niewidzialny pyłek ze spódnicy.
– Mamo – rzuciłam. – Chcesz mi powiedzieć, że to ty?!
– Byłam już wtedy w trzecim miesiącu ciąży. Co, źle zrobiłam?
Dlaczego zwątpiła w jego przywiązanie?
Chciałabym, żeby przestała wspominać, lecz coś się w niej rozlało. Mówiła dalej…
– Całe życie pracowałam na ten związek. Starałam się. Byłam dobrą żoną. Kocham twojego ojca, nie chcę, żeby mnie zostawił!
– Dlaczego miałby to zrobić?!
– Bo ona teraz przyjeżdża! Na święta. Wszystko wróci. Cała jego miłość do niej!
I znowu się rozpłakała. Była taka roztrzęsiona, biedna, zagubiona. Więc przytuliłam ją i zaczęłam tłumaczyć:
– Mamuś, minęło tyle lat. Ojciec od ciebie nie odejdzie. Kocha cię. Jestem tego pewna.
– Zawsze byłam tą drugą. Nasze małżeństwo jest jak świąteczne ciasto: niby smaczne, słodkie, ale jednak z zakalcem!
– Ja lubię zakalce.
– Ale tata nienawidzi. Wiem, że przyszedł czas, żeby mu powiedzieć prawdę o wszystkim. Zaryzykuję, choć bardzo się boję.
– A z nią się spotkacie?
– Tak, zaproszę ją do nas. Pogadamy. Jakoś to zniosę.
– Więc bierzmy się do roboty. Święta za pasem. Wszystko ma błyszczeć i lśnić bardziej niż zwykle. Pomogę ci, mamo!
Kiedy nasz dom, zawsze czysty i poukładany jak bombonierka, stał się jeszcze bardziej sterylny i pachnący, mama zaczęła czarowanie z potrawami wymyślonymi specjalnie na tę okazję.
– Nie mam pojęcia, jak ona gotuje – przyznała. – Pewnie ma kucharza albo je w restauracjach.
Ojciec oczywiście wiedział, jakiego będą mieli gościa. To na jego nazwisko przyszedł list zawiadamiający o wizycie Krysi. Był jak zwykle spokojny, lekko się podśmiewał z maminych szaleństw, usuwał w cień. Tylko choinka była na jego głowie. I pod tą wystrojoną choinką, dzień przed Wigilią, moi rodzice zaczęli rozmowę swego życia…
Gadali prawie całą noc
Co sobie powiedzieli, do czego się przyznali i za co nawzajem przeprosili – nie wiem. Ani słowem nie zdradzili, czy było im łatwo się przed sobą wyspowiadać i czy się nawzajem rozgrzeszyli. Ja zadbałam o to, żeby mama ładnie wyglądała. Miała nową fryzurę, pomalowane paznokcie, leciutki makijaż i pastelowy komplecik z dzianiny, w którym wyglądała bardzo młodo. Widziałam, że jest zadowolona, jednak ten błysk w oczach nie mnie zawdzięczała. Kiedy pokazała się ojcu, ten zawołał:
– Kobieto mojego życia, jesteś piękna i żadna inna nie może się z tobą równać!
Pani Krysia w niczym nie przypominała dziewczyny ze starej fotografii. Była okrąglutka, siwa i bardzo sympatyczna. Wszyscy troje uronili parę łez przy powitaniu, lecz potem było już bardzo wesoło i rodzinnie.
Krysia opowiadała o swoim mężu, dzieciach, podróżach – i wspominała dawne czasy.
– Dobrze się stało – mówiła, patrząc na mojego tatę. – Obojgu nam się ułożyło, bo nie ma tego złego, co by się nie skończyło dobrze, jeśli człowiek się postara! – uśmiechnęła się.
Pokazywała zdjęcia, nawet oglądaliśmy film na wideo, bo Krysia koniecznie chciała, żeby rodzice poznali jej świat.
– Zanim do nas przyjedziecie, to musi wystarczyć – mówiła.
– Bo przecież przyjedziecie, prawda? Serdecznie zapraszam!
Przywiozła furę prezentów, wszystko jej się u nas podobało. A kiedy mama podała świąteczne wypieki, pani Krysia westchnęła:
– Mnie się takie drożdżowe nigdy nie udaje. Zawsze opadnie i jest zakalec. Jak ty to robisz?
Mama roześmiała się.
– U mnie też tak było… Pierwszy raz wyrosło, jak trzeba. Ale to zasługa tego pana! To nasze wspólne dzieło!
Patrzyła na ojca z wielką miłością. On odpowiedział jej takim samym spojrzeniem. Wyglądali, jakby świat dla nich się zatrzymał. Było widać, że są szczęśliwi!
Czytaj także:
„Na emeryturze czułam się bezużyteczna. Ale tylko przez chwilę. Potem zostałam lokalną celebrytką”
„Mąż podstępem podsuwał mi papiery, w których stopniowo zrzekałam się naszego majątku. Potem wyskoczył z rozwodem”
„Mam 57 lat. Za sobą zdradę męża i ciężki rozwód. Dopiero wakacyjny romans przywrócił mi wiarę w siebie”