– Co ty sobie myślałaś? Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna?! – denerwowałam się. – Przecież każdą firmę sprawdza się przed podpisaniem umowy! A ty uwierzyłaś komuś w ciemno! Nie masz dziesięciu lat, mogłaś do mnie zadzwonić, skonsultować się, poradzić...
Czułam, że przesadzam w swojej reakcji, ale nie mogłam się powstrzymać. Krew napłynęła mi do mózgu, serce waliło jak oszalałe. Odruchowo chwyciłam się za klatkę piersiową.
Myślałam, że zemdleję ze złości
– Córciu, uspokój się, usiądź – przerażona mama wyszła z kąta, w który wcisnęła się podczas mojej tyrady.
Podeszła do mnie i podprowadziła mnie do fotela. Usiadłam. A ona otworzyła okno, podała mi szklankę wody i znowu wbiła się w kąt. Niczym biedne, przestraszone dziecko. Niczym ja pięćdziesiąt lat temu, gdy wrzeszczała na mnie z byle powodu. I tak, jak ja teraz, chwytała się dramatycznie za serce, próbując złapać powietrze. Role się odwróciły. Wtedy to ja biegłam do okna, podawałam szklankę wody albo szukałam nerwowo w szafie aspiryny. Bałam się: o siebie i o jej zdrowie jednocześnie.
Kiedy dorastałam, obiecałam sobie, że nie będę taka jak ona. Nigdy nie krzyknę na swoje dziecko, nie podniosę ręki, nie wyzwę od głupków z byle powodu. A teraz robiłam to, tylko że w stosunku do własnej mamy. A przecież ta historia, w którą się wplątała, niewarta była naszej scysji.
– Przepraszam… – jęknęła nieporadnie mama i wyrwała mnie z zamyślenia. – Nie chciałam…
Spojrzałam na nią. Ból w klatce nie ustawał i nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Co zresztą mogłabym jeszcze dodać? To mnie powinno być głupio, że tak na nią naskoczyłam. A przecież tylko podpisała umowę z operatorem, który podszywał się pod jej dotychczasowego dostawcę.
Nie byłam w stanie wykrztusić słowa
Mama zawsze była czujna. Wiedziała, że nie należy przyjmować ofert prezentacji jakiś garnków czy wyrobów medycznych. Zawsze odpowiadała: „Nie, dziękuję, nie skorzystam”. Nie otwierała drzwi obcym.
Jacyś dziwni akwizytorzy czy przedstawiciele, Bóg wie czego, nie mieli u niej szans. Wiedziałam o tym i dlatego spałam spokojnie na drugim końcu miasta. Bo chociaż moja mama zbliżała się do 80-tki, miała sprawny umysł i była pełna wigoru. Umiała zadbać o siebie.
– Zrozum, ty też byś im uwierzyła – po raz setny opowiedziała mi tę historię.
Zobaczyłam w jej oczach łzy i zrobiło mi się jej autentycznie żal.
– Przepraszam – szepnęłam. – Nie powinnam się tak unosić, ta sytuacja nie warta jest awantury. Pokaż papiery, przeczytam je.
Podreptała do pokoju i przyniosła plik dokumentów, które podpisała tego ranka kurierowi. Trzeba przyznać, że oszuści byli bardzo sprawni. Cała akcja zajęła im dwie godziny od momentu wykonania telefonu i nakłonienia mamy na przeniesienie jej stacjonarnego numeru telefonu do ich sieci, aż po podesłanie kuriera z odpowiednimi formularzami.
Oszuści byli sprawni
Mama dopiero po ich podpisaniu spojrzała na logo firmy widniejące w prawym, górnym rogu i oprzytomniała. To nie był jej operator, chociaż nazwa była łudząco podobna. Zdenerwowała się, i natychmiast do mnie zadzwoniła z prośbą o pomoc. A ja co zrobiłam? Przyjechałam ją skrzyczeć. Jakbym sama nigdy nie popełniła podobnego błędu i nie musiała prosić o radę syna.
– Załatwimy to – powiedziałam teraz i uśmiechnęłam się do niej. – Pojedziemy do Urzędu Ochrony Konsumenta, oni nam powiedzą, co robić.
Nie myliłam się. Urzędniczka wytłumaczyła nam, że mamie przysługuje dziesięciodniowe odstąpienie od umowy. Musi tylko wykonać kserokopię podpisanych dokumentów i odesłać je firmie z odpowiednim pismem, że została wprowadzona w błąd i jeśli jej rezygnacja nie zostanie zaakceptowana, wystąpi na drogę prawną.
Potem jeszcze odwiedziłyśmy biuro naszego operatora telefonu. A tam spotkałyśmy grono podobnie oszukanych ludzi. Pracownicy biura powiedzieli, że sprawę znają i skierują ją do sądu.
Poczułam ogromną ulgę i odruchowo przytuliłam mamę. Przywarła do mnie mocno. Jak kiedyś ja, gdy byłam dzieckiem i czułam, że mimo ataków gniewu, zawsze mnie uratuje.
Czytaj także:
„Przepisałam dom na córkę, bo liczyłam, że pozwoli mi tam mieszkać. Po latach wyrodne dziecko wyrzuciło mnie na bruk”
„Zamiast nad morzem, urlop spędziłam w szpitalu. To właśnie tam po raz pierwszy od śmierci męża moje serce zabiło mocniej”
„Zakochałem się w kobiecie, której udzielałem rozwodu. Gdy zaprosiłem ją na kawę, myślała, że jest >>w ukrytej kamerze<<”